Film Jima Jarmuscha to nocny road movie, ale jest w nim tak dużo ludzkiego światła, że ciemność jest niemal niezauważalna. Z drugiej strony, wewnętrzna ciemność niektórych bohaterów jest
Jim Jarmusch jest mistrzem w łączeniu ze sobą światów, bo to na granicy przeciwieństw rodzą się konflikty i humor, a w ten sposób objawia się życie. Kontrast między postaciami podkreślają ich wygląd, kąty kamery, montaż i muzyka, ale, co najważniejsze, dialogi, pauzy i krzycząca cisza ludzi. Reżyser zwraca szczególną uwagę na temat tej czy innej rozmowy. Z reguły dialogi są pełne rewelacji, które w pełni ujawniają osobowości bohaterów, podkreślając ich mocne i słabe strony. Widz szybko rozumie, z kim ma do czynienia. Jedną z głównych zalet reżyserskich Jarmuscha jest umiejętność rozwiązywania problemów kinematograficznych minimalnymi środkami, gdy złożoność współistnieje z prostotą. I w filmie "Noc na Ziemi" umiejętność ta jest w pełni zademonstrowana.
Film "Noc na Ziemi" to road movie składający się z pięciu części: Los Angeles, Nowy Jork, Paryż, Rzym i Helsinki. Jeśli w "Broken Flowers" postać Billa Murraya podróżowała, to w "Nocy na Ziemi" widz podróżuje, jakby przemieszczał się z samochodu do samochodu, ze stolicy do stolicy, z historii do historii. W każdym mieście spotykamy nowego kierowcę, nowe objawienie i nowy dramat, któremu zawsze towarzyszy komedia sytuacji, komedia wyglądu, zachowania lub światopoglądu bohaterów. Zamknięta przestrzeń samochodu, w której nie ma prywatności, i długa droga sprzyjają szczerej rozmowie. Wygląda na to, że my sami mamy coś do powiedzenia wszystkim tym pięciu kierowcom. I dla każdego taksówkarza mamy odpowiednią historię. W filmie statyczna natura kamery, która niemal zawsze pozostaje nieruchoma, kontrastuje z dynamiką tego, co dzieje się w kadrze.
Los Angeles. Kobiety o różnym statusie, bezpieczeństwie finansowym, pochodzeniu i, odpowiednio, celach życiowych trafiają do taksówek przez czysty przypadek. Jednak ogólny ruch naprzód zbliża do siebie towarzyszy podróży i stwarza warunki do szczerych rozmów. Ostatecznie agentka filmowa z Hollywood (Gena Rowlands) zauważa charyzmę kierowcy (Winona Ryder) i proponuje jej rolę w filmie. Jednak taksówkarz odrzuca ofertę, ponieważ chce zostać mechanikiem samochodowym. W tym odcinku reżyser przekazuje widzom prostą ideę: celowość może występować w różnych warstwach społeczeństwa. Pragnienia różniące się statusem mogą mieć równą siłę.
Nowy Jork. Ta część filmu dedykowana jest ''ludziom niepotrzebnym''. Trzej bohaterowie znaleźli się w jednym samochodzie. Każdy z nich znajduje się w świecie, który jest dla niego obcy. Kierowca Helmut (Armin Mueller-Stahl), imigrant z Drezna, przeżywa trudne chwile w obcym kraju. Afroamerykański Yo Yo (Giancarlo Esposito) ma trudności z życiem w świecie mieszkańców wielkiego miasta, którzy postrzegają go jako niebezpiecznego mężczyznę z biednej dzielnicy. A jego synowa Angela (Rosie Perez) zupełnie nie potrafi znaleźć swojego miejsca w życiu. Helmut jest byłym klaunem cyrkowym, ale okazuje się, że Yo Yo i Angela są o wiele zabawniejsi od niego. Przez całą drogę krewni kłócą się ze sobą, ale robią to komicznie, jak klauni. Przez pewien czas Helmut staje się widzem rodzinnego ''cyrku''. Jim Jarmusch porównuje tutaj mentalność jednego Europejczyka z mentalnością dwóch Amerykanów. Wszyscy trzej mają różne poglądy na życie. Te trzy osoby łączy jedynie ubóstwo, umiejętność życia tu i teraz, życia dziś, cieszenia się każdą chwilą swojego istnienia, kiedy tak rzadka okazja się zdarza.
Paryż. Afrykańscy dyplomaci i kierowca (Isaach de Bankolé) z Wybrzeża Kości Słoniowej jadą taksówką. Wszyscy trzej pochodzą z Afryki, ale to nie zbliża bohaterów. Konflikt między dyplomatami a kierowcą wynika z nierówności społecznych. Reżyser podkreśla, że w komunikacji status społeczny okazuje się ważniejszy i silniejszy niż wspólne pochodzenie. Następnie taksówkarz zabiera niewidomą Francuzkę (Béatrice Dalle). Młoda kobieta traktuje również kierowcę arogancko. Tutaj dysharmonia między postaciami zachodzi na podstawie niepełnosprawności i zdrowia. W tym odcinku Jarmusch po raz pierwszy wprowadza element śmiertelnego niebezpieczeństwa, gdy niewidoma kobieta idzie nabrzeżem w stronę rzeki.
Rzym. Ponury ksiądz (Paolo Bonacelli) wsiada do taksówki z wesołym i zabawnym kierowcą (Roberto Benigni). Kontrast między dwoma typami charakteru jest widoczny od razu. Narasta konflikt między religią a świeckością. Przez całą drogę kierowca obsesyjnie wyznaje księdzu swoje cielesne grzechy. Na koniec serce księdza nie wytrzymuje niekończącej się przemowy taksówkarza. W tej części filmu reżyser po raz pierwszy pokazuje nam śmierć bohatera, śmierć przez spowiedź. Ksiądz umiera od słów, od tego, co leży u podstaw jego powołania religijnego. Jarmusch jasno daje do zrozumienia, że spowiedź nie jest żartem i że niewłaściwe wyznanie jest nie tylko bezużyteczne, ale i niebezpieczne. Słowo to nie tylko Bóg, ale i Śmierć.
Helsinki. Trzech pijanych pracowników wsiada do taksówki. Jeden z nich jest nieprzytomny, śpi. Wraz z ruchem samochodu płynie strumień smutnych monologów. Rozpoczyna się rywalizacja między dwiema smutnymi historiami. Historia pasażerów kontra historia taksówkarza (Matti Pellonpää). Osobista historia kierowcy wygrywa, ponieważ wiąże się ze śmiercią dziecka, jest więc bardzo bolesna i wzruszająca. Na tym tle wszyscy zapominają o drobnych problemach śpiącego pracownika i o nim. Pod koniec filmu wszyscy porzucają go na pastwę losu. Mężczyzna siedzi sam na śniegu, ponownie zasypia i ryzykuje zamarznięciem. W ten sposób śmierć w przeszłości przyćmiła potencjalną śmierć w przyszłości. Całe współczucie bohaterów skierowane było ku jednej osobie. A dla innej osoby pozostaje tylko obojętność.
Film Jima Jarmuscha to nocny road movie, ale jest w nim tak dużo ludzkiego światła, że ciemność jest niemal niezauważalna. Z drugiej strony, wewnętrzna ciemność niektórych bohaterów jest czarniejsza niż noc. To film o ruchu. Nigdy nie wiesz, co kryje się za rogiem kolejnego budynku, za kolejnym słowem, za kolejnym uczuciem. Szybkość myślenia bohaterów przewyższa prędkość samochodów, którymi jadą. Maszyny poruszają się naprzód, ale myślenie jest skierowane wstecz, w przeszłość, w bolesne wspomnienia. Wydaje się, że z każdą kolejną częścią filmu jesteśmy coraz bliżej śmierci. W pewnym sensie śmierć jest wyczuwalna w szybkim zakończeniu filmu, w czarnym ekranie. Jarmusch jest demiurgiem, który obraca wskazówkami zegara. Reżyser spogląda na kulę ziemską i wybiera miejsca akcji swoich opowieści, dodaje ziarno absurdu do każdej historii. Z małego nasionka wyrasta duży film. Te pięć małych historii można porównać do pięciu pierścieni. Jeśli założysz te pierścienie na palce, twoja ręka stanie się nie do podniesienia.