Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję
Artykuł

Czytelnia FILMu: Michael Douglas wraca na Wall Street

FILM / 27-09-2010 10:32
Od piątku w kinach możecie oglądać "Wall Street 2: Pieniądz nie śpi", w którym główną rolę gra Michael Douglas. Więcej o tym aktorze dowiecie się z tekstu Elżbiety Ciapary opublikowanego we wrześniowym "Filmie". Artykuł znalazł się właśnie w czytelni miesięcznika na Filmwebie. 


OJCIEC I SYN

Gordon Gekko z "Wall Street" to cyniczny, pozbawiony skrupułów łajdak. Ale Michael Douglas zawdzięcza mu wiele. Gekko dał mu Oscara. Gekko dał mu pieniądze, bo po pierwszej części "Wall Street" gaże Douglasa skoczyły do 20 mln dolarów za rolę. Gekko dał mu sławę.


A Gekko był kimś. Miał styl, który chętnie kopiowało młode pokolenie Wall Street. Garnitury od najlepszych nowojorskich krawców, kolorowe koszule z białymi kołnierzykami i mankietami, fantazyjne szelki. Alan Flusser, który wymyślił jego styl ubierania się, zarobił krocie, bo po "Wall Street" stał się ulubionym projektantem i krawcem nowojorskiej giełdy.

Chciwość jest dobra

Gekko miał kasę, luksusowe domy i samochody. Magazyn "Forbes" zaliczył go do grona 15 największych fikcyjnych bogaczy. Gekko miał nawet jeden z pierwszych telefonów komórkowych – ogromną Motorolę DynaTAC 8000, cegłę z anteną. Dziś śmieszy swoimi rozmiarami, ale pod koniec lat 80., kiedy rozgrywała się akcja pierwszej części "Wall Street", była technologicznym cudem, na który mogło sobie pozwolić niewielu. To właśnie przez nią Gekko poucza Buda (Charlie Sheen): "Money never sleeps" ("Pieniądz nigdy nie śpi").

Zdanie to stało się podtytułem kontynuacji filmu, ale w 1987 roku większe wrażenie robiła inna maksyma Gekko: "Chciwość jest dobraUnieśmiertelnił ją w słynnym kilkunastominutowym monologu. Jak głosi hollywoodzka legenda, Douglas nakręcił tę scenę bez cięć, a burza braw, którą nagrodzili go statyści, była spontaniczna. Jednak na reżyserze Douglas nie zrobił wrażenia. "Ty chyba nie masz pojęcia o grze" – wypalił Oliver Stone po zakończeniu zdjęć. Douglasa zatkało. Dopiero potem zrozumiał, że w ten specyficzny sposób Stone pomagał mu zbudować rolę, która dziś zajmuje wysokie miejsce w kanonie filmowych łajdaków. "Chciał, żebym stał się nieprzyjemny dla otoczenia" – mówił Michael Douglas.

Dobrze wiedział, że nie był pierwszym kandydatem do roli Gekko. Stone początkowo planował zaangażować Richarda Gere’a albo Warrena Beatty’ego. Obaj nie mieli jednak w sobie tej drapieżności, która była niezbędna do roli cynicznego, amoralnego Gekko. A Douglas pokazał ją także w "Fatalnym zauroczeniu" (1987) Adriana Lyne’a, gdzie jego bohater bez zmrużenia oka zdradza żonę. Co ciekawe, publiczność trzymała jego stronę. Tak samo stało się z Gordonem Gekko.

Jednak dla Michaela Douglasa najważniejsze było to, że Gordon Gekko wyzwolił go z cienia sławnego ojca. Do pierwszego "Wall Street" był tylko "synem Kirka Douglasa", potem wreszcie mógł robić karierę na własne konto. "Już nie muszę niczego udowadniać ani ojcu, ani sobie" – mówił z wyraźną ulgą.

W cieniu ojca

Kirk Douglas (a właściwie Issur Daniłowicz Demski), syn rosyjskich Żydów, był jedną z największych gwiazd Hollywoodu lat 50. i 60. Ale o aktorskich umiejętnościach Michaela, swojego najstarszego syna, nie miał najlepszego zdania. Po obejrzeniu jego występu w szkolnym przedstawieniu powiedział: "Ten chłopak nigdy nie zostanie aktorem, bo nie ma za grosz talentuDziś, oczywiście, już tak nie myśli. Zagrał nawet razem z synem w tragikomedii "Wszystko w rodzinie" (2003) Freda Schepisiego.

Michael długo nie mógł mu wybaczyć, że go porzucił. Był jeszcze dzieckiem, kiedy Kirk odszedł od rodziny i wyjechał na podbój Hollywood. Kariera była dla niego wtedy najważniejsza. Michael razem z matką Dianą Dill oraz młodszym bratem Joelem zamieszkał na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Ojca widywał sporadycznie. Miał o to do niego żal.

Zrozumiał Kirka dopiero wówczas, kiedy sam popełnił podobny błąd. Syn Michaela z pierwszego małżeństwa, Cameron, też dorastał bez ojca, ale w cieniu jego sławy. I też szukał szczęścia w aktorstwie. Kariery jednak nie zdążył zrobić, bo za posiadanie i sprzedawanie narkotyków trafił do więzienia. "To moja wina. Byłem ciągle na planie. Nie miałem dla niego czasu, kiedy najbardziej mnie potrzebował" – Michael Douglas bił się w pierś w telewizyjnych wywiadach. W tym samym tonie napisał list do sędziego rozpatrującego sprawę Camerona, prosząc o wyrozumiałość dla syna. Ciekawe, że w drugiej części "Wall Street" Gekko też ma wyrzuty sumienia z powodu syna, którego zaniedbał. Nie wiadomo, co prawda, czy ten wątek został zasugerowany przez Douglasa, ale aktor znany jest z tego, że lubi dodawać do swoich ról coś od siebie.

On sam w przeszłości także sięgał po narkotyki – głównie po LSD, bo jego dojrzewanie przypadło na lata 60. Buntowała się wtedy cała młoda Ameryka. Michael przerwał naukę, dołączył do hipisów. Mówił, że szuka tożsamości. Zamieszkał w hipisowskiej komunie, w starym, rozpadającym się budynku. Odnalazł go tam Kirk. Był przerażony, że Michael marnuje sobie przyszłość. "Całe życie uciekałem od takiej beznadziei. A co robi mój syn? Dobrowolnie się w nią pakuje" – powiedział mu wtedy.

Coś ze słów ojca dotarło do Michaela, bo po rocznej przerwie wrócił do college’u. Nie wiedział jednak, co chce robić. Pomyślał o teatrze, z którym związana była jego matka i ojczym. Ale okazało się, że na scenie dopada go paraliżująca trema. Ojciec załatwił mu więc kilka fuch w swoich filmach, m.in. w "Bohaterach Telemarku" (1965) Anthony’ego Manna i "Cast a Giant Shadow" (1966) Melville’a Shavelsona.

Na ulicach San Francisco



Wkrótce po zakończeniu college’u w 1968 roku Michael wyjechał do Nowego Jorku. Nie chciał korzystać z protekcji ojca. Nie chciał też, żeby inni myśleli, że karierę zawdzięcza tylko rodzinnym koneksjom. "Panuje opinia, że dzieci sławnych rodziców nie muszą nic robić. Sukces mają zagwarantowany. Jeżeli im się nie powiedzie, to tylko dlatego, że są wyjątkowymi niedorajdami", skarżył się. Świadomość tego bardzo mu ciążyła.

Wkrótce po przyjeździe do Nowego Jorku podpisał kontrakt ze stacją telewizyjną CBS. Jego pierwszą rolą był młody pacyfista, który w "Cześć, bohaterze" (1969) Davida Millera buntuje się przeciwko konserwatywnym rodzicom. Początki kariery w telewizji były jednak średnio obiecujące, choć za swój debiut Michael dostał nominację do Złotego Globu.

Przełomem stał się dopiero serial "Ulice San Francisco" (1972-1976). Douglas występował w nim u boku Karla Maldena. Grali policyjnych detektywów. Malden jako Mike Stone był starym, opanowanym wygą, Douglas jako Steve Keller jego nieco narwanym, niższym rangą partnerem. Rola Michaela była typowo drugoplanowa, tzw. second banana. To Maldena kreowano na gwiazdę serialu. Douglas miał pozostać na drugim planie. Ale Malden dał młodzikowi szansę zaistnieć przed kamerą. Ich bohaterowie stali się równorzędnymi partnerami. Douglas został zauważony, zdobył kolejną nominację do Złotego Globu i trzy nominacje do nagrody Emmy. Sporo też nauczył się o filmowej kuchni. Serial był kręcony przez osiem-dziesięć miesięcy w roku (sześć dni w tygodniu). Douglas wystąpił w blisko 100 odcinkach. Zdobyta na planie wiedza przydała mu się nie tylko w dalszej aktorskiej karierze, ale także w działalności producenta, która dla Douglasa jest równie ważna.

Lot po Oscara

Działalność producencką zaczął ambitnie – od razu odniósł sukces. Odkupił od ojca prawa do sfilmowania "Lotu nad kukułczym gniazdem" Kena Keseya. Kirk zagrał w 1963 roku w teatralnej adaptacji książki. Marzył o powtórzeniu roli przed kamerą, ale nie znalazł nikogo zainteresowanego ekranizacją. Michael wykazał więcej uporu. Fundusze (trzy miliony dolarów) zbierał przez blisko sześć lat. Ku rozczarowaniu ojca główną rolę dał Jackowi Nicholsonowi. Nie była to jednak zemsta syna na ojcu. Michaelem kierowały względy praktyczne. Kiedy można było wreszcie rozpocząć zdjęcia, Kirk zbliżał się do 60-tki i był za stary na rolę. Nicholson miał o 20 lat mniej.

Nakręcony przez Milosa Formana "Lot nad kukułczym gniazdem" (1975) odniósł sukces kasowy (tylko w USA zarobił blisko 110 mln dolarów) i artystyczny. Podobał się wszystkim poza autorem książki. Kesey uważał, że scenarzyści Lawrence Hauben i Bo Goldman zepsuli jego powieść. Groził nawet procesem sądowym. Sprawę załatwiono polubownie, Kesey dostał dodatkową kasę.

"Lot nad kukułczym gniazdem" zdobył pięć Oscarów, w tym za scenariusz i najważniejszą ze statuetek – dla najlepszego filmu. Tę nagrodę odbiera nie reżyser, ale producent. Stąd Oscar dla Douglasa. Bardzo go oczywiście ucieszył, ale po latach w rozmowie z "Total Film" wyzna, że większą satysfakcję miał z Oscara, którego zdobył jako aktor za "Wall Street". Na to odczucie na pewno miał też wpływ fakt, że Kirk Douglas nigdy Oscara nie dostał. Zdobył tylko trzy nominacje. 

Producencka działalność spodobała się Michaelowi. Z początku był producentem filmów, w których sam grał. Pchnęła go do tego nie potrzeba władzy, ale konieczność – tylko w ten sposób mógł zdobyć role, na których mu zależało. Hollywood chętniej widziało w nim producenta, który nie boi się ryzyka (Douglas przyczynił się do powstania m.in. "Gwiezdnego przybysza" Johna Carpentera i "Linii życia" Joela Schumachera), niż aktora, który przyciąga publiczność. Douglas woli jednak nie łączyć tych zajęć. "Jako producent musisz mieć baczenie na każdy szczegół produkcji. Tymczasem przyjemność z grania polega na koncentrowaniu się wyłącznie na swojej roli bez ponoszenia odpowiedzialności za cokolwiek innego", mówi. Dziś już nie musi być producentem, by zagrać upragnioną rolę. Oczywiście, dzięki sukcesowi ""Wall Street".

Największy grzesznik ekranu

To właśnie Gordon Gekko pomógł Douglasowi znaleźć filmowy wizerunek, który spodobał się publiczności. Wcześniej Douglas próbował grać sympatycznych bohaterów, takich jak poszukiwacz przygód i skarbów Jack Colton z "Miłości, szmaragdu i krokodyla" (1984) Roberta Zemeckisa i "Klejnotu Nilu" (1985) Lewisa Teague’a. Po "Wall Street" przyjmował role zatroskanych ojców ("Nikomu ani słowa" Gary’ego Fledera), agentów Secret Service ("Strażnik" Clarka Johnsona), a nawet prezydenta USA ("Miłość w Białym Domu" Roba Reinera). Próbował szczęścia w komedii. Ale publiczność woli oglądać go w bardziej ostrym, ambiwalentnym repertuarze – jako zimnych, wyrachowanych, często mizoginicznych łajdaków. Wizerunek pozytywnego bohatera o mocnym kręgosłupie moralnym jakoś do niego na pasuje. Douglas zdobył sobie nawet miano "czołowego fiuta AmerykiNajbardziej popularne filmy z jego udziałem to tzw. trylogia seksu ("Fatalne zauroczenie", "Nagi instynkt", "W sieci") i tzw. trylogia biznesu ("Wall Street", "Gra", "Morderstwo doskonałe"). Mówi się o nim, że na ekranie uosabia dwa największe grzechy naszych (i nie tylko) czasów – pożądanie i chciwość.

Ekranowy wizerunek miesza się zresztą z prywatnym. Douglas podpadł feministkom, kiedy powiedział, że kryzys, który dopada mężczyzn już nie tylko w wieku średnim, to wina kobiet i ich niedorzecznych żądań. Susan Faludi wzięła go na celownik w głośnej książce "Backlash: The Undeclared War Against American Women".    

Ponieważ w "Nagim instynkcie" (1992) Paula Verhoevena uprawiał ostry seks z Sharon Stone i Jeanne Tripplehorn, uznano, że prywatnie jest seksoholikiem. A on tylko dolewał oliwy do ognia wypowiedziami w rodzaju: "Seks jest jak fala, która mnie porywa. Kiedy pojawia się impuls, nie potrafię się oprzećJednak od seksu uzależniony nie był.

Miał za to poważny problem z alkoholem, bo – jak mówi jego dobry znajomy Danny DeVito – "Michael wszystko robi z oddaniem. Nawet niszczy samego siebie z oddaniemNa początku lat 90. Douglas poddał się kuracji odwykowej. Plotkarska prasa uznała to jednak za zbyt banalne dla gwiazdy "Fatalnego zauroczenia" i "Nagiego instynktu", i zamiast alkoholika zrobiła z niego seksoholika. Rozbawiło to nawet Kirka Douglasa. Ale Michael za takie plotki pozywa media do sądu.

Choć po ślubie z Catherine Zetą-Jones stara się żyć przykładnie (przez dwa lata niańczył ich dzieci, żeby żona mogła grać w filmach), wciąż budzi kontrowersje. Potępił Brada Pitta za porzucenie Jennifer Aniston i powątpiewał w przyszłość jego związku z Angeliną Jolie (potem twierdził, że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu). Nie zgodził się podpisać petycji w sprawie uwolnienia Romana Polańskiego po jego zatrzymaniu w Szwajcarii. Publicznie wychwala viagrę i jej korzystny wpływ na jego małżeństwo z młodszą o ponad 20 lat partnerką. Jedno mu się jednak udało. Już nie jest "synem KIRKA DouglasaTeraz to o Kirku często się mówi – ojciec MICHAELA Douglasa.

ELŻBIETA CIAPARA


Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

powiązane artykuły Michael Douglas

Najnowsze Newsy