Relacja

American Film Festival: Kobieta wędrowna

https://www.filmweb.pl/article/American+Film+Festival%3A+Kobieta+w%C4%99drowna-148410
American Film Festival: Kobieta wędrowna
Ostatniego dnia stacjonarnej edycji 13. American Film Festival recenzujemy pokazywane we Wrocławiu dwa filmy: "Roving Woman", amerykański film Polaka Michała Chmielewskiego, oraz pokazywanego na zamknięcie imprezy "Syna", amerykański film Francuza Floriana Zellera. Autorami recenzji są Daria Sienkiewicz i Adam Kruk. Wersja online festiwalu potrwa jeszcze do 20 listopada.

***

"Roving Woman", reż. Michał Chmielewski



(Nie)gotowa do drogi 
autorka recenzji: Daria Sienkiewicz

Jak śpiewała Connie Converse w "Roving Woman" – tytułową "kobietę wędrowną", wałęsającą się bez celu, zawsze ktoś odnajdzie i odprowadzi do domu. Pannie nie wypada włóczyć się na pustynnych bezdrożach w pojedynkę, grać w pokera z obcymi czy napić się samotnie alkoholu w lokalnym barze. W filmie Michała Chmielewskiego tytułowa kobieta-w-tułaczce robi to, co chce i otwiera się na doświadczenia, które mogą zmienić jej życie o 180 stopni. "Roving Woman" przepełnia duch zaginionej niespełna 50 lat temu Connie, której poetyckie teksty i kojący głos towarzyszą dwudziestoparoletniej mierzącej się z samotnością Sarze. Nakręcony podczas pandemii polsko-amerykański film, którego producentem wykonawczym jest Wim Wenders, to kontemplacyjne kino drogi, w którym na próżno szukać planu podróży i konkretnego celu. To po prostu niespieszna przejażdżka kradzionym autem po pustynnych szlakach, gdzie spontaniczność i improwizacja okazują się ważniejsze od emocjonalnej metamorfozy głównej bohaterki.


Pierwsze 30 minut filmu to świetnie zainscenizowana ekspozycja postaci bohaterki. Trudno nie współczuć Sarze, gdy w otwierającej scenie widzimy, jak ląduje na bruku porzucona przez swojego narzeczonego. Nietrzeźwa, ubrana w długą elegancką suknię i białe szpilki urządza ekschłopakowi awanturę. Godzinami dobija się do jego drzwi, a w rezultacie zrezygnowana i odrzucona zostawia mu niemiłą niespodziankę w postaci wodospadu moczu spływającego u progu jego domu. To zdecydowanie najbardziej pesymistyczny scenariusz wieczoru dwojga kochanków. Nagła utrata domu zmusza dziewczynę do podjęcia koczowniczego trybu życia. Po nieprzespanej nocy na śmietnikowej kanapie bohaterka rusza pieszo przed siebie, dzielnie wspinając się w obcasach po ulicznych i życiowych wzniesieniach. Niedługo później zdesperowana kradnie samochód spod stacji benzynowej i rozpoczyna samotną podróż w nieznane.

Scena samochodowej kradzieży kipi od emocji. W szeroko otwartych oczach Sary i jej kurczowym chwycie kierownicy czuć i widać mieszankę podniecenia, paniki oraz niewysłowionej ulgi. To jeden z najlepszych momentów aktorskiego występu Leny Góry, która, by wejść w skórę zagubionej kobiety, kilka godzin przed zdjęciami wyruszała samotnie w trasę i spędzała noce w aucie na pustyni przy akompaniamencie śpiewu kojotów. W męskiej szarej bluzie, znalezionych na śmietniku jeansach i tlenionych nieumytych włosach Sara przypomina zmęczonego życiem Roberta Pattinsona w "Good Time". 

Przeczytaj całą recenzję "Roving Woman" Darii Sienkiewicz na karcie filmu TUTAJ.

***


"Syn", reż. Florian Zeller



Życie rodzinne 
autor recenzji: Adam Kruk

Wenecka premiera zrealizowanego w doborowej obsadzie "The Son" podzieliła festiwalową publiczność. Gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, rozszalała się burza oklasków, ale słychać było też buczenie, a podczas seansu – również śmiechy z nieporadności filmu. Niestety, zaliczam się do tych drugich: mniejszości, której Florian Zeller nie kupił. Choć jego debiut, nominowanego do Oscara w sześciu kategoriach "Ojca", uważam za doskonały, w drugim filmie – znów zrealizowanym na podstawie własnej sztuki zmienionej z pomocą samego Christophera Hamptona na scenariusz – wiele poszło nie tak. Jakby ziarnko prawdy zawinął w wielki lśniący fałsz. Bo opowiadając o sprawach ważnych, bliskich wielu i chyba coraz powszechniejszych (depresja, rozwody, bezradność rodziców), robi to w zimnym, sztucznym świecie, którego konstrukcja od początku zgrzyta.


"The Son" przypomnieć może obrazki znane z amerykańskich filmów i seriali lat 90., kiedy jeszcze wydawało się, że Nowy Jork zamieszkany jest przez samych białych menedżerów wysokiego stopnia. Mimo że od tego czasu wiele się zmieniło – zarówno w popkulturze, jak i samych Stanach (polecam filmy Iry Sachsa, które zmiany te świetnie oddają) – "The Son" zatrzymał się na roztrząsaniu problemów bogatych prawników i ich rodzin. Noszący świetnie skrojone garnitury i nienagannie wyprasowane koszule Peter (Hugh Jackman) ciężko pracuje w wieżowcu na Manhattanie. Po pracy wraca do ascetycznego, metalicznego apartamentu, który dzieli ze swoją nową partnerką Beth (znana z "Cząstek kobiety" Vanessa Kirby) i ich świeżo narodzonym synem. Brzdąc wytrąca nieco ich codzienność z równowagi – wiadomo: płacz, niewyspanie, uwięzienie w domu – ale co do zasady życie mają fajne. Do momentu, kiedy do ich enklawy zapuka Kate (Laura Dern), była żona Petera. Okazuje się, że szczęście pary okupione jest czyimś cierpieniem, a próbujący być idealny na wszystkich frontach mężczyzna, zostawił za sobą czyjąś miłość. I nastoletniego syna.

Przeczytaj całą recenzję "Syna" Adama Kruka na karcie filmu TUTAJ

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones