PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78159
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Uwaga....To już 3 ZAKOŃCZENIE....Yeah...do ilu dojdziemy? Czas pokaże:) Narazie świętujmy:-)

marlen_3

"już" jutro !!!???
może "już" dzisiaj wieczorem, hę?
:DDD

piegza

Zobaczcie to do końca http://pl.youtube.com/watch?v=ALYCHbKtF3I pojawiają się urywki jak Bones niańczy jakieś dziecko (ale to raczej nie Andi)czy ktoś wie z kąd one pochodzą ??

ocenił(a) serial na 10
gocha_kor

Prawdopodobnie z " Drogi do sławy". Tam miała trójkę dzieci z trenerem koszykówki.

ocenił(a) serial na 8
andzia_45

Oo. zaraz ide ogladnąć ;(( Beatka i Kqadzinka już więdzą, mam formata nie będę przez pewien czas tu pisać chyba, że od kumpeli z kompa, teraz własnie u niej jestem, a opowiadanko super.

piegza

Postaram sie jak najszybciej, ale jak na razie same kłody pod nogi...Wczoraj w dodatku chodziłam na baterie- dosłownie (czyt. Holter), więc kolejne ograniczenie.....Ale staram sie , staram.....
Obiecałam opowiadanko to je stworzę...a raczej dokończę;)

marlen_3

Mareln, to się wczoraj wieczorem naczytałam Twojego opowiadania, aż mnie oczy bolały ;))))

czekajcie, a będzie wam dane przeczytać....
czekam cierpliwie

piegza

no ale piegża... czekam czekam i mam nadzieję że kiedyś ten wyczekiwany momencik nadejdzie;d i to w niedalekiej przyszłości;d

kgadzinka

czekam na cedeki wszystkich!!!! Mój login nareszcie na swoim miejscu. Jeśli chcecie możemy przenieść się na inne forum. Więcej pod numer gg: 6775083

ocenił(a) serial na 8
Azura2007

W niedzile koŚci ;> 18 odcinek a mnie nie będzie, ale nagram ;)).

umc__

wie ktoś, czy we wakacje puszczą też drugą serię???
dobra, ciut ode mnie, bo nikt nic nie pisze, ja się doczekać nie mogę... tak na zachętę:

Bonnie przy kolacji wymęczyła się solidnie, by poinformować rodzeństwo znanym tylko im sposobem, że gdy wszyscy pójdą spać, oni mają stawić się w pokoju przez nią zajmowanym. Liczyła na to, że Carmen pierwsza zrozumie o co jej chodzi, ale zrobił to Greg i po cichu jakoś wytłumaczył bliźniaczce. Co jak co, ale rodzina musi się trzymać razem.

Tak jak się spodziewała, domownicy nie zasnęli z minuty na minutę. Najpierw Derek i Amy wariowali z bliźniakami, a ciocia Angela narzekała na wujka Jacka. Godzina spania przesunęła się o 45 minut. Czytanie bajek. Opowiadanie historyjek o robaczkach. Około jedenastej ciocia straciła cierpliwość do marudzącego potomstwa.
-Dereku Hodginsie, jeżeli za sekundę nie znajdziesz się w łóżku, osobiście cię zamorduję! To samo dotyczy ciebie, Amelio Hodgins!
Plan był prosty- poczekać, aż ustaną wszelkie ruchy i modlić się, by bliźniaki nie zasnęły.
Bonnie czekała na nie, na wpół leżąc na ogromnym, gościnnym łóżku. Tonęła w pościeli, która tak bardzo jej przypominała wszelkie spędzone tu chwile. Jednak teraz o tym nie myślała. Uderzyły ją słowa matki i nie potrafiła o nich zapomnieć. Miała piętnaście lat i na tyle znała rodziców, że wiedziała, kiedy dzieje się coś niedobrego. I teraz się działo.
Drzwi jej pokoju powoli się uchyliły i przez nie przecisnęła się ciemna czupryna i niepewnie rozglądające się naokoło oczy. Machnęła ręką, aby wszedł. Za nim człapała Carmen w nocnej koszuli i rozczochranych warkoczach. Gdyby weszła tak o trzeciej w nocy, Bonnie pomyślałaby, że to duch.
Bliźniaki wskoczyły na jej łóżko i czekały w milczeniu.
-Więc...- Greg odezwał się w końcu szeptem.
-Nie zaczyna się zdania od "więc"- poprawiła go Bonnie- rodzice mają jakieś kłopoty.
-Zauważyliśmy- przytaknęła Carmen, poprawiając sobie kosmyki za uchem. Identyczny ruch zrobiła Bonnie.
-I nie powiedzieli nam, o co chodzi.
-Wiemy.
-Musimy się sami tego dowiedzieć.
-Super. Ale jak?- Carmen była gotowa wpaść do gabinetu ojca i przeczytać wszystkie nudne akta.
-Zapytamy się cioci.
-Oni też nie wiedzą.
-A dziadek?- Greg wtrącił się między siostry.
-Co dziadek?- zdziwiła się Bonnie.
-Dziadek. Mama powiedziała, że dziadek nam coś opowie.
-Ta, bajkę na dobranoc- Bonnie prychnęła ze złością.
Chwilę milczeli, póki Carmen na coś nie wpadła.
-Wiem!
-Co wiesz?- oboje się zaciekawili.
-Och... podsłuchałam ich kiedyś. Mamę i dziadka. Albo nie wiem... nawet nie pamiętam. To było dawno.
-No ale co?- Greg nie mógł wytrzymać.
-No... gadali o... że... mama powiedziała, że nie wspomina ich zniknięcia i ma nadzieję, że nigdy nie będzie musiała. Ani przy nas, ani przy nikim innym. Dziadek na to, że nie chciał jej zostawić, a mama powiedziała, że wie, ale było minęło i tyle. I że gdyby coś jej się kiedyś stało, wtedy może nam opowiedzieć o zniknięciu. "Żeby wiedzieli, bo na pewno tego nie zrozumieją".
Między rodzeństwem zapadła cisza, każde z nich osobno analizowało słowa Carmen.
-Zniknięcie?- Bonnie powtórzyła. Carmen pokiwała głową.
-Wiecie co? Myślę, że bardziej dogodnej chwili nie mogliśmy się doczekać- stwierdziła Bonnie i zeskoczyła z łóżka. Podeszła do torby leżącej na komodzie i wygrzebała z niej komórkę.
-Dzwonisz do dziadka teraz? O północy?- Greg omal nie krzyknął.
-A masz inny pomysł?- Bonnie usiadła na łóżku i położyła telefon między nimi.
-Halo?- na dźwięk tego cichego głosu podskoczyli.
-Dziadek? Cześć, tu Bonnie, Greg i Carmen- Bonnie szeptała, a cała trójka jakby bała się poruszyć.
-Coś się stało.
-Aha. Dziadku, mama i tata musieli gdzieś wyjechać. Ale mama powiedziała nam, że możesz nam coś opowiedzieć.
Milczenie.
-Dziadku, jesteś tam?
-Co z nimi?
-Co?
-Kiedy wyjechali?
-Dziś wieczorem.
-Coś się stało?
-Chcielibyśmy wiedzieć!- Greg krzyknął, a Carmen zasłoniła mu usta.
-Jesteście pewni, że...
-Dziadku!
-Chodzi o to, że...
Kiedy Max opowiadał im o jego zniknięciu, o tym, jak Tempe została sama, dzieciaki słuchały tego, trzymając się za ręce. Nie byli pewni, że dziadek mówi prawdę. Czy on mógłby zostawić ich mamę samą? Czy dlatego tak trudno mamie było się z nimi rozstawać na zwykłe wakacje? Mama mogła przeżyć coś takiego? Nie, to na pewno nie prawda. Ale jeżeli... jeżeli teraz to spotkało ich rodziców... jeżeli mamę spotka to samo, co ich babcię...
Bonnie rozłączyła się, nim dziadek zdążył zapytać o cokolwiek. Spojrzała na swoje rodzeństwo, i po chwili cała trójka się tuliła.
-Nie płaczcie- wyszeptała wreszcie Bonnie, sama ocierając łzy.
-Wcale nie płaczemy- zaprzeczył Greg.
-Co zrobimy?- zapytała Carmen.
Bonnie rozważała to wszystko w głowie. Rodzicom grozi niebezpieczeństwo, to jasne. Ale to nie zmienia faktu, że powinni się trzymać razem. Nie chce, by to było ich ostatnie spotkanie. Nie. Ani ona, ani bliźniaki nie mogą tak tego zapamiętać. Muszą być razem. Muszą być z mamą i tatą. Muszą ich odnaleźć...
-Słuchajcie...

ocenił(a) serial na 8
kgadzinka

noo ... i jak zwykle przerwane w najbardziej interesującym momencie... cudowne, czekam na jeszcze :)

ocenił(a) serial na 8
gainka

Jak zawsze super, zgadzam się z powyższą opinią.

umc__

Świetne opowiadanko. Czekam na c.d. Czemu ja tak nie umiem pisać?!:(

Azura2007

Azura, umiesz! Tylko napisz coś wreszcie!:d

kgadzinka

Ja już się pogubiłam. Jeśli czyta to ktoś z FOXa i przerabia w odcinki, to pewnie kończy redagować 3490 odcinek. Byłoby nieźle.

Ciekawe co na to scenarzyści Wody na sukces?;)))

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Właśnie. Może w końcu któryś z nich czyta te opowiadania, z tego forum i się zastanawia jak w scenariuszu opisać to co te dziewczyny tutaj nawymyślały. Dobrze wytłumaczyłam? Bo może ktoś nie zrozumie mojego toku rozumowania popijanego colą z okazji moich 15 urodzin ;p

kgadzinka

Nie ma weny, bo ktoś zaplątał w głowie. I opowiadanko tak szybko nie powstanie. :(

ocenił(a) serial na 10
kgadzinka

a opowiadanie jak zwykle świetne ;p
ja sie nie udzielam za bardzo. Przepraszam.
Pracuję nad innym opowiadaniem. Tematyką związanego z przestępstwami ;p i obyczajowością Polki przyjeżdżającej do Miami. XD

zuz93

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, a jak skończysz tą swoją pracę to czekam na opowiadanko. pozdrawiam

ocenił(a) serial na 10
Azura2007

dziękuję za życzenia ;P
ale ja chyba nie napiszę opowiadania tutaj, bo nie mam pomysłu ;(
na mylogu założę sobie blog i będę opisywałe przygody tejże Polki ;p

ocenił(a) serial na 8
zuz93

Dziękuje Dziewczęta <33 ;****.

Żegnam się z wami Kochane może wieczorem zaglądnę ale nie jestem pewna.
B.Tęsknie.


Wracam z 23/24.07 .. ;*****;*****;******** <33 ;**

kgadzinka

kgadzinko, Twoje "dziecięce" teksty z tego i poprzedniego odcinka są mistrzowskie! Naprawdę "słychać", że to dzieci Brennan i Bootha.
Szczekam na jeszcze!

Mino

Witojcie!!!! Wróciłam w końcu. Gdzie byłam- nie pytać;) Ważnie że już jestem no i że kolejna część naszego opowiadania już na naszym temacie się pojawiła. Zachęciam do czytania i komentowania ;)
Pozdrófffki :D

ocenił(a) serial na 10
Rokitka

Rokitka wróciła!! Jeeeej jeeee! Śpiewajmy jej hymn powutalny!
Ja zacznę, a ktoś będzie dopisywać resztę:
Nasza Rokitko kochana!

zuz93

Nareszcie udało mi się coś stworzyć. Miłego czytania:


Tydzień później w gabinecie Bones:
Angela: Co się dzieje, skarbie?
Bones: Nic, a dlaczego się pytasz?
Angela: Bo od tygodnia masz minę jak kot srający na pustyni.
Bones: Angela!!! Mi nie jest do śmiechu.
Angela: Przepraszam. A powiesz mi w końcu co jest?
Bones: To nie takie proste. Ja..... Nie wiem............Znaczy......Mam na myśli......Ja jestem w ciąży.
Angela: W ciąży?!
Bones: Tak
Angela: To super!!!! Nawet nie wiesz jak się cieszę!!!! Gratuluję!!! A z kim?
Bones: Co z kim?
Angela: No z kim jesteś w ciąży? Czyżbyś mi nie mówiła o jakimś nowym chłopaku?
Bones: Nie, Ty go dobrze znasz.
Angela: Według twojego opisu najbardziej stawiam na Bootha. Kochanie jesteś z Boothem w ciąży?
Bones: Tak, ale to przypadkowo.
Angela: Tak, jasne rozumiem przypadek. Może jeszcze powiesz że to nie twoje i że Ty tylko przechowujesz?
Bones: Angela!!!
Angela: Dobra, dobra. Nawet nie wiesz jak się cieszę od dawna wiedziałam, że będziecie razem. Tylko nie rozumiem Twojego smutku.
Bones: Bo on nie chce tego dziecka.
Angela: Ale jak to. Booth tak nie mógł powiedzieć znam go.
Bones: A ja powiedziałam, że go kocham. Byłam taka naiwna. Nie wiem na co liczyłam. Może na to, że opowie to samo, albo mnie przytuli.
Angela: Nie martw się skarbie. Na pewno zgodzi się na wychowywanie tego dziecka wspólnie z Tobą. Już ja mu pokażę.
Bones: Nie, Angela przestań. On się zgodził, ale tylko dlatego, że się na niego wydarłam.
Angela: Kochanie, on pewnie nie myślał mówiąc to.
Bones: Chciałabym.
Booth: Hej dziewczyny, co wam?
Angela: Nic, ja sobie już pójdę. Wiesz Booth jesteś Kretynem.
Booth: Ale dlaczego, nie wiesz o co jej chodzi.
Bones: Gdybyś był inteligentny, wiedział byś.
Booth: Gdybym był inteligentny został bym zezulcem.
Bones: Bardzo śmieszne.
Booth: Wiem. Bones!
Bones: Tak
Booth: Przepraszam, powiedziałem to przedtem z nadmiaru stresu i......ja chcę wychowywać to dziecko razem z Tobą. Kocham Cię.
Bones: Nie potrafię Ci zaufać, wybacz.
Bones wybiegła z instytutu, Booth za nią. Ona pochłonięta rozpaczą nawet nie zauważyła gdy znalazła się na ulicy, lecz nagle z za rogu wyjechał samochód. Bones nie mając szans uciec znalazła się pod samochodem. Roztrysnęła się krew. Słychać było krzyki przechodniów. Ktoś dzwonił po karetkę. Nad leżącą Bones schylił się Booth, próbując zatrzymać krwotok.
Booth: Nie odchodź, Bones, proszę Cię zostań ze mną. Kocham Cię.

c.d.n

Azura2007

Hura! Hura! Wróciła do nas Rokitka! I Azura coś skrobnęła! Coś superzastego! Jupii! Niech Booth ją ratuje!

kgadzinka

Ze SPECJALNĄ dedykacją dla PIEGŻY;)))

dziś część I obiecanego opowiadanka-sorki ze tak późno, ale tak jakoś wyszło niefortunnie.
Może pomysł troszkę ściągnięty z jednego amerykańskiego fan fiction, ale reszta to już własne dzieło....

I sorki za wszelkie błędy, ale na dokładną korektę nie było juz czasu.

***
- Doktor Brennan, Agencie Booth to będzie prawdziwy przełom w waszej terapii! – wykrzyczał prawie że podekscytowany Sweet’s na wstępie kolejnej sesji terapeutycznej.
- A to niby dlaczego?- zapytał z zaciekawieniem Booth.
- Zostaniecie poddani tygodniowej próbie. To prawdziwa nowość. Absolutny hit! Najnowszy pomysł naukowców z Cambridge. Postawienie was w ekstremalnie nowej sytuacji. Wcielenie w nowe role.
To coś jak Big Brother, tyle, że ja będę jedynym widzem. - opowiadał wyraźnie podekscytowany krążąc po swym gabinecie i dziwnie przy tym gestykulując, zupełnie jakby był w jakimś transie.
- Nie wiem o czym on mówi- skomentowała jak zwykle nie na bakier ze współczesnością Brennan.
- On zwyczajnie próbuje nas wmanewrować w jakiś reality show! – próbował uświadomić co nieco swej partnerce Booth.- Chcesz nas zamknąć na tydzień w jakiejś marnej imitacji lokalu mieszkalnego, wymyślać śmieszne zadania i pozbawić kontaktu ze światem , jedynie dla własnej przyjemności? – zwrócił się tym razem do doktorka nieźle wkurzony Booth.
- Nie, Agencie Booth pozwól, że wyjaśnię. Chodzi o to, abyście przez tydzień zamieszkali razem…
- Co takiego?- przerwała mu Bones .
-…W którym mieszkaniu- tu wybór należy do was. Mało tego, zmieniłem nieco wasz rozkład pracy. Agent Booth pracował będzie w poniedziałek, dr Brennan natomiast we wtorek. Resztę tygodnia poświęcicie na wykonanie wyznaczonych zadań. Ponadto dostaniecie ode mnie specjalna kamerę, którą rejestrowali będziecie ciekawsze momenty z każdego dnia próby i nie ukrywam, że w tym miejscu liczę na waszą uczciwość, gdyż to umożliwi mi fachowa ocenę. – kończąc opis swego genialnego pomysłu Lance rozsiadł się wygodnie w fotelu i spojrzał przenikliwym wzrokiem na swoich pacjentów.
- Wow!- zdołał jedynie wykrztusić Seeley.- To wymyśliłeś!
- Chwileczkę- Brennan w końcu zabrała głos.- Najpierw organizujesz nam cos w stylu podwójnej randki, teraz pakujesz nas we wspólne mieszkanie… Co jeszcze?
- Spokojnie. To tylko próba i to nie ja ją wymyśliłem. To metoda opracowana przez wybitnej klasy naukowców, która w moim przekonaniu odniesie doskonały efekt. Poza tym skonsultowałem to już z waszymi przełożonymi i uzyskałem pełna aprobatę, więc….- tu przerwał dając im tym samym do zrozumienie, że właśnie postawił ich przed faktem dokonanym i właściwie nie mają za wiele do powiedzenia.
Zapanowała chwila ciszy. Atmosfera w gabinecie stała się dziwnie napięta .
Bones i Booth wymienili serię spojrzeń w swoim kierunku.
Nadal cisza.
- Ok.- odezwał się jako pierwszy Booth.
- Ok.?- zwróciła się ku niemu zdziwiona Tempe.
- A co nam szkodzi? I tak nie mamy już nic do gadania, więc im szybciej się zgodzimy, tym mniej będzie ględził, potem szybko odbębnimy zadanie i będziemy wolni!- odpowiedział zadowolony.- W sumie to wspólne mieszkanie może okazać się całkiem zabawnym doświadczeniem- pomyślał jednocześnie.
Brennan wydawała się nie podzielać entuzjazmu swego partnera. – My razem w jednym mieszkaniu? Przez tydzień? To jakieś dziwne i w pewnym stopniu nienormalne-pomyślała najpierw.- Ale jak się nie zgodzę to zaczną się analizy w stylu: dlaczego? To ma pewnie jakieś głębsze podłoże etc…
- W porządku- zgodziła się wreszcie.
Oboje spojrzeli na siebie wzrokiem wystraszonej sarny.
- Oh! Jest jeszcze cos…Mały szczegół…- wtrącił Lance.- nie będziecie mieszkać przez ten tydzień sami…- mówiąc to podążył w kierunku drzwi do sąsiedniego pokoju i zniknął za nimi na moment.
- Az się boję na samą myśl…Co ten dzieciak jeszcze wymyślił?- Booth wyszeptał do ucha swej partnerce.
- Voila!- wyśpiewał powracający Sweet’s, trzymając w rekach kilkumiesięcznego szczeniaczka i prezentując go dumnie pacjentom.
- Żartujesz?
- Nie Agencie Booth- odpowiedział zadowolony Sweet’s kładąc szczeniaka na jego kolanach.- To wasze zadanie główne- opieka nad nią- wskazał na wystraszona psinkę.
- Czy…Ona- zaczął Booth- Ma jakieś imię?
- Nie i to wasze pierwsze zadanie- imię dla waszej… towarzyszki!
Booth spojrzał na milczącą i nieco wystraszona Brennan, którą cała ta sytuacja najwyraźniej zaczynała przerastać..
- Więc…- odezwała się jednak.- Kiedy zaczynamy?
- Oficjalnie od jutra, ale…Z racji tego, iż wyjdziecie stąd we trójkę…Wspólne mieszkanie rozpoczniecie już dziś, więc musicie wybrać, gdzie będziecie mieszkać…Ale to już sami ustalicie miedzy soba.
To byłoby na tyle. Zadania do wykonania będziecie ode mnie otrzymywać drogą mailową z odpowiednim wyprzedzeniem.
- Whoa, Sweet’s! Nie tak szybko! – zaprotestował nagle Booth- Jutro sobota i mój weekend z Parkerem…
- Spokojnie, o wszystkim pomyślałem…- przerwał mu Lance-Jutro wieczorem ja się nim zajmę z racji zadania jakie będziecie musieli wykonać, natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, aby niedzielę spędził razem z wami.
- Ty zajmiesz się Parkerem?- Booth zaśmiał się poddając tym samym wyraz wątpliwości w umiejętności opiekuńczo-wychowawcze swojego terapeuty.
- Mam doskonały kontakt z dziećmi!- odpowiedział zadowolony doktorek..
Booth skapitulował. Brennan natomiast o dziwo nie odzywała się już prawie w ogóle. Przerażała ją wizja wspólnego mieszkania. Przyzwyczaiła się już do tego, iż jest sama i nawet dobrze się z tym czuła, a teraz…Znajdzie się w zupełnie nowej sytuacji. Ona i Booth razem i to nie tylko w pracy…
Niezależnie od tego w czyim zostaną mieszkaniu, każde z nich odsłoni jeszcze bardziej kawałek siebie, podzieli się swoja prywatnością…To może zupełnie odmienić ich wzajemne relacje, zmienić jej podejście do życia …I tego chyba obawiała się najbardziej.
- Dr Brennan? Wszystko w porządku?- wyrwało ją z rozmyślań pytanie zaniepokojonego Sweets’a.
- Tak.- odparła, choć nie zabrzmiało to zbyt przekonująco.
- W takim razie życzę wam powodzenia. Spotkamy się za tydzień… Aha! Jeszcze kamera!- przypomniał sobie na koniec. Podszedł do swego biurka i wyjął z szuflady kamerę cyfrowa, którą następnie oddał w ręce Tempe.
- To na razie!- pożegnał się Booth.
- W razie problemów lub pytań dzwońcie!- dodał jeszcze doktorek.
-Ok. Do widzenia- odparła Brennan. Po czym razem z Booth’em opuścili gabinet.

Gdy tylko dotarli do samochodu Seeley oddał swej partnerce pod opiekę małego pinczera, sam natomiast zajął miejsce za kierownicą.
- Więc…- zaczął rozbawiony, choć jednocześnie lekko skrępowany.- Gdzie zamieszkamy? U mnie, czy u Ciebie?- odwrócił wzrok w kierunku partnerki.
- U ciebie- odparła bez wahania.
- He? Ok., ale…Dlaczego właściwie nie u ciebie?
- Myślę, że twoje mieszkanie jest …Lepiej przystosowane.
- Lepiej przystosowane? Do czego?- zapytał z wyraźnym zdziwieniem jak zwykle nie nadążając za tokiem rozumowania Bones.
- Parker spędza u ciebie dużo czasu, a jak powszechnie wiadomo dzieci bałaganią zupełnie jak…- mówiąc to spojrzała na zwierzaka śpiącego na jej kolanach.- ..Wiec jesteś do takich sytuacji przyzwyczajony. Porządek w moim mieszkaniu natomiast pozostaje niezakłócony, więc trudno byłoby mi zaakceptować to, co ewentualnie mogłoby się wydarzyć, a biorąc pod uwagę to, że szczenięta są bardzo żywiołowe…- przerwała widząc rosnące zdenerwowanie partnera.- A poza tym mam wiele książek i innych CENNYCH rzeczy, które mogłyby ulec zniszczeniu.- stwierdziła na zakończenie szczególnie akcentując słowo „cenne”.
- Ok. W porządku. Zamieszkamy u mnie.- zgodził się nie chcąc wdawać się w zbędnie dyskusje i wywoływać niepotrzebnego sporu. Choć musiał przyzna c, że uraziła go ta wypowiedź, w której Bones niezbyt subtelnie podkreśliła swój niezaprzeczalnie wyższy statut majątkowy.
- Podrzuć mnie jeszcze po drodze do Instytutu. Zabiorę stamtąd parę rzeczy, potem pojadę się spakować i najpóźniej za dwie godziny będę z powrotem. - dodała jeszcze.
- Jasne.

Gdy tylko Tempe przekroczyła próg gabinetu czekała tam już na nią zniecierpliwiona Angela.
- Witaj kochana!- przywitała ją.
- Hej Ange!
- No opowiadaj! Co to za historia z tym tygodniowym urlopem, czy czymś tam. Cam nie chciała zdradzić nam żadnych szczegółów, wiec….Oto jestem i czekam na relację.
- Angela, to nic wielkiego. Kolejny wspaniały pomysł Sweets’a…Wybacz, ale trochę się spieszę- Tempe wyraźnie próbowała zbyć swoją przyjaciółkę w pospiechu przetrząsając rzeczy na biurku.
- O nie moja droga !-zaprotestowała Montenegro wstając z kanapy i przybierając dość bojowa postawę.- Nie wyjdę stąd i ty także dopóki się nie dowiem o co biega.
- Ok.- skapitulowała w końcu Brennan. – Sweet’s chce, abyśmy zamieszkali razem z Booth’em przez tydzień, opiekowali się jakimś szczeniakiem i nagrywali na video relacje z każdego dnia. Mamy tez wykonywać zlecone przez niego zadania- to jakiś nowy rodzaj terapii czy cos- streściła pokrótce przyjaciółce o co chodzi.
Na twarzy Angeli zagościł szeroki uśmiech.
- Zamieszkacie razem tak? Gdzie?- nie dawała za wygraną brnąc dalej.
- Ustaliliśmy, że zostaniemy u niego.
Angeli coraz bardziej zaczynało się to podobać.
- Czyli będziecie udawać szczęśliwą rodzinkę…-rozmarzyła się- ten cały doktorek ma czasami niezłe pomysły. Kto by pomyślał…
- Angela..
- Ok. W porządku. O nic więcej nie pytam, tylko wiesz….- spojrzała wymownie na swa przyjaciółkę uśmiechając się szeroko.
- Co?- zapytała Tempe udając, ze nie rozumie.
- Wy…Razem…W jednym mieszkaniu…Ja na twoim miejscu skorzystałabym z okazji kochana i…- przerwała widząc niechęć i zdenerwowanie swej przyjaciółki. – Daj spokój Brenn, oboje jesteście wolni, a Booth to naprawdę fajny, inteligentny i całkiem do rzeczy koleś, no a w dodatku zabójczo przystojny…No i ten uśmiech…Wiesz, gdyby nie Hodgins to ja już dawno…- rozmarzyła się wyraźnie.
- Angela…- upomniała ja po raz kolejny.
- Dobra, w porządku, koniec tematu, ale sama zobaczysz…To wspólne mieszkanie może w końcu otworzy ci oczy, bo Booth wykazuje chociaż pewien stopień zainteresowania, a ty…
- Tak myślisz?- zapomniała się przez chwile Brennan, wywołując kolejną falę wymownych uśmieszków na twarzy przyjaciółki, jednak szybko się opamiętała. – A z resztą nie ważne, muszę już lecieć- dorzuciła kierują się pośpiesznie do wyjścia.
-Ok. Do zobaczenia! Trzymam kciuki! – wołała jeszcze za nia Ange. -I dobierz mu się w końcu do…- przerwała widząc przyglądających jej się z zainteresowaniem studentów praktykujących w Instytucie.- …lodówki! Dokończyła, myśląc rzecz jasna o czymś zupełnie innym…A dokładnie mówiąc- o pewnej wyjątkowo kształtnej części ciała partnera Brenn.

CDN...
;)



marlen_3

Marlen, powiem tyle: WARTO BYŁO CZEKAĆ NA TO CUDO!!!!
i dzięki
i chyba nie muszę Ci mówić, jak BARDZO czekam na dalsze dzieje
quasi-rodziny
:DDD

piegza

wena na pisanie mnie wzięła więc cedeki juz od jutra;)
pozdro!

marlen_3

jesssuuuuuuuu, bosko!!!

a tera, se przeczytam jeszcze raz ;)

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

magia po prostu!
Się już następnej części doczekać nie mogę ;P
Oj coś czuje że się będzie działo xP

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

A mi znmowu słów brakuje XD
Już to sobie wyobrażam: kanapa Booth'a jest twarda więc Bren zgodziła się, żeby spali razem. Rano budzą się, a między nimi leży zwinięty w kłębek szczeniaczek.
Trochę romantycznie się zrobiło XD

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

OOO! Świetne! Już widze to ich wspólne mieszkanie przez tydzień... tylko czy na tygodniu sie skończy? :) Czzzekam na cd :))

ocenił(a) serial na 10
Azura2007

Jes oczywiście świetne i superzaste. Ja bym się do czegoś przyczepiła. Jak samochód kogoś potrąci to krew nie tryska na wszystkie strony. A poza tym to świetnie XD

zuz93

piegża miała rację, opłacało się czekać... szczeniaczek... i Angela, gdyby nie ten Hodgnins... no po prostu- czekajcie a otrzymacie:D:D:D

Mino

To przez Marlen i dla Marlen. Zainspirowała mnie dzisiaj. Jeszcze raz dziękuję!

No i dla LG80(kiepsko to wygląda ;), dla lg80, za całokształt :)

(Z pewną taką nieśmiałością...)

- Słucham.
- Brennan, włączałaś ty dzisiaj w ogóle komputer!!!???
- O, cześć, Angela. Czemu krzyczysz? Czemu tak dziwnie krzyczysz?
- Pytam, czy włączałaś dzisiaj jakikolwiek komputer?
- Hmmm, nie. W pracy była jakaś awaria systemu czy coś, a tutaj muszę zebrać myśli, żeby napisać swój artykuł. Układam „Przegląd Antropologiczny” rocznikami, to mi pomaga myśleć i ..
- Dobra, Brennan, boli mnie, jak tego słucham. Weź ty w końcu zajrzyj do komputera!
Skrzywiona Brennan włączyła laptopa. Chwilę później pokazało się na pulpicie małe okienko-przypominajka.
- O, rzesz w mordę!

- Słucham.
- Booth, co robisz? Jesteś wolny?
- Tak, nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Zbieraj się, zaraz po ciebie wpadnę, jedziemy na murek.
- Bones, co to znaczy „na murek”?
- No, wspinać się na murek.
- Na ściankę.
- No, wspinaczka ściankowa, czy coś. Sam namawiasz mnie na to od dwóch miesięcy, więc idziemy.
- Aha, ale ty nigdy nie...
- Nie marudź, wychodź, już dojeżdżam.

Znowu to zrobiła. Już myślał, że zna ją tak dobrze, że niczym go nie zaskoczy, a tu znowu jej się udało i Booth siedział w jej samochodzie z lekko otwartą ze zdziwienia buzią. W końcu do niego dotarło...
- Angela ci przypomniała, tak?
- Do połowy Angela. Co? Nie! Co Angela miała..?! Skąd wiesz?
- Znam cię, Bones, mówiłem ci to sto razy. Co „do połowy Angela”?
- No, Angela zadzwoniła, a komputer pokazał.
- Ach tak, komputer pokazał...
Posmutniał.
- Booth, wiem, dałam plamę, zapomniałam, wybacz. Chodź, naprawdę chcę ci to wynagrodzić.
- Dlaczego na ściankę?
- Dwa miesiące mnie męczysz, żebym z tobą poszła spróbować tego... s p o r t u. Więc....

No tak, co się do tej pory nasłuchał, to się nasłuchał: o niezdrowej męskiej chęci do rywalizowania ze wszystkim i wszystkimi, o śmiesznych, obcisłych gaciach, o oglądaniu zwisających tyłków itp. itd.
A teraz ona idzie z nim na ściankę z własnej woli. No, dobra, niech sobie gada, a on przynajmniej będzie miał frajdę, bo popatrzy sobie na naprawdę niezły tyłeczek i jej długie nogi w leginsach.

Musiał przyznać, że Bones przeszła samą siebie: ani słowem nie marudziła, ani razu się nie skrzywiła, nawet przez sekundę się nie wymądrzała. Była pełna energii, chętnie i szybko się wszystkiego uczyła, naprawdę starała się, żeby było mu przyjemnie. Nawet okiem nie mrugnęła, gdy wysłał ją znowu na ściankę, podobno żeby „utrwaliła nabyte umiejętności”. Mógł się napatrzeć.
Po dłuższym odpoczynku zaproponował jej wyścig. Mieli wspinać się równolegle. Wiedziała, że nie ma z nim najmniejszych szans, ale oczywiście się zgodziła. Patrzyła mu wyzywająco w oczy i wysuwała podbródek, co wróżyło z jej strony prawdziwą walkę. Jak zwykle.
Punktu na szczycie ścianki dotknęli jednocześnie, co wcale nie ucieszyło Brennan, bo widziała, że Booth się zupełnie nie starał, tylko cały czas gapił się w jej stronę. Oczywiście, musiał ją cały czas kontrolować i oceniać.
Oczywiście, Booth patrzył na nią, bo uwielbiał obserwować na jej twarzy ten rodzaj skupienia, zacięcia i pasji, z jaką oddawała się wszystkiemu, co robiła.
To był bardzo udany wieczór.

Brennnan odwiozła go pod dom.
- Dzięki, Bones.
- Wszystkiego najlepszego, Booth.
On odwrócił się dość gwałtownie w jej stronę, żeby dać jej buziaka w policzek. I tak by się stało, gdyby nie to, że Brennan równie gwałtownie odwróciła się w jego stronę, aby dać mu swojego buziaka w policzek. Na szczęście nie zderzyli się nosami, ale ich usta znalazły się dwa milimetry od siebie. Konsternacja trwała sekundę. Żadne się nie odsunęło. Bardzo delikatnie dotknęli się wargami. Po chwili dotyk stał się mocniejszy. Jeszcze po chwili dotykali się już nie tylko ustami.
Mogliby tak długo, ale pozycja, w jakiej się znajdowali, była strasznie niewygodna. Booth na chwilę przypadkowo oderwał swoje usta od Brennan, żeby bardziej przekręcić się w jej stronę, ale ona w tym momencie jakby oprzytomniała i szybko odwróciła się, żeby zapalić samochód.
- Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Booth. Dobranoc. – Powiedziała szybko.
Ale on się nie ruszał. Zupełnie mu się nie chciało iść do domu.
- Ścianka to był prezent od ciebie. A jak nazwiesz to...co...
- To..... to była wstążeczka na prezencie.
Zamyślił się.
- Wstążeczka mówisz. Jeszcze nigdy żadna wstążka na prezencie mi się tak nie podobała, jak ta. - Uśmiechnął się zniewalająco. - Może byśmy mogli, wiesz, zrobić jeszcze parę k o k a r d e k .
Odwzajemniła uśmiech.
- Dobranoc, Booth.

ocenił(a) serial na 10
piegza

Oh, ja też jestem w zupełności za zrobieniem tych kokardek :) Przy okazji, bo wcześniej jej nie miałam, jesteście świetne obie z Marlen. Świetne!

andzia_45

Cze, Andzia, dzięki!

widziałam, zę linkowałaś www.bones.xt.pl. bardzo lubię tę stronę, ale strasznie często mnie z niej wywala, przerywa i wywala. przez jakiś czas było dobrze, a dzisiaj znowu nie mogę się na nią dostać. czy Ty też tak masz?

ocenił(a) serial na 10
piegza

Raczej mnie nie wywala, ale nie wyczytuje, kiedy jest aktualizowana...

piegza

Piegża no nor...normalnie MISTRZOSTWO!!!! Słów mi brak!
I ta atmosferka...mniami!

Chcemy więcej!!!


(a moj c.d. po korekcie redaktorskiej przybędzie).

marlen_3

Piegża to było super. Nie wiem, o co chodzi z tą wstążką,ale i tak mi się podoba;))) żartowałam.

Nie wiem co mam z tym wspólnego, ale skoro twierdzisz, że mam,to bardzo się cieszę. Dobra nie piszę więcej, bo pobredzam.

Szkoda, że ja nie potrafię tworzyć fikcji. Coś mi się jednak przypomina. Napisałam kiedyś parę scenek, ale się wstydzę je pokazać. Po tym, co tu czytam moje bazgroły to takie dyletanckie.

marlen_3

Do Marlen - umieram z ciekawości, co się stanie w Twojej wersji Big czegośtam;))) To było mistrzostwo.

_LG_

Wyobraziłam sobie pewną sytuację...

W ocienionym wnętrzu lokalu mimo radosnego gwaru było przytulnie. Brannan cieszyła się, że właśnie tę restaurację wybrała na spotkanie po latach. Jej starzy kumple z czasów wspólnej asystentury z pewnością będą sobie z niej kpić i ostrzyć na niej dowcip.
Minęło dziesięć lat odkąd przeniosła się do D.C. Teraz każde z nich ma przynajmniej dwa doktoraty, a mimo to jej koledzy wciąż zachowują się jak chłopcy. Pamiętała doskonale ich dawne wygłupy i przyjacielskie docinki, ale dekadę temu odbierała je raczej jako przejaw rywalizacji, a nie koleżeństwa.
Właściwie Temperance nie wiedziała, dlaczego zgodziła się na to spotkanie. Odejście Zacka zagęściło w Jeffersonian atmosferę, a ona kolejny raz zamknęła się w Instytucie i konsekwentnie odmawiała wyjazdu w teren z Boothem. Brak Zacka znów był tylko wymówką Brannan. Tym razem przesiadywanie w laboratorium miało być remedium na emocje związane ze sfingowanym pogrzebem Bootha. Gniew niestety nie rozwiązywał sytuacji... Początkowo jej partner udawał, że nie zauważa jej ucieczki. Najwidoczniej dał jej czas na uporanie się ze stratą Zacka, ale ostatnio Booth stał się bardziej natarczywy. Dlatego też Brannan szczelnie zapełniała swój czas, nawet wieczorami. Za kilkadziesiąt godzin wyjedzie na serię wykładów do Wielkiej Brytanii i będzie miała trochę czasu na przemyślenia.
Odetchnąwszy głęboko Temperance podeszła do stolika przyjmując uprzejmy wyraz twarzy. Chris i Sean przywitali się z nią bacznie ją lustrując. Zastanawiała się, co o niej myślą. Czy uważają, że wygląda staro jak na swój wiek, czy też sądzą iż wypiękniała? Gdy zamawiali deser byli już w doskonałych nastrojach. To zapewne dzięki milczącemu porozumieniu co do nieporuszania w rozmowie tematów drażliwych. Mężczyźni trochę świntuszyli, chichotali bez sensu i doskonale czuli się we własnym towarzystwie. Teraz oczekiwali na kelnera, by zamówić kolejną kolejkę.
- Jak tam twoje życie osobiste Temperance? – zagaił Chris.
– Badania i pisanie powieści to nie wszystko – kontynuował obserwując jej reakcję.
- Ja i Dana mamy dwóch synów, a ostatnio nawet tabun szczeniąt.
- Daj spokój Chris – uciął jego przemowę Sean. – Nasza Tempe nie lubi zobowiązań, dlatego spotykała się z profesorkiem. Zawsze niewzruszona i niezaangażowana. Kiedyś mówiłem, że to o nią rozbił się Titanic i nie cofam tego – zakończył Sean chichocząc.
- Kiedyś i ona zmięknie – zauważył sentencjonalnie Chris. – Da się ponieść uczuciu... – ciągnął melancholijnie.

Tymczasem przy stoliku stanął wysoki mężczyzna i z dezaprobatą spoglądał na Temperance i jej towarzyszy.
- Nie sądziłem, że z zapracowanej tak szybko przedzierzgnież się w osobę... popularną. – powiedział w końcu cedząc uważnie słowa. Mówiąc to nachylił się nad stolikiem i taksująco mierzył uczestników spotkania po latach. Brannan zaś żałowała, że siedzi tak blisko swego prześladowcy, zastanawiała się też, jak zdematerializować natręta i uniknąć ciekawskich pytań kolegów.
- Chris, Sean to jest Booth, agent hm... specjalny i mój partner... z pracy, który najwyraźniej już wychodzi... – mężczyzna przeczył jednak jej słowom swoim bezruchem, a jedyną oznaką, iż słyszał co powiedziała, było lekkie, pytające uniesienie brwi.
- Dwóch facetów i alkohol... – mówił nieznajomy zwany Boothem jakby do siebie - ...ciekawe. – dodał po chwili. – Cam i Angela wychodzą ze skóry by mi pomóc, bo ty... jesteś ciągle „zajęta”, a ty?!? – A swoją drogą, zastanawiam się, dlaczego znowu mnie unikasz i dlaczego do cholery zostawiłaś takiego wspaniałego faceta jak Sully by znów się spotykać z zezowatymi!?!
Temperance była coraz bardziej zirytowana sytuacją sprowokowaną przez Bootha. Jej rozmówcy nie nawiązywali z nowoprzybyłym rozmowy, ale przyglądali mu się – Chris z zaciekawieniem, Sean ze zdziwieniem i nutką złośliwej ironii. Brannan, mimo podszeptów zdrowego rozsądku, że nie wygra z przeciwnikiem mającym przewagę z powodu zaskoczenia, postanowiła wyładować na nim swoją frustrację. Najlepszą formą obrony jest wszak atak.
- W tej chwili stosujesz wobec mnie mechanizm zwany w psychologii przeniesieniem. Podejrzewasz mnie o kontakty intymne z moimi znajomymi dlatego, że pewnie sam przeleciałeś już wszystkie prawniczki z palestry – tu by zilustrować swoją przemowę, zatoczyła dłonią łuk w kierunku sali, skąd dochodziły damskie głosy i śmiech.
- Och przepraszam – dodała po chwili udając speszenie – że nie wszystkie kobiety robią to, co im każesz i padają ci plackiem u stóp – ja jestem wyjątkiem i... nie zamierzam tego zmieniać. – Jej wypowiedzi towarzyszył złośliwy uśmieszek. „Ma czego chciał”, pomyślała z satysfakcją. Niech się dowie, że nie może bezkarnie narażać ją na niemiłe niespodzianki. Niech teraz leczy swoje ego po małej kompromitacji w obecności innych zadufanych w sobie samców.
- Bądź tak miły i zamknij za sobą drzwi. – dodała po chwili. Trzeba go przepędzić póki jest skonsternowany. Pytające spojrzenia kumpli nie napawały Brannan otuchą. Cholera, nie zamierzają mi niczego ułatwiać – zaklęła w myślach. Booth zaś tylko wyprostował się złowieszczo i czekał na jej kolejny ruch. Zupełnie nie przejmował się obecnością postronnych widzów ich scysji.
- Mamy robotę, z Potomaku wyłowili zwłoki. Wyjdziesz ze mną po dobroci, czy mam ci pomóc? – zapytał w końcu spokojnie, jego ton przeczył przekazowi, co jeszcze bardziej zdenerwowało Temperance. Uznała, że nie będzie bezpiecznie wychodzić z nim gdziekolwiek, zwłaszcza po tym, jak się go uprzednio rozdrażniło.
- Nigdzie z tobą nie wyjdę i nie mam ci nic do powiedzenia. Nie zacznę z tobą badać nowej sprawy, bo pojutrze wyjeżdżam do Europy. Przestań mnie też nachodzić po pracy. – zakończyła z przekonaniem.
- Musimy sobie wyjaśnić parę spraw – to mówiąc uniósł ją jak piórko i przewiesił sobie przez ramię jak lalkę. Zaskoczona Brennan zapomniała o wszystkich znanych chwytach obezwładniających i zaczęła wymachiwać rękoma, lecz widząc jak Booth niewiele robi sobie z jej prób wyswobodzenia zaczęła okładać pięściami jego plecy.
- Puść mnie natychmiast! Masz mnie w tej chwili puścić!!!
- Chwileczkę uparta zołzo, dopiero jak porozmawiamy. Wybaczcie panowie, zaraz przyniósłbym ją wam z powrotem, ale szczątki nie mogą czekać. - Zaśmiał się też najwyraźniej ubawiony minami kolegów Temperance.
– A tak przy okazji... – ciągnął Booth... – Ja też jadę do Londynu, tyle że z polecenia FBI, więc tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Troglodyta! Wypraszam to sobie... - protestowała Brannan niesiona przez zatłoczoną salę. Chciała się zapaść pod ziemię ze wstydu. Tak się dać podejść!?
Zdumiony Sean ocknął się z osłupienia i próbował gorączkowo zwerbalizować swoje zaniepokojenie.
– Kto to u licha był!? Co ona miała na myśli mówiąc, że to jej „partner”? Gość miał ze dwa metry i zwyczajnie przyszedł i wyniósł ją... a ona...?
- ...zmiękła i dała się ponieść... – skończył rozbawiony Chris.
– To co stary, wypijmy zdrowie Temperance i jej „partnera”.
– Ok. – zgodził się uspokojony tonem Chrisa Sean.
Spotkanie po latach w okrojonym składzie też ma swoje plusy.

_LG_

lg80- superowo! Świetny pomysł, opisy, dialogi i w ogóle...tak trzymaj;)

A co do mnie i kolejnej części- kochani sorki ale znów poślizg czasowy będzie spowodowany komplikacjami w pracy, więc proszę o wyrozumiałość...Za to postaram sie dodać jutro większy kawałek- o ile mój szef znów z jakąś nowinką nie wyskoczy (Rokitka - wiesz co mam na myśli...), no ale bądźmy dobrej myśli...

marlen_3

Dzięki Marlen. To miło z twojej strony;))

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Napisz jeszcze dalej, napisz... :) I dlaczego do tej pory z tym czekałaś?! Swoją drogą jest takie " Bones'owate" że naprawdę mogłoby być początkiem pierwszego odcinka w czwartej serii i bardzo bym chciała żeby tak było...

andzia_45

Dzięki Andziu... cieszę się, że aż tak bardzo moje bazgroły nie odstają od poziomu forum. Z wymyśleniem całej fabuły - jak Marlenka czy Rokitka - miałabym problem, ale może napiszę parę bonesowych scenek. Wcześniej nie wychylałam się, bo jestem ostrożna;))

_LG_

Ale tu jest ostatnio ruch! lg80- a co dalej?? Jak na razie super! wejście bootha, jak i wyjcie, było powalające! czekam na dalszą część! To samo dotyczy piegży!

kgadzinka

Boskie opka :)
lg80 boskie końcówka najlepsza <lol>

_LG_

to ja se spokojnie wchodzę na Zakończenie, nic nie podejrzewając, a tu taką niespodziankę zrobiła pani "ostrożna" :)))

cóż mogę powiedzieć, Booth wynoszący Brennan jak worek ziemniaków, pomysł wart pokazania w serialu!
no i te teksty: "uparta zołzo" i "trydolo...tyrglo...tryglodyta" podnoszą poziom tego formu na niedościgłe wyżyny stylistyczne ;D

fajne, naprawdę fajne, mówię poważnie, bardzo w klimacie, tekstach, scenach. świetnie się czyta.

ŁAŁ!