Recenzja filmu

Basen (2003)
François Ozon
Charlotte Rampling
Ludivine Sagnier

Kobiece igraszki

<a href="aa=11958,lkportret.xml" class="text">Francois Ozon</a> zrobił w Polsce furorę oryginalnym kryminalnym musicalem <b><a href="aa=34072,fbinfo.xml" class="text">"8 kobiet"</a></b>.
Francois Ozon zrobił w Polsce furorę oryginalnym kryminalnym musicalem "8 kobiet". Podejrzewam, że wiele osób z podsyconej tym sukcesem ciekawości wybierze się na premierę najnowszej produkcji reżysera zatytułowanej "Basen". Ozon znów opowiada o kobietach, tym razem jednak w bardziej kameralnym towarzystwie i w sposób pozbawiony pompy i rozmachu towarzyszącego poprzedniemu filmowi. Bynajmniej nie oznacza to, że jest mniej ciekawie. Pewnego dnia Sarah Morton, znudzona już trochę życiem i pracą w charakterze autorki poczytnych powieści kryminalnych, wyjeżdża do Francji, by tam, w domu należącym do jej wydawcy, nabrać dystansu i w ciszy rozpocząć pisanie nowej książki. Już pierwszego dnia w nowym miejscu oddaje się rutynowym, ustalanym niemalże co do godziny czynnościom: poranna kawa, wypad do miasta po zakupy, lunch w kafejce pod parasolami, popołudniowe pisanie książki i wieczorne oglądanie telewizji. Ten wypracowany spokój i ład zakłóca pewnej nocy nastoletnia córka wydawcy, Julie, która niespodziewanie przyjeżdża tam na wakacje. Sarah, początkowo zniesmaczona hałaśliwą istotą, co wieczór sprowadzającą coraz to nowych kochanków (w których bynajmniej zbytnio nie przebiera), zaczyna zaciekawiać a nawet fascynować się dziewczyną. Nawiązuje się pomiędzy nimi dziwna więź... Najnowszy film Ozona łączy w sobie, jak i w przypadku poprzednich jego produkcji, różne gatunki filmowe. Można umówić się jednak, że przede wszystkim jest to psychologiczny thriller. Jego akcja rozgrywa się bardzo powoli. Przez większość czasu na ekranie niby nic się nie dzieje a jednak mimowolnie zostajemy wciągnięci w intrygującą grę pomiędzy głównymi bohaterkami. Stopniowo zaś ta psychologiczna, miejscami zabawna rozgrywka zaczyna się przekształcać w klasyczny kryminalny dreszczowiec, by ostatecznie zagrać widzowi na nosie i zmusić go do przemyślenia wszystkiego co obejrzał, od nowa. Obserwowanie dwóch, bardzo różnych od siebie kobiet, obarczonych międzypokoleniową przepaścią i zupełnie sobie obcych jest dla widza prawdziwą przyjemnością. Staje się on świadkiem przemiany, jakiej obie bohaterki doznają na skutek nieoczekiwanego spotkania pod jednym dachem. Sarah, początkowo zimna, nieprzystępna, pałająca niechęcią do ludzi zgorzkniała kobieta pod wpływem Julie wyluzowuje się, staje się wyzywająca i kobieca. Jej fascynacja nastoletnią współlokatorką jest tak silna, że dla niej właśnie porzuca głównego bohatera swoich dotychczasowym powieści - policyjnego detektywa i zaczyna tworzyć coś bardziej osobistego, choć również nie pozbawionego suspensu i dreszczyka. Młoda Julie od pierwszych scen kusi zaś roznegliżowanym ciałem i śmiałością. Czasem budzi niesmak swoim głośnym zachowaniem i brakiem umiaru w seksie. Może nie jest piękna, ale trudno oderwać wzrok od jej rozpalonego słońcem ciała i bezpruderyjnych poczynań. Tak jak i Sarah, także i ona się zmienia z biegiem filmowych wydarzeń. Zadziorna i pewna siebie nimfetka porzuca sztuczność, pozbywa się potrzeby bycia w centrum zainteresowania. Staje się bardziej naturalna i widać, że tak naprawdę jest jeszcze dzieckiem. Kameralna historia i napięta sytuacja pomiędzy pierwszoplanowymi postaciami daje możliwość popisania się talentem aktorskim. Nie ma tu efektów specjalnych ani szybkiej akcji, wobec tego gra musiała być wręcz perfekcyjna. I taka jest w rzeczywistości. Charlotte Rampling, diva swiatowego kina od prawie 40 lat, pokazała, iż nadal jest w świetnej formie. Zaś Ludivine Sagnier, która oprócz kuszenia swoim pięknym ciałem ujawniła głębię i samotność swojej bohaterki, dowiodła, iż reżyser nie bez powodu obdarzył ją wielkim zaufaniem angażując do udziału w tym trudnym projekcie. Oprócz nieprzeciętnego aktorstwa wielkim atutem filmu są także wspaniałe zdjęcia i ciekawa, podsycająca klimat intrygi muzyka. W długich ujęciach rozkoszujemy się widokami pięknej Prowansji, połyskującej w słońcu wody basenu czy też ciał obu bohaterek (oj, doprawdy chciałabym w wieku prawie 60 lat wyglądać tak olśniewająco jak Charlotte Rampling). "Basen" to oryginalny, niebanalny film, w którym reżyser do woli, ale wyjątkowo naturalnie igra sobie z publicznością. Pod koniec już nie wiemy, czy postacie, które pojawiały się na ekranie i sytuacje, które oglądaliśmy wydarzyły się naprawdę czy były tylko fantazją, zapisywaną na kartkach nowej powieści Sarah. A może jednym i drugim? Spróbujcie rozgryźć to sami.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pisarz nie "bywa", pisarz "jest" pasożytem. Pełnymi garściami czerpie z życia innych, układając... czytaj więcej
"Basen" Françoisa Ozona to historia podstarzałej, angielskiej pisarki, miotanej niepewnością okresu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones