Recenzja filmu

Bodyguard Zawodowiec (2017)
Patrick Hughes
Ryan Reynolds
Samuel L. Jackson

Mój ukochany wróg

Tęsknicie za czasami, gdy Bruce Willis miał czuprynę, a Eddie Murphy nie roztrwaniał talentu w familijnych szmirach? Z rozrzewnieniem wspominacie epokę przechodzonych kaset wideo oraz nagranych
Tęsknicie za czasami, gdy Bruce Willis miał czuprynę, a Eddie Murphy nie roztrwaniał talentu w familijnych szmirach? Z rozrzewnieniem wspominacie epokę przechodzonych kaset wideo oraz nagranych na nich filmów o charyzmatycznych twardzielach z ciężką ręką i niewyparzonym językiem? Rozważcie więc zakup biletu na "Bodyguarda zawodowca". Komedia sensacyjna Patricka Hughesa nie zgarnie raczej worka nagród ani nie ocali zagrożonego gatunku czuprynka peruwiańskiego. W starszych kinomanach poruszy jednak nostalgiczną strunę, zaś młodszych – wychowanych na pozbawionych pazura franczyzach i uniwersach – zachęci do odkurzenia dzieł, które niegdyś przyprawiały o dreszcz ekscytacji ojców i wujów.

 

Hughes od początku kariery z lepszym lub gorszym skutkiem szukał natchnienia w hollywoodzkich sensacyjniakach z przełomu lat 80. i 90. W debiutanckim neo-westernie "Red Hill" czuć było inspirację twórczością Waltera Hilla. "Niezniszczalni 3" składali hołd muskularnym legendom kina akcji. "Bodyguard zawodowiec" to z kolei buddy movie – film o parze niedopasowanych bohaterów zmuszonych połączyć siły w słusznej sprawie. Punkt wyjścia przywodzi na myśl takie klasyki gatunku, jak "Zdążyć przed północą" albo "48 godzin". Oto  grany przez Ryana Reynoldsa ochroniarz-służbista Michael zgadza się przetransportować z Manchesteru do Hagi zaprzysięgłego wroga – zabójcę na zlecenie Dariusa (Samuel L. Jackson), który zgodził się zeznawać w procesie  białoruskiego dyktatora-ludobójcy (Gary Oldman). Jeśli panowie nie dotrą na czas do siedziby Trybunału Sprawiedliwości, zbrodniarz wyjdzie na wolność.

Jak nietrudno się domyślić, wspólna wyprawa przebiega w dosyć burzliwej atmosferze. Tabun zbirów pragnie przy pomocy pistoletów przerobić nasz team na durszlaki, a urażona męska duma oraz rozdęte ego zaogniają i tak napiętą relację bohaterów. Reżyser do spółki ze scenarzystą Tomem O'Connorem wyciskają, ile mogą z kategorii wiekowej R. Wulgaryzmy zastępują w dialogach znaki przestankowe, a cyfrowo wygenerowana krew tryska obficie z ciał wrogów. Dość wspomnieć, że po wizycie Michaela i Dariusa w amsterdamskiej dzielnicy czerwonych latarni okolica powinna zostać przemianowana na dzielnicę trupiarni. 


Hughes nie może pochwalić się własnym, łatwo rozpoznawalnym charakterem pisma. Nie jest także – w przeciwieństwie do Edgara Wrighta albo duetu Miller-Lord – mistrzem popkulturowej żonglerki. Potrafi być jednak sprawnym rzemieślnikiem, który wie, jak zainscenizować efektowną rozwałkę, a także utrzymać zawrotne tempo akcji. Z pomocą pary utalentowanych, obdarzonych chemią odtwórców głównych ról udaje mu się również bez problemu ożywić sztampową fabułę. Wyluzowany Jackson bije prywatny rekord w rzucaniu na lewo i prawo "motherfuckerami", ale potrafi też z wdziękiem wcielić się w zakochanego małżonka. Reynolds również ma tu swoje momenty, zwłaszcza wtedy, gdy jego ułożonemu bohaterowi zaczynają puszczać nerwy. Panom dzielnie sekunduje Salma Hayek jako równie seksowna co niebezpieczna, obdarzona wybuchowym temperamentem połowica Dariusa. Szkoda za to, że twórcy zupełnie nie mieli pomysłu na Oldmana. Jego obecność na ekranie ogranicza się w zasadzie do rzucania groźnych spojrzeń oraz cedzenia kwestii ze wschodnim akcentem wyćwiczonym na planie "Air Force One" i "Systemu".

Szkoda też, że w tę bezpretensjonalną zabawę w kino scenarzysta postanowił wpleść elementy zupełnie nierozrywkowe. Trudno śmiać się beztrosko, gdy ekranowa intryga ma związek z masowymi zbrodniami, a w potyczkach bohaterów z bandziorami co rusz zostają ranne tłumy cywilów. Jakby tego było mało - jedna ze scen wygląda na żywcem wyjętą z telewizyjnych relacji o zamachowcach wjeżdżających w tłum ciężarówką.  Być może to po prostu znak czasów - nasza ponura rzeczywistość nie do końca przystaje do konwencji poczciwego kina sensacyjnego sprzed lat.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wyeksploatowany do cna gatunek kina "kumpelskiego" rządził przede wszystkim w szalonych latach 80.,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones