Andrzej Bartkowiak, hollywoodzki operator i reżyser, zrealizuje w Polsce film rozgrywający się w czasach wojny polsko-bolszewickiej.
Bartkowiak, urodzony w 1950 r. w Łodzi, jest operatorem m.in. wielu filmów
Sidneya Lumeta, współpracował z
Johnem Hustonem w
"Honorze Prizzich", z
Jamesem L. Brooksem w
"Czułych słówkach". Od 2000 r. reżyseruje (
"Od kołyski aż po grób").
Z Markiem Żydowiczem, dyrektorem festiwalu filmowego Camerimage, założył spółkę Avatar Pictures, która wyprodukuje film o
Merianie C. Cooperze, pilocie wojskowym i filmowcu. To niezwykle barwna postać, dostał Oscara za twórczy wkład w sztukę filmową, był dyrektorem linii lotniczych PanAm, a w czasie II wojny światowej był szefem sztabu generała Calire'a Chennaulta.
-
Cooper jako ochotnik uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej - mówi
Bartkowiak. - Przyjechał z Paryża, zorganizował Eskadrę Kościuszkowską, został zestrzelony za linią wroga. Po wojnie został filmowcem, wyreżyserował słynnego
"King Konga" z 1933 r.
Wczoraj
Bartkowiak przyleciał do Warszawy, a Avatar Pictures podpisało już list intencyjny z Telewizyjną Agencją Produkcji Filmowej i złożyło wniosek do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Scenariusz piszą Polacy we współpracy z amerykańskim autorem.
- Poprzemy ten projekt, bo to będzie opowieść o tym fragmencie historii Polski, którego jeszcze nie było na ekranie - mówi "Gazecie" Agnieszka Odorowicz, dyrektor PISF. - A to, że zostanie opowiedziana na sposób amerykański, a nie polski, stanowi akurat dodatkową zaletę. Produkcja może ruszyć już na wiosnę.