CANNES 2023: Stary, ale jary? Recenzujemy "Indianę Jonesa i Artefakt Przeznaczenia"

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/CANNES+2023%3A+Stary%2C+ale+jary+Recenzujemy+nowego+%22Indian%C4%99+Jonesa+i+Artefakt+Przeznaczenia%22+%E2%80%93+Filmweb-150842
CANNES 2023: Stary, ale jary? Recenzujemy "Indianę Jonesa i Artefakt Przeznaczenia"
Wybiła godzina! Nowy film o przygodach kultowego bohatera – "Indiana Jones i Artefakt Przeznaczenia" zadebiutował w Cannes. A Michał Walkiewicz ocenia go nieco lepiej niż reszta świata. Co urzekło go w opowieści o starym ciele i młodym duchu Nowej Przygody? 

***

Bicz, please

autor: Michał Walkiewicz


Skrywająca mojżeszowe tablice Arka Przymierza, Święty Graal, bożek płodności plemienia Chachapoya, Pawie Oko, kamienie Sankary, a nawet – nie strzelajcie do kronikarza! – Kryształowa Czaszka z Akatoru… Kuferek z fantami Indiany Jonesa zdaje się nie mieć dna, lecz niewiele jest w nim takich skarbów, jak tytułowy Artefakt Przeznaczenia. Pod stockową nazwą słynnego proto-komputera Archimedesa kryje się coś więcej niż zwykły McGuffin. To katalizator opowieści o czasie – o tym, który upłynął, i o tym, który pozostał; o przeszłości, w której kręciliśmy bicz z trzciny i biegaliśmy w papierowych kapeluszach, i o przyszłości, która pozostaje intrygującą zagadką. 


A cóż to była za przeszłość! W nowym filmie o przygodach doktora Jonesa wyryta jest na twarzach aż dwóch Harrisonów Fordów. Za prolog służy tu dwudziestominutowa sekwencja wojenna. Razem z cyfrowo odmłodzonym bohaterem oraz jego kolegą po fachu (Toby Jones) przedzieramy się przez pociąg pełen wściekłych nazistów oraz zrabowanych skarbów śródziemnomorskiej cywilizacji. Efekty specjalne powinny być lepsze – hiperrealizm zerojedynkowej mimiki zabiera nas prosto do Doliny Niesamowitości, zaś w dalszych planach najsłynniejszy archeolog popkultury wygląda jak bezwładna pacynka. Lecz nie w tym (ani nawet nie w kolejnym McGuffinie, czyli Włóczni Longinusa, którą przebito chrystusowy bok) rzecz. Chodzi o jeszcze jedną podróż do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło; do czasów, gdy ocalenie kulturowego dorobku ludzkości przed machiną zła było dla Jonesa moralnym imperatywem; o bycie – dosłownie – wystarczająco młodym do tej roboty. 

To świetna scena i zarazem fundament sensownego, narracyjnego kontrapunktu. Kiedy bowiem przenosimy się do współczesności, Indy przypomina raczej postać z filmu Marka Koterskiego. Snuje się po zagraconym mieszkaniu na Brooklynie, pogrzmiewa na imprezującą, hipisowską młodzież, mruczy pod nosem na wieść o finale kosmicznego wyścigu. I choć nie trzeba długo czekać, aż do jego drzwi zapuka Przygoda, tym razem pod postacią wnuczki starego druha, Heleny (Phoebe Waller-Bridge), ekspozycja ma siłę rażenia wystrzału z haubicy. W serii mądrych fabularnych skrótów twórcy pokazują człowieka przetrąconego i zgorzkniałego, ale pełnego pulsującej pod grubą skórą namiętności. Nawet słynny temat przewodni Johna Williamsa nie może się tu rozpędzić, wytraca impet po paru nutach. Jakby cała podróż w poszukiwaniu artefaktu była jednocześnie opowieścią o walce z ograniczeniami ciała. Reżyser James Mangold ma na tym polu spore doświadczenie – z podobnymi trudnościami mierzyli się Wolverine w "Loganie", szeryf Teddy z "Cop Landu" czy Johnny Cash w "Spacerze po linie".


Ekranowa obecność Waller-Bridge, scenarzystki i gwiazdy wybitnego "Fleabag", sugerowała kontynuację popkulturowego trendu dewaluowania znanych i kochanych bohaterów (któremu tak efektowny odpór dał ostatnio Tom Cruise w "Top Gun: Mavericku"). Nie wiem, czy Indy kiedykolwiek był na celowniku. Chciałbym natomiast uspokoić tych, którzy żywią obawy, że "Artefakt Przeznaczenia" to film o dziarskiej twardzielce musztrującej dziadka. Jasne, w dużej mierze to film dokładnie o tym, jednak scenariusz wydaje się świadectwem szacunku zarówno do widza, jak i do bohaterów. Podobnie jak Marion Ravenwood (Karen Allen), Helena to postać uszyta na miarę Kina Nowej, ale nie "nowszej" Przygody – trochę femme fatale z dziwaczną slapstickową energią, a trochę Han Solo z umiłowaniem do pieniędzy jako jedynej egzystencjalnej stałej. Umiejętności bohaterów są komplementarne, zderzenia światopoglądów – autentycznie zabawne, a stawka w ich relacji pozostaje wysoka. Oboje mają się od siebie czego nauczyć.

Całą recenzję filmu "Indiana Jones i Artefakt Przeznaczenia" przeczytacie POD LINKIEM TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones