Recenzja filmu

Nitram (2021)
Justin Kurzel
Caleb Landry Jones
Judy Davis

Chłopiec z zapałkami

Fabuła "Nitram" odchodzi jednak od szczegółowej inscenizacji tej "krwawej niedzieli" na rzecz wielu innych dni (a nawet tygodni, miesięcy, lat… ), które naznaczyły osobowość protagonisty. Nie
Kino Justina Kurzela przesiąknięte jest mrokiem, przemocą i walką; walką z wrogiem, walką z samym sobą. Australijski reżyser przygląda się tym kategoriom przez różne pryzmaty – kanonicznej tragedii ("Makbet"), niezwykle popularnej gry komputerowej ("Assassin's Creed"), gangsterskiego westernu ("Prawdziwa historia gangu Kelly'ego") i kryminału ("Snowtown"). Niezależnie od rozmachu poszczególnych projektów*, Kurzel pozostaje wierny swoim fascynacjom, a jego najnowszy film stanowi kolejne – gęste i posępne – studium natury ludzkiej zbrodni.


"Nitram" to zapisane wspak słowo "Martin" – imię autentycznego seryjnego mordercy z Port Arthur, który wiosną 1996 roku dokonał jednego z najtragiczniejszych zamachów z użyciem broni palnej w historii Australii. 28-letni mężczyzna zabił 35 osób, raniąc kolejnych dwadzieścia. Zimny w działaniu napastnik mierzył bez skrupułów do dzieci i dorosłych. "Z każdym strzałem zyskiwał nad nami władzę" – wyznała jedna z ofiar, której udało się przeżyć to dramatyczne zdarzenie. Fabuła "Nitram" odchodzi jednak od szczegółowej inscenizacji tej "krwawej niedzieli" na rzecz wielu innych dni (a nawet tygodni, miesięcy, lat… ), które naznaczyły osobowość protagonisty. Nie jest to jednak biografia ani film zaangażowany społecznie, choć kwestii społecznych żywo dotyka. "Nitram" to przede wszystkim autentyczny dramat psychologiczny, ukazujący człowieka ukształtowanego przez głębokie urazy, które popychają go w końcu do popełnienia okrutnego przestępstwa.

Wszystko zaczyna się od "chłopca z zapałkami", ale nie takiego potulnego rodem z baśni Andersena. W materiałach archiwalnych oglądamy wywiad z dzieckiem, które z powodu niebezpiecznych igraszek z ogniem trafiło do szpitala. Na pytanie dziennikarza czy zamierza kiedykolwiek jeszcze zbliżać się do płomieni, podekscytowany chłopiec odpowiada ze swadą, że tak. Po takim wyznaniu moglibyśmy sobie wyobrazić, że rodzina zaopiekuje się kondycją psychiczną naszego bohatera. Nic bardziej mylnego. Nitram (genialny, nagrodzony za swoją rolę na MFF w Cannes Caleb Landry Jones) dorasta i przemienia się w społecznego wyrzutka, kogoś na wzór "wiejskiego głupka", który różnymi sposobami poszukuje swojej przynależności i miejsca w świecie. Młody mężczyzna bez szkoły chwyta się najprostszych fizycznych prac, aby pokazać swoim rodzicom, że stać go na jakąkolwiek samodzielność.


Choć opowieść Kurzela nigdzie się narracyjnie nie śpieszy, trzeba przyznać, że nabiera rumieńców w momencie, gdy tytułowy bohater zaprzyjaźnia się z bajecznie bogatą, pokiereszowaną wewnętrznie i starszą od niego Helen (Essie Davis). Znajomość ta dostarcza Nitramowi nie tylko pewnej emocjonalnej niezależności względem matki, ale przede wszystkim niezależności ekonomicznej. Świat staje się dla młodzieńca czymś na wzór Disneylandu – wszystkie zabawki są na wyciągnięcie ręki, nawet te najbardziej śmiercionośne. Już w "Snowtown" (również osadzonym fabularnie w latach 90.), twórca "Assassin's Creed" podkreślał, że przemoc to immanentna cecha australijskiej tożsamości, a zabawy z bronią to ulubiony sport narodowy mieszkańców Siódmego Kontynentu. 

Niejednoznaczność osamotnionej postaci Nitrama oddają na płaszczyźnie wizualnej dwa – z reguły sprzeczne ze sobą – żywioły. Bohatera ciągnie nie tylko do ognia, lecz także do wody. W swoich wyobrażeniach młodzieniec chciałby być stereotypowym australijskim surferem z lśniącymi długimi blond włosami. Rzeczywistość dla Nitrama jest jednak bezwzględna – mimo starań morskie fale wygrywają z nim za każdym razem, a żaden przystojny surfer nie chce się z nim zaprzyjaźnić, nie mówiąc już o całkowitym braku zainteresowania ze strony ślicznych, młodych dziewczyn. Wzorca męskości, którego Nitram byłby w stanie naśladować, nie odnajduje też – mimo ogromnej sympatii do niego – w swoim ojcu (Anthony LaPaglia). W domu Bryantów największą siłą i szorstkim zdecydowaniem odznacza się zresztą matka (świetna Judy Davis). Postępowanie i mentalna dyspozycja chłopaka zarówno tę familię scala, jak i rozsadza – rodzice wydają się pogodzeni z tym, jaki ich syn jest; obchodzą się z nim jak z "przerośniętym dzieckiem". Przekonani, że całe życie spędzą z Nitramem na swoim garbie, nie widzą w nim niebezpiecznej persony, którą należałoby odseparować od wspólnoty. I właśnie w tych obserwacjach o trudnym i nieumiejętnym rodzicielstwie kryje się jedna z najmocniejszych stron filmu. Bo winny nie jest w tej całej sytuacji tylko "chłopiec z zapałkami", ale też bliskie mu osoby, które nie potrafiły dostrzec jego prawdziwych potrzeb i bolączek.

Najnowszy film Kurzela można interpretować jako lustrzane odbicie (dobrze znanej zresztą australijskiemu reżyserowi) tragedii "Makbeta". W momencie gdy szekspirowski bohater ulega zbrodni, traci wewnętrzny spokój, wszelkie poczucie sensu. Filmowy "Nitram" zachowuje się natomiast tak, jakby za sprawą przeklętego czynu wypełniał swoje przeznaczenie, uzyskał w ten sposób definitywną sprawczość. Już sam tytuł od razu budzi nasze skojarzenia z czymś wybuchowym i łatwopalnym, jak nitrat czy nitrogliceryna. W zależności od proporcji – lek albo toksyna.

*Twórczość Kurzela ma to do siebie, że mocno dzieli krytyków, o czym najlepiej świadczy recepcja "Makbeta" (np. Michał Oleszczyk dał temu filmowi 2 gwiazdki, Jakub Popielecki zaś 8). Mimo starań jego filmowa wersja "Assassin's Creed" nie spotkała się z uznaniem. Kurzel wypada jako reżyser najlepiej, gdy zajmuje się bardziej niezależnymi dramatami przestępczymi, które są silnie powiązane ze specyfiką jego ojczyzny.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones