Recenzja filmu

Autopsy (2008)
Adam Gierasch
Robert Patrick
Jessica Lowndes

Transplantacyjne gore

After Dark Horrorfest to międzynarodowy festiwal filmowy, na którym wyświetlane są horrory niezależne. Realizowane za niewielkie pieniądze filmy rzadko trafiają do dystrybucji masowej i znane są
After Dark Horrorfest to międzynarodowy festiwal filmowy, na którym wyświetlane są horrory niezależne. Realizowane za niewielkie pieniądze filmy rzadko trafiają do dystrybucji masowej i znane są jedynie wąskiemu gronu fanów. W roku 2008 ruszyła trzecia już edycja tej imprezy, na którą jak poprzednio składa się cykl 8 filmów (tzw. "8 Films to die for" – "osiem filmów, przez które można umrzeć"). Poziom artystyczny zestawienia pozostawia wciąż wiele do życzenia. Należy jednak zauważyć, że filmy składające się na After Dark Horrorfest, tworzone nierzadko przez amatorów, stanowią interesujący wkład w nowe kino grozy. W trzeciej odsłonie "festiwalowej ósemki" znalazł się ciekawy film pt. "Autopsy" w reżyserii Adama Gierascha. "Autopsy" to połączenie horroru gore i komedii. Film nawiązuje do konwencji wypracowanej przez takie hity jak "Koszmar minionego lata" (wraz z kontynuacjami), "Piątek trzynastego", czy "Wszyscy kochają Mandy Lane". Fabuła nie grzeszy zbytnią zawiłością i sprowadza się do walki o przetrwanie grupki młodzieży (z wyraźnym i perwersyjnym nakierowaniem na piękne młode bohaterki). Tym razem miejscem akcji jest zamknięty przed laty szpital o wdzięcznej nazwie Mercy Hospital ("Szpital miłosierdzia"), który przywołuje na myśl inne tytuły grozy takie jak "Patologia" Marca Schölermanna, "Insanitarium" Jeffa Buhlera, czy "Królestwo" Larsa von Triera. Placówka opanowana jest przez psychopatycznych lekarzy-zwyrodnialców, których celem jest pozyskanie kolejnych ofiar dla swoich zbrodniczych eksperymentów. Adam Gierasch, nieznany nikomu debiutant, wykazał się niezwykłą precyzją warsztatu filmowego, a jego produkcja wyraźnie odbiega od sztampowych i nieudolnych formalnie filmów klasy B i gorszych. Niemniej jednak same zdjęcia i poprawny montaż nie zdołają naprawić dłużyzn i dziur w scenariuszu. Kuleje ponadto aktorstwo i dialogi, które poniekąd usprawiedliwić może komediowa forma filmu. Z założenia jednak Gierasch tworzy psychodeliczny horror i próbuje zbudować hermetyczną i obłędną atmosferę szpitalnego piekła. Jedna z bohaterek mówi przed wejściem do ośrodka: "Muszę przygotować się na ten zapach. Przeraża mnie szpitalny fetor". Poza tym psychopatyczni pseudo-lekarze kreowani są na podobieństwo figur woskowych, czy porcelanowych lalek właściwych dla kanonu kina grozy. Pod względem charakteryzacji prześladowców, reżyser zastosował iście kampową estetykę, zbliżając się nieco do klasyki gatunku z lat 70. Niespełna półtora godzinna projekcja niestety nuży i nie straszy. Mało tego, bawi. Miast śledzić z wypiekami na twarzy zmagania głównej bohaterki, która próbuje za wszelką cenę uratować swojego ukochanego spod skalpela morderczego naukowca, widz ogląda kretyńskie wygłupy młodocianych bohaterów powodowane narkotykowym odurzeniem. Wszystko oczywiście sowicie okraszone zwałami wnętrzności i hektolitrami krwi. Należy w tym miejscu przyznać, że efekty gore zasługują na uznanie, jednak ich nadużywanie graniczy nie tyle z dobrym gustem (którego po takiej produkcji nie ma się co spodziewać), ile z logiką i racjonalnością wydarzeń. Momentami bowiem film epatuje okrucieństwem jedynie dla samego okrucieństwa. Przemoc nie jest niczym uprawomocniona, co czyni z tego filmu bezładny i pozbawiony sensu eksperyment z wykorzystaniem warsztatu początkującego twórcy filmów grozy. Trzeba przyznać, że twórca "Autopsy" ma wiele wspólnego z wielkim fanem kina gore – Robem Zombie. Zamiłowanie do trupów, nekrofilii, eksperymentów na żywym ciele, to tylko niektóre ze wspólnych upodobań. Tych dwóch panów różni jednak najważniejsze: twórca "Domu 1000 trupów" i "Bękartów diabła" ma pieniądze i sławę. Pomimo nazwiska i funduszy Zombie miał problem ze znalezieniem dystrybutora. I nieważne są tutaj względy formalne i estetyczne, te zawsze bowiem przejdą z mniejszym lub większym oburzeniem. Ważny jest pomysł i jego realizacja, a także promocja i uznanie dla filmu. Bez pieniędzy niewiele można, a festiwale typu After Dark Horrorfest pozostaną nadal imprezą niszową skazaną na krąg wzajemnej adoracji.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones