Ja się tzw. teleportami nie przejmuję od s1, kiedy to w pilocie po prologu była scena z Jaime'im i Cersei w KP, a dwie sceny później witali się wraz z królem Robertem w Winterfell z rodzinką Starków ;)
Mało tego, z ostatniego odcinka 6 sezonu pamiętam jak Jon mówił do Sansy:... We have to trust each other... W 1 odcinku 7 sezonu mają różne opinie na ten sam temat. Ale dopiero w tym i tej jednej konkretnie scenie jest zawarte bardzo dużo. Bez słów, zaufali sobie nawzajem. To było piękne.
W rękach kogo miałby zostawić, skoro Davosa bierze ze sobą, nikt więcej nie zostaje, nawet nie chodzi o to, że Jon jej ufa, na pewno ma obawy, zwłaszcza po rozmowie z Baelishem, ale nie ma innego wyjścia.
"nie nalegałaby tak bardzo, żeby został" - raczej chciała publicznie ukazać głupotę Jona. Dla nich nie jest mądre opuszczanie Północy, zawieranie sojuszy, mimo że Północ jest najbiedniejszym królestwem i potrzebuje sojusznika na Południu. Nie twierdzę, że Sansa działa na niekorzyść Jona, tylko że od początku to ona chciała rządzić.
A kiedy niby chciała rządzić? Jak też można widzieć w zwykłej trosce o bezpieczeństwo, panice nawet, pokazanie głupoty to już serio nie kumam. Wiem, że za nią nie przepadasz, ale żeby aż tak negatywnie zmieniać każde jej słowo i gest... podczas gdy wciąz jest podkreślane, że są sobie bliscy jako rodzeństwo i mają na uwadze przede wszystkim, żeby nic im się wzajemnie nie stało i żeby przetrwali, panicznie wręcz się boją, że ktoś skrzywdzi tego drugiego... no po prostu to już nie uchodzi.
Ja za nią nie przepadam właśnie z tych powodów, a nie odwrotnie. Gdyby zrobiła dla odmiany coś pozytywnego to zyskałaby, przecież tak to działa.
Cały czas było podkreślane, że nie do końca sobie ufają, że jest pomiędzy nimi rywalizacja i że Sansa chce być niezależna, bo "Jon jej nie obroni, więc nawet niech nie próbuje".
Nie wiadomo czy Jon jej zaufał, tak samo jak nie ufa Baelishowi, a jednak zostawił z nim siostrę. Nie miał innego wyjścia.
Zostawił z nim siostrę, a jednak przy okazji rzucił nim o ścianę.
Nie zgodzę się, że było podkreślane, że sobie nie ufają.Przecież to są zupełnie inni ludzie i muszą się dotrzeć, ale na każdym kroku, od samego spotkania, widać, że są sobie bliscy, ba, że żadne z nich nie ma tam nikogo bliższego, każde z nich wie, że ten drugi należy do Winterfell. W czasie dorastania nawet się za bardzo nie lubili, teraz jako dorośli ludzie, do tego po przejściach, musieli na nowo zbudować swe relacje, i w rozmowach prywatnych widać zażyłość. Nie ma jakiegoś muru między nimi, nie ma ciężkiej atmosfery, oboje są bardzo na siebie otwarci. Dlatego jak najbardziej ufają sobie, problem w tym że mają wątpliwości, czy ten drugi / ta druga ufa im. Rywalizacji też nie ma żadnej, podział kompetencji jest ustalony i zaakceptowany. Co jedynie jest to inna wizja działań, co jest raczej normalne, przy czym warto zauważyć, że sposób myślenia Sansy podziela wiele lordów Północy,
Sansa nie tyle chce być niezależna, co nie chce, żeby Jon zajmował się jej sprawami, on jest Królem Północy i na tym ma się skupić. Ona ma Brienne i bardziej też wierzy w siebie, zresztą wydaje się, że ma nad Petyrem kontrolę (nie sądzę, żeby zdołał coś ugrać czy też jej zagrozić. Tym bardziej że wraca Arya i ona może wesprzeć siostrę w jej problemach). Jednakże Sansa też dobrze wie, że musi mieć oczy dookoła głowy i nigdy nie wiadomo, skąd nadejdzie cios, tak że niech Jon nie traci czasu, by nad nią czuwać, ona jest Starkiem u siebie i sobie poradzi. On niech broni tych, których obiecał bronic przyjmując koronę.
(oczywiście Jon i tak będzie postępował po swojemu, ale to inna sprawa:D)
Czym mógł go jedynie jeszcze bardziej sprowokować.
"warto zauważyć, że sposób myślenia Sansy podziela wiele lordów Północy"
Tylko że ty się pomyliłaś, bo pisałaś, że na Północy jest zerojedynkowo, zdrada = śmierć, a Sansa w tej scenie nie chciała zabić ostatnich z rodów tylko odebrać im zamki. Możliwe, że skończyłyby jak Theon, z dużymi powodami do zdrady w przyszłości. I to Sansa, która sama kiedyś była "córką zdrajcy". Z kolei misji Jona nikt nie poparł, bo nie mają tej wiedzy co on. Dlatego dobrze, że to on jest ich królem, a nie Sansa. Północ nie obroni się bez sojuszu z Południem. Jak będzie niepodległa, odcięci od reszty ludzie Północy sami będą musieli zmierzyć się z innymi, nikt im nie przyjdzie na pomoc, więc nie wiem czy taka mądra ta Sansa i reszta lordów, zwłaszcza Yohn Royce, który ma najwięcej do powiedzenia.
Podejrzewam, że Jon nie skończy jak Ned i w sumie ładnie by historia zatoczyła koło, gdyby to jednak on go zabił.
Przecież ja nie napisałam, że to słusznie czy nie, tylko stwierdziłam fakt :D Ja jak najbardziej popieram zdanie Jona, chyba nawet do CIebie pisałam dlaczego.
A to nie Ty pisałaś, że to głupia krowa, bo chce dzieci zabijać? :P I że pewnie sama nie wykona wyroku, itd? No to odpowiadałam, ze to typowe dla Północy i że by wykonała. W każdym razie typowe to nie jest, żeby jednak zachowywali zamki. I tak mają powody do zdrady w przyszłości, jeżeli przeżyją. Jon też myślał, że jak da Olly'emu chatę nad głową i jadło, a nawet i stanowisko, to ten mu będzie jedynei dziękował. A to nie takie proste.
Spiżowy Yohn to ma po prostu największe doświadczenie w pozostawaniu z boku :d To wszystko nie zmienia faktu, że ich obawy są słuszne, bo Jon ma szczęście, że przed jego wizytą zrobiono mu dobry PR, ale tego on przecież nie może wiedzieć i jedzie w sumie w nieznane i to nie spotykając się w neutralnym miejscu, a wręcz przeciwnie, a wiadomo, ze Północ pamięta. I równie dobrze Jon zamiast pociupciac mógłby nie wrócić. A to już przerabiali kilka razy, więc nie dziwota, że się boją,
Jak już gdzieś pisałam, Jon nie potrzebuje, żeby mu włazić w tyłek, ale ludzi, którzy szczerze mu przedstawią minusy jego planów, tak by mógł podjąć najbardziej odpowiedzialną decyzję na podstawie wszystkich danych.
Sama Sansa go wybrała na króla, tak że pewnie że dobrze, że jest królem, skoro wie, z kim przyjdzie im walczyć, a oni nie zdają sobie sprawy, tak że oni mówią co myślą, ale ostatecznie decyzje podejmuje on i wszyscy sie im podporządkują.
Los Baelisha średnio mnie obchodzi po tym, jak zniszczono jego postać i Sansy. Może go nawet Arya ściąć.
"to nie Ty pisałaś, że to głupia krowa"
Raczej nie, bo nie używam takich określeń :)
W każdym razie twoje wypowiedzi mnie zmyliły. Pisałaś "na Północy (...) zerojedynkowo. Zdrada = killim. (...) Stąd takie a nie inne zachowanie lady Stark w minionym odcinku".
"to typowe dla Północy" To nie jest typowe dla dam jak Sansa.
"I tak mają powody do zdrady w przyszłości, jeżeli przeżyją." Dlatego trzeba im dać powody, żeby im się nie opłacało zdradzać. Np. Boltonowie siedzieli cicho, dopóki było dobrze za Starków. Stary wyjadacz Bolton musiał dopiero dostać niezależność w Harrenhal i przechwycić Jaimego, żeby w ogóle myśleć o zdradzie i przejściu na wygraną stronę. Tym bardziej dzieci nie mają mocy, żeby podjąć jakieś działania.
Olly to nietrafiony przykład, sam by nie zabił Jona, a jedynie dołączył do zdrajców, którzy nie zgadzali się z polityką lorda dowódcy.
Mormont też został zamordowany z podobnych powodów (bunt i niezadowolenie braci).
"Północ pamięta" Chwytliwym hasłem nie wygrają wojny, w pojedynkę nie mają nawet szans przeciwko armii Nocnego króla. Jon jest tego świadomy i gotowy zaryzykować. Zdaje sobie sprawę, że może nie wrócić, na pewno ma obawy wiedząc, że zostawia siostrę z takimi ludźmi jak Baelish, ale nie ma wyjścia. List od Tyriona z ofertą sojuszu z królową smoków spadł mu jak z nieba, bo jak mądry Davos zauważył (lol) smoki zieją ogniem.
"ludzi, którzy szczerze mu przedstawią minusy jego planów"
Jak na razie on jest pewny, że jego decyzje są słuszne. Nie ma zamiaru dyskutować, tylko ogłosić, co postanowił. Czy komuś się to podoba czy nie. Bo zignorował nawet to, że cała sala była przeciwko jego misji do Daenerys. Wiadomo jednak, że Północ nie poradzi sobie bez sojuszu, więc Jon jako jedyny tam myśli.
Oczywiste jest, że nie miała parcia na samą władzę, przecież tę sama wcześniej oddała. Zresztą napisałam niżej jak odebrałam tę scenę.
"Reakcja Sansy najlepsza - jest na nie w sprawie wyjazdu Jona, dopóki się nie dowiaduje, że przejmie władzę."
Była na nie, bo się o niego bała, widać to wyraźnie. Przekonał ją tym, że król Północy królem Północy (tzn. ma on swoje obowiazki, które tylko on może dokonać), ale w Winterfell najważniejsze jest to, żeby byl tam Stark. Nie chodzi o władzę (tymczasową zresztą), a o to, że ona jest Starkiem, a on nie. Tak że każdy z nich ma inne zadanie, ale też mają się w tym nawzajem wspierać. Że ona też jest winna odpowiedzialność.
A co do Tyriona jeszcze, to plusem to była babka idealnie podsumowująca jego wartość.
Rady Olenny "Bądź smokiem", a wcześniej "They won't obey you unless they fear you" to coś, co kupiłby Viserys.
"Była na nie, bo się o niego bała" - gdyby się o niego bała, do końca błagałaby go, żeby został, jeżeli według niej jest to zbyt niebezpieczne i może już nie wrócić i zostanie sama. Kiedy przekazał jej władzę, już nie liczyło się to, co Targaryenowie zrobili jej dziadkowi, i że to pułapka, ani przekonywanie, że lepiej wysłać kogoś innego.
Nie o radach pisałam, a o podsumowaniu karzełka jako namiestnika, nader trafnym zresztą. Kto jak kto, ale Olenna dobrze go wyczuła jeszcze w KP, gdzie sam podstawił się jej jako idealny kozioł ofiarny, toteż nie ma co się dziwić, że nie bardzo go poważa. Miło z jej strony, że ostrzega przed nim Dany. A co do rad to też ma rację, Dany powinna tam pozamiatać jak kiedyś Aegon, co to trzystuletnie rządy dla rodu załatwił, a nie się bawić.
Jak miała go błagać, jak odezwał sie do jej starkowego poczucia odpowiedzialnosci? Napisałam, wyżej, kiedy przestała go prosić, kiedy jej powiedział wprost, co się liczy. I że liczy na nią, że ona musi go wesprzeć w tym, nawet jeżeli się boi. Bo oczywiste, że bać się nie przestała. Ale musi go puścić, tak jak to kiedyś musiała zrobić Cat, która też nie chciała, żeby Ned jechał do stolicy. Z bólem serca, ale to był ich mężczyzn obowiązek, by ruszyć, a ich kobiet obowiązek by tych facetów puścić i trzymać nad wszystkim pieczę na miejscu.
I naprawdę nie przesadzałabym z tą władzą, że nagle dostała. Ona jest lady Winterfell, nie ma kompleksów. Oni trochę tam funkcjonują trochę na zasadzie właśnie pan mąż i pani żona, tylko jako pan brat i pani siostra. Wiadomo, że to pan ma ostatnie słowo i jest decyzyjny, ale wcale nie jest tak, że pani to jakaś sierota i nic nie znaczy i nagle uszami strzyka z radości, bo dostała władzę gdyż pan pojechał. Powtarzam, to jest lady Stark, osoba o bardzo wysokiej pozycji i znaczeniu.
Co do argumentu Jona, to dlaczego? Sprawa jest o tyle delikatnej, a przy tym mega ważnej wagi, że woli to załatwić samemu, tym bardziej że Jon nie jest z tych, co się wyręcza innymi w negocjacjach. Zawsze wszystko załatwiał sam, również jako lord Nocnej Straży. Poza tym on już wysyłał emisariuszy w sprawie umarlaków, nawet z dowodami i co? Guzik z tego miał. Po co ma siedziec w Winterfell i się zadręczać tym, co tym razem z tego wyjdzie. On nie jest tam niezbędny, (nie jest nawet Starkiem przecież. I może się też spodziewać, że królowa Daenerys jest bardzo dumna, co zresztą wynikało też z jej listu, i mogłaby sie obrazić, że przysyła posłańca, chociaż zapraszała go osobiscie, i z miejsca tego posłańca odprawic, nawet go nie sluchając, no nawet mogłaby go w złości spalić.
Tak ze nie wiem, co tam masz do tego biednego Jona teraz, zamiast podziwiać, że mu się chce dygać tak daleko.
Dany i tak zrobiła tak jak chciał Tyrion, i wątpię, że mu się oberwie za ten plan.
"Jak miała go błagać, jak odezwał sie do jej starkowego poczucia odpowiedzialnosci?"
Chodzi o jego życie lol Sansa nie sądzi, że Jon wróci stamtąd żywy.
"tak jak to kiedyś musiała zrobić Cat, która też nie chciała, żeby Ned jechał do stolicy"
No i jak to się dla niego skończyło?
"nie przesadzałabym z tą władzą, że nagle dostała. Ona jest lady Winterfell, nie ma kompleksów"
Ale jak na razie nie miała żadnej mocy przy Jonie, ani jedna jej decyzja nie została zrealizowana przez to, że Jon stawiał zawsze na swoim. Irytowało ją to.
"może się też spodziewać, że królowa Daenerys jest bardzo dumna, co zresztą wynikało też z jej listu"
List był napisany przez Tyriona, i tylko dlatego Jon ufa, że nic mu się nie stanie, inaczej może nie ryzykowałby. Poza tym Daenerys nie będzie miała problemu z tym, że Jon jest bękartem, a już zwłaszcza mięknie przy zwykłych ludziach, więc na pewno wysłuchałaby prostego Davosa.
"nawet mogłaby go w złości spalić" lol
W 5 min straciła całą flotę i wsparcie dwóch rodów, ale spoko, dlaczego miałoby mu sie oberwac. Mam nadzieję, że chociaż Starki (poza tym wyjątkiem Jona) będa jednak pamiętac, że silniejszym jest się kupie.
Nie, że nie sądzi, tylko się boi. Jest różnica. Nie może go zatrzymywać tylko dlatego, że się boi, tym bardziej, że on potrzebuje jej wsparcia.
Dlatego Sansa, jak i reszta lordów i lordek się boją, Ale stawka jest zbyt wysoka, żeby nie zaryzykować.
Nie chodzi o moc, a o jej pozycje. Wiadomo, że podczas oficjalnych spotkan ostatnie slowo nalezy do Jona, tak jak w KP Jaime może duzo gadać, ale i tak ostatnie slowo należy do Cersei. I nie decyzja, a opinia, to raczej różnica. I nie tyle irytowało, co martwiło. Ale to nie zmienia, że jest lady Stark i nie potrzebuje tego udowadniać.
Trochę to naiwne jednak. Tyriona dawno nie widział i nie wie, jakim jest człowiekiem, prócz tego, że to jednak Lannister, że zamordował ojca, i że służy obcej królowej, tej samej, co tu przyjechała z hordą Dothraków i Nieskalanych, by podbijać czy tam głodzić) Westeros. Użycie Tyriona byłoby najprostszym wciągnięciem w pułapkę, gdyby takowa Dany planowała. Niech zawsze zakłada najgorsze i ma oczy dookoła głowy, lepiej na tym wyjdzie. Jedynymi osobami, którymi Jon może ufać, to jego rodzina, ta w Winterfell i ta w Nocnej Straży (Sam czy Ed), a nie ktoś, z kim sobie kiedyś tam pogadał, a jak przyszło co do czego, to nie wziął na poważnie zagrożenia zza Muru.
Poza tym, nawet w liście od Tyriona, ale i tak przebija tam duma na królowa. Która wymaga oddania Północy. A nie ktoś, kto akurat lubi gawędzić z prostaczkami.
Akurat ona lubi palić ludzi calkiem spontanicznie, gdy ma odpowiedni nastrój :P
"W 5 min straciła całą flotę"
Kto mógł przewidzieć atak Eurona? Że w ogóle zdążył skombinować statki? To tak samo jak Tywin nie przewidział pułapki Robba i stracił Jaimego. Takie rzeczy ciężko przewidzieć.
"Nie może go zatrzymywać tylko dlatego, że się boi" - właśnie to robiła, dopóki nie usłyszała, że Północ zostanie w jej rękach.
Sprawa jest prosta - gdyby Sansa została ogłoszona królową i miała władzę to decydowałaby po swojemu w sprawie rodów, które nie poszły na wojnę jak Gloverowie, i rodów, które walczyły po stronie Boltona. Też nie słuchałaby Jona, jeżeli to on kłóciłby się z królową, i na tym polega ta rywalizacja, której zaprzeczasz, a o której mówili sami twórcy serialu - ci, co piszą tę fabułę. Różnica jest taka, że Jon, co podkreślił, nie chciał tego, ale zależy mu na Północy i zaakceptował taką rolę.
"nie wie, jakim jest człowiekiem" - Sansa mu powiedziała, inny niż wszyscy Lannisterowie (wrogowie Starków), zawsze dobry dla Sansy (Starka), nigdy jej nie skrzywdził.
"ktoś, z kim sobie kiedyś tam pogadał" - nie tylko pogadał, Tyrion jest dla Jona mniej więcej jak Yoren dla Aryi - towarzysz podróży, który dał mu lekcje na całe życie.
"nie wziął na poważnie zagrożenia zza Muru" - kiedy? W serialu nigdy nie było sceny z Thornem w stolicy, pomyliło ci się z książką. Był to zresztą 1 sezon z umarlakiem, kiedy Tyrion siedział w niewoli, albo planował z ojcem bitwy.
"Poza tym, nawet w liście od Tyriona, ale i tak przebija tam duma na królowa. Która wymaga oddania Północy" - lol mogłabyś zacytować? Od razu mówię, że nie ma tam żadnej dumy królowej, ani żadnych wymagań, jedynie "dołącz do nas, by pokonać Cersei" i puszczenie oka w postaci słów, które zrozumieją jedynie Jon i Tyrion.
"Kto mógł przewidzieć atak Eurona?"
No przecie geniusz Tyrion :D Nie wierzę, że bronisz idei płynięcia do Dorne (co też oznacza, że wcześniej ktoś mądry zatwierdził decyzję, że flota tam sobie wróciła:D) i to jeszcze w taki wylajtowany sposób, że wszystkie ważne cele są na jednym statku, a pani kapitan w czasie tej tajnej misji się zabawia pod pokładem, kiedy wie, ze jej wuj szaleje po morzach i tylko czeka na to, by ją dorwać....
"właśnie to robiła, dopóki nie usłyszała, że Północ zostanie w jej rękach."
Tak, bo jej przypomniał, kto jakie ma obowiązki i odpowiedzialność, inaczej mówiąc nie miała innego wyjścia. Nazwisko Stark zobowiązuje, zwłaszcza na Północy.
"Sprawa jest prosta - gdyby Sansa została ogłoszona królową i miała władzę (...) i na tym polega ta rywalizacja, której zaprzeczasz"
Tylko że ona wcale nie chciała zostać ogłoszona królową i mieć takiej władzy, jakoś nie przypominam sobie, by kandydowała, przeciwnie, jako głowa rodu Stark ucieszyła się, że to Jon i że się zgodził... a to z samej definicji zaprzeczenie rywalizacji.
"Sansa mu powiedziała, inny niż wszyscy Lannisterowie (wrogowie Starków), zawsze dobry dla Sansy (Starka), nigdy jej nie skrzywdzi"
Nie rozumiem, najpierw zaprzeczasz wszelkim kompetencjom Sansy i korelacji jej osobistych doświadczeń, twierdzisz, że Jon nie powinien obawiać się Cersei, mimo że Sansa się jej boi, ale jak Sansa się kogoś nie boi, bo akurat jej nie skrzywdził to zaraz dobry człowiek i Jon ma lecieć na ślepo? Jaime też by jej nie skrzywdził i to miało by oznaczać, że nie jest niebezpieczny?
Poza tym jakoś dziwnie wycięłaś w jej wypowiedzi to, że nawet jeżeli kiedyś był dla niej miły to i tak to zbyt niebezpieczne i że to może być pułapka.
"nie tylko pogadał, Tyrion jest dla Jona mniej więcej jak Yoren dla Aryi - towarzysz podróży, który dał mu lekcje na całe życie"
A czemu np. nie Ogar? :D W każdym razie spotkał go kiedyś i własnie pogadali sobie chwile czy dwie i tyle, owszem, Tyrion dobrze wiedział, w jakie struny uderzyć u tego młodego wrażliwego chłopaka, ale to było dawno temu, kiedy świat zupełnie inaczej wyglądał, a teraz jest teraz. Nie ma żadnych gwarancji, że Tyrion jest jego przyjacielem, ten, kto jest banitą i mordercą, do tego namiestnikiem potencjalnego wroga. Dla którego Dany jest "my queen".
Jasne, że Tyrion go szanuje i z jego strony to żadna podpucha, ale to wiemy my widzowie, Jon na tym etapie powinien pozostać nieufny, a nie że ten mu wali cytat z przeszłosci i nagle wszystko gra. Bo bękart (ten prawdziwy, który to miał bękarcie życie, choć i tak niezłe) nie jest już tym nieśmiałym i niewierzącym w siebie chłopcem z przeszłości, a królem. Więc nie powinien być taki łatwy.
"pomyliło ci się z książką"
Możliwe, ale w serialu i tak nie widziałam z jego strony jakiegoś zbytniego zainteresowania zagrożeniem, to Stannis, choć też nie z własnej inicjatywy, ale zawsze, postanowił się tym zająć, mimo że nie gadał z Jonem ani wcześniej nie był w tych rejonach.
"lol mogłabyś zacytować? Od razu mówię, że nie ma tam żadnej dumy królowej, ani żadnych wymagań"
Lol, skoro rozumie puszczenie oka przez Tyriona, to chyba resztę też odczytuje ze zrozumieniem? Karzeł napisał "Queen Daenerys Targaryen First of Her Name", no to czego Twoim zdaniem może się tam spodziewać od królowej całego - czyli oczywiste chyba jest to, że razem z Północą - Westeros? I czym innym jest zdanie "moja królowa dowodzi siłami Dorne, Reach, Żelaznych Wysp, Nieskalanymi, hordą Dothraków i (że tak skromnie dodał na koniec) trzema smokami, jak nie ukazaniem potęgi swojej królowej? Na wypadek gdyby to Jonowi wcześniej umknęło? Wiadomości wysyłane poprzez kruki to nie maile, gdzie by sie rozpisywał, a raczej coś w tylu smsa, tak że musiał być zwięzły, o szczegółach sobie pogadają potem, chodzi o to, żeby w krótkiej informacji przekazać wszystko, co ważne, czyli Dany jest jego [Jona] królową i jest potężna, a sam Tyrion z dumą składa pod czymś takim swój podpis z dopiskiem "Hand of the Queen".
Tyrion tego nie przewidział.
Nie bronię, przecież uważam, że twórcy najpierw ustalili, że Cersei ma jeszcze pożyć, a Dany ma za duże siły.
Inaczej nie tylko Dany uderzyłaby już w pierwszym odcinku, ale Cersei, która wiedziała, że zmierza na Smoczą skałę, przygotowałaby jej niespodziankę.
Nie udałoby jej się go przekonać, ale jak sama zauważyłaś, bała się o życie Jona, za bardzo przypomina to scenę, kiedy Ned wyruszył na Południe i już nigdy nie wrócił.
"kto jakie ma obowiązki i odpowiedzialność" - na początku upierała się, że obowiązkiem króla Północy jest siedzieć na Północy.
"Nazwisko Stark zobowiązuje" Tytuł króla jeszcze bardziej. Gdyby nazwisko zobowiązywało, nie wybraliby bękarta po bitwie, na której się nie popisał. Niektórzy zresztą uważają Sansę za Lannistera-Boltona, zwłaszcza jedna mała dziewczynka, która ogłosiła Jona królem.
"jakoś nie przypominam sobie, by kandydowała"
ja też nie przypominam sobie żadnych wyborów. Pamiętam scenę, w której mała Mormot mówi, że tylko Stark może władać Północą, i Sansa się uśmiecha, a później dodaje "nie obchodzi mnie że jest bękartem" i uśmiech znika. Ten szczegół nie jest tam według mnie dodany przypadkowo. W dodatku twórcy w materiałach dodatkowych podkreślają, że Sansa czuła się niedoceniana jak na swoje zasługi w bitwie, którą wygrali dzięki armii Doliny, więc na pewno irytowało ją to, że Jon wziął cały "credit" za bitwę dla siebie, a jej nikt o nic nawet nie pytał. Możesz mieć swoje zdanie, ale nie wiem dlaczego chcesz narzucić je innym.
"zaprzeczasz wszelkim kompetencjom Sansy"
To Jon osobiście zapytał Sansę o radę, bo poznała karła, wcześniej nie potrzebował jej rad, bo sam wiedział jaką decyzję chce podjąć. Nie ważne jest moje zdanie, tylko to co zrobił Jon.
"Poza tym jakoś dziwnie wycięłaś w jej wypowiedzi to, że nawet jeżeli kiedyś był dla niej miły to i tak to zbyt niebezpieczne i że to może być pułapka."
Bo Jon też zdaje sobie z tego sprawę, o czym powiedział publicznie, nie tylko w rozmowie z Sansą. Jak nie spróbuje to się nie dowie, ale chodzi o uratowanie królestwa i Północy, która nie ma szans bez sojuszu. Do Cersei też ludzie przychodzą, mimo że wiedzą że wysadziła sept i mogą już nie opuścić zamku, jeśli coś jej się nie spodoba.
"Jon na tym etapie powinien pozostać nieufny, a nie że ten mu wali cytat z przeszłosci i nagle wszystko gra"
Jon wybrał się do samego króla za Murem, świadomy jak to się mogło skończyć (gdyby nie Stannis), więc miałby tchórzyć teraz przy Tyrionie, o którym ma pozytywne zdanie? Z tego co wiem, Jon wie trochę o Daenerys, bo na Mur, nie wiadomo od kogo docierały listy o tym, co robiła w Essos.
"nie widziałam z jego strony jakiegoś zbytniego zainteresowania zagrożeniem"
Podobnie jak ze strony reszty ludzi na dworze. Tyrion (i Tywin) miał wtedy na głowie realną wojnę z połową królestwa. Co miał zrobić? Wierzył w Mur i Nocną straż, w przeciwieństwie do pozostałych, którzy go wyśmiali, gdy o tym wspomniał.
"jak nie ukazaniem potęgi swojej królowej"
Jon o tym wie, i właśnie tej potęgi potrzebuje. Ale Tyrion celowo pominął część o ugięciu kolana, nie było "bend the knee or I'll destroy you" jak u Stannisa tylko "razem możemy pokonać Cersei". Dziwne, gdyby w takim świecie jak GOT Tyrion pominął kompletnie tytuły.
Fune, oczywiście, że to jest naiwne, charaktery i postacie się zmieniają. Ale cóż, trzeba było jakoś uzasadnić decyzję wyjazdu Jona na spotkanie z DAnutą, więc ruszono tym argumentem, że Jon ufa Tyrionowi. Serial, niestety oprócz czasami genialnych scen, ma dziury logiczne.
"Chodzi o jego życie lol Sansa nie sądzi, że Jon wróci stamtąd żywy."
A skąd wiesz, że ona tak sądzi? Czarodziej.
Słuchałaś! Jam niewiasta jest. A słuchałam, owszem, wyrażała swoje obawy, ale czy przekreśliła szanse na powrót Jona w 100 % nie wiem i nie powim.
sądzić-żywić przekonanie, przypuszczać
To coś innego, niż "jest pewna na 100%, że nie wróci"
W pewnym momencie byłem niemal pewny, że wilki zjedzą Aryę. Takie jakieś wybtnie w stylu Martina by to było.
Bitwa bez szału i rozwiązana strasznie naiwnie. Fajnie, że chcą szokować pozbywaniem się kolejnych postaci ale mogli by to robić bardziej z pomysłem.
Mnie si ę bardzo podobała bitwa na morzu pod koniec odcinka- trochę krótko, ale super mi się oglądało- to szaleństwo w oczach Eurona.... Miałam jednak nadzieję że przylecą smoki i sfajczą jego flotę a tu jednak spoilery prawdę mówiły o tym, że porwie Ellarię i swoją bratanicę. Trochę rozumiem Theona- tak naprawdę postąpił racjonalnie. Nie miał szans w starciu w Euronem.
Zastanawia mnie to co Littlefinger chce ugrać na Północy kiedy Jon wyjedzie. Ewidentnie coś knuje i może chce przejąć władzę w Winterfell poprzez Sansę (błagam niech Sansa nie da się mu urobić czasami!). Jon i Sansa znowu się kłócili- no w sumie rozumiem obawy Sansy- ona nie chce powtórki z rozrywki. Boi się o Jona. Jon ogólnie stal się bardzo zdecydowany - na plus!
Miałam nadzieję, że Ayra i Nymeria znowu będą razem- no ale to oi tak dobrze, że wilki jej nie zjadły.
WIELKI MINUS: scena Missanedi i Szarego Robaka- była zbyt dłuuuugaaaa. Najlepiej jakby jej nie było no ale mogli ją jednak skrócić do jasnej ciasnej.
Bardzo się martwię o smoki- Cersei ma wielką kuszę na nie. Chociaż kto powiedział, że zadziała na ŻYWE smoki? Strzelanie do starej SKRUSZAŁEJ czaszki jeszcze nie oznacza że będzie dobrą bronią w starciu ze smokami. Drogon został ranny jak był mniejszy i młodszy - skąd pewność że zadziała na wielkiego, wyrośniętego smoka? Od Smauga bełt potrafił się odbić jak trafił w łuski (tak wiem inne uniwersum :D). Mam nadzieję że ta kusza to się prędzej na słonia nada (jak się jakiś tam przybłąka) niż na smoka.
Scena z kuszą najbardziej podobała mi się w całym dzisiejszym odcinku. Spodziewałem się oznak paniki, a tu ktoś opracował porządną anty smoczą broń co jest wręcz CUDOWNE! Koniec ze straszeniem każdego wyrośniętą salamandrą!
Poza tym w Meereen mniejszy smok dostał ranę włócznią zaledwie w niego rzuconą ludzką ręką oraz smok Aegona jednak miał większy rozmiar niż ten zaprezentowane królowej Cersei.
No tak, ale żeby zabić smoka w uniwersum GoT to trzeba przebić mózg a to jest możliwe tylko w jeden sposób- trzeba celować w oko. Łuski na grzbiecie, brzuchu czy głowie tworzą twardy pancerz który może co najwyżej spowodować rykoszet :D Drogona włócznie zraniły, ale był mniejszy i młodszy wtedy. Zniszczenie starej czaszki jeszcze nie oznacza że podziała na żywego smoka.
Na smoki można jeszcze podziałać magią i sądzę, że ona jest dużo skuteczniejsza niż jakieś tam włócznie.
Ja dotąd nikt w Westeros nie zabił żadnego z wyrośniętych smoków, a tamto to zaledwie wspominki Tyriona... oprócz (chyba) innych smoków z wojen domowych dynastii T. Pierwszy potwierdzony smoczy zgon nastąpi dopiero w tym sezonie, za sprawą magii bądź dużej ilości żywych trupów.
Drogona włócznie zraniły w grzbiet. Może po prostu wystarczy duża ilości bełtów z wielkich kusz wałowych (na jednej chyba się nie skończy...) aby zamienić go w jeża, poszarpać skrzydła, unieruchomić.
Nie wiadomo czy bednarze Qyburna nie tworzą dla niego wielu skorpionów,
które poustawiają na murach :)
Odcinek niezły, ale bez szału
NA PLUS
+ Jon, ah ten dobry, poczciwy Jon :)
+ Melisandre
+ Qyburn, co by Cersei bez niego zrobiła
+ Arya wraca na Półnoć
+ Sam i jego chęć pomocy Mormontowi
+ wielka smocza głowa
NA MINUS
- szarżująca Danuta, z której gadania nic nie wynika... i do tego ta żałosna pogadanka z Varysem
- Sansa, Jon zamknął jej jadaczkę pozostawiając jej Północ, co wydaje się być mało rozsądne
- LF - kocham Twoją matkę i kocham Twoją siostrę... nie wiem co miała na celu jego wypowiedź? czy faktycznie chciał wyprowadzić Jona z równowagi czy chciał sobie go zjednać, tak czy siak wyszło słabo
- cała akcja z Euronem. Kiedy HBO wypuściło kolejny zwiastun, który niedawno pojawił się i na tym portalu, wypuściło moim zdaniem jeden wielki spoiler odnośnie tego wątku. Widać Eurona jadącego na koniu jak zwycięzca i ciągnącą się za nim na sznurze Yarę, a przy scenie z Cersei w sali tronowej widać zarys postaci Ellari. Nie trudno zatem było się domyślić jak przedstawiony przez Tyriona plan podboju dla tych postaci skończy się prędzej czy później.
- Theon... Theon nawet gdyby miał nadal jaja, to i tak jego siostra miałaby większe od niego
- Yara i Ellaria
Zabawne są trzy kwestie z Varysem, które nie wyszły dedekom :)
Ad 1 Dlaczego dopiero teraz Varys musi tłumaczyć się Dany. Powinno odbyć się to wcześniej.
Ad 2 Varys wysłał truciciela jak rozkazał mu król Robert, który miał otruć winem Danerys w 1 sezonie.
A później w serialu Varys popiera tą samą Danerys. Kiepsko to wyszło, bo dedeki zmieniły fabułę książek,
gdzie Varys popiera Aegona.
Ad 3 Melisandre musi mówić Daenerys kto jest królem na północy ?
Największy szpieg Westeros nie wiedział o tym co jest tak głośne od dłuższego czasu i o czym wie sama Cersei :):):)
Widać, że po tym jak odjęli mózg Littlefingerowi od 5 sezonu spotkało to też Varysa :):):)
Varys ostatnimi czasy zszedł mocno na dalszy plan, a szkoda. Ad 1 w 6 sezonie na końcu widzimy jak jest już u Danki i razem z sojusznikami Danka płynie ku Westeros. Teraz mieliśmy tylko jeden odcinek kiedy Danka wraca na Smoczą Skałę i w sumie teraz doczekaliśmy się "wyjaśnień". Danuta urosła w siłę i pokazuje pazurki i stawia się nawet swoim sojusznikom. Varysa odpowiedź była za to znakomita. Pokazał, że ma jaja chociaż ich nie ma :)
Nie czytałam książek, ale wiem, że w książce odnośnie planów Varysa wygląda to zupełnie inaczej. Tutaj musieli jakoś wybrnąć i w sumie odpowiedź Varysa z tego odcinka można powiedzieć rozjaśnia pewne kwestie. Dlaczego był przeciw niej, a teraz z nią itd. Tak czy siak uważam, że Varys zawsze robi tak by on wyszedł na tym dobrze. To samo tyczy się LF. Niezależnie komu by nie służyli i tak zawsze mają w tym co robią swój interes.
Postać Varysa była spisana na straty jak zrezygnowano w serialu z Aegona i
prawie całkowicie wycięli/zmienili wątek Dorne. Twórcy serialu wychodzą z założenia,
że mało kto pamięta truciciela wina z 1 sezonu. Może wtedy też planowali,
że będzie Aegon w przyszłości serialu.
Postać Littlefingera od 5 sezonu w serialu została zniszczona bezpowrotnie.
Znów z tego samego powodu. Zmienili jego losy książkowe, a swoje pomysły mieli tragiczne.
Trzecia postać, która ucierpiała mocno jest Tyrion. Drastycznie spadła jakość jego dialogów odkąd nie posiłkowali się książkami.
Prócz tych postaci wymieniłbym też Dorana, Stannisa, Eurona i Jaimiego,
którzy w serialu gorzej się prezentują.
Są oczywiście postacie, które w serialu były równie dobre jak w książkach lub lepsze np:
Tywin, Joffrey, Eddard, Oberyn, Ramsay (ten w serialu nawet lepszy) czy Tyrion z pierwszych sezonów.
zgadzam się z Tobą całkowicie, choć nie znam zbytnio treści książek, jedynie tyle ile wczytam gdzieś dodatkowo to nie da się ukryć, że wszystkie trzy postacie: Varys, Tyrion i LF zeszły na dalszy plan. Baelisha nie znosiłam odkąd zdradził Neda w pierwszym sezonie, więc nad jego brakiem jakoś szczególnie nie ubolewam. Tyrion gdyby od czasu do czasu się nie odezwał to w ogóle można by zapomnieć, że jeszcze w serialu jest. Przynajmniej ja mam takie odczucia względem jego postaci.
jeśli chodzi o Eurona, to nawet Ja wiem, nie mając styczności z książkami, że w oryginale jest mega kozakiem, sama jego koronacja była czymś zjawiskowym. Skarby, bogactwa i Smoczy Róg, a w serialu nuuuuuuudaaaaa, a i aktor też nie zaciekawy.
Doran to chyba był w serialu tylko na moment. Jakby podliczyć jego czas antenowy to pewnie wyszłoby z 15 minut :)
Chcę się zgodzić z Tobą co do jednej postaci - coś się dzieje z Tyrionem. Nie ma popisowych szarży słownych. Może za mało pije? Czekam na spotkanie z Jonem.
Może przyczyną jest to, że Tyrion w poprzednich sezonach był lepszy bo było jeszcze na podstawie książek? Teraz twórcy sami musza wymyślać dialogi- bez pomocy książki.
A komu ma dokuczać i z kogo się naśmiewać tam? Po prostu nie ma na razie nikogo do poniżania, no ile razy może powtarzać ten suchar z Varysem.
Littlefinger chce żelaznego tronu, niestety na horyzoncie pojawiała się Danuta i jej 3 smoki oraz potężna armia. Paluch nigdy nie planował zdobyć tronu siłowo, raczej podstępem i sprytem. Ale zastanówmy się, w jaki sposób może ograć Daenerys? Co może namieszać w jej szykach, jak ją podburzyć i przeciw komu? Danka w tej chwili zawiązuje sojusze, które Paluchowi nie na rękę, (nie powinny być na rękę. ) Na moje oko nie ma szans.
A co robimy z postacią, na którą nie mamy pomysłu, bądź ją zje****śmy? Uśmiercamy.
Mass mediami nie rządzą ani Varys, ani Littlefinger dlatego przychodzi nam oglądać spłycanie każdej postaci spoza fandomu.
To prawda, wystarczy wejść na buzzfeeda po każdym nowym odcinku: Arya, Dajners, Jon, Sansa, Arya, Dajnerys, Jon, Sansa i tak w około Macieju. O, ostatnio piszą też o Samie ale to zawsze w stylu "jakich oczywistości nie dostrzegliście, bo jesteście głupi" :)