Recenzja filmu

Wrota niebios (1980)
Michael Cimino
Kris Kristofferson
Christopher Walken

W Ameryce wielka wpadka, w Europie film wybitny...

W przebogatej historii kina zdarzały się już pozycje, które na długo przed swoją premierą wywoływały dyskusje, kontrowersje, skandale, a nawet tworzyły legendy. Do takich filmów należy zaliczyć
W przebogatej historii kina zdarzały się już pozycje, które na długo przed swoją premierą wywoływały dyskusje, kontrowersje, skandale, a nawet tworzyły legendy. Do takich filmów należy zaliczyć "Bramę nieba" Michaela Cimino, twórcy genialnego "Łowcy jeleni". Po swoim drugim dziele (zdobył 5 Oskarów) reżyser zyskał uznanie wytwórni United Artists, na tyle, że ta przy kolejnym obrazie dała mu niemal nieograniczone możliwości artystyczne. Początkowo western miał kosztować niecałe 7,5 mln dolarów, ale ostatecznie produkcja pochłonęła astronomiczną sumę 44 mln dolarów. Jednak mimo tak olbrzymiego budżetu efekt końcowy pracy ekipy filmowej nie przypadł do gustu krytyce, która stanowczo potępiła film za zbyt wyraźny obrachunek z amerykańską historią. W wyniku tego producent wycofał go z kin, nakazując twórcom utworzenie skróconej wersji dzieła. "Brama nieba", pierwotnie trwająca 219 minut, (osobiście oglądałem tę właśnie wersję) nawet zredukowana do znacznie krótszej także została źle przyjęta. Western Cimino otrzymał miano "wpadki roku", a cios finansowy, zadany wielkimi kosztami produkcji, doprowadził do sprzedaży United Artists firmie Metro-Goldwyn-Mayer. Co ciekawe, obraz (w wersji oryginalnej), który otrzymał wiele nominacji do Złotych Malin w USA, gdy w 1985 roku miał premierę w Europie, uznano za wybitny. Już na początku recenzji trzeba powiedzieć o kontrowersyjnej tematyce dzieła. Otóż "Brama nieba" ukazuje, bez żadnych upiększeń czy kłamliwych mitów, okres imigracji do Stanów Zjednoczonych, bezwzględny rasizm posiadaczy stad bydła-pierwotnych obywateli, okrutne postępowanie Amerykanów w stosunku do imigrantów oraz w sposób bardzo dokładny przybliża życiorysy ludzi "tamtych czasów", ich plany i wizje. Takim człowiekiem "tamtych czasów" jest szeryf James Averill (świetny Kris Kristofferson)- główny bohater rozgrywanej historii. To człowiek twardy, z zasadami, ale równocześnie dobroduszny, kochający prostytutkę i zdecydowany wspomóc osadników w ich nierównej walce z okrutnymi hodowcami bydła. Nieprzypadkowo western rozpoczyna się w 1870 roku, gdzie widzimy młodego Jamesa i jego przyjaciela Henry'ego (rewelacyjny John Hurt) podczas uroczystości szkolnych na roku studenckim. W kilkanaście minut później akcja przenosi się o parę lat, a młody wówczas Averill jest już szeryfem w średnim wieku. Dawni koledzy spotykają się (Henry jest członkiem Towarzystwa Hodowców Bydła) i w krótkiej rozmowie pada pytanie: "Pamiętasz te stare, cudowne czasy, James?"-"Doskonale, w miarę jak jestem starszy dostrzegam je coraz wyraźniej". Pod koniec filmu mężczyzna stwierdza z wyrzutem: "Nienawidzę starości!". W ten sposób Cimino zwraca uwagę widza na przemijanie. Radosny młodzieniec z pierwszych ujęć obrazu pod koniec dzieła, będąc starszym człowiekiem staje się pochmurny i w pewnym sensie bezradny. Mniej więcej w połowie trwania "Bramy nieba" pojawia się Nathan Champion (perfekcyjny Christopher Walken). Jest on przeciwieństwem Jamesa, stojąc po przeciwnej stronie - jest najemnikiem, płatnym rewolwerowcem, mającym za zadanie zabijać imigrantów. Nie jest jednak człowiekiem złym, we właściwym momencie dostrzega zło zamiarów bezlitosnych hodowców i wycofuje się z powierzonego sobie zadania. Dzieło Michaela Cimino nie jest typowym westernem. Nie znajdziemy w nim częstych strzelanin czy typowych rewolwerowców (najemnicy chodzą w eleganckich krawatach i strzelają z błyszczących strzelb). Akcja niemal przez cały czas koncentruje się na losach Jamesa i Natha, ich wyborach i perypetiach życiowych, oraz dokładnie zapoznaje odbiorcę z życiem imigrantów, ich pracą, zwyczajami. Można by stwierdzić, iż jest to dramat obyczajowy, rozgrywający się w sceneriach typowych dla westernu (USA, XIX w.). W obrazie strzały padają dość rzadko, z początku (zabójstwo imigranta przez Championa) i w finałowej sekwencji walki imigrantów ze Wschodu z Towarzystwem Hodowców Bydła. Zamiast konnych pościgów czy licznych bijatyk mamy wpleciony zgrabny wątek miłosny, który dodaje dramaturgii całej opowieści (prostytutka Ella Watson kocha Natha i Averilla jednocześnie). Dużym atutem "Bramy nieba" jest autentyczność i prawdziwość w przedstawieniu opisywanej historii. Obraz jest wręcz brutalny i okrutny, ale poprzez to staje się bardzo realistyczny. Cimino podjął bardzo ważny temat: rozliczenia Ameryki z częścią jej niechlubnej historii. Zachwycić mogą także zdjęcia i krajobrazy. Pod względem scenerii film jest przepiękny. Oczywiście reżyser nie uniknął błędów. Jak już wspomniałem, filmowi imigranci pochodzili ze Wschodu. Zgodnie z tym faktem, w westernie kilkakrotnie usłyszymy język polski. Mi jednak nie do końca podobała się wizja przedstawienia przybyszów. Ukazano ich jako brudnych koczowników niemal bezmyślnych, którzy potrzebują we wszystkim pomocy, wykorzystują nawet najmłodszych do ciężkich prac itp. Film trwa 3,5 godz., akcja nie rozgrywa się szybko, co dla mniej wytrwałych widzów może być nie do zniesienia. Mocną stroną dzieła jest genialne aktorstwo. Kris Kristofferson, Christopher Walken (kolejne spotkanie z Michaelem Cimino, ich poprzedni film - "Łowca jeleni" zdobył wiele nagród, w tym Oskara dla Walkena za Drugoplanową Rolę Męską) i John Hurt stworzyli fantastyczne kreacje aktorskie, postacie bardzo ciekawe, niemal autentyczne (naprawdę nie rozumiem nominacji do Złotych Malin). Western nie jest "wpadką", jak go określili amerykańscy krytycy. Choć tym razem nie jest to pozycja wybitna, jednak na pewno ogromnie ważna. Jeżeli ktoś oczekuje czystej rozrywki, z całą pewnością się zawiedzie. "Brama nieba" to dzieło trudne, długie i momentami może się wydawać nudne, ale warte obejrzenia. Polecam szczególnie odbiorcom wytrwałym (to, że obraz jest długi, niekoniecznie jest minusem) i fanom westernu! Reszta miłośników kina może poczuć się zawiedziona.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones