http://www.designyourway.net/artists/embodied-kim.jpg
http://rubat-a.deviantart.com/art/Vampire-Girl-114288846
Nie wiem, czemu nie lubisz wampiretek - były znacznie fajniejsze, niż wasze tłajlajtowe rozwielitki.
Oooo to jest krzywdzące stwierdzenie! Kiedyś z nimi bardzo intensywnie pokonwersowałam, co się skończyło niezbyt miło. A byłam urocza i słodka, że aż mnie samą mdliło od nadmiaru uroku i słodyczy.
Kurde czemu ludzie nie potrafią zrozumieć, że ja często nie mam do nich negatywnego nastawienia, tylko lubię eksperymenty na żywych organizmach? Wsadzasz kij w mrowisko, mieszasz i patrzysz, co się stanie. Fakt, że czasem cię mrówki oblezą, ale czego się nie robi dla dobra eksperymentu...
Albo dzieciarni jakże ochoczo odwiedzającej kiedyś forum ML. Nie podejrzewam stałych bywalczyń o takie szkaradziejstwo i złodziejstwo.
A co mam oglądać ligę angielską i jakieś "barcelony"? Może i grają lepiej, ale problem w tym, że ich występy mnie gó...o obchodzą. A tu przynajmniej mogłem się dowiedzieć, że bydło z Krakowa zaczęło demolkę nie-swojego stadionu.
Damn, jak ja nienawidzę tego święta, tych dojazdów do cmentarzy, parkowania, przeciskania się w tłoku i bliskiego kontaktu z polską ludowością.
Za to od jutra w sklepach pojawią się czekoladowe mikolaje. A za tydzień choinki. "Jingle bells, jingle bells, jingle all the way".
Wolę to 100 razy.
Jak już jeden cmentarz mam trochę luźniejszy i nowocześniejszy, to leży na terenie podmiejskim, więc dojazd, zaparkowanie i powrót stanowią drogę przez mękę.
Jak drugi bliżej i można na piechotę, to ku**a starego typu, z wąziutkimi alejkami (szerokimi na 2 płytki chodnikowe starego typu - te średnie) i grobami poupychanymi dosłownie jeden na drugim. A w tym ścisku dzikie tłumy ludzi, wrzask lub zawodzenie bachorów (w tle odgłosy mszy przez głośniki), miliony wciskających się wszędzie i ruchliwych jak łasice staruszek – na co dzień umierających, a tego dnia jakby z motorkami w d**ach, przy czym kultura i słowa takie jak "przepraszam" są bez wątpienia wynalazkami współczesnymi i za ich czasów nie były w ogóle znane. Babcie wysuszone są szybkie jak błyskawice i wciskają się bezbłędnie w każde wolne miejsce, z kolei babsztyle szerokie w biodrach są ciężkie jak okręty liniowe i mimo mojej znacznie wyższej i niezłej postury – to jak taka walnie biodrem i poprawi biustem, człowiek odbija się jak piłka. Do tego kilka innych typów szkodników: poubierani w najlepsze ciuchy (czytaj: odpustowe i czarne) krewni z prowincji, krawaciarze z miasta (nieraz z teczkami – po kiego grzyba, powiedzcie mi, komuś 1 Listopada teczka na cmentarzu?), wystrojone, pretensjonalne paniusie, nie wiadomo w ogóle po cholerę tutaj panienki w dżinsowych mini i z wielopiętrowym makijażem, jakby prosto z TIR-ów wysiadające, a do tego wszystkiego rzesze wyjącej, znudzonej dzieciarni. A ja muszę przez to Piekło Pacyfiku przepilotować rodzinę, przy czym np. mama ma kłopoty z biodrem, ciocia rozrusznik serca, ale poza tym są w miarę normalne, szczupłe i dobrze wychowane – a to najgorsza zbrodnia na polskim cmentarzu w to piękne święto.
Wszystkich Świętych powinno nas nastrajać refleksyjnie i pozytywnie do świata i bliźnich, jednak mnie co roku przypomina ulubioną maksymę pewnego kolegi z podstawówki: "Zabij ludzi, będziesz sam".
Kill'em all!!
I nie zapomnij o wszechobecnym zapachu duszących tanich perfum wymieszanych z zapachem chryzantem i palących się zniczy :) A poza tym urzekł mnie twój opis :D
U mnie jest tak, że jedni pradziadkowie leżą w Częstochowie, drudzy pod Wrocławiem, ani tu, ani tu nie został nikt z rodziny, więc trzeba się grobami zająć, a dziadkowie na Śląsku, na szczęście w miejscowościach oddalonych od siebie o 20 km, więc da się to jakoś skomasować, no i w obu przypadkach mieszkają tam jeszcze wujowie i ciotki różnorakie. W tym roku było nieźle, bo 3 dni pod rząd, ale tak, to kolędowanie po cmentarzach zaczynam z tygodniowym wyprzedzeniem...
No, ja mam wszystko z grubsza w promieniu parunastu kilometrów, ale i tak ten dzień (a w zasadzie dwa dni) stanowi zawsze pełne szaleństwo.
Chryzantem już na szczęście coraz mniej, a rodzaje przybrań coraz bardziej różnorodne (na najważniejszym naszym grobie moja rodzinka w tym roku wymyśliła fioletowe wrzosy obok białych róż, a do tego ukośne podwójne pasy po kilkanaście zniczy - jeden białych, drugi fioletowych).
A jeszcze pamiętam z dzieciństwa końcówkę komuny, kiedy znicze były bez osłonek i w tym tłoku wszyscy się ciągle przypalali, to była jazda ;)
Noooo zwłaszcza jak chłodno było i zaczynały się tlić futerka z wyleniałych lisów powyciągane na tę okazję z szaf :D
U mnie od lat niezmiennie róże i jodła u wszystkich pradziadków, tam gdzie jeździmy tylko z mamą. U dziadków nie ma zgodności nawet co do koloru - towarzystwo żyjące jest niekomunikatywne, więc każdy przynosi co mu w ręce wpadnie i jest uroczy śmietniczek - ale z drugiej strony chodzi a pamięć a nie efekty artystyczne, więc luzik.
A to wiadomo, na grobach dzielonych z innymi gałęziami rodziny to normalne, sam zawożę, co popadnie - tylko stosuję zasadę, że zawsze czerwone, bo do wszystkiego pasują.
Ja jeszcze zawsze lubiłam poznawać nad grobami przyszłe żony moich kuzynów. Jako że nie utrzymuję z nimi jakichś ściślejszych kontaktów, to najczęściej ich wybranki są mi przedstawiane nad grobem dziadka, jak się napatoczą w tym samym czasie co ja. Taka świecka tradycja rodzinna się w tego zrobiła :D
Bardzo się cieszę :D
Ja nie rozumiem, czemu ludzie uważają, że jestem niemiła... a jak staram się być miła, to uważają, że to dla mnie nienaturalne... i tak źle i tak niedobrze!
Nie płyń z prądem, nie płyń pod prąd, płyń tam dokąd trzeba
(zapewne Paulo Coelho)
Aha.
Wiecie co - idę sobie stąd. Ludwik uważa, że go nieładnie traktuję, Martin, że mam negatywne nastawienie. Bawcie się więc grzecznie sami.
Obejrzałam Zaćmienie i stwierdzam, że dobrze, że się za to wziął Slade. Oczywiście historia sama w sobie nadal pozostaje głupawa, ale za to została nakręcona sprawniej i trzyma jako takie tempo, nie licząc ciągłego i do znudzenia całowania się bohaterów w różnych konfiguracjach. Co więcej Stewart jest prawie ładna, co mnie lekko zaskoczyło - jednak jej peruka nie zaszkodziła. Zresztą wszyscy są jacyś tacy bardziej dopracowani i docharakteryzowani, nikomu się biały podkład w połowie czoła nie kończy. Wilki są tylko kiepskie i się ruszają, jakby miały tyłki poprzetrącane, ale cóż... No aż dałam normalnie 5/10...
- Ile wampirów potrzeba, żeby wymienić żarówkę?
- Żadnego, same świecą.
"Otrzymanie jednego chromosomu więcej nie znaczy, że masz Downa – sprawia, że zostajesz wilkołakiem (co właściwe, patrząc na Jacoba Blacka, na jedno wychodzi)".
Jak pisałam - inteligencji treść nie nabrała, ale przynajmniej trochę urywali sobie rączki i główki i nawet ciut krwi bryzgało.
Obejrzałem jeden odcinek True Blood – bosz, ile tam seksu i przemocy!
Ale poza tym taki Zmierzch country style – kelnereczka i wampir.
Czy właściciel baru to może ten piesek, co tam się plącze?
"Angelina adopts vampire baby" – umieram ;DDD
O, i przy okazji - przy tym też http://www.youtube.com/watch?v=7hQxz0zFQos
Z jakiegoś powodu pierwszy odcinek jest najgłupszy, co przy serialu jest zabiegiem dość niebezpiecznym, bo nie każdy dotrwa do kolejnych...
Też wam kazali akceptować regulamin i mmiejscowy spam?
http://img26.imageshack.us/img26/7892/akceptacja.jpg
Czyli to był skok na kasę - od paru tygodni szykowali się do wciśnięcia nam akceptacji i dlatego obserwacje nie działały.
Jak zwał tak zwał - skoro tu jesteś to zaakceptowałeś (jak i ja). A przeczytałeś chociaż? Bo ja zaklikałam w ciemno...