Recenzja filmu

Gambit, czyli jak ograć króla (2012)
Michael Hoffman
Colin Firth
Cameron Diaz

Żądze i pieniądze

Przez większość czasu "Gambit" to porządnie opowiedziana, elegancka w formie historia nieudaczników, którzy raz w życiu chcą zgarnąć najwyższą stawkę. Dobrzy aktorzy uwiarygodniają opowieść.
Gambit to w szachowej terminologii zagrywka polegająca na poświęceniu jednej z figur w celu uzyskania lepszej pozycji. Na ekranie Garrym Kasparowem próbuje być Harry Deane (Firth) – gamoniowaty kustosz pracujący dla bogatego megalomana Shahbandara (Rickman). Poniewierany  bohater planuje zemstę doskonałą. Zamierza namówić przełożonego do kupna falsyfikatu "Stogów siana" Moneta, a potem zgarnąć z tej sprzedaży grube miliony. Aby uwiarygodnić przekręt, bohater potrzebuje pomocy seksownej kowbojki z polskimi korzeniami (Diaz). Jak każdy filmowy plan doskonały i ten okazuje się pełen niedoróbek. Deane dwoi się i troi, by i tym razem nie dostać od losu bolesnego mata.

"Gambit"
to nowa wersja komedii z lat 60., w której główne role zagrali Shirley MacLaine i Michael Caine. Oryginał był lekki jak pianka cappuccino, miał zgrabnie skrojoną intrygę i uroczą parę bohaterów. Remake nie jest aż tak dobry. Przede wszystkim jak na obraz według scenariusza samych braci Coen wydaje się za mało błyskotliwy. Dość wspomnieć, że w scenie, która najbardziej uradowała publiczność na pokazie, elegancka klientka hotelu przed pójściem spać puszcza bąka. Nie mam problemów z dowcipami gastrycznymi, o ile tylko opowiadane są z polotem. W tym przypadku rozglądałem się wyłącznie za odświeżaczem powietrza.

Na szczęście takie "smrodliwe" epizody przytrafiają się twórcom filmu rzadko. Przez większość czasu "Gambit" to porządnie opowiedziana, elegancka w formie historia nieudaczników, którzy raz w życiu chcą zgarnąć najwyższą stawkę. Dobrzy aktorzy uwiarygodniają opowieść. Colin Firth łączy w sobie maniery angielskiego dżentelmena, wdzięk zbitego psa i  spojrzenie cwaniaczka z asem w rękawie. Cameron Diaz paraduje przed kamerą w przykrótkich ciuszkach i z lubością wygłasza wszystkie kwestie z przerysowanym teksańskim akcentem. Kto pamięta Alana Rickmana z czasów "Szklanej pułapki" i "Robin Hooda", ten wie, że jest wymarzonym odtwórcą roli czarnego charakteru.

Używając terminologii dietetyków, "Gambit" to film, który łatwo się przyswaja. Zapomnicie o nim chwilę po tym, jak zapalą się w kinie światła. Jednak przez półtorej godziny seansu będziecie mieli okazję odpocząć od świątecznego zamieszania. To chyba nie najgorsza inwestycja.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bracia Coen cieszą się jak najbardziej zasłużoną sławą w światku filmowym. Mało kto nie słyszał o... czytaj więcej
Ekspert sztuki Harry Deane (Firth) zatrudnia fałszerza (Courtenay) i czempionkę teksańskiego rodeo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones