Edycja stacjonarna festiwalu Millennium Docs Against Gravity już za nami. Z listą zwycięzców możecie się zapoznać TUTAJ. A już dziś rozpoczęła się edycja online festiwalu, co oznacza, że wybrane dokumenty można oglądać wygodnie na swojej własnej kanapie. My też korzystamy z tej szansy, by nadrobić tytuły, których nie udało nam się obejrzeć w kinach. Dziś chcielibyśmy się z Wami podzielić recenzją filmu
"Yalla parkour" o młodych chłopakach uprawiających tytułowy sport w Gazie. Klara Cykorz pisze m.in.:
W ogóle jest tu dużo biegania po ruinach, wybebeszonych trupach budynków; w kadrach układają się lasy nagich prętów, gołe klatki schodowe jak betonowe labirynty. Młodzi zamieszkują te przestrzenie, czynią z nich coś nowego. Czynią z Gazy plac zabaw.
Fragment recenzji filmu
"Yalla parkour" znajdziecie poniżej. Cała jest dostępna na jego karcie
POD LINKIEM TUTAJ.
Sztuka beztroski autor: Klara Cykorz
To film o chłopięcości i młodzieńczej męskości, chłopackiej brawurze, dosłownym nadstawianiu karku. Skoki, wspinaczki po ścianach budynków, akrobacje w powietrzu. Parkour i freerunning to sportowe dyscypliny – nasi bohaterowie marzą o zawodach z dala od domu i profesjonalnych treningach na salach gimnastycznych ze sprzętem, niektórym się zresztą udaje – ale częścią widowiska jest zabawa materią, przejmowanie przestrzeni, rozpychanie jej. Jest to sto razy ciekawsze wizualnie niż taśmowo produkowane fabularne czy nawet dokumentalne biopiki o sportowcach, jednocześnie "
Yalla parkour" w najczystszy sposób uosabia myśl o sporcie jako o drodze do wolności. Takiej rozumianej jako prawo do przemieszczania się poza miejsce zamieszkania, która pozwala poszukiwać szczęście i być nastoletnim głupkiem. Na kilka sekund oszukiwania grawitacji.
Chłopaki skaczą i wirują w powietrzu na wydmach nad morzem i na dachach domów. Wspinają się na biurowce. Tańczą na cmentarzu. Jedną ze scenografii ich numerów jest supermarket, który zniszczyła bomba, zanim został zbudowany. W ogóle jest tu dużo biegania po ruinach, wybebeszonych trupach budynków; w kadrach układają się lasy nagich prętów, gołe klatki schodowe jak betonowe labirynty. Młodzi zamieszkują te przestrzenie, czynią z nich coś nowego. Czynią z Gazy plac zabaw.
Bo rzecz dzieje się w Gazie, sięga kilkunastu lat wstecz (2012 roku, mogę się mylić, nie robię notatek po ciemku). Palestyńska reżyserka
Areeb Zuaiter (urodzona na Zachodnim Brzegu, wychowana w Arabii Saudyjskiej, mieszkająca od kilkunastu lat w Stanach Zjednoczonych) po śmierci pochodzącej z Gazy matki szuka projektu, którym mogłaby zająć głowę, zrobić coś ze swoją żałobą. Tak odnajduje w internecie chłopaków z Gaza Parkour i rejestracje ich wyczynów w przestrzeni miejskiej oraz na wydmach. Nagrywanie numerów jest ważne, tłumaczą chłopcy, bo dzięki temu mają szansę dostać się na zawody za granicą – właśnie tak jednemu z nich się to udało. Ale materiały, które Zuaiter przegląda, nie są suchą rejestracją, jest w nich jakiś zmysł estetyczny, dobre ustawienie kadru, połączenie wirujących ciał z tłem, mocne myślenie wizualne. Czyste kino – nie raz i nie dwa pomyślałam, że amerykańskie przebitki reżyserki, która wkomponowuje oryginalne materiały chłopaków w większą ramę, są na ich tle irytująco sztampowe.
Całą recenzję filmu "Yalla parkour" można przeczytać TUTAJ.