"Mały meczet na prerii" to serial komediowy o życiu muzułmanów na Zachodzie. Robi on furorę w Kanadzie, Europie i krajach arabskich. Obala zachodnie stereotypy na temat islamu i pokazuje, że muzułmanie to normalni ludzie. Nawet sympatyczni!
- Planowałem to od kilku miesięcy, a wy mówicie, że spadło na was jak bomba? - krzyczy do słuchawki ciemnoskóry młody człowiek na lotnisku w Toronto. - Jeśli ojciec uważa, że to samobójstwo, niech tak będzie. Ale to właśnie wybrał dla mnie Allah... W tym momencie rozmowę przerywa policjant. - Przykro mi, kolego, dzisiaj nie polecisz do raju - mówi, wyciągając kajdanki.
Młody człowiek to Amaar Raszid, nowy imam meczetu w Mercy - małym miasteczku na kanadyjskiej prowincji. Jest prawnikiem, rzucił pracę w firmie ojca i zamierza zostać duchowym zwierzchnikiem społeczności miejscowych muzułmanów. Tę decyzję jego ojciec określa jako samobójstwo. Tylko jak to teraz wytłumaczyć policjantom?
Serial nie wszystkim się podoba. "Jeśli na ziemi jest choć jeden imam podobny do Amaara, natychmiast przejdę na islam, założę chustę i złapię pierwszy samolot do Mekki" - kpiła niedawno w kanadyjskim dzienniku "Globe and Mail" publicystka Margaret Wente.
Mimo to serial bije rekordy popularności nie tylko w Kanadzie i Europie, ale też w krajach muzułmańskich, jak Turcja I Zjednoczone Emiraty Arabskie. - Nic dziwnego, że podoba się muzułmanom. To świetny serial, na pewno nikogo nie obraża. Zresztą muzułmanom też dobrze zrobi, jak się czasem z siebie pośmieją - tłumaczy Muhammad al Masri z Kanadyjskiego Kongresu Islamskiego.
- Wiemy, jaki jest obraz muzułmanów na Zachodzie po 11 września 2001 r. I cały czas zadajemy sobie pytanie: czy nie jest za wcześnie? - mówiła rok temu producentka Mary Darling. Postanowili jednak zaryzykować. W końcu - jak sarkastycznie tłumaczy policjantom Amaar - "muzułmanie na całym świecie słyną z poczucia humoru".