Hank Chinaski, w którego wcielił się <a href="http://www.filmweb.pl/Matt,Dillon,%28I%29,filmografia,Person,id=164" class="n">Matt Dillon</a>, to bohater prozy Bukowskiego i alter ego samego
Dominika Wernikowska
Filmweb A. Gortych SpĂłĹka komandytowa
Hank Chinaski, w którego wcielił się Matt Dillon, to bohater prozy Bukowskiego i alter ego samego pisarza. Dillon Bukowskiego zewnętrznie nie przypomina, a obsadzenie go w tej roli już na początku budziło kontrowersje. Gładkie oblicze, hollywoodzki styl grania i repertuar w jakim do tej pory występował ("O czym marzą faceci" czy "Sposób na blondynkę") niewiele mają wspólnego z wizerunkiem kultowej postaci żyjącego na krawędzi lumpa i kobieciarza. Obawy twórców filmu okazały się jednak bezpodstawne, bo aktorowi udało się stworzyć w "Factotum" kreację barwną i bardzo przekonywującą. W "Historiach kuchennych" Hamer ciepło i z humorem opowiadał o zwykłych ludziach poddawanych dziwacznej obserwacji. W "Factotum" ciepła jest jak na lekarstwo, a i postaciom do zwyczajności daleko, ale reżyser z nieukrywaną sympatią traktuje niebanalnego bohatera, który wyrzucany z każdej pracy trwoni czas na alkohol, kobiety, ewentualnie wyścigi konne i nie próbuje się nikomu podobać. Reżyserowi udało się oddać klimat twórczości pisarza uwielbianego przez rzesze czytelników za charakterystyczny sposób postrzegania świata, styl i umiejętność szokowania. Głos Chinaskiego z offu komentuje przedstawione filmie wydarzenia, co buduje ciekawy kontekst dla całej opowieści przepełnionej czarnym humorem, bo "Factotum" to przede wszystkim świetna komedia. Trudno się nie śmiać, gdy wyrzucony za pijaństwo z kolejnej pracy Chinaski z uporem upomina się o wynagrodzenie za przepracowane pół dnia, kiedy wędruje boso po mieście, bo szarmancko oddał buty swojej towarzyszce - ekscentrycznej Jan (świetna Lili Tylor) - tak jak on lubiącej seks i alkohol. Sam mówi o Jan, że "pieprzy się ja bura kotka", ale od razu widać, że to miłość. Swoja drogą portret kobiety w "Factotum" zasługuje na szczególną uwagę. Akcja toczy się w rytmie spokojnej muzyki i w dziwnym "bezczasie", bo patrząc na ekran trudno stwierdzić, w jakich latach reżyser osadził swoją opowieść. Rzeczywistość w filmie Hamera zorganizowana jest w prostym i oszczędnym stylu i tak jak proza Bukowskiego pozbawiona niepotrzebnych ozdobników. Oglądamy obskurne wnętrza, brudną pościel, bohaterów oddających się zwykłym fizjologicznym czynnościom. Ale więcej w tym humoru niż charakterystycznej dla Bukowskiego dosadności i ekshibicjonizmu. Hamer pokazuje swego bohatera z dystansem. Chinaski z nieodłączną butelką, papierosem i kartką papieru, na której prowadzi swoje zapiski, próbuje na swój nostalgiczno-komiczny sposób zmagać się z beznadziejnością egzystencji. Płynąc z prądem życia realizuje swoje marzenie - tworzy bez względu na wszystko. Jego determinacja, nieumiejętność, a raczej niechęć przystosowania się do reguł obowiązujących w świecie, każą przypuszczać że bezdomny, pomieszkujący u kolejnych kochanek Chinaski ma jednak jakiś plan na ogarnięcie chaotycznej rzeczywistości. W tym świecie, którego nieodłącznym atrybutem jest szalone tempo życia, bohater podąża nieśpiesznym krokiem, zataczając się z lekka. Pisze, potem wychyla kolejnego drinka w barze i znowu pisze. A końcówka filmu zostawia nas w dziwnym przekonaniu, że on naprawdę wie, dokąd zmierza.