Recenzja filmu

Wiele hałasu o nic (1993)
Kenneth Branagh
Kenneth Branagh
Keanu Reeves

Szekspir według Branagha

Powiem prosto i bez ogródek - dla mnie Kenneth Branagh jest zbawcą Szekspira. "Wiele hałasu o nic" to kolejna sztuka elżbietańskiego dramaturga, którą ten zdolny Irlandczyk przeniósł na ekran i
Powiem prosto i bez ogródek - dla mnie Kenneth Branagh jest zbawcą Szekspira. "Wiele hałasu o nic" to kolejna sztuka elżbietańskiego dramaturga, którą ten zdolny Irlandczyk przeniósł na ekran i jest to ekranizacja znakomita - choć niewiele by na to początkowo wskazywało. Podeszłam do tego filmu na dużym luzie - "może być fajnie, ale nic wielkiego z tego Branagh nie wyciśnie". Ostatecznie "Wiele hałasu o nic" to sztuka autentycznie zabawna i sprawnie skonstruowana, ale jednak trochę przewidywalna - nic dziwnego, w końcu Szekspir tworzył w dużym stopniu pod publiczkę. Mamy parę młodych kochanków - Hero i Claudia (Beckinsale i Leonard) - oraz dwójkę indywidualistów o ciętych językach, Beatrice i Benedicka, którzy się nie cierpią (Thompson i Branagh). Jest dobry książę (Washington) oraz jego zły brat (Reeves), intryga, która wychodzi na jaw, i wreszcie szczęśliwe zakończenie. Słowem, wszystko według planu. Ale niebywałe w tym filmie jest to, że schematyczność jest niemal niezauważalna. Branagh jako reżyser tak potrafi umiejscowić scenę, pokierować aktorów i obmyślić całą interpretację dialogu, że uśmiech w zasadzie nie schodzi z twarzy. Jeżeli ktoś przed seansem pokusi się o lekturę, zapewne będzie obserwował każda scenę i myślał: "Zupełnie inaczej to sobie wyobrażałem". I tutaj znany przeciętnemu zjadaczowi chleba Szekspir - synonim dramatycznego rozdęcia, niemiłosiernego "hamletyzowania" albo po prostu gigantycznej nudy - staje się zupełnie inny. Przede wszystkim dynamiczny (świetna otwierająca scena), zabawny, świeży. Jest w tym i zasługa aktorów, choć w moich oczach nie wszyscy wywiązują się ze swojego zadania. Duet Branagh - Thompson jest osią i podporą całego filmu i oboje są fenomenalni - zarówno w scenach wspólnych, jak i występując osobno. W paru momentach śmiałam się na głos, obserwując ich niebywały komiczny talent, ale i niemałą autoironię. Młodziutka Beckinsale jako Hero jest może odrobinę zbyt subtelna, ale jednak przekonała mnie na swój naiwny sposób. Zupełnie natomiast nie przekonał mnie Keanu Reeves, któremu zabrakło chyba wspomnianej autoironii, bo wypada wręcz karykaturalnie. Urok "Wiele hałasu o nic" to lekkość, humor, zabawa dialogiem. To wszystko wypada w filmie Branagha na najwyższym poziomie. A że tym razem nie wziął na warsztat tragedii... Cóż, każdy czasem ma ochotę na komedię romantyczną. Byle była tak dobrze zrealizowana.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones