Dzisiejszy, poranny esemes od Michała: "Zmarła Elżbieta Czyżewska". Chyba pomyłka. Niemożliwe. Musiałem sprawdzić w necie. Jednak możliwe. 1.
Powinienem być przyzwyczajony, a przecież znowu zabolały mnie cyniczne, anonimowe komentarze pod nekrologiem aktorki.
"Kto to jest?". Albo:
"My dobrze wiemy, dlaczego ta pani kiedyś sobie pojechała". Albo
: "Następna, która próbowała zrobić karierę". W dzisiejszym "New York Timesie" ukazał się obszerny artykuł Bruce’a Webera o
Czyżewskiej. Tytuł - "Polish Actress Unwelcome in Her Own Country, Dies at 72". Smutne. Prawdziwe?
"Wszystko na sprzedaż"
Genialna scena z filmu
"Wszystko na sprzedaż" Wajdy. Elka (
Czyżewska) siedzi w klaustrofobicznie fotografowanej przez
Witolda Sobocińskiego łazience. Odrzucona przez "Zbyszka" spazmuje: na zmianę wyje i śmieje się, jest cyniczna i wylękniona, na granicy histerii. Pomyślałem o
Elżbiecie Czyżewskiej. W jej życiu też to wszystko było. Łzy rozpaczy i lata triumfu. Uwielbienie i upokorzenie. Szczyt i dno.
Miałam do Niej stosunek bałwochwalczy, uwielbiałam Ją. Jej aktorstwo, na którym się "kształciłam", którym się karmiłam – pisze dzisiaj
Krystyna Janda.
2.
Zawodowe i prywatne życie
Elżbiety Czyżewskiej rozbiło się na dwa wyraźne etapy. Polski i amerykański. Etap szczęśliwy i bolesny. W Polsce to była błyskawiczna kariera: w stylu amerykańskim, za to w Hollywood - bardzo smutny finał.
Miała zaledwie 20 lat, kiedy debiutowała w kabarecie, słynnym STS’ie – sukces był natychmiastowy.
Miała 23 lata, gdy debiutowała w teatrze – po dwóch sezonach i kreacji
Marilyn Monroe w "Po upadku" Millera –
Czyżewską obwołano najwybitniejszą młodą aktorką.
Również kino zakochało się w tej dziewczynie od pierwszego wejrzenia. Czyżewska miała wigor, charyzmę i poczucie humoru. Każdy chciał z nią pracować.
"Żona dla Australijczyka" i "Gdzie jest generał"
Od początku były jednak dwie
Czyżewskie. Pierwsza - ulubienica tłumów, wesoła i optymistyczna. Celebrytka, która dzisiaj byłaby zapewne gwiazdą tabloidów. W najlepszych polskich komediach z tego okresu, oglądanych i przypominanych do dzisiaj –
"Mężu swojej żony",
"Żonie dla Australijczyka",
"Giuseppe w Warszawie", "Gdzie jest generał" czy w
"Małżeństwie z rozsądku" – aktorka uosabiała typ koleżanki z sąsiedztwa. Była kimś w rodzaju
Sandry Bullock. Trochę trzpiotowata, odrobinę pyskata, przede wszystkim jednak urocza i seksowna. Iwona Kurz w znakomitym tomie "Twarze w tłumie", na przykładzie ówczesnego fenomenu popularności Czyżewskiej, przywoływała tytuły popularnych czasopism ilustrowanych – np. "Przekroju" czy "Filmu" – które w osobie aktorki upatrywały rodzimy wariant seksbomby. Ale przecież ta sama "Elka" potrafiła być także dramatyczna, prawdziwie przejmująca. Takie role grała nie tylko w filmach ówczesnego męża,
Jerzego Skolimowskiego (
"Rysopis" i
"Walkower"), ale także u
Wojciecha Jerzego Hasa (
"Złoto", "Rękopis znaleziony w Saragossie"),
Tadeusza Konwickiego (
"Zaduszki"),
Kazimierza Kutza (
"Milczenie"), czy
Aleksandra Forda (
"Pierwszy dzień wolności").
3.
Była największą gwiazdą swojego pokolenia. W latach 60. zagrała w dwudziestu siedmiu polskich filmach!
W
"Niekochanej" (1965)
Janusza Nasfetera, swobodnej adaptacji opowiadania Adolfa Rudnickiego,
Czyżewska stworzyła wybitną kreację Noemi, młodej Żydówki zafascynowanej studentem malarstwa. Takiego aktorstwa w kobiecym wydaniu wcześniej nie widzieliśmy: Noemi była neurotyczna, zachłanna, modliszkowata. Zakochana aż do zatracenia, do obłędu.
"Niekochana"
Kazimierz Kutz, w "Klapsach i ścinkach" wspomina wyjazd z
Czyżewską na festiwal do Wenecji.
"Milczenie" w reżyserii Kutza zakwalifikowało się do głównego konkursu, ale na festiwalu furorę zrobił nie tyle film, co występująca w nim gwiazda. Kutz:
"Jak wiadomo była bardzo zgrabna i miała obfity biust, więc sama uszyła sobie bardzo obcisłą, czarną sukienkę z odważnym dekoltem. Już to wystarczyło by – nawet w Wenecji – zwracać na siebie uwagę". Wieczorowa kreacja Czyżewskiej została jednak wzbogacona o ekstrawagancki słomiany kapelusz z gałązką najprawdziwszych jesiennych głogów. Kutz: "Podziw był powszechny. Panowie podchodzili do niej i dotykali głóg palcami. No i rajcowali się jej wdziękami". W szczytowym okresie kariery, w 1967 roku, na przyjęciu poznała Dawida Halberstama, wybitnego amerykańskiego dziennikarza żydowskiego pochodzenia, korespondenta "New York Timesa", laureata nagrody Pulitzera za wstrząsającą książkę o Wietnamie. Wkrótce zostali małżeństwem. Kiedy Halberstam opublikował artykuł otwarcie krytykujący Gomułkę, komunistyczne władze wydały rozkaz natychmiastowego opuszczenia kraju przez dziennikarza.
Czyżewska ruszyła za mężem. Nigdy już do Polski nie wróciła.
To był początek drugiego, o wiele smutniejszego etapu biografii
Elżbiety Czyżewskiej. Małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Aktorce nie udało się zawodowo przetrwać w Nowym Jorku. Ciekawe propozycje nie napływały, nauka angielskiego szła opornie. Zaczęła się frustracja, problemy z alkoholem, a w ostatnich latach także okrutna choroba nowotworowa.
4.
W 1974 roku na prestiżowej scenie – "Yale Repertory Theatre"
Andrzej Wajda z sukcesem wystawił "Biesy" Dostojewskiego. Czyżewska grała Marię Lebiadkin, a w małej roli Lizy Drozdowej wystąpiła młodziutka
Meryl Streep. Zafascynowana grą wielkiej aktorki z Polski,
Streep poprosiła o lekcje mistrzowskie. Czyżewska: "Była zdolną uczennicą".
Streep się udało, ale
Czyżewska żadnej kariery w USA nie zrobiła. W ciągu czterdziestu lat zagrała zaledwie w kilkunastu filmach i serialach. Z reguły był to niestety drugi, albo wręcz trzeci plan. Świetne recenzje zebrała jedynie za rolę polskiej emigrantki, Haliny Nowak w
"Misplaced" (polski tytuł "Niewłaściwe miejsce")
Louisa Yansena z 1989 roku. To była jedyna główna rola
Czyżewskiej w kinie amerykańskim.
Miała brawurowy epizod Melindy Kalman w głośnej
"Pozytywce" (1989)
Costy-Gavrasa z
Jessicą Lange, zagrała w jednym z odcinków
"Seksu w wielkim mieście". Mało. Za mało. Bez znaczenia.
W Stanach prowadziła otwarty dom. Próbowała pisać. Na kanwie jej doświadczeń, powstał scenariusz filmu
"Anna" – opowiadający o polskiej aktorce pomagającej odnaleźć się w amerykańskiej rzeczywistości młodej koleżance. Wszyscy wiedzieli, że w tekście chodziło o relacje Elżbiety i
Joanny Pacuły. Czyżewska miała obiecaną główną rolę. Zagrała ją
Sally Kirkland. Dostała nominację do Oscara…
Od czasu do czasu pojawiała się w polskim kinie. I zawsze były to kreacje znakomite.
"Wszystko na sprzedaż" Wajdy,
"Debiutantka" Sass,
"Limuzyna Daimler-Benz" Bajona,
"Odwet" Zygadły,
"Kocham kino" Łazarkiewicza – niezależnie, czy film był udany czy nie, od
Czyżewskiej trudno było oderwać wzrok. Jeszcze stosunkowo niedawno – jako "nieznajoma w Nowym Orleanie" - mignęła w
"S@motności w sieci" Witolda Adamka.
5.
Bohaterki
Czyżewskiej balansują pomiędzy skrajnościami: sadomasochistycznym uniesieniem, onirycznym trwaniem, aż po nerwowy chichot. Wyjątkowość talentu tej aktorki polegała jednak na tym, że skrajne stany emocjonalne potrafiła oddać jak gdyby naturalnie, bezwiednie. Nie udawała depresji, nie grała obsesji – po prostu była. Wierzyliśmy w każdy gest, który wykonywała, w każde słowo.
Agnieszka Osiecka, w "Fotonostalgii", pięknym albumie ze zdjęciami Zofii Nasierowskiej, tak pisała o swojej przyjaciółce:
"(Czyżewska) jest dziewczynką, która uciekła z domu, była studentką, która doprowadzała profesorów do obłędu, kobietą, którą chce się bić i kochać, zwierzątkiem i intelektualistką. Jednocześnie nieznośna, ale i nieprawdopodobnie wierna". Nie zapominajmy o
Czyżewskiej. Powracajmy do jej filmów, piosenek. Kiedy zaś wybierzecie się do Teatru Polonia na "Białą bluzkę" Agnieszki Osieckiej, pamiętajcie że prototypem postaci Elżbiety granej przez Jandę była właśnie ona. Gdy zaś obejrzycie film
"Anna" w reżyserii
Bogajewicza, pamiętajcie, że to jej historia, a słuchając najważniejszych piosenek z tekstami Osieckiej – "Kochanków z ulicy Kamiennej", albo legendarnych "Okularników", nie zapominajmy, że powstały z myślą o "Elce". Patrząc zaś w niebo, być może uda nam się kiedyś dostrzec gwiazdę numer 240371 Crux w konstelacji Krzyż Południa. To "Elżbieta".