Z okazji nadchodzącej premiery wspomnień, które Al Pacino wydaje w formie książki tytułowanej "Sonny Boy", zdobywca Oscara udzielił niedawno wywiadu, w którym opisał swoje doświadczenia z epidemii koronawirusa. Pacino przyznał, że w trakcie swojej choroby dotarł do punktu, w którym "nie miał pulsu" oraz był pewny, że umrze. Co powiedział Pacino?
W wywiadzie dla The New York Time
Pacino postanowił wrócić do czasów, w których szczepionki na COVID-19 nie były jeszcze dostępne. W tamtym okresie aktor czuł się wyjątkowo źle; ostro gorączkował i niebezpiecznie odwodnił swój organizm.
Getty Images © The Hollywood Curtain Poprosiłem kogoś o pielęgniarkę, żeby mnie nawodniła. Siedziałem w swoim domu i... jakby mnie zabrakło, jakbym zniknął. Ot, tak po prostu. Nie miałem pulsu - powiedział
Pacino -
W ciągu kilku minut pojawiła się karetka. Około sześciu sanitariuszy i dwóch lekarzy stało wokół mnie, mieli na sobie dziwne stroje, które wyglądały, jakby były z kosmosu. Wszyscy stojąc wokół mnie mówili "Wrócił! On tu jest!" - dodał aktor.
Zapytany, czy doświadczenie "chwilowej śmierci" i powrotu do żywych wpłynęło jakkolwiek na jego relację z duchowością,
Pacino odparł:
Nic tam nie ma. Jak mówił Hamlet: "Być albo nie być"; "Nieobecna w atlasach kraina, skąd żaden jeszcze odkrywca nie wrócił". I potem wypowiada te słowa: "Nic poza tym". To było "Nic poza tym". Nie ma cię, i tyle. Nigdy wcześniej o tym o tym nie myślałem - dodał Pacino -
"Pewnego razu umarłem" - nieźle to brzmi, nie? To chyba naturalne, że z wiekiem ma się inne spojrzenie na śmierć. Tak po prostu jest. Po prostu przychodzi, jak wiele innych rzeczy. Z ostatecznych wywiad przeszedł też na lżejsze, choć wciąż rozliczeniowe tony. Aktor został bowiem zapytany o swój stosunek do roli w komedii z
Adamem Sandlerem "
Jack i Jill", która przyniosła
Pacino aż dwie statuetki
Złotej Maliny. Do dziś to jedyne wyróżnienia tą nagrodą dla aktora.
Podczas wywiadu
Pacino podzielił się zaskakującą być może przyczyną podjęcia się komediowego projektu. W tamtym czasie aktor pilnie potrzebował zarobku; jego księgowy trafił do więzienia, pozostawiając go w niepewnej sytuacji finansowej.
Zacznijmy od Adama Sandlera i filmu "Jack i Jill". To zabawne. Ten film trafił do mnie w takim momencie życia, w którym niezwykle go potrzebowałem, bo to było po tym, jak dowiedziałem się, że nie mam już pieniędzy. Mój księgowy był w więzieniu i potrzebowałem czegoś na szybko. Więc wziąłem to - powiedział
Pacino -
w tym filmie gram też w tej słynnej "reklamie" Dunkin' Donuts. Wiesz ile ludzi myśli, że to jest prawdziwa reklama? Fani od dawna podejrzewali, że chodziło o pieniądze. Jak bowiem inaczej wyjaśnić zaangażowanie znanego z ról w "
Ojcu chrzestnym" czy "
Człowieka z blizną" aktora do filmu, który zgarnął aż 10 statuetek
Złotych Malin? Dziwić natomiast może trudna sytuacja finansowa, w której znalazł się aktor - wydawałoby się, że dziesięciolecia gry w największych filmach w historii kina były w stanie zapchać skarbiec aktora po sam sufit. Jak się okazuje, nie wszystko jest zawsze takie proste.
Zobacz zwiastun filmu "Jack i Jill"