Recenzja filmu

Show (2003)
Maciej Ślesicki
Cezary Pazura
Joanna Orleańska

Big Sister

Co by się stało, gdyby okazało się, iż jednym z uczestników popularnego reality show jest morderca, który chcąc zdobyć główną nagrodę postanawia wyeliminować swoich konkurentów? Na to pytanie
Co by się stało, gdyby okazało się, iż jednym z uczestników popularnego reality show jest morderca, który chcąc zdobyć główną nagrodę postanawia wyeliminować swoich konkurentów? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Maciej Ślesicki w swoim najnowszym filmie zatytułowanym "Show". Bohaterem "Show" jest Czarek (w tej roli oczywiście Cezary Pazura), drobny oszust i fałszywy uzdrowiciel, który uciekając przed prześladowcami znajduje schronienie wśród uczestników popularnego reality show. Niestety, bardzo szybko okazuje się, że wpadł z deszczu pod rynnę. Wśród uczestników programu znalazł się bowiem morderca, który kolejno eliminuje konkurentów do głównej nagrody... Maciej Ślesicki mówił w wywiadach, że "Show" nie będzie komedią w stylu "13 posterunku", ale adresowanym do szerokiej widowni obrazem rozrywkowym z przesłaniem, komentujący współczesną rzeczywistość oraz wszechobecną modę na 'reality shows'. Plan ambitny, ale jak się okazuje, wcale nie taki łatwy do zrealizowania. Oglądając "Show" widz tak naprawdę nie wie, jaki film chciał zrobić Ślesicki. Mamy w nim skecze na poziomie "13 posterunku", trochę erotyki, moralitetu oraz sporą dawkę dreszczowca, z elementami horroru. Teoretycznie, dla każdego coś miłego. Niestety, tylko teoretycznie bowiem wykonanie owego 'miksu' jest bardzo nierówne i "Show" na zmianę bawi nas i irytuje. Film rozpoczyna nieźle. Napisom początkowym towarzyszą autentyczne fragmenty z castingów, które Maciej Ślesicki organizował przed rozpoczęciem zdjęć do "Show". Wypowiedzi dziewczyn bawią do łez, choć jeśli uświadomimy sobie, że nie były one reżyserowane to powinniśmy raczej zapłakać nad poziomem edukacji kandydatek na gwiazdę, a nie się z ich śmiać. Później już jednak żarty są bardzo nierówne. Niektóre przezabawne, w trafny sposób komentują otaczającą nas rzeczywistość, ale większość niestety z powodzeniem mogłaby znaleźć się w jednym z odcinków "13 posterunku" - żart o amfiteatrze, czy scena, w której Czarek morduje nieobecną już w programie Monikę są tego najlepszymi przykładami. Na szczęście później jest już lepiej. Z chwilą, kiedy na planie reality show zostaje popełnione morderstwo akcja nabiera tempa, a widz - tak było przynajmniej w moim przypadku - angażuje się w opowiadaną historię. Ta część filmu jest zresztą najlepsza. Zrealizowana zgodnie ze standardami gatunku (fałszywe tropy sugerujące, iż mordercą może być każdy, cienie przemykające się za plecami bohaterów, burza z piorunami w finałowej scenie itp.) trzyma w napięciu i nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. Co prawda po zakończeniu seansu widz zastanawia się nad sensownością niektórych scen (np. w Alinka z nożem w pokoju prywatnym), ale ponieważ potęgują one nastrój zagrożenia jestem je w stanie wybaczyć. Niestety, w pewnym momencie kończy się i ta część filmu, a wtedy następuje - zapowiadane od początku przez Ślesickiego - przesłanie. Żeby nie było wątpliwości, iż przesłanie nie pozostanie niezauważone, i że zrozumie je każdy zostaje ono nam przedstawione w formie wykładu, który, patrząc widzom głęboko w oczy, wygłasza Cezary Pazura. Cel został osiągnięty, szkoda tylko, że Maciej Ślesicki zapomniał, że morał powinien sam wypływać z opowiadanej historii, a nie ma być doklejoną pogadanką, której słuchanie sprawa, że czujemy się nie jak w kinie, ale jak w szkolnej ławce. Cieszy mnie, że realizując "Show" Ślesicki nie zrezygnował ze swojego 'znaku rozpoznawczego', czyli licznych cytatów i zapożyczeń z innych filmów. Obraz pełen jest odwołań to światowego kina, w tym również do (nieistniejącej jeszcze) twórczości samego Ślesickiego. Oglądając "Show" nie sposób nie zauważyć również licznych reklam typu 'product placement'. Zdaję sobie sprawę, że realizując film w polskich realiach są one nieuniknione, ale wydaje mi się, że producenci nie powinni decydować się na umieszczanie w swoich dziełach aż tak dużych ilości tego rodzaju reklam. "Show" nie zachwyca także aktorsko. Najlepiej ze swoich ról wywiązują się Dorota Segda, jako producentka programu, pojawiający się krótko na ekranie Jerzy Stuhr, jako prezes stacji telewizyjnej oraz Marian Dziędziel, jako Zenek - jeden z uczestników reality show. Ich postaci są wiarygodne i - czego nie da się niestety powiedzieć o pozostałej części obsady - naturalne. Cezary Pazura przez większą część filmu zachowuje się jakby nie za bardzo wiedział kogo ma grać. Czy ma rozśmieszać widzów, co z dużym powodzeniem robi od lat, czy też być zupełnie "serio". Jego kolega z "13 posterunku" Piotr Zelt prezentuje nam z kolei najbardziej sztuczny i wymuszony śmiech, jaki ostatnio słyszałem w polskim filmie. "Show" można obejrzeć. Można, ale nie trzeba. Jeśli komuś podobały się wcześniejsze wspólne projekty Ślesickiego i Pazury może śmiało iść do kina. Jeśli nie, lepiej niech poczeka na premierę wideo.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ostatnio wśród polskich twórców filmowych zapanowała moda na komedie. Odpowiedzialny za to jest głównie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones