Tak jak ci pisałam, 100% pewności nigdy nie ma, ale z drugiej strony trudno raczej ukryć coś takiego jak wbijanie bykowi igieł w jądra, bo on spokojnie to by raczej przy tym nie stał. Zresztą zawsze jest przywożonych więcej zwierząt (około 10-12), niż bierze udział w walce (1 korrida = 6 walk) i z nich się wybiera te 6 walczących, więc raczej trudno by było coś robić całej 10-12 wcześniej, a przy wybieraniu i później to się w torilu tłum ludzi kręci, więc nie wiem jak... W każdym razie ja się z czymś takim nigdy nie spotkałam.
A co do tych courses camargueses, to boskie są :) To na żywo jest jeszcze zabawniejsze, jak ci gość wskakuje na kolana :D
oho! no proszę! To jeszcze Ci pewnie jakiś wskoczył na kolana !!! no no no ! a oni całkiem przystojni są ;>
...Ty to zawsze wiesz jak się ustawić.....
Trzeba wiedzieć, gdzie sobie siednąć hehehe :D
No przecie na południu Francji to są bożyszcza i idole tłumów!
Po prostu jesteś sprytna bestia - ot co!
Mi się podoba jak oni lekko skaczą i biegają - jakby latali jak wampiry hehe
ale mój typ faceta co do wyglądu to jednak nadal uliczny dealer najchętniej o korzeniach irlandzkich, choć brytyjskimi czy szkockimi tez nie pogardzę.
Razeteurs:
http://www.youtube.com/watch?v=npGxD4icx4A&feature=related
Tu są akurat wysokie bandy, ale są takie niewielkie arenki, że faceci lądują między publicznością :F
A ja myślałem, że ona broni corridy ze względu na tradycję.
Ech, naiwność ;D
Fajne to jest, wrzucę na ten główny temat.
hehe o ludzka naiwności! ;P
dla mikki każda korrida jest dobra - w bezkrwawej można zaliczyć chłopaka na kolanach, a w krwawej te opięte rajtuzy...
;PPPPPPP
Ale wy okropni jesteście...
Tak szczerze mówiąc, korrida to nie tylko walka, to pewien styl życia. Żeby zrozumieć to co się dzieje na arenie, trzeba poznać ludzi, toril, hodowlę byków, zrozumieć cały etos, który temu towarzyszy. A potem, jak się to pozna i spróbuje zrozumieć, można krytykować... albo nie...
mikunia, ja to wszystko z miłości :*
Spójrz na to w ten sposób - doceniam, że nie jesteś jakimś babochłopem. Kobieta odważna, mądra i nie wypierająca się swojej kobiecości to przecież ideał!
Piękne. Niesamowici oni są. Cholernie sprawni i tak lekko to robią jakby od niechcenia i w ogóle bez strachu.
Ekstra. Lecz myślę, że oni latami pracują na to "od niechcenia".
Oczywiście wrzucam na główny, ale wciąż namawiam mikkę, żeby jednak sama wystąpiła.
P.S. Zemsta byka na wrednej, żądnej krwi widowni: http://www.youtube.com/watch?v=WUDNWDygL4M&feature=related
A widziałeś to, co ci wrzuciłam na priv?
Nie pójdę na główny, tym bardziej, że się tam właśnie rozsiadł ten debil Arbiter a mam z nim mocno na pieńku, więc nie będę się szarpała.
Konną cudowną, tańczące konie i walczące kobiety - to jest jedyna korrida w której torreadorzy są obu płci. Różne kolory koni na filmiku są stąd, że torreador podczas walki zmienia 3-krotnie konie.
Mendoza (najlepszy w portugalskiej):
http://www.youtube.com/watch?v=-I2YnYkR6bI
Maria Sara:
http://www.youtube.com/watch?v=aUmV8E5iqps&feature=fvw
A na dobicie ci powiem, że największa na świecie arena zjajduje się w Meksyku :) owszem, w Meksyku też mają korridę :D
W sierpniu będzie w Nimes we Francji cała feria. 4 dni po 2 korridy dziennie w sumie 48 walk. Najlepsze korridy na jakich byłam są na południu Francji, wcale nie w Hiszpanii.
Arena jest właśnie w amfiteatrze :) jedna z piękniejszych jakie widziałam, bo te hiszpańskie wolno stojące są dość hmmm ... specyficzne stylowo.
Też kiedyś myślałam, że ja nie, ja nigdy i w ogóle. A jednak się udało :F
Nie dziwi mnie to, skoro nawet koncerty Metalliki tam organizują, to co za problem z Corridą.
Ty to Ty, mnie się nie uda....
Ja w ogóle nie rozumiem jak można mikkę nazwać kurą domową. Bez podlizywania się. Na serio mówię. To nielogiczne. Bez sensu nawet jak na wyzwisko.
Gdzie tam się boi. Po prostu szanuje swój czas. To jest nawet godne pozazdroszczenia, bo ja zwykle daje się prowokować do dalszej wymiany zdań, co zwykle jest bez sensu i właśnie traci się tylko czas.
Bo ja oglądam ostatnio "Millennium". Kiedyś tylko pare odcinków obejrzałam, a teraz lecę dalej. No i kurcze zajebisty jest ten odcinek o zarazie. Majstersztyk. Tylko nie wiem czy potem nie będzie jednak gorzej, bo następny jest już taki bardzo zwyczajny. A te wcześniejsze super były no i właśnie ten z tą zarazą... ach... ta wizja Lary - cudo!
Martin, a skąd masz to o Lulu? Chodzi mi o "książkę". U nas tego chyba nie wydali, co? Z netu ściągnąłeś czy jak?
Nie, to lepiej raczej po prostu poczekam do czytania całości. No i na razie wiesz łykam to "Millennium". Uwielbiam taką przygnębiającą atmosferę. Rzeczywiście podoba mi się bardziej niż "X-files". Nie sądziłam, że to możliwe. Zwłaszcza, że ta żona i córka - obie aktorki w kółko mnie irytowały głównie wyglądem. Aczkolwiek ta żona jak wyprostowała włosy, to już mniej. Nie spodziewałam się, że tak wyładnieje od samego wyprostowania włosów, aczkolwiek i tak taka z niej była jakaś głupia święta krowa ;P Niby nie taka zła, ale jakoś irytowała mnie tym swoim zachowaniem no i jeszcze właśnie w połączeniu z wyglądem. Za to Larę uwielbiałam, a nie wiem czy on się jeszcze pojawi. Ją bardzo polubiłam. Boski był tez ten odcinek o dziewczynce z wizjami - takie nawiązanie do Kodu da Vinci :) I ciekawie też zrobili robiąc odcinek z mordercą, który w internecie pokazał morderstwo i nazwali go Avatar w "Millennium", a wzięli charakterystykę i "twórczość" Zodiaca. Wiesz, podoba mi się takie wplatanie wątków z rzeczywistości w tą serialowa fikcję. Fajnie to wyszło, no bo mówili o tym, co ten Avatar zrobił w przeszłości, że te listy do prasy wysyłał, że tego taksówkarza załatwił no i przez to, że to wszystko były dokładnie dokonania Zodiaca, to dawało takie poczucie realności serialu - jakby ten Frank Black istniał naprawdę :) i gdzieś pracował też teraz, a w przeszłości współpracował przy śledztwie w sprawie Zodiaca. Świetny efekt.
Kurcze no, chciałabym żeby ta Lara jeszcze się pojawiła. I chciałabym wyciąć ten kawałek z filmu z tą jej wizją, ale pewnie mój komp nie da rady, bo starowinka się z niego zrobiła trochę i pewnie zwiesi się przy większym pliku filmowym. Jeszcze zobaczę.
A ta piosenka o koniu bez imienia, na ktorym się jedzie przez pustynie - ta, którą wysyłałam ostatnio mailem, to właśnie poznana w odcinku "Millennium":) Jest taka stronka, na której dokładnie piszą jakie kawałki muzyczne wykorzystali w poszczególnych epizodach. Inaczej nie dałabym rady znaleźć.
Kochałem "Millennium" głównie ze względu na klimat, nie tyle zwyczajnie mhrrrroczny, co ciężki i naprawdę nieraz przygnębiający. Pod tym właśnie względem serial był lepszy od "X-Files" (który jednak był dosyć lekki, szczególnie poczatkowe sezony). Ale dawno już nic z Frankiem B. nie ogladałem.
Nie patrzyłem nigdy na "Millennium" pod kątem intrygi i stowarzyszenia Millennium, to mnie jakoś zupełnie nie zainteresowało, tylko właśnie poszczególnych ciekawych odcinków z zagadkami kryminalno - metafizycznymi. I rzeczywiście, często ten silny efekt związku z rzeczywistością był dodatkowym plusem.
A propos muzyki z serialu - jest taki odcinek z powracającym motywem "Love is blue" Paula Mauriata http://www.youtube.com/watch?v=9yVZ1Z13LbA - jak do niego dotrzesz, to od razu rozpoznasz ;D
A ta kobieta to była oczywiście Lucy Butler – jedna z moich ulubionych postaci serialowych ever ;)
http://www.youtube.com/watch?v=VZtweJwbvxU&feature=related
Ta jej postać jest w ogóle boska :) Te wszelkie diaboliczne nawiązania, ale właśnie szczególnie ona.
Taaa, jasne że znam, już jestem po tym odcinku i choć określano tą muzyczkę jako wyraz przeciętności i muzykę "windową" (w sensie z tych puszczanych w windzie), to mi się ona jednak podobała. I trzeba im w ogóle przyznać, że świetnie dobrali muzyke do tych wszystkich odcinków - tam, gdzie wykorzystują muzykę nie komponowaną specjalnie dla serialu, tylko taką z zewnątrz, to dobierają te kawałki idealnie i dlatego też warto móc sobie potem ściągnąć te kawałki - znać ich wykonawcę i tytuł.
Co do intrygi związanej z samą grupą, to też jakoś mniej wydaje mi się interesująca niz poszczególne historie, ale jednak o dziwo bardziej mnie wciąga niz uganianie się za ufo w "X-files". Prawdę mówiąc ten wątek "X-files" choć świetnie pasował do całości, sylwetki Muldera itd., to jednak sam w sobie był strasznie nudny. Natomiast grupa Millennium ma coś w sobie, bo jest i metafizyczna, fajnie nawiązuje nie tylko do samej religii, ale w ogóle do różnych praw natury, metafizyki i do tego jeszcze jest dość okrutna w działaniu. Ma taki nieco sekciarski wydźwięk w sensie bezwzględnego wykorzystania członków i dążenia do władzy, ale nie ma jakichś głupich naiwności dość częstych w sektach. Jest w tym jakiś spryt, dojrzałość. Tak więc to potrafi zaciekawić w przeciwieństwie do ganiania za ufo ;P
I był też odcinek dość komediowy o takim pisarzu, który też pojawił się w podobnym odcinku "X-files", no i w "X-files" pisał tak dość śmiesznie o Mulderze, a w "Millennium" o Blacku ;P No i jednocześnie w tym odcinku jest taka grupa - nie do końca sekta - nawiązująca do kościoła scjentologicznego :) Fenomenalnie to rozegrali - te wszelkie nawiązania. Z jednej strony to wyśmiewają, ale nie do końca dosłownie. Płynie z tego dość ciekawa lekcja - ta kwestia czy chce się być wesołym/szczęśliwym w zamian za zrezygnowanie z odczuwania smutku/bólu/cierpienia - na ile wtedy pozostaje się tym samym człowiekiem. Taka psychiczna kosmetyka. Było też o tym głośno za sprawa prozacu - na ile można modyfikować odczuwanie smutku i takich niby negatywnych emocji skoro one są ogromnie istotnym elementem bycia człowiekiem. Czy taki zmodyfikowany człowiek choć wesoły nadal jest tą samą osobą.
To mi się właśnie podoba, że "Millennium" porusza często dość istotne/poważne tematy, a "X-files" to jednak było po prostu mniej lub bardziej (w zależności od odcinka) komediowe fantasy lub science fiction. Z tymże jak się ogląda "Millennium", to jednak ważne jest, żeby oglądać po kolei - wiele wątków tego wymaga - żeby to rozumieć. "X-files" bardziej można było tak na wyrywki oglądać. Nie mówię, że to wada - tak tylko stwierdzam.
Problem w tym, że ja "Millennium" ogladałem w tv, więc właśnie trochę na wyrywki i do dziś mam luki :D
Są odcinki, na które jakoś trafiałem wiele razy, ale mam i puste miejsca w niektorych sezonach.
Profesjonalizm organizacji bez jakichś głupich naiwności też mi się podobał. I np. motyw zwalczających się frakcji. Natomiast sama ideologia i katastrofizm - nie za bardzo.