Recenzja gry Xbox One

Gears 5 (2019)
Rod Fergusson
Laura Bailey
John DiMaggio

Odwilż po latach zastoju

Era ósmej generacji konsol powoli zbliża się do końca. Przed nami zostało już niewiele premier na wyłączność. Wielkimi krokami nadchodzi "Death Stranding", gdzieś niemrawo zza rogu wygląda "Ghost
"Gears 5" - recenzja
Era ósmej generacji konsol powoli zbliża się do końca. Przed nami zostało już niewiele premier na wyłączność. Wielkimi krokami nadchodzi "Death Stranding", gdzieś niemrawo zza rogu wygląda "Ghost of Tsushima". Co w tym czasie robi Microsoft? Daje graczom to, co lubią i znają, czego pragnęli od dawna i przy czym uwielbiają spędzać długie wieczory. Piątą odsłonę "Gears of War", w której piękna Szarańcza znów popsuje krew szybkim Trybikom. Czy jakoś tak.



Bezpośrednio po wydarzeniach z czwórki JD, Kait, Marcus i Del ruszają do ruin Azury, by tam ponownie odgrzebać projekt znany jako Młot Świtu. Nic nie przebiega zgodnie z planem, a dodatkowo pojawiają się kolejne komplikacje, które spowodują, że prawdziwa przygoda naszej dzielnej drużyny dopiero się zacznie. Wszystko to jest niczym w zestawieniu z problemami, z którymi boryka się Kait. Wydarzenia z czwartej części "Gearsów" odcisnęły na niej niewyobrażalne piętno. Ponowne uruchomienie Młota Świtu schodzi na dalszy plan, gdy w grę wchodzi znalezienie spokoju umysłu przez młodą żołdaczkę.

Historia opowiedziana w najnowszej części Trybików zdaje się być najlepiej poprowadzoną narracyjnie do tej pory. Sprzyja temu zmiana postaci. Koniec z obserwowaniem wydarzeń z perspektywy Fenixów. Czas na wcielenie się w mocną, zdecydowaną damską protagonistkę, która nie jest typową malowaną lalą, lecz prawdziwą twardzielką z krwi i kości. To, co dzieje się w głowie Kait, stanowi najjaśniejszy punkt całej opowieści. Niestety, nie jest to historia doskonała. W pewnym momencie wytraca ona mocno tempo, by dopiero w finale znów uderzyć z impetem charakterystycznym dla tej serii.



Przerzucenie ciężaru na Kait to nie jedyny aspekt, w którym twórcy wychodzą z dotychczasowej strefy komfortu. "Gears 5" wyprowadza gracza z ciasnych i zamkniętych lokacji, otwierając przed nimi nowy, otwarty świat. Bez obaw. Lokacjom bliżej do tego przedstawionego w najnowszej odsłonie "Metra" niż do ogromnych połaci rodem z serii "Far Cry". Część gry pozwoli drużynie na przemieszczanie się po dużych przestrzeniach przy pomocy pseudożaglówki. Czekają na nas mroźne, skute lodem szczyty oraz pokryte czerwonym piaskiem pustynie. Lokacje te zadziwiają rozmachem i są wyjątkowo szczegółowe. Poza głównym wątkiem fabularnym, będziemy mogli podjąć się w nich zadań dodatkowych, które przyniosą nam nie tylko nowe uzbrojenie, znajdźki pogłębiające historię gry, ale i ulepszenia dla Jacka. Niestety, przemierzane przestrzenie są wyjątkowo puste. Próżno szukać w nich wałęsających się przeciwników lub postaci niezależnych. Wędrówka między punktami zainteresowania jest wyjątkowo nudna, a odległości, które będziemy musieli pokonywać, sprawiają wrażenie kreowanych na siłę, tylko po to, by sztucznie wydłużyć rozgrywkę. 



Nie poważono się na wprowadzenie typowego rozwoju postaci, możemy natomiast rozwijać umiejętności towarzyszącego nam drona Jacka. Jego pomoc w walce będzie nieoceniona. Dron potrafi nie tylko wykrywać zbliżające się niebezpieczeństwo. W bogatym wachlarzu jego atutów znajdziemy też stawianie tarcz, rażenie przeciwników prądem, a nawet chwilowe przejmowanie kontroli nad umysłami adwersarzy. Niestety, konstrukcja świata sprawiła, że nie miałam motywacji do szukania rozsianych po całym świecie ulepszeń mojego mechanicznego towarzysza.



Resztę stanowi typowa, uwielbiana przez wszystkich rozwałka. Pokonywanie kolejnych zastępów przeciwników daje niesamowitą satysfakcję. O ile gra postanowi zachować się fair wobec nas. Niejednokrotnie zdarzyło mi się, zwłaszcza w walce z łapaczami, że dosięgał mnie zabójczy kolec. Nie byłoby w tym nic dziwnego, z tym że działo się to nawet wtedy, gdy stałam za przeszkodą lub robiłam uniki. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Nie do końca byłam też w stanie przyzwyczaić się do nieco topornego, w moim przekonaniu, stylu strzelania. Na co dzień preferuję odrobinę lżejsze strzelanie pokroju tego z "Borderlands" lub "RAGE 2", jednakże przyzwyczajenie się do nowego wyczucia broni nie zajęło mi zbyt wiele czasu.

Na spragnionych dodatkowych wrażeń czeka też tryb Hordy, w którym zmierzymy się z pięćdziesięcioma falami rozszalałych wrogów. Dodatkowo uciekniemy z placówki wroga w trybie Ucieczki albo po prostu spuścimy łomot znajomym w klasycznym Versusie. Pomimo krótkiej kampanii dla pojedynczego gracza, gra jest wypchana po brzegi zawartością dla tych, którzy lubią próbować swoich sił online.



Warto nadmienić, że gra wprowadza szereg ułatwień dla osób z niepełnosprawnościami. To już nie tylko standardowa możliwość zamiany osi X i Y, czy też odwrócenie kolorów dla osób ze ślepotą barw. Piąte Gearsy umożliwiają granie chociażby przy pomocy jednego drążka oraz posiadają pełną obsługę Xbox Adaptive Controller.

Najnowsza odsłona "Gears" przynosi najbardziej rewolucyjne zmiany. Zachowuje to, co było dla serii najlepsze, dodając jednocześnie składniki na tyle świeże i niewymuszone, że starsi fani nie poczują się nieswojo. Przedstawiona historia angażuje, pozostawiając lekki niedosyt przed nieuchronnie zbliżającą się częścią szóstą. Do końca generacji został jeszcze rok, jednak ten tytuł stanowi wspaniałe zwieńczenie historii Xbox One.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones