Uwaga....To już 3 ZAKOŃCZENIE....Yeah...do ilu dojdziemy? Czas pokaże:) Narazie świętujmy:-)
kopniak już solidnie boli:D
w stresie miewam dziwne sny:D np fruwam i robie salta po całej plaży jak po LSD:D
ogólnie budzi mnie własny wybuch śmiechu
czekam na wasze scenariusze...choć jutro nie dam rady przeczytac bo najpierw obrona a potem to już będę trzeźwieć:P
co do pojawiającej się tu mielonki, to jestem wegetarianką i chętnie skosze tą legendarną czekoladę z biedronki w zamian:P
Tylko się nie spał na słoneczku:D:D:D
Słońce schylające się ku ziemi. Popołudnie. Ustępujący upał. Chłodny wietrzyk na rogu ulicy. Szum fal znad zatoki. Kilka samochodów lśniących w zachodzącej gwieździe. Kilkoro dzieci biegających przed przystrojonym, białym budynkiem.
W jednym z jego pokoi dwie kobiety w podobnych sukniach biegały wokoło jednej, stojącej na krześle.
-Tempe, nie ruszaj się!- Angela podeszła do niej i zaczęła poprawiać włosy.
-Angela, od godziny nie robię nic innego!
-To jedyny taki dzień w życiu- Cam podała Angeli spinkę.
-Dlaczego ja się na to zgodziłam? Przecież mogłam go przekonać na coś skromnego...
-I tak biorąc pod uwagę jego liczną rodzinę, to jest coś skromnego.
-Ci wszyscy ludzie będą się na mnie patrzyć...
-Temperance, przecież to ślub! To chyba normalne, że wszyscy patrzą na pannę młodą!- Angela i Cam zaczęły się z niej śmiać.
-Z antropologicznego punku widzenia...
-Daj spokój. Będzie super.
W tej chwili do pokoju weszła starsza kobieta z wystrojoną w białą sukienkę dziewczynką.
-I jak? Dajecie sobie radę?
-Oczywiście, pani Booth!
-Ja nie wiem...
-Tempe!
Pani Booth podeszła do niej i podała jej Bonnie.
-Czego nie wiesz, kochanie?- zapytała ją spokojnie.
-Ja... ja się po prostu...- Tempe zaczęła się jąkać. W tej samej chwili rączki ciekawskiej Bonnie powędrowały ku fryzurze tworzonej przez Angelę.
-Nie martw się, ja też się bałam przed ślubem- Pani Booth roześmiała się- Byłam strasznie przejęta. I wciąż się zastanawiałam, czy dobrze robię... Na dodatek mój ojciec zapomniał o kwiatach, a kiedy schodziłam po schodach, potknęłam się i podarłam sukienkę.
-Naprawdę?- Tempe zrobiła zaskoczoną minę, bawiąc się z Bonnie.
-Musiałam iść w sukni pożyczonej od kuzynki. Ale, jak widać... To wszystko wcale nam nie przeszkodziło- uśmiechnęła się i pomogła Angeli z zakładaniem welonu.
Po chwili Tempe zeszła z krzesła i podeszła do wielkiego lustra wiszącego przy oknie. Angela i Cam wyszły, została tylko ona, Bonnie i pani Booth.
-Pięknie wyglądasz- pani Booth wzięła od niej Bonnie.
-Dziękuję...- szepnęła Tempe.
-Pewnie chciałabyś, żeby była tu twoja matka?- zapytała pani Booth po chwili milczenia.
Tempe kiwnęła głową w odpowiedzi, a pani Booth, widząc łzy w jej oczach, przytuliła ją do siebie.
-Nie martw się... ona cię widzi. I jest z ciebie dumna.
Kiedy wyszła z pokoju i podeszła do ojca, strach powoli zaczął ją opuszczać.
-Wiesz, córeczko... długo czekałem na ten dzień- powiedział, biorąc jej rękę i stanęli przed drzwiami.
-Wiem, tato... ja też.
Drzwi otworzyła im Angela i Hodgins. Kiedy ruszyli, Tempe modliła się by kolana nie odmówiły jej posłuszeństwa. Dostrzegła przy ołtarzu księdza, Cam i Russa, oraz Bootha, nerwowo rozglądającego się po pomieszczeniu. W pierwszej ławce, obok rodziców Seeley'a, Bonnie pochłonięta była zabawą z pluszakiem. Kiedy jednak jej mama dotarła na miejsce, pluszak wylądował bez szans na podłodze.
Kiedy stanęli naprzeciw, nie byli w stanie powiedzieć do siebie cokolwiek, jakby spotkali się po raz pierwszy. Nieśmiałe spojrzenia i uśmiechy zastąpiły słowa. Oboje czekali na ten dzień.
Szczątki, trupy, robaczki, kłótnie, choroby, niebezpieczeństwa...
Przestało się dla nich liczyć.
Dzisiaj byli tylko oni. To ich dzień.
-Zebraliśmy się tutaj...
Kqadzinka bardzo fajnie czkam na ciąg dalszy.
Mam do was sprawę, właśnie kończę czytać Deja Dead i nie wiem która książka jest następna bo po ang wychodzi mi na to, że Dzień Śmierci,a na stronach Polskich jest taki rozpis.
Deja DEAD - 2007
PONIEDZIAŁKOWA ŻAŁOBA - 2008
ŚMIERTELNE DECYZJE - 2008
NAGIE KOŚCI - 2008
POGRZEBANE TAJEMNICE - 2008
e tam te opisy z tyłu są do kitu bo te książki były wcześniej wydawane- następna u nas to "śmiertelne decyzje" (nr. 3).
Deja dead- 1997
death du jour- 1999
deathly decisions- 2000
fatal voyage- 2001
grave sekrets (pogrzebane tajemnice) 2002
bare bones (nagie kości) 2003
monday mourning (poniedziałkowa żałoba)- 2004
break no bones - 2007
bones to ashes 2007
Shann. Ale dlaczego nr. 3 .. jak ja przeczytałam Deja Dead i chce kupić drugi tom..;?
Świetne! I absolutnie nie przesadzam. Prawdziwe jak diabli! (że sę tak wyrażę) żądam takiego zakończenia dla Bones!Naprawdę genialna równowaga między narracją a dialogami. Dopracowane postacie, które nie pełnią roli jedynie statycznego tła. Świetne zakończenie...bo tak naprawdę Bones jeszcze może zawrócić (Broń Boże!!)...ale może dojść do ołtarza i będziemy mieć upragniony happy end. MOja droga domagam się Twoich scenariuszy!
Ach, brak słów po prostu. Scenariusz aż dech zapiera! Otrzymujesz w prezencie plakat Ridźa (dla Ciebie Shann też mam...bez cenzury hi,hi:), kontener wypełniony mielonką, Kruszynki, czekolady,...jogurt Tola - Trola i wszystko, co mam w tej chwili pod ręką!;-)
Świetny scenariusz!!! Wyślij to do reżyserów Bones. Ja chcę taki scenariusz zobaczyć w serialu!!! To było by za piękne, aby było prawdziwe.
A i oczywiście czekam na cedek. Jak najprędzej.
:D
taka była moja reakcja po i w trakcie czytania tego. W tej scence jest wszystko co potrzeba... fantastyczne :)
Hej, ja też chcę plakat z Ridżem!!
ktoś mnie zachęcił tu plakatami;d;d;d; a ja plakaty uwielbiam;d;d;d ale zastój, ludzie... gdzie wy, dziewczyny, jesteście?!?!?!?!?!
Urodziny Bonnie Booth zbliżały się nieubłaganie. I nie mogło to być zwykłe "sto lat, córeczko, a teraz pobaw się z koleżankami, a mama i tata zajmą się pracą", o nie. Młoda panna zażyczyła sobie już miesiąc wcześniej, że nie chce kolejnej, spędzonej z różowymi księżniczkami imprezy na podwórku. Tym razem ma to być to CAłY dzień, z CAłą rodziną, i ma być absolutnie niespodziankowy.
Ale Russ i dziewczynki nie mogli przyjechać do Waszyngtonu, Potworki Hodginsów zachorowały, a dziadek balował w jakimś ośrodku i miał wrócić tydzień po urodzinach.
Tempe i Seeley mieli niezły orzech do zgryzienia. Bądź co bądź, stanęło na tym, że wybiorą się razem do wesołego miasteczka na obrzeżach miasta. Bali się początkowo, że Bonnie się to nie spodoba, ale dziesięcioletnia panna była zachwycona, nie mówiąc o bliźniakach. Nawet Parker wykazał się zainteresowaniem tą imprezą, mimo że miał tego samego dnia w planach wypad z kolegami.
Cały dzień to cały dzień. Od rana Tempe i Seeley biegali za dzieciakami, a te, zachwycone wszystkim dookoła, nie mogły się zdecydować gdzie iść. Karuzela? Diabelski młyn? Pokój luster? Ścieżka strachu? Gokarty? Kawiarenka gdzie podają wszystko w czekoladzie?
Około południa Booth zrzucił role opiekuna na Parkera.
-Tato, ja ich nie upilnuję- zarzekał się młody blondyn.
-Parker, jeżeli chcesz żebyśmy oboje z Bones nie wjechali nogami przodem do instytutu, zajmij się nimi- Booth zajął miejsce przy stoliku butki z lodami, a Tempe usiadła obok, ciężko dysząc.
-Mamo, mamo...
-Carmen, idziecie z Parkerem- Tempe wydyszała.
-Ale tato...
-Człowieku, masz piętnaście lat!
-No wiesz tato, z antropologicznego punku widzenia on się po prostu boi odpowiedzialności- rzekła z poważną miną Bonnie, doskonale naśladując Tempe. Brennan posłała jej zabójcze spojrzenie, Booth uczynił to samo, i po chwili czwórka ruszyła w dal.
-Kiedy ciebie naśladuje, aż się jej boję- Booth po chwili przysunął się bliżej Tempe i pocałował ją.
-Za to kiedy wszyscy szczerzą zęby tak jak ty, nie jestem w stanie niczego im odmówić- Tempe odwdzięczyła mu się tym samym.
Kiedy zaczęło się ściemniać, Booth zaczął wydzwaniać do Parkera, ale ten jak na złość nie odbierał.
-Booth, powinniśmy się już zbierać- Tempe wstała i zaczęła się rozglądać.
-Wiem, ale nigdzie ich nie widzę...
-Mogę się domyślić.
Pięć minut, dziesięć, piętnaście... pół godziny.
-Booth, to nie jest zabawne.
-Bones, spokojnie, na pewno zaraz gdzieś tu wyskoczą- Booth sam nie był spokojny.
-A jeżeli coś im się stało...?
-Parker ma tyle rozumu, żeby do nas zadzwonić.
-Ale sam nie odbiera!
-Gdyby coś im się stało, już byśmy o tym wiedzieli.
-A niby skąd?
-No wiesz... FBI...
Tempe spojrzała na niego w stylu "Nie wiem co to znaczy".
-Och, probuję cię uspokoić!
-Kiedy ja jestem spokojna!- Tempe krzyknęła.
-Tak, tak...- Booth objął ją- zaraz wrócą.
Ale nie wrócili po następnej godzinie. Zrobiło się już ciemno, ludzie zaczęli wracać, zerwał się wiatr i wyraźnie zanosiło się na deszcz. Jesień.
Tempe i Booth, teraz porządnie zdenerwowani, na własną rękę szukali dzieci. Zdążyli obejść cały diabelski młyn, większość atrakcji na które dzieciaki mogły się pokusić, ale nigdzie ich nie było.
Uspokajanie na nic się tu zdało. Tempe zaczęła histeryzować, Booth nadal kombinował co się dało.
-Lustra?
-Byliśmy już tam...- Tempe pociągnęła nosem- Carmen jest za lekko ubrana...
-Jeszcze się nigdy nie trzęsła na dworze... mogę się założyć że oddała sweter Gregowi. Karuzela?
-Booth, trzeci raz?
-Po drodze jest namiot dyrektora.
Poszli więc do dyrektora. Ten czterdziestoletni mężczyzna już nie raz miał do czynienia z zagubionymi dziećmi, i najchętniej poradziłby im zadzwonić na policję, ale kiedy zobaczył odznakę Bootha, postanowił nie przeginać. Wezwał do siebie paru ludzi, by przeszukali jeszcze raz całe miasteczko. Tempe tymczasem...
-Booth, jak ja mogłam... może Parkerowi coś się stało?
-Bones, Parker ma 15 lat.
-A ty myślisz że wiek jakoś ogranicza niebezpieczeństwa?
-Już nie raz znikali, i zawsze wracali cali.
-Tak, ale to było na naszym podwórku albo u Hodginsów!
-Znajdą się cali, zdrowi i niezadowoleni, że ktoś zdjął ich z karuzeli.
-Tak myślisz?
Booth objął ją.
Niestety, pracownicy wrócili bez dzieciaków. Nie było wyjścia- Booth zadzwonił ze zrezygnowaniem po swoich kolegów. Jemu tez nie było łatwo. To prawda, dzieciaki nieraz znikały. Potrafiły wymyślić takie rzeczy, że znalezienie ich graniczyło z cudem- należało więc czekać na nie. Ale nie teraz. Zniknęli nie na godzinę, i nie u znajomych. Czy coś im się stało? Ktoś je porwał? Nie dopuszczał do siebie myśli, że coś im się mogło stać. Widział już dużo złego... nie, jego dzieciom nic nie grozi. Nic nie może im się stać.
Kiedy policja zajechała pod namiot, Booth podszedł do jednego z policjantów i już chciał im "wygarniać", dlaczego zjawili się tak późno, gdy z granatowego furgonu wyskoczyła czwórka ludzi, i z okrzykiem "TATA!", rzucili się na niego.
Tempe, zwabiona tym hałasem, wyszła z namiotu, a gromadka omal nie zwaliła ją na ziemię.
-Więc jeszcze raz- Booth usiadł naprzeciwko dzieci, i chwycił Tempe za rękę. Uśmiechnięta, patrzyła na gromadkę. Parker siedział z brzegu i znudzony, opowiadał im o wszystkim po raz piąty, Bonnie, uśmiechnięta od ucha do ucha z koroną na głowie popijała czekoladę, a Carmen i Greg, w kurtkach rodziców, co chwila przerywali Parkerowi.
-Poszliśmy na karuzelę, potem na diabelski młyn, ogólnie wszędzie... rozładował mi się telefon...
-I poszliśmy do samochodu!
-Ale był zamknięty!
-Więc wróciliśmy się, ale nie mogliśmy trafić do was, tato...
-A wtedy Bonnie pobiegła do jakiegoś pana z pluszakami, i Greg za nią...
-Więc zaczęliśmy ich gonić...
-I trochę się zgubiliśmy...
-Ale ten pan miał superzaste zabawki!
-I dal mi misia!
-A Bonnie siedziała u jakiejś wróżki...
-I zrobiło się ciemno...
-Nadal nie wiedzieliśmy jak do was trafić...
-To ruszyliśmy do samochodu...
-Bo sam nam tato mówiłeś, że jak się zgubimy to mamy iść do samochodu...
-Chyba że nie wiemy gdzie on jest...
-Czekaliśmy za wami...
-Zrobiło się zimno...
-Przyjechała policja...
-I jakiś pan nas zauważył! Myślałam, że to porywacz!
-Ale powiedział, że nas szukacie i że mamy wsiadać do samochodu...
-Ale nie wsiedliśmy póki nam nie pokazał odznaki i nie powiedział skąd jest...
-Bo przecież z obcymi nie będziemy rozmawiać...
-No i jesteśmy.
Booth, nadal zagubiony, odwrócił się do Tempe. Ona uczyniła to samo.
Pytanie zawisło nad nimi, choć oboje nie znali odpowiedzi.
"Jak nam sie udało spłodzić takie dzieci???"
Kinga, wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć;-) O Twoich opowiadaniach mogę się wypowiadać w samych superlatywach;) Genialnie!
Super Kinga ty wciąż zaskakujesz. ;D
To powiedzcie mi w koncu który to drugi tom. Po Deja dead co jest ???
Wszędzie mówią co innego .;**
nie wiem jeszcze który w polsce będzie drugi (podejrzewam że to będzie "śmiertelna podróż") ale trzecia to "śmiertelne decyzje":D
Kinga, tylko jedno słowo się nasuwa po przeczytaniu twojego opowiadanka- GENIALNE. Czekam na dalsze części;]
Kgadzinka- doskonały scenariusz!!! Może zobaczymy coś takiego w 10 serii Bones.
I cedek musi być jak najprędzej. Czekam!!!
dziewczyny, ja już się trochę "wypisałam"... Bishi, where are you??? Minority? Piegża? Aguś? Azura? Beata? Rozbiłyście się na wyspie, czy dopadł was kanibal??? Hej, hej...
Świętowałam, gdyż dostałam się na wymarzony profil!!!! Yea!!! Ale postaram się wynagrodzić moją nieobecność - już szykuję opowiadanko:))
Brawaa. !! Ja no mój samolot rozbił na wysbie Indian i mnie nie chcą dopuścić do napisania jakiej kolwiek dłuższej notki ;*.
jestem:D pracuje nad nowym opowiadankiem:) postaram sie choc kawałek dzis wrzucic:) i postaram sie zeby to byl jakis ciąg a nie tylko jedno:) niestety nie bedzie to kontynuacja o nastoletniej córce Brennan bo naprawde powiało Izzy z "Chirurgów", a to dlatego ze to tez moj drygi ulubiony serial:
Mój samolot rozbił się też na jakiejś indiańskiej wyspie. Cały czas karzą mi skakać i tańczyć jakieś popaprane tańce. A jeżeli nie będę tego robić ograniczą mi mielonkę i kranówkę. Zrozumcie, ale tego to sobie nie od puszcze. Jeśli mnie wypuszczą to obiecuje, że od razu napisze scenariusz.
Wdech, wydech. Wdech, wydech. Brennan, spokojnie. To już drugi raz dzisiaj, i piąty w tym tygodniu.
Tempe leżała na sofie z swoim gabinecie i głęboko oddychała. Bonnie tak była zajęta rysowaniem, że nie zauważyła jak jej mama omal nie zemdlała. "A nawet jakby zauważyła, to co?", pomyślała Tempe. Co może zrobić pięciolatka? Skarbek zacząłby płakać i panikować, i dopiero wtargnięcie Camile uspokoiłoby ją. Bo ciocia Angela albo wujek Jack z pewnością dołączyliby do Skarba, a co.
Swoją drogą, podejrzewała co jej dolega, a co. Jest na tyle inteligenta i racjonalna, że może się tego domyślić. Tylko nie ma odwagi tego sprawdzić, a co.
-Mamusia, dobrze się czujesz?- czupryna brązowych włosów podniosła się, i kopia oczu Brennan zaczęła się w nią wpatrywać.
-Tak, tak... tylko trochę chciało mi się spaść- Tempe powoli podniosła się. Jeszcze brakuje, żeby ją nastraszyć. Swoją drogą, muszą z Boothem poważnie pomyśleć nad nową nianią.
-W dzień?- Bonnie uniosła brwi do góry.
-Wczoraj bardzo długo pracowałam...- mała przyglądała się jej, jakby ją przesłuchiwała- co tam naskrobałaś?
-To jesteś ty, to ja, a to tata- Bonnie podchwyciła zmianę tematu i podbiegła do Tempe, siadając jej na kolanach- za nami jest morze, a tam pływa sobie delfin.
-Ładne- przyznała Tempe, głaszcząc ją po głowie.
-Wiem- odparła nieco zadziornie- kiedy pojedziemy na plażę?
-Nie wiem, Skarbie... tata i ja mamy dużo pracy.
-Nie zauważyłam.
Tempe spojrzała na nią zdziwiona, kiedy jej telefon rozdzwonił się i spadł z jej biurka.
Bonnie natychmiast zeskoczyła i przyniosła go Tempe. Booth czekał na nie pod instytutem. Ruszyły natychmiast do wyjścia.
Późnym wieczorem zamknęła się w łazience, usiadła na brzegu wielkiej wanny i jak głupia wpatrywała się w kolorowe pudełko.
No Brennan, chwila prawdy. Mogłaś się tego spodziewać.
Moment. Dlaczego zachowuję się jak nastolatka po wpadce? A raczej przed?
Cholera jasna. Jesteśmy małżeństwem. To normalne że małżeństwa mają dzieci.
A Bonnie nie będzie jedynaczką.
W sumie nie jest. Parker dopiero co od nich wyjechał.
Czyli sprawa normalności już omówiona. Idziemy dalej.
Brennan, nie panikuj. To normalne, że kobiety mają dzieci. Nawet takie kobiety jak ty.
"Raz, dwa, trzy, dzieciaka będziesz miała ty".
Potworne.
Ale muszę się w końcu tego dowiedzieć. Angela już coś podejrzewa.
Seeley też już zauważył że coś jest nie tak.
Brennan, weź się w garść. Poradziłaś sobie z Bonnie, poradzisz sobie z drugim dzieckiem.
Dwa wieki, jedną epokę lodowcową i dziesięć minut później wyszła z łazienki, z lekko przerażoną miną. Była blada. Jak w letargu pokonała drogę do sypialni i położyła się. Chwilę później ktoś przytulił ją do siebie.
-Co jest, Bones?- Booth może i miał głos zaspanego, ale z pewnością być przytomny.
-Nic specjalnego- odpowiedziała, próbując się uspokoić.
-Nic specjalnego? Pierwszy raz słyszę coś takiego od ciebie.
Wzięła głęboki oddech, ale zacięła się.
-Słucham cię- Booth nie ustępował.
-Chodzi... właściwie to... bo...- jakoś nie mogła tego powiedzieć. W końcu głos jej się załamał i dwie łzy spłynęły po policzkach.
Booth, nieco zdenerwowany niewiedzą, usiadł i pociągnął za sobą Tempe.
-Co się stało, Bones? Kochanie, powiedz- przytrzymał ją za ramiona. Ku jego zdziwieniu, Tempe uśmiechnęła się.
-Chyba... raczej... Seeley... będziemy mieli dziecko- wykrztusiła wreszcie.
Booth skamieniał.
-Żartujesz.
-Nie.
-To dlaczego ryczysz?
-Ja... ze szczęścia, Booth!
No, dziewczyny, zastój, nie zastój, ale indianie nie mogą być aż tacy drastyczni! dedykacja for Mino, jakoś mnie zmobilizowała, ale teraz biorę urlop i chcę czytać wasze opowiastki!!!!
Mnie Indianie powiedzieli, że jesli uzbieram im 40 koszykow bananów i zapewnię saunę to mi pozwolą coś napisać.
Więc teraz musze spełnić ich życzeni, ah zapomniałam i muszę kupić 160 kg mielonki, biedronka chyba zbankrutuje.
A Kqadzinka boskie opowiadanko ciekawe czy to chłopczyk ..;D
Świetnie, cudnie, pięknie, PORYWAJĄCO!...:-) I dziękuję za dedykację:) :*
Moje opowiadanie może jeszcze dziś:)
I
Dr. Brennan i Booth zostali wezwani na kolejne miejsce zbrodni. Tym razem był to teren jednej z pobliskich szkół. Koparki które zaczęły przekopywać teren w celu budowy nowego boiska odkopały czarny worek w którym znajdował się trup w stanie intensywnego rozkładu.
- Mężczyzna, wiek.. między 16 a 18 rokiem życia, rasa kaukaska – zaczęła identyfikacje ciała Bones. – prawdopodobny czas zgonu ok. 2 do 3 tyg temu. Proszę przewieźć wszystko, wraz z próbkami gleby z tej okolicy do laboratorium – zwróciła się na koniec do jednego z funkcjonariuszy
- A przyczyna zgonu? – zapytał Booth
- Na kości potylicznej widziałam ślady wskazujące na ranę tępym narzędziem, bliżej przyjrzę się temu w laboratorium – odparła Bones podnosząc się znad kości i trzymając w ręku wyraźnie zardzewiały przedmiot znaleziony wśród szczątek.
- Co to? – rzucił Booth
- Wygląda jak wisiorek, w kształcie serca – powiedziała Brennan podając znalezisko agentowi
- A raczej jego połówki. Coś tutaj pisze...FRIE...i....FOR – przeliterował Booth
- Co to może znaczyć?
- Dowiemy się jak znajdziemy druga połówkę...ale chyba się domyślam co to znaczy „FRIENDS FOREVER”
- Skąd wiesz, że to akurat tak? Pewnie są jeszcze inne dokończenia takiego zestawu liter. A może nawet to jakiś szyfr – stwierdziła jak najbardziej racjonalnie Temp
- Ohhh Bones, bo na pierwszy rzut oka widać, że to wisiorek z tych w stylu „FRIENDS FOREVER”, „YOU AND I FOREVER IN LOVE”
- Nie wiem co to znaczy
- Domyślam się – powiedział rzucając jej uśmiech w stylu „znam cię jak siebie samego” – Kupujesz taki wisiorek np. z napisem „MY BEST FRIEND” , przełamujesz go na pół i jedną połówkę nosisz ty a drugą osoba której go dasz, czyli w tym przypadku ja – wyszczerzył zęby i znacząco uniósł brwi ,jakby drażnienie jej było najlepszą zabawą na świecie.
- Chyba żartujesz – powiedziała, nie znajdując racjonalnego wyjaśnienia na tak dziwny rytuał.
-Co?????? Nie uważasz mnie za najlepszego przyjaciela?
- To tak, tylko chyba żartujesz co do tych wisiorków. Po co takie coś?
- To jest symbol przyjaźni albo miłość Bones np. tak jak obrączka – Booth próbował wyjaśnić jej to jak najlepiej, ale chyba użył nie zbyt trafnego przykładu...
- Czyli tak jak obrączka otrzymana po podpisaniu aktu ślubu jest symbolem własności, przynależenia do jakiejś osoby...
- Dokładnie Bones! – rzucił Booth z radości że w końcu wyciągnęła jakieś „ludzkie” wnioski.
- Czyli prościej mówiąc symbolem niewolnictwa lub sprzedaży – zaczęła dalej ciągnąc swoje wywody – Bydło też się obrączkuje po jego kupnie i podpisaniu aktu własności, od zawsze byli też oznaczani niewolnicy. Hitler stosował tatuaże w postaci cyfr, a w niektórych plemionach afrykańskich do dziś gdy mężczyzna kupi sobie kobietę jako żone wybija się jej dwa przednie zęby. To znak że jest już czyjąś własnością. Widzisz analogie?
-Bożżeeee Bones!! Tobie nawet Sweet’s nie pomoże – rzucił zdegustowany Booth i machnąwszy na nią ręką ruszył w stronę samochodu
W laboratorium na podstawie karty dentystycznej okazało się że to niejaki David Borez, wiek 17 lat, zaginął 3 tygodnie temu, podejrzewano ucieczkę z domu. Chodził do szkoły na terenie której znaleziono jego szczątki. Booth postanowił najpierw porozmawiać z rodzicami chłopca a potem odnaleźć drugą połowę wisiorka znalezionego przy Davidzie.
- Czy zauważyli państwo jakieś dziwne zachowanie syna przed zniknięciem?– zapytał Booth po przekazaniu informacji o znalezieniu ciała syna państwu Borez i złożeniu kondolencji.
- David nie był typowym nastolatkiem, jeśli wie pan o co mi chodzi – zaczął ojciec Davida – był cichy, skryty, dzieciaki w szkole uważali go za dziwoląga bo wolał siedzieć w pokoju i czytać stosy książek niż np. iść do kina, na imprezę.
- Jednym słowem nie był dobry w kontaktach towarzyskich – wywnioskował agent
- Nie – powiedziała matka chłopca spoglądając na trzymane w ręku zdjęcie Davida – Jedyną osoba którą dopuszczał do siebie była jego najlepsza przyjaciółka Rebeca Terrison
- Dziękuje państwu za współprace, jak tylko będziemy wiedzieć cos więcej powiadomimy państwa – rzucił Booth wychodząc
- Ta dziewczyna...Rebeca? – zaczęła Bones gdy wsiadali do samochodu – ona może mieć druga cześć wisiorka
- Miejmy taką nadzieje...
W szkole:
- Rebeca Terrison? – zaczął Booth podchodząc do dziewczyny stojącej w śród tłumu chłopaków ubranych w czerwono- niebieskie kurtki footballowe
- Może... – odpowiedział jeden z kolesi obejmując wpół dziewczynę jak by chciał zaznaczyć swoje terytorium. Ona spojrzał na niego gniewnym wzrokiem co spowodował cofniecie przez niego reki. Odsunął się jeszcze bardziej gdy Booth wyciągną odznakę.
- Agent specjalny Seeley Booth i dr Temperance Brennan. Chcielibyśmy porozmawiać z tobą chwile o Davidzie Borez – zwrócił się Booth do dziewczyny
- Reb, to ten co cie nachodził?? – wtrącił się znów wysoki, postawny blondyn który przed chwila obejmował dziewczynę
- Tod, przestań! – odpowiedziała swojemu chłopaków i odeszła parę kroków dalej razem z Boothem i Brennan.
- David Borez cie nachodził? – zaczęła Brennan
- Nie...David był moim..... – zajękła się dziewczyn
- ...przyjacielem – dokończył Booth
- Skąd pan wie?
- Znaleźliśmy przy jego ciele druga połówkę wisiorka którą ty nosisz – odpowiedziała Temp wyjmując z kieszeni naszyjnik znaleziony przy Davidzie i przyłożyła go do tego na szyi dziewczyny.
- Tak. dostałam go od Davida na urodziny
W tym momencie dziewczyna rozpłakała się
- Nie mogę uwierzyć, że go już nie ma. Był moim najlepszym przyjacielem, a ostatnio nawet....
- Co ostatnio? – zapytał Booth
- Wie pan jak to jest znać druga osobę tak dobrze, że mogło by się z nią spędzać każdą wolna chwile? Rozumieć się bez słów, znać każdy jej gest, uśmiech. Wiedzieć co myśli, co ją denerwuje, a co cieszy. Gdy zaczyna się kochać nawet dziwactwa tej osoby.
- Wiem... – odpowiedział Booth wpatrując się w Bones która w tej chwili robiła dokładnie to samo w jego stronę.
- I tak właśnie było z nami, po tylu latach przyjaźni nastał jeden moment, jedna chwila w której zrozumieliśmy, że to jest coś więcej – ciągnęła dalej Rebeca - niestety nie spodobało się to ani mojemu ojcu ani ex-chłopakowi....
cdn...
sorrki ale nie bede nie rozpisywac na temat śledztwa bo nie jestem dobra w kryminalistyce:) skupie sie na relacjach B&B:D
Dr. Brennan i Booth zostali wezwani na kolejne miejsce zbrodni. Tym razem był to teren jednej z pobliskich szkół. Koparki które zaczęły przekopywać teren w celu budowy nowego boiska odkopały czarny worek w którym znajdował się trup w stanie intensywnego rozkładu.
- Mężczyzna, wiek.. między 16 a 18 rokiem życia, rasa kaukaska – zaczęła identyfikacje ciała Bones. – prawdopodobny czas zgonu ok. 2 do 3 tyg temu. Proszę przewieźć wszystko, wraz z próbkami gleby z tej okolicy do laboratorium – zwróciła się na koniec do jednego z funkcjonariuszy
- A przyczyna zgonu? – zapytał Booth
- Na kości potylicznej widziałam ślady wskazujące na ranę tępym narzędziem, bliżej przyjrzę się temu w laboratorium – odparła Bones podnosząc się znad kości i trzymając w ręku wyraźnie zardzewiały przedmiot znaleziony wśród szczątek.
- Co to? – rzucił Booth
- Wygląda jak wisiorek, w kształcie serca – powiedziała Brennan podając znalezisko agentowi
- A raczej jego połówki. Coś tutaj pisze...FRIE...i....FOR – przeliterował Booth
- Co to może znaczyć?
- Dowiemy się jak znajdziemy druga połówkę...ale chyba się domyślam co to znaczy „FRIENDS FOREVER”
- Skąd wiesz, że to akurat tak? Pewnie są jeszcze inne dokończenia takiego zestawu liter. A może nawet to jakiś szyfr – stwierdziła jak najbardziej racjonalnie Temp
- Ohhh Bones, bo na pierwszy rzut oka widać, że to wisiorek z tych w stylu „FRIENDS FOREVER”, „YOU AND I FOREVER IN LOVE”
- Nie wiem co to znaczy
- Domyślam się – powiedział rzucając jej uśmiech w stylu „znam cię jak siebie samego” – Kupujesz taki wisiorek np. z napisem „MY BEST FRIEND” , przełamujesz go na pół i jedną połówkę nosisz ty a drugaą osoba której go dasz, czyli w tym przypadku ja – wyszczerzył zęby i znacząco uniósł brwi ,jakby drażnienie jej było najlepszą zabawą na świecie.
- Chyba żartujesz – powiedziała, nie znajdując racjonalnego wyjaśnienia na tak dziwny rytuał.
-Co? Nie uważasz mnie za najlepszego przyjaciela?
- To tak, tylko chyba żartujesz co do tych wisiorków. Po co takie coś?
- To jest symbol przyjaźni albo miłość Bones np. tak jak obrączka – Booth próbował wyjaśnić jej to jak najlepiej, ale chyba użył nie zbyt trafnego przykładu...
- Czyli tak jak obrączka otrzymana po podpisaniu aktu ślubu jest symbolem własności, przynależenia do jakiejś osoby...
- Dokładnie Bones! – rzucił Booth z radości że w końcu wyciągnęła jakieś „ludzkie” wnioski.
- Czyli prościej mówiąc symbolem niewolnictwa lub sprzedaży – zaczęła dalej ciągnąc swoje wywody – Bydło też się obrączkuje po jego kupnie i podpisaniu aktu własności, od zawsze byli też oznaczani niewolnicy. Hitler stosował tatuaże w postaci cyfr, a w niektórych plemionach afrykańskich do dziś gdy mężczyzna kupi sobie kobietę jako żone wybija się jej dwa przednie zęby. To znak że jest już czyjąś własnością. Widzisz analogie? –
-Bożżeeee Bones!! Tobie nawet Sweet’s nie pomoże – rzucił zdegustowany Booth i machnąwszy na nią ręką ruszył w stronę samochodu
W laboratorium na podstawie karty dentystycznej okazało się że to niejaki David Borez, wiek 17 lat, zaginął 3 tygodnie miesięcy temu, podejrzewano ucieczkę z domu. Chodził do szkoły na terenie której znaleziono jego szczątki. Booth postanowił najpierw porozmawiać z rodzicami chłopca a potem odnaleźć drugą połowę wisiorka znalezionego przy Davidzie.
- Czy zauważyli państwo jakieś dziwne zachowanie syna przed zniknięciem? – zapytał Booth po przekazaniu informacji o znalezieniu ciała syna państwu Borez i złożeniu kondolencji.
- David nie był typowym nastolatkiem, jeśli wie pan o co mi chodzi – zaczął ojciec Davida – był cichy, skryty, dzieciaki w szkole uważali go za dziwoląga bo wolał siedzieć w pokoju i czytać stosy książek niż np. iść do kina, na imprezę.
- Jednym słowem nie był dobry w kontaktach towarzyskich – wywnioskował agent
- Nie – powiedział matka chłopca spoglądając na trzymane w ręku zdjęcie Davida – Jedyną osoba którą dopuszczał do siebie była jego najlepsza przyjaciółka Rebeca Terrison
- Dziękuje państwu za współprace, jak tylko będziemy wiedzieć cos więcej powiadomimy państwa – rzucił Booth wychodząc
- Ta dziewczyna...Rebeca? – zaczęła Bones gdy wsiadali do samochodu – ona może mieć druga cześć wisiorka
- Mam taką nadzieje...
- Rebeca Terrison? – zaczął Booth podchodząc do dziewczyny stojącej w śród tłumu chłopaków ubranych w czerwono- niebieskie kurtki footballowe
- Może... – odpowiedział jeden z kolesi obejmując wpół dziewczynę jak by chciał zaznaczyć swoje terytorium. Ona spojrzała na niego gniewnym wzrokiem co za skutkowało odsunięciem prze niego ręki na bok. Odsunął się jeszcze bardziej gdy zobaczył błysk odznaki Bootha
- Agent specjalny Seeley Booth i dr Temperance Brennan. Chcielibyśmy porozmawiać z tobą chwile o Davidzie Borez – zwrócił się Booth do dziewczyny
- Reb, co ten dziwak mógł mieć z tobą wspólnego?? – wtrącił się znów wysoki, postawny blondyn który przed chwila obejmował dziewczynę
- Tod, przestań! – odpowiedziała swojemu chłopaków i odeszła parę kroków dalej razem z Boothem i Brennan.
- David Borez cie nachodził? – zaczęła Brennan
- Nie...David był moim..... – zajękła się dziewczyn
- ...przyjacielem – dokończył Booth
- Skąd pan wie?
- Znaleźliśmy przy jego ciele druga połówkę wisiorka którą ty nosisz – odpowiedziała Temp wyjmując z kieszeni naszyjnik znaleziony przy Davidzie i przyłożywszy go do tego na szyi dziewczyny.
- Tak dostałam go od Davida rok temu na urodziny..
W tym momencie dziewczyna rozpłakała się
- Nie mogę uwierzyć, że go już nie ma. Był moim najlepszym przyjacielem, a ostatnio nawet....
- Co ostatnio? – zapytał Booth
- Wie pan jak to jest znać druga osobę tak dobrze, że mogło by się z nią spędzać każdą wolna chwile? Rozumieć się bez słów, znać każdy jej gest, uśmiech. Wiedzieć co myśli, co ją denerwuje, a co cieszy. Gdy zaczyna się kochać nawet dziwactwa tej osoby.
- Wiem... – odpowiedział Booth wpatrując się w Bones która w tej chwili robiła dokładnie to samo w jego stronę.
- I tak właśnie było z nami, po tylu latach przyjaźni nastał jeden moment, jedna chwila w której zrozumieliśmy, że to jest coś więcej – ciągnęła dalej Rebeca - niestety nie spodobało się to ani mojemu ojcu ani ex-chłopakowi....
cdn...
sorrki ale nie bede sie rozpisywać o śledztwie bo niejestem dobra w kryminalistyce:) skupie się na scenach B&B:)
David Borez XD czy to nie skrót od pewnego nazwiska? G E N I A L N E !!
***
a tak właściwie to byłam b-o-n-e-s, ale przyszedł czas wakacji i zmieniłam login oraz zdjęcie XD
W końcu nadrobiłam te 7 stron Zakończenia 3. Wysłałam swój umysł na odpoczynek i nic nie czytałam, bo bawiłam się w gangstera na www.thecrims.com.
A mnie to zawsze musi ominąć najlepsze ;( ta konfrontacja z Kofeiną musiała byc bardzo emocjonująca ;p a zresztą była... czytałam XD
www.thecrimes.com chyba źle napisałam wtedy adres ;(
a login powstał z uwielbienia do piosenki Habakuka 'Sunny Lion' ;p
USPRAWIEDLIWIENIE
Uprzejmie proszę o usprawiedliwienie nieobecności mojej osoby, czyli piegży, w ostatnim czasie na przemiłym forum "Zakończenie 3". Brak wełny twórczej, spowodowany zatruciem kofeiną, doprowadza mnie na skraj rozpaczy, ale na szczęście kgadzinka i bishi swoją radosną twórczością dodają memu bezowocnemu trwaniu wiele radości.
piegża
Pozdrawiam i opalone nosy buziakuję :)
Wszystkie części Bones były super szkoda że 3 taka krótka no i nie mogę odżałować Zacka!!! To po prostu niesprawiedliwe że scenarzyści wmieszali go w całą tą sprawę. Mam nadzieję że 4 część będzie równie super jak poprzednie!!!
Skoro ja potrafiłam odkryć Twoją tożsamość, musisz się trochę postarać, jeśli chcesz wiedzieć kim jestem. Nie sądzisz, że to by było zbyt łatwe - tak po prostu się przedstawić?
nie, to nie, nie mam zacięcia detektywistycznego, jak pewnie zauważyłaś. wrócę zatem do swoich fantazji erotycznych (i nie tylko).
Ja naprawdę nie moge uwierzyć w to co Indianie dla mnie zrobili.
Oni, oni pozwolili mi dla was dziewczyny napisać, rozumiecie, ale powiedzieli, że tylko dla was.
Zgodziłam się. Pozdrawiam. < 44 ;****. Indianów. aa tak wogóle. [*]
Wpadła do Instytutu tak szybko, że ledwo kto ja zauważył, mknęła przez korytarze niczym wiatr, pędziła do gabinetu.
- Słonko co tobie dolega?
- Nic, Angela mam zaległości.
- Opowiadaj, co tam się wydarzyło?
- Hmm –zastanawiała się przez chwilę,- umówmy się po pracy do jakiejś, restauracji ?
- Ok, świetny pomysł.
Wyszła w ciszy z gabinetu Brennan, po czym wszedł Booth.
- Dzień dobry.
- A dobry.
- Co ty mówisz, pierwszy raz słyszę jakieś pozytywne sło…- zaniemówił, przerwał mu to widok Tempe, która podeszła do niego objęła go w pasie i dała całusa w policzek.
- Myślę, że powinniśmy poważnie porozmawiać.
- O czym Booth?
- Może zamieszkamy razem ?
- Co ty wygadujesz, my, ja i ty w jednym domu?
- Tak, jak najbardziej.
- W sumie Booth, podoba mi się ten pomysł.
- Ja to mam głowę za nas dwóch.
- Ty nie przeginaj ! – Roześmiała się tak głośno, że Hodgins, Angela, Zac wybiegli zobaczyć co się dzieje.
- Spokojnie wszystko pod kontrolą. – Oznajmił wszystkim Booth.
Chwycił Brennan za rękę i wyszli z Instytutu.
- Zamknij oczy i nie otwieraj dopóki Ci nie powiem.
- Ja nie chcę, ja wolę widzieć co kombinujesz.
- Oj, Tempe nie ma tak dobrze, niespodzianka to niespodzianka.
Zamknęła oczy po czym booth ruszył z piskiem opon, jechali i jechali, aż po kilkunastu minutach Booth zatrzymał się, wziął Bones za rękę i poszli na łąkę.
- Jejku Booth, ale tu ślicznie, aa te dzieciaki.
- Chciałabyś mieć takiego ?
- Zawsze sobie wmawiałam, że nigdy nie będę chować bachora, zmieniać pieluch, ale gdy tylko widzę matkę trzymającą dzidziusia na rękach, wyobrażam sobie siebie.
Jak trzymam takiego niemowlaka, małego, ślicznego, który się uśmiecha do mnie i po chwili zaczyna beczeć. Chciałabym mieć takiego małego skarba, na którego wystarczy spojrzeć i od razu serce zaczyna mocniej bić. Nigdy, ale to nigdy nie wyznałam tego nikomu, nawet swojej najlepszej przyjaciółce Angeli. Booth, ja nie chcę się na tobie zawieść, czuję do Ciebie ... – Nie mogła wymówić tego słowa, czy to tak ciężko przychodzi w przypadku antropologa?
- Kochanie, nie po to Cię tu zabrałem, właśnie chciałem, żebyś ujrzała te małżeństwa, które bawią się ze swoimi małymi szkrabami, czy nie chciałabyś mieć takiego małego bobaska ze mną ?
- Booth – Rzuciła mu się naszyję jak szalona, to dopiero była szczęśliwa para.
Wziął ją na ręce jak małe dziecko, zaniósł do samochodu, pojechali do niej do domu, gdzie spędzili namiętną i interesującą noc.
Nawet, nawet. Pozdrawiam was.
świetne Aguś, chyba niedługo zaczniesz pisać scenariusze rodzinne:D czekam na dalszą część, bo każda nowa jest coraz lepsza;] tak trzymaj!:D