Recenzja filmu

Złe wychowanie Cameron Post (2018)
Desiree Akhavan
Chloë Grace Moretz
John Gallagher Jr.

Misja: Reedukacja

"Złe wychowanie Cameron Post" nie jest filmem propagującym jakieś konkretne rozwiązania, punkty widzenia czy sądy. To pełna współczucia historia, która nie zamyka się na odmienność po żadnej ze
Zaczyna się od kontrastu. Gdy zza kadru dobiega głos zaniepokojonego o swoje owieczki duchownego, który przestrzega przed złem szczególnie podatną na grzech młodzież i straszy wizją zaciskającej się na szyi pętli, nastoletnia Cameron Post (Chloë Grace Moretz) całuje się z najlepszą przyjaciółką, poznaną zresztą na prowadzonym przez rzeczonego księdza kółku biblijnym. Na nic zdają się groźby duszpasterza: nieco później, w trakcie balu maturalnego, dziewczyny zostają nakryte przez partnera jednej z nich. W ten sposób Desiree Akhavan, irańsko-amerykańska reżyserka, autorka – nomen omen – "Odpowiedniego zachowania" (2014), na poły autobiograficznego obrazu w stylu mumblecore, także poruszającego kwestię płciowości, wprowadza widza w historię dorastającej i zagubionej bohaterki. Cameron – za karę i rzekomo dla jej własnego dobra – zostaje wysłana przez religijną ciotkę na terapię konwersyjną do Bożej Obietnicy, ośrodka specjalizującego się w "leczeniu" homoseksualizmu. 


Tam – od przełożonej przypominającej siostrę Ratched z "Lotu nad kukułczym gniazdem" (1975), mniej jednak demonicznej i nieczułej, oraz jej brata, eksgeja, teraz już nawróconego i "uleczonego jak trza" – dowiaduje się, że homoerotyzm nie istnieje. Jest tylko grzech pociągu do tej samej płci. Wystarczy więc chcieć i zacząć pracować nad ciałem, umysłem i duchem, by się go skutecznie wyzbyć. W zakładzie dziewczyna poznaje podobne do siebie osoby, które jednocześnie różnią się podejściem do sprawy. Są tu tacy jak współlokatorka Cameron, Erin (Emily Skeggs), którzy za wszelką cenę próbują pracować nad sobą, by wygrać zmaganie ze "złem". Są też ci, którzy wydają się uodpornieni na pranie mózgu serwowane w placówce. Do tych ostatnich należą Jane Fonda (Sasha Lane), z imieniem pożyczonym najpewniej z pełną premedytacją od symbolu seksualnego wyzwolenia lat sześćdziesiątych, oraz Adam (Forrest Goodluck), Indianin o podwójnej duszy, czyli tak zwany winkte, łączący w sobie zarówno pierwiastki męskie, jak i żeńskie. Tym, co jeszcze ich spaja – niezależnie od drogi, jaką obierają w Bożej Obietnicy – jest fakt, że wszyscy oni są dziećmi nadgorliwych rodziców, za których poglądy płacą.

Co znamienne, "Złe wychowanie Cameron Post" nie jest filmem propagującym jakieś konkretne rozwiązania, punkty widzenia czy sądy. To pełna współczucia historia, która nie zamyka się na odmienność po żadnej ze stron barykady. Widać to choćby na poziomie konsekwentnie ambiwalentnej konstrukcji bohaterów, których niejednokrotnie w przypadku takich opowieści obowiązuje umowny, ale bardzo wyraźny podział na pozytywnych i negatywnych. Akhavan tymczasem stara się nie portretować nikogo w taki sposób, wysłuchując racji wszystkich uczestników sporu. Nawet prowadzący ośrodek nie są tu – jak zauważają sami podopieczni – złem wcielonym. Kiedy natomiast autorkę mogłaby skusić ironia, naigrywanie się z terapii, ta woli zasiać w bohaterce ziarno niepewności. Kiełkować będzie ono zresztą aż do samego finału, luźno nawiązującego do "Absolwenta" (1968) i wyrażającego bardzo zbliżone wątpliwości oraz obawy. Cameron przecież stale balansuje tu pomiędzy byciem rasową buntowniczką a osobą z realnymi problemami, z którymi zwyczajnie nie potrafi sobie poradzić. Decyduje się nawet zasięgnąć opinii starszych, traktowanych przez nią z pewnym szacunkiem. Spora w tym zasługa inteligentnego poprowadzenia Moretz przez reżyserkę, grającej nieco na przekór własnemu emploi, choć paradoksalnie wciąż w jego ramach.


Autorka – pomimo trudnego i dość niewygodnego tematu – chwyta za serce, nie rezygnując przy tym z charakterystycznej dla siebie błyskotliwości i poczucia humoru. W konsekwencji daje to interesującą mieszankę obrazów o opresyjnych instytucjach z młodzieżowymi hitami o letnich obozach. Scena, w której zgromadzeni w kuchni bohaterowie beztrosko odśpiewują przebój "What's Up?" zespołu 4 Non Blondes, może wydać się trochę kliszowa, ale to jednocześnie najbardziej eskapistyczny moment całego filmu. Pozwala choć na chwilę zapomnieć o problemach, a przy okazji zamanifestować frustrację oraz niezgodę (czyż rewolucja, o którą modlą się postacie słowami piosenki, w erze #MeToo nie zaczyna nabierać realnych kształtów?).

Wszystko to Akhavan czyni, pokładając sporo wiary w odbiorcę, bo przecież śmiało można stwierdzić, że film jest spóźniony o ładnych parę lat. Tym niemniej, przenosząc akcję utworu do 1993 roku, opowiada o wciąż aktualnych problemach, podążając ścieżką wytyczoną ostatnio choćby przez "Twojego Simona" (2018), także okraszonego lekkością i rozrywkowym tonem. Przy okazji – zupełnie nieświadomie – pozostaje w kontrze do aż nazbyt mrocznego i nieco siermiężnego "Wymazać siebie" (2018), w którym Joel Edgerton całkiem na poważnie opowiada o tym, co dzieje się za kulisami terapii konwersyjnych.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '90. Absolwent filmoznawstwa na Uniwersytecie Łódzkim. Interesuje się przede wszystkim okresem klasycznym w historii kinematografii oraz tak zwanym amerykańskim kinem niezależnym. Autor... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Złe wychowanie Cameron Post" pełne jest niepozornych, bardzo kameralnych scen, które celnie oddają... czytaj więcej
"Złe wychowanie Cameron Post" stoi trochę w opozycji do filmów budujących jednoznaczne historie ze... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones