Wywiad

Rozmowa z François Ozonem

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Rozmowa+z+Fran%C3%A7ois+Ozonem-71859
François Ozon nie zna umiaru. Niemal co roku bombarduje publiczność kolejnymi premierami. Filmwebowi autor opowiedział m.in. o studiach w La Femis, niezamierzonym parodiowaniu "Pianistki" i oglądaniu cudzych filmów.


Przez ponad dwie dekady zrobiłeś dziewiętnaście filmów krótkometrażowych i trzynaście fabuł. Zdarza Ci się podsumowywać dotychczasowy dorobek?

Naprawdę minęło aż 20 lat?!

Tak.

O rany, to możliwe...Wiesz co? Raczej nie spoglądam w przeszłość. W realizację filmów wkłada się tyle energii i wszystko dzieje się tak szybko, że nawet nie zauważasz upływającego czasu.  

Kończyłeś jedną z najbardziej znanych szkół filmowych w Europie. La Femis, ukryta w zacisznej części Montmartre`u, sprawia wrażenie azylu dla przyszłych filmowców.

To było świetne miejsce do ćwiczeń. Sama szkoła nie nauczyła mnie zbyt wiele, ale miała za to pieniądze, które pozwalały mi realizować krótkie metraże. Wraz z innymi studentami dostawaliśmy masę wolności, mogliśmy eksperymentować do woli i sprawdzać się w różnych rolach. Wiedzieliśmy, że nie mamy nic do stracenia. Nie było box office`u, więc nie było ryzyka. No i oczywiście sama atmosfera szkoły była inspirująca: ciekawi ludzie, rozmawianie o filmach od rana do wieczora. Bardzo dobrze wspominam ten czas.

Wyjście poza mury szkoły i zderzenie z twardą rzeczywistością musiało być trudne.

Na szczęście nie odczułem tego w ten sposób. Wszystko dzięki długiej praktyce z krótkim metrażem. W czasie studiów musiałem nauczyć się robić jak najlepsze rzeczy bez budżetu. Przez to niektóre produkcje miały bardzo familiarny charakter, zatrudniałem swoich przyjaciół i członków rodziny. Kiedy więc opuszczałem szkołę, miałem już spore doświadczenie. Właśnie za to jestem wdzięczny szkole. To na krótkich metrażach uczyłem się robić kino.

Począwszy od debiutanckiego "Sitcomu", intensywnie eksploatujesz motyw mechanizmu wyparcia. Bohaterowie twoich filmów odkrywają coś, czego nie wiedzieli na swój temat, albo długo w sobie tłamsili.

Tak, to prawda. Film traktuję jako doświadczenie, zarówno dla publiczności, jak i dla mnie.
Lubię widzieć w filmie ewolucję bohaterów. Początkowo przezroczysty, niewiele mówiący bohater, przechodzi metamorfozę i zaczyna nabierać koloru. Chcę, aby publiczność mogła zobaczyć tę ewolucję i jednocześnie odkryć coś na własny temat. Magia kina polega na tym, że możesz się otworzyć na coś, czego nie byłabyś w stanie zaakceptować w rzeczywistości. Jeżeli mówimy na przykład o seksualności w kinie, to nie musi być to akurat Twoja seksualność, abyś mogła odkryć coś na swój własny temat.  

Lubisz szokować publiczność? Po kolejnym filmie, "Kryminalnych kochankach", zaliczono Cię do grona francuskich twórców, którzy upodobali sobie przekraczanie wszelkich norm dotyczących przemocy, seksu czy moralności.

Czasami jest to potrzebne. Dobrze jest podążać w kierunku odwrotnym do tego, którego oczekuje widownia. Na początku ludzie się opierają, po czym stwierdzają, że nie jest aż tak źle. To sposób na rozszerzanie zakresu ich tolerancji. Ale szokowanie dla samego szokowania nie ma dla mnie celu. Może kiedy robiłem krótkie metraże, była to dla mnie jakaś metoda. Byłem młody, chciałem zaistnieć. Dopiero przy filmie "Pod piaskiem" zrozumiałem, że można kogoś zbulwersować, używając bardzo klasycznych, prostych i naturalnych środków.  

Wraz z filmem "Krople wody na rozpalonych kamieniach" pojawia się w Twoich filmach konwencja teatru. Skąd ten estetyczny zwrot?

Nigdy nie zapominam, że kino wywodzi się z teatru. W końcu pierwsze filmy były statycznymi rejestracjami spektakli. Teatralność jest więc zabawą z kinem i jego pochodzeniem. Poza tym, lubię w teatrze ideę dystansu, którą staram się przenieść do kina. Nie możemy przecież zapominać, że film jest iluzją, a nie rzeczywistością.

 
("Krople wody na rozpalonych kamieniach")

"Krople…" to mieszczański teatr, w którym bohaterowie zaprzeczają stereotypom na swój temat. Denerwują Cię z góry przypisane role?

Bardziej zależało mi na tym, aby pokazać, że życie w parze może przypominać więzienie. Bohaterowie zawsze są w środku, nigdy na zewnątrz. Chciałem pokazać, że związek może być klatką.

Przypomina mi się ostatnia, symboliczna scena, kiedy kobieta próbuje otworzyć okno, a nie może.

To była główna idea filmu. Sztukę Fassbindera, na podstawie której powstał scenariusz, przeczytałem, jak byłem bardzo młody. Odkrywałem wtedy miłość, seksualność i zrozumiałem, że związek może być klatką,  jeżeli będzie się zbyt naiwnym i niewystarczająco silnym. Tyczy się to i związków miłosnych, i wszystkich innych relacji z ludźmi. "Krople…" to film o odczarowaniu młodego człowieka.

Otrzymałeś za niego nagrodę Teddy Award. Wyobrażam sobie, że jesteś bardzo lubiany przez fanów filmów LGBT.

Publiczność homoseksualna zawsze wspierała moje filmy. I zawsze mnie to wzruszało, gdyż moje kino mówi o różnicach, o odmienności. Ale z drugiej strony zupełnie nie pociąga mnie idea robienia kina gejowskiego. O kinie Spielberga też nie mówi się, że to kino heteroseksualne. To po prostu filmy. W "Kroplach…" pokazałem parę mężczyzn, ale równie dobrze mogliby to być kobieta i mężczyzna. Zrozumiałem to, kiedy zobaczyłem, że kobiety identyfikują się tak samo z męskimi bohaterami, jak z kobiecymi. Więc mój film był przede wszystkim o związku. To, że dostałem Teddy Award, było wielką niespodzianką, ale przesadą byłoby mówienie, że to film gejowski. To byłoby bardzo amerykańskie! Amerykanie uwielbiają szufladkować!

W konwencji teatru pozostajesz jeszcze przy "8 kobietach", ale tu rzuca się w oczy co innego, mianowicie Twoja miłość do kina.

Ten film był spełnieniem moich marzeń z dzieciństwa. Miałem wrażenie, jakbym się bawił w domek dla lalek, może dlatego ten film jest tak dziwny. To film o kinie francuskim z całą masą odniesień do niego. Zagraniczna widownia nie była w stanie wszystkiego wyłapać. Francuzi byli na przykład zachwyceni pocałunkiem Fanny Ardant i Catherine Deneuve, obie były przecież kochankami François Truffauta. Inaczej też ogląda się ten film, kiedy ma się świadomość, że Deneuve i Huppert to bezapelacyjnie największe gwiazdy we Francji.

 
("8 kobiet")

Isabelle Huppert jako Augustine najbardziej mnie rozbawiła. Pastisz tytułowej postaci z "Pianistki" Hanekego był zamierzony?

Zobaczyłem "Pianistkę" dopiero po skończeniu "8 kobiet", zbieżność charakterów była zupełnie przypadkowa. Pamiętam, jak podczas zdjęć, Isabelle pojechała do Cannes odebrać nagrodę za rolę u Hanekego, ale filmu nie wyświetlano jeszcze w kinach.

I co? Byłeś zaskoczony jak zobaczyłeś swoją bohaterkę w wersji na serio?

(śmiech) Było to zabawne. Zdarza się, że reżyserzy mają podobny pomysł na postać, ale opowiadają o niej w zupełnie innym stylu. Na tym polegała różnica. Bardzo szanuję Hanekego, ale oczywiście robimy zupełnie inne kino.

I zupełnie inaczej oddziałujecie na widownię. Jaką relację chcesz budować ze swoimi widzami?

Myślę, że widownia jest inteligentna. Zawsze zakładam, że jeżeli ktoś płaci za bilet do kina, to chce mi zaufać. Opowiadam więc moją historię, zostawiając jednocześnie wiele przestrzeni na własne przemyślenia. Poprzez kino chcę odsłaniać, ujawniać prawdę na temat ludzi i świata, ale nikomu nie chcę dawać lekcji.

Przy "Basenie" ujawniasz warsztat artysty. Jak się ma dzisiaj polityka autorska we Francji? Nad wszystkimi scenariuszami pracujesz osobiście…

Polityka autorska ma we Francji długą tradycję, która wciąż ma się dobrze. Dla mnie samodzielna praca przy scenariuszu jest najlepszym sposobem na myślenie o reżyserii. Podczas pisania wyobrażam sobie, jak ma być zrealizowany cały film.

Podczas pracy jesteś podobny do apodyktycznej pisarki, granej przez Charlotte Rampling w "Basenie"?

Tak...tak…To mógłbym być ja.. (śmiech)

Kolejnymi filmami wchodzisz w realistyczną konwencję. W "5x2", "Czasie, który pozostał" czy "Schronieniu" nie ma już tańców i figlarnych mrugnięć okiem do widza.

Nigdy nie chciałem robić takich samych filmów. Właśnie to mnie w kinie fascynuje: różnorodność. No i oczywiście, wszystko zależy od tematu. Jeżeli chcesz opowiedzieć historię o mężczyźnie, który umiera, nie chcesz robić komedii. Może kiedyś przyjdzie mi zrobić zabawny film o śmierci, ale póki co, nie widzę takiej możliwości.

Za to z zabawnym filmem o feminizmie nie masz problemu. Myślę o Twoim ostatnim filmie "Potiche. Żonie doskonałej", który zrobił furorę we Francji, a teraz wchodzi do polskich kin.

Wiesz, jesteśmy teraz w kryzysie. Myślę nie tylko o Francuzach, ale w ogóle o ludziach Zachodu. Publiczność nie chce chodzić na szokujące filmy, ale na dobre, ciepłe. Kino ma być przyjemnym spędzeniem czasu, oderwaniem od codziennych trudności, kryzysu i bezrobocia. Stąd ogromny sukces "Potiche. Żony doskonałej". Ale to nie tylko komedia, kontekst polityczny jest równie ważny. Publiczność może się w kinie zabawić, a jednocześnie nie umyka im przesłanie. Nie wiem, jak jest w Polsce, ale we Francji kobiety cały czas nie dostają tego samego wynagrodzenia.  Jest wciąż więcej polityków mężczyzn niż kobiet. A kiedy spojrzysz na kraje arabskie, na Azję, widzisz ciągłą walkę. Kobiety potrzebują wsparcia.

Ty wspierasz kobiety, Ciebie wspiera Catherine Deneuve.

Tak, Catherine od początku była obecna przy projekcie i dzielnie towarzyszyła mi na wszystkich etapach pracy.

I spełniła Twoje wielkie marzenie. Aktorka po raz siódmy pojawiła się na ekranie z  Gerardem Depardieu.

Dla Francuza to triumf kina! Deneuve i Depardieu spotkali się na planie po szesnastu latach przerwy. Było to bardzo wzruszające, sentymentalne doświadczenie. Lata siedemdziesiąte, w których rozgrywa się akcja "Żony doskonałej", to powrót do mojej młodości, do czasów, w których byłem kinofilem.  

Już nim nie jesteś?

Oglądałem masę filmów, kiedy byłem w szkole. Cały czas staram się dużo oglądać, bo uwielbiam kino, praca innych jest dla mnie zawsze inspirująca. Ale kiedy zostajesz reżyserem, trudno jest  być na bieżąco z dokonania innych reżyserów, bo musisz skupić się na swojej pracy.

W takim razie życzę powodzenia przy kolejnych filmach i więcej czasu na oglądanie cudzych filmów.

Dziękuję.




 

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones