Czytałam wiele dyskusji na ten temat , zarówno tu jak i w innych miejscach .Wiadomo , są ludzie którym to absolutnie nie przeszkadza , są też ci atakujący. Zauważyłam , że wiele osób "broniąc" homoseksualistów używa słowa 'seksualność' , ponadto w dyskusjach padają też słowa 'prokreacja' , 'rozmnażanie' , 'przedłużenie gatunku'(rzadko). Rzadko kiedy z kolei spotykam się z określeniami typu 'miłość' .Mało o uczuciach , wiele o popędach. Czy to jest najważniejsze ? Pytam , bo niespecjalnie się na tym znam, nie wiem co w związkach homoseksualnych jest na pierwszym miejscu.
W takim razie ateiści musieliby być w większości złymi ludźmi, a nie są.
Nie wierzę, że po śmierci coś mnie czeka, ale nie mam zamiaru przeżyć życia 'idąc po trupach'.
I wiem, ze moje sumienie to nie za mało. Wiem, ze nie potrafiłabym żyć spokojnie ze świadomością, że zrobiłam coś okropnego. A to skutecznie mnie od takich praktyk 'odstrasza' i jestem pewna, że nie tylko ja tak mam.
a wychowalas sie w katolickiej rodzinie? a skad wzielo sie prawo? na pewno nie od sumienia. ateisci to w wiekszosci banda napuszonych gowniarzy, ktorzy tak naprawde nie znaja pojecia tega slowa. mimo, ze nie wierzysz, mieszkasz w katolickim kraju i na swiecie, gdzie istnieje wiele religii. nawet jesli ty nie jestes wierzaca, ani twoi najblizsi, ktos przed nimi byl i przekazywal pewne zasady moralnosci swoim potomkom, a oni uczyli swoje dzieci i nawet jesli wiara w ktoryms pokoleniu wygasla, te zasady sa przekazywane nadal. dawno, dawno, kiedys wszyscy byli wierzacy i kazdy czczil i bal sie swoich bogow. czy np. pijac w miejscu publicznym, wyrzucajac papierek na chodnik, parkujac w niedozwolonym miejscu, przechodzac na czerwonym swietle i przy innych tego typu wykroczeniach gryzie cie sumienie?
Skąd się wzięło prawo? A skąd się wzięła religia? Z potrzeby uporządkowania pewnych spraw. Religa chyba musiała mieć jakieś podstawy? Reakcje ludzi na złe i dobre sytuacje. A skąd się brały te reakcje?
"to w wiekszosci banda napuszonych gowniarzy"? Jest mnóstwo inteligentnych, doświadczonych ludzi, którzy są ateistami.
"dawno, kiedys wszyscy byli wierzacy i kazdy czczil i bal sie swoich bogow" Dawno, kiedyś, w jaskiniach bano się wszystkiego co nieznane.
"czy np. pijac w miejscu publicznym, wyrzucajac papierek na chodnik, parkujac w niedozwolonym miejscu, przechodzac na czerwonym swietle i przy innych tego typu wykroczeniach gryzie cie sumienie?"
Jak sama to określiłaś, to wykroczenia, które reguluje prawo (tak prawo, nie religia). Ja pisałam o okropnych rzeczach, nie o tak błahych wykroczeniach.
religie zapoczatkowali uczeni, bo tylko tacy potrafili pisac i czytac, i w tamtych czasach logicznie rozumowac.
ja nie mowie, ze wszysc ateisci tacy sa, tylko, ze wiekszosc, tak samo jak nie wszyscy sa inteligentni.
a ci w jaskiniach, pozniej jak z nich wyszli i jeszcze nie bylo ani prawa, ani monarchy i zaczynali myslec i sie zastanawiac, wymyslili religie i bogow.
a co swiadczy o tym, ze sa to blahe rzeczy? prawo wedlug, ktorego kary za morderstwa sa czasem mniejsze niz za przekroczenie predkosci? gdyby nie religia, ktora podkresla jak wazne jest zycie ludzkie traktowalibysmy morderstwo na rowni z wyrzuceniem smiecia na chodnik. nie mamy wrodzonej znajomosci kodeksu moralnego.
prawo nie osadzi calego czlowieka tylko jeden jego wystepek. to, co potrafilo zarejstrowac, to, co poswiadcza inni swiadkowie, ktorzy zawsze moga sklamac
Dobra, podsumujmy trochę.
Prawo wzięło się z religii - ok.
Religia przyczyniła się do ukształtowania moralność, ale musiała mieć jakieś podstawy. Podstawy w nas. Gdyby ludzie nie mieli wrodzonego instynktu i sumienia oraz nie reagowali tak jak reagują na pewne bodźce to skąd miałaby się wziąć?
Czytałam trochę na temat tego czy empatia jest wrodzona - przyjmuje się we współczesnej psychologii, że jest. Uważa się, że ujawnia się nawet wcześniej, niż w wieku dwuch lat.
Podaje się przykłady obserwowanych dzieci, nawet kilkumiesięcznych, które wykazują empatię.
"Kiedy mająca zaledwie dziewięć miesięcy Hope zobaczyła, jak przewraca się inne dziecko, w jej oczach pojawiły się łzy. Poraczkowała szukać pociechy u mamy, zupełnie jak gdyby stało się coś jej samej. Piętnastomiesięczny Michael dał swemu płaczącemu koledze, Paulowi, własnego pluszowego misia, a kiedy Paul nie przestawał mimo to płakać, przyniósł mu kocyk. Oba te akty współczucia i troskliwości zostały zaobserwowane przez matki dzieci, które proszono o obserwowanie podobnych przypadków okazywania empatii. Wyniki tych badań zdają się wskazywać, że korzeni empatii można doszukiwać się we wczesnym dzieciństwie. Niemal od dnia swoich narodzin dzieci doznają przygnębienia, kiedy słyszą, jak płacze inne dziecko. W reakcji tej niektórzy widzą pierwszego zwiastuna empatii. (...)"
Daniel Goleman "Inteligencja emocjonalna".
a czytalas skad to sie wszystko bierze? ze zwiazkow przyczynowo skutkowych. oczywiscie bralismy o tym na psychologii, powszechnie przyjmuje sie, ze empatia jest wrodzona, ale jak sama czytalas objawia sie w wieku ok. 2 lat, jest wynikiem obserwacji dziecka i ciaglego poczucia bliskosci z matka i bezpieczenstwa jakie ona mu zapewnia.
zwiazek przyczynowo skutkowy dzialal rowniez u ludzi, ktorzy zapoczatkowali religii, wiedzieli, ze musza cos zrobic, aby nie powstal chaos i ludzie stosowali sie do pewnych zasad
ogolnie rzecz biorac ludzie dzialaja tylko i wylacznie na zwiazkach przyczynowo skutkowych. uczymy sie z obserwacji, poznajemy przyczyny, zauwazamy skutki, wyciagamy wnioski, uczymy sie i zapamietujemy. gdy niemowle pierwszy raz widzi sama przemoc nie reaguje, zareaguje dopiero wtedy, gdy ktos zacznie plakac. wie ono, ze samo placze wtedy, gdy jest mu zle i wtedy przychodzi matka i je przytula, wtedy dziecko odczuwa jej "milosc", wie, ze jest bezpieczne i ze moze na nia liczyc. poczytaj troche o rezusach. przeprowadzano kiedys na nich eksperymenty, zabierano je od matek i obserwowano ich reakcje
Nadal twierdzę, że ludzie mają wrodzy instynkt (Ty stwierdziłaś w którymś poprzednim poście, że nie), który i owszem - kształtuje się z wiekiem, ale na pewno mają go wrodzony.
jesli jest w pleni wrodzony, skad mordercy, skad gwalciciele, skad sadysci, skad zlodzieje?
kazdy ma instynkt, ale przetrwania, czlowiek jest tak zaprogramowany, zeby przetrwac i sie rozmnozyc, a posrednie zasady zycia nabywa poprzez obserwacje
Skąd zwyrodnialcy? A co to ma do rzeczy? Wiedzą, że źle robią, tylko mają zaburzenia psychiczne.
No właśnie każdy ma instynkt. Instynkt przetrwania wyewoluował na przestrzeni wieków. Człowiek doszedł do tego, że powinny być jakieś zasady moralne, by przetrwał.
no a skad sie wziely te zasady? ktos musial je zapoczatkowac, ktos musi trzymac nad nimi piecze, dbac by byly przekazywane z pokolenia na pokolenie. czlowiek nie jest w stanie w pelni kontrolowac drugiego czlowieka.
tak naprawde to kazdy czlowiek ma zaburzenia psychiczne, nikt nie jest idealny i ma wszystko idealnie poukladane w glowie. trzeba by bylo zaczac od tego czym nazywasz zaburzenia psychiczne.
a skad wiedza, ze robia zle?
a co ci zrobil takiego kosciol, ze jestes tak przeciwko?
Wzięły się z ludzi, z ich wrodzonego instynktu (w tym sumienia i empatii - nieukształtowanych, kształtujących się z wiekiem, wraz z poznawaniem reakcji na bodźce). Religia i owszem wspomaga, ale nie jest źródłem moralności.
"a skad wiedza, ze robia zle?" Myślę, że stąd iż znają swoje reakcje (raczej nie chcieliby np. zostać ukłuci nożem). Więc mają jakieś pojęcie o tym, czy źle robią.
"a co ci zrobil takiego kosciol, ze jestes tak przeciwko?"
Kościół zrobił z wielu ludzi fanatyków, manipuluje nimi, wielu bezwzględnie/bezkrytycznie wierzy w to co zostało zapisane w Biblii (m.in. postawa względem homoseksualistów, która jest krzywdząca).
kosciol nie zrobil z ludzi fanatykow, oni sami sie tak ksztaltuja. a wg mnie kosciol jest za subtelny wobec homoseksualstow. wiem, ze sie oburzysz, ale takie jest moje zdanie, tak zostalam wychowana i tego nie zmienie. dla mnie jest to popieprzone, ze przedstawiciele tej samej plci czuja do siebie pociag i wiem, ze wielu sie z tym nie zgodzi i mnie zmiesza z blotem.
i wiem, ze ta nasza rozmowa rowniez nie ma glebszego sensu, poniewaz ja mam swoje zdanie, ktorego w zyciu nie zmienie, a ty swoje, ktore ewidentnie rowniez nie zamierzasz zmieniac. co ktoras z nas nie napisze, ta druga zawsze znajdzie na to odpowiesz. a wymieniac zdaniami mozemy sie do usranej smierci, tyle, ze po jakims czasie robi sie to po prostu bezsennsowne
Subtelny? http://www.youtube.com/watch?v=tSdPojDhaYY
"W Starym Testamencie, jeszcze w średniowieczu ludzi o takich skłonnościach palono na stosach. (...) Może powrócimy do tych wspaniałych czasów jeszcze i tych ludzi będzie się palić na stosach. Miejmy nadzieję."
Ja Cię mieszać błotem nie zamierzam, za Twoje przekonania. Chcę tylko z Twojej strony (za strony ludzi z takimi przekonaniami) odrobiny szacunku w wyrażaniu ich.
Racja, rozmowa ma sens dopóty dopóki nie zaczyna przypominać gry w ping-ponga. A ta, niestety w taką się zamieniła. Chyba za mocne postawy przy swoim zdaniu z obydwu stron, żeby mogła pójść dalej.
przynajmniej w jednym sie zgadzamy.
nam, ludziom o tak glebokich przekonaniach anty trudno jest o odrobine szacunku w strone homoseksualistow. moze palenie na stosie to zla metoda, ale wiem, ze gdybym zyla w tamtych czasach bralabym czynny udzial w usuwaniu takich przypadkow (co pewnie jest oburzajace)
i tak jest, homofoby jak ja nie zrozumieja za nic ludzi tolerancyjnych, tak samo jak wy nas.
mi najbardziej przeszkadza to, ze homoseksualisci tak strasznie sie propaguja, nie probuja sie zmienic, a wrecz przeciwnie, mezczyzni o sylwetce modelek ubieraja sie w rozowe obcisle sweterki i czarne lateksowe spodnie (to tylko moja taka abstrakcja). komus moze to nie przeszkadza, ale mi trudno utrzymac nerwy, gdy facet o glosie kobiety podaje mi reke tak jakby chcial, zebym go w nia pocalowala i mowi, ze sie nazywa pawcio.
a swiadomosc tego, ze ma on partenra seksualnego swojej plci po prostu mnie przerasta.
Niektórzy próbują to zmienić, wierz mi. Szukając w internecie sposobów leczenia homoseksualności natrafiłam na historię trójki, która próbowała z opłakanym skutkiem. Jeden stracił zdrowie na skutek kuracji hormonalnej, druga wstąpiła do sekty (by być z dala od pokus, żyła w 'stanie zawieszenia'), trzeci popadł w depresję. Wszyscy w końcu się z tym pogodzili, a jaki mieli wybór? Żyć w nieszczęściu, czy w końcu zaakceptować siebie, co skutkowało poprawą nastroju.
Niektórzy nie mają problem z zaakceptowaniem 'tego', siebie. Więc dlaczego mieliby próbować się zmieniać?
Metroseksualiści występują także wśród heteroseksualistów. To, że facet, który jest tak ubrany jest homo to stereotyp.
no i wlasnie to mnie wkurza. to ze homoseksualista lubi siebie i akceptuje ta swoja odmiennosc. ja w ogole nie rozumiem jak mozna patrzec na osobe plci tej samej z porzadaniem.
a przyklad, ktory opisalam to nie akurat matero, do ktorych tez mam wiele zastrzezen.
wyobraz sobie, ze ktos z twojej rodziny jest homo, brat, siostra albo czy chcialabys sie wychowywac w rodzinie homo?
Naprawdę wolałaby żyć w nieszczęściu, niż zaakceptować tą swoją 'odmienność'?
"w ogole nie rozumiem jak mozna patrzec na osobe plci tej samej z porzadaniem." Ja rozumiem - chcąc, nie chcąc...
"wyobraz sobie, ze ktos z twojej rodziny jest homo, brat, siostra albo czy chcialabys sie wychowywac w rodzinie homo?" Nie muszę sobie tego wyobrażać... wiem jak to jest.
Wiesz jak boli człowieka wierzącego, niepanującego nad swoimi uczuciami (homoseksualnymi uczuciami) nazywania go przez jego religię (w której powinien znaleźć oparcie) zboczeńcem? Odtrącenie i perspektywa piekła za ciężki grzech (którym jest homoseksualizm jak twierdzi kościół). Pogarda - kościół nauczył ludzi tego 'subtelnego' podejścia (tak - kościół, bo w Biblii jest napisane że 'to ohyda').
nie widzialam jeszcze homoseksualistow ktorzy cierpieliby z powodu braku oparcia w kosciele. to, ze homoseksualizm jest grzechem to juz nie wymysl samego kosciola. a slowo zboczenie oznacza zaburzenie, wiec chyba nie jest az tak pogardliwym okresleniem.
na pewno homoseksualisci maja uczucia, nie mowie, ze nie, nie twierdze, ze nie cierpia, ale wydaje mi sie, ze sami nie chca sobie pomoc
A dużo tych homoseksualistów widziałaś? Są wierzący homoseksualiści, zagubieni, którym przykro z powodu tego co mówi ich religia.
"to, ze homoseksualizm jest grzechem to juz nie wymysl samego kosciola" Tylko kogo?
"a slowo zboczenie oznacza zaburzenie, wiec chyba nie jest az tak pogardliwym okresleniem." Dla kogoś kto nie uważa swojej homo seksualności za zaburzenie - jest.
krotko dla mnie homoseksualista jest jak zoofil, nie widze zadnych roznic.
a tu jest o tym czyj to wymysl, ze homoseksualizm to grzech
http://homoseksualizm.chrzescijanin.pl/modules/sections/index.php?op=printpage&a rtid=7
a homoseksualizm czy komus sie podoba czy nie zawsze bedzie zaburzeniem, bo na pewno nie jest norma
Ała. To mało widzisz.
Podobno jesteś niewierząca, a wyjeżdżasz mi tu z Bogiem. Bóg to wymysł ludzi.
Zaczyna się robić za ostro...
jestem niewierzaca, a wyjezdzam z Bogiem, bo napisalas o wierzacych, zagubionych homoseksualistach, ktorym jest przykro z powodu tego, co mowi ich religia i pytasz sie czyim wymyslem jest nazywanie homoseksualizmu grzechem, wiec ja ci odpowiadam.
oczywiscie, ze Bog jest wymyslem ludzi, ale nie dla wszystkich, wiekszosc w Niego wierzy i poklada w nim nadzieje, tak jak pisalas ci homoseksualisci tez, i wiadomo jest Bog im to wybaczy, ale nie oznacza tego, ze nie jest to grzechem.
No tak, zgubiłam point przez swoje postrzeganie religii - patrząc z perspektywy wierzącego homo to Bóg uznaje homoseksualizm za ciężki grzech. Wybacz.
"oczywiscie, ze Bog jest wymyslem ludzi" - Skąd ta śmieszna pewność? Jednak naprawdę nie jesteś mądra a próbujesz taką udawać ;)
dobra zapomnialam dodac, ze dla mnie, wedlug mnie, poniewaz sie tym interesuje i do takich wnioskow doszlam, bardzo prezpraszam
poza tym z tego co zrozumialam Savare rowniez jest niewierzaca, wiec wydawalo mi sie, ze nie musze tego dodawac
poza tym ponownie mowie, ze wcale nie jestem madra i nic nie udaje, po prostu lubie sie wymieniac zdaniami z kims o wrecz przeciwnym podejsciu, do tego chyba nie trzeba madrych
"poza tym, sugerujesz, ze ludzie, ktorzy nie wierza w istnienie Boga sa glupi?" - Hmmm... w pewnym sensie tak, ale nie jest to taka tradycyjna głupota.
Poza tym przez całe nastoletnie życie interesowałem się sensem 'istnienia', sam byłem kiedyś niewierzący przez jakiś czas, więc wiem co i jak ;)
u mnie jest zupelnie inaczej, przez cale zycie wierzaca, a przynajmniej tak mi sie zdawalo
teraz jestem niewierzaca, ale praktykujaca. chodze do kosciola, na wszelkie pielgrzymki, dzialam w duszpasterstwie akademickim i w oazie
i to nie jest tak, ze nie wierze, bo mam cos do kosciola, bo nie chce, po prostu nie potrafie
a na psychologii uczyli nas tez, ze mozg czlowieka tak do konca nie potrafi zaakceptowac istnienia czegos na co nie ma namacalnego dowodu, ale to juz tak na marginesie
"niewierzaca, ale praktykujaca. chodze do kosciola, na wszelkie pielgrzymki, dzialam w duszpasterstwie akademickim i w oazie" - Nie, no to już jest przegięcie xD To po cholerę na to łazisz? Co z tego masz? Toż to dla niewierzącego strata czasu ;p
"mozg czlowieka tak do konca nie potrafi zaakceptowac istnienia czegos na co nie ma namacalnego dowodu" - To mnie chyba pominęli w tym zestawieniu, bo Boga akceptuję jak najbardziej, żadnych wątpliwości nie mam ;)
wiem, ze tego nie zrozumiesz.
po co chodze? bo zostalam wychowana w rodzinie katolickiej, bo chcialabym wierzyc, bo lubie kosciol
mnie rowniez to dziwi
"mozg czlowieka tak do konca nie potrafi zaakceptowac istnienia czegos na co nie ma namacalnego dowodu" - To mnie chyba pominęli w tym zestawieniu, bo Boga akceptuję jak najbardziej, żadnych wątpliwości nie mam ;) -a wierzysz w istnienie podswiadomosci?
To spróbuj wierzyć, nie katuj się tak xD
Moja wiara nie ma nic wspólnego z podświadomością.
probuje odkad pamietam, kiedys niby wierzylam, ale to bylo takie wierzenie, bo trzeba
no wlasnie, twoja wiara nie ma nic wspolnego z podswiadomoscia, bo podswiadomie czlowiek przyjmuje do siebie tylko to, na co ma namacalny, konkretny dowod, ale jak juz pisalam to tylko taka ciekawostka ze studiow
chcesz sie bawic w zgadywanki czy w kto komu bardziej dowali?
dokladnie nie wiem co bylo przed wielkim wybuchem, musialabym znalezc pare moich starych ksiazek i artykulow, zeby dokladnie ci to przedstawic, ale po co? jak z Savare, ty masz swoje zdanie, ja mam swoje.
nic nie potrafi mnie przekonac do tego, ze Bog istnieje, a szkoda
A pierwsza materia jaka powstała stworzyła się sama? Dobra, koniec pytań, nie chcesz się bawić to nie ;P
Kościół nie potępia homoseksualizmu tylko jego praktykowanie do jasnej cholery ;P
Jak zapytam się 'co?' to pewnie i tak i nie odpowiesz, tak jak w przypadku pytania o to dlaczego wg Ciebie nie może być prawdziwej miłości między osobami tej samej płci...
A to żebyś już tak nie 'jechała' po tym Kościele ;) Bez wiary koleżanko nie ma nic, ani moralności ani sensu istnienia. Urodź się, umrzyj i arrivederci Roma, i'm right? :)
Do wcześniejszego - Po to są płci żeby się ludzie dobierali w pary, w przypadku tej samej płci nie ma mowy o miłości - najwyżej pociąg, dewiacja, fetysz itp. :P
Następny... ^ Popatrz w górę. Nie mam siły się o to kłócić po raz drugi.
To bardzo ograniczone myślenie. Nie ma mowy? A patrz - to występuje...
Występuje "pociąg, dewiacja, fetysz" - te rzeczy występują :p
Ja się nie mam zamiaru kłócić, poza tym takimi postami nieświadomie pielęgnujesz mą nienawiść do homosiów :)
Zacytuje Cię tu "skąd ta śmieszna pewność?" Czyżbyś był kiedyś w związku homoseksualnym?
Wyrażam swoje zdanie, trudno, że tak na Ciebie działa, nie jestem jakimś nauczycielem tolerancji.