Studio Metro Goldwyn Mayer podpisało umowę z YouTube. Za darmo będzie udostępniało w serwisie swoje stare filmy. Podobnie jak Monty Python, BBC, CBS. Serwis, który był zbiorem amatorskich klipów, coraz bardziej przypomina tradycyjną telewizję.
"Wiemy, kim jesteście, wiemy, gdzie mieszkacie, moglibyśmy po was przyjść, a potem zaszkodzić wam sposobami, które są zbyt straszne, żeby je opisywać - straszy Monty Python. - Ale jako wyjątkowo mili wymyśliliśmy lepszą drogę odzyskania tego, co nasze: otworzyliśmy nasz kanał". Powodem, dla którego
John Cleese,
Terry Gilliam,
Eric Idle,
Terry Jones i
Michael Palin mieliby ochotę zaszkodzić użytkownikom YouTube, jest nielegalne wrzucanie do internetu fragmentów ich programów. Ale z internautami niełatwo wygrać, więc lepiej zaproponować im współpracę. Sposób Monty Pythona to klasyka umowy między serwisem, właścicielami praw autorskich, użytkownikami. Klipy są dostępne za darmo. Krótki film pokazuje przerażonych Monty Pythonów, którzy dowiadują się, że nie trzeba płacić za oglądanie ich wideo. Proszą: "Nie zostawiajcie bezmyślnych komentarzy. Za to klikajcie na linki do stron, na których można kupić DVD z naszymi programami. W ten sposób złagodzicie ból spowodowany tym, że okradaliście nas przez trzy lata".
Kiedy trzy lata temu YouTube pojawiło się w internecie, było ulubionym forum amatorskich producentów filmów, domorosłych muzyków, żądnych sławy nastolatek, które nagrywają wideopamiętniki. Dziś w serwisie można znaleźć parodie takich klipów. Niezbędne elementy: gitara akustyczna albo keyboard, duże łóżko zasypane pluszowymi misiami, dziewczyna na tym łóżku wygłaszająca monolog o swoich problemach.
Podczas pierwszego koncertu nadawanego na żywo w serwisie, w kanale YouTube Live, wystąpiły gwiazdy, które właśnie dzięki takim filmom zdobyły popularność: Lisa Nova, Julia Nunes, Bo Burnham. Ten ostatni, osiemnastoletni ładny blondyn, autor satyrycznych tekstów oraz prostych melodii naśmiewał się z tanich treści prezentowanych przez YouTube. „To miejsce, w którym ludzie chcą dzielić się pomysłami. Jeśli mówiąc »ludzie «, możesz mieć na myśli trzynastoletnie dziewczyny. Jeśli pomysłami można nazwać opowieści tych dziewczyn o tym, jak bardzo kochają Jonas Brothers”. Burnham śpiewa, że odbiorcy mogą być już zmęczeni filmami, które są tylko wyrazem wolności wypowiedzi, niczym więcej. „Potrzebowaliśmy pokolenia, które nie traci czasu na czytanie” - ironizuje.
Według badań każdej minuty w YouTube pojawia się 13 godzin nowych treści. W ciągu miesiąca ogląda je średnio 80 mln widzów. Przed oskarżeniami o łamanie praw autorskich serwis broni się dzięki amerykańskiemu Digital Millennium Copyright Act z 1998 roku, zgodnie z którym strony internetowe nie mają obowiązku usuwania nielegalnych klipów, dopóki właściciel praw nie upomni się o to, wskazując konkretne wideo. W YouTube nie jest to łatwe z powodu ogromnej liczby klipów.
Właścicielowi serwisu - Google - zależy oczywiście na pieniądzach, wolałby również nie mieć wrogów. Dlatego stwierdził, że należy zapanować nad bałaganem powodowanym przez nielegalne treści. Najlepszym sposobem na to jest podpisywanie umów ze stacjami telewizyjnymi, producentami muzycznymi, właścicielami praw autorskich. Oficjalnych kanałów otworzonych w YouTube przez tradycyjne media jest już prawie tysiąc.
W kanale Monty Pythona można obejrzeć klasykę: epizody ze
"Świętego Graala",
"Żywota Briana". Metro Goldwyn Meyer na razie pokazuje klipy ze swoich najnowszych filmów, m.in.
"Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi", ale w niedalekich planach ma wrzucenie
"Siedmiu wspaniałych", "Różowej Pantery", całych odcinków
"Toma i Jerry'ego". W kanale CBS za darmo będzie można oglądać
"Star Trek" i
"Beverly Hills 90210". Również polskie media podpisują umowy z YouTube. Serwis Filmweb pokazuje kilkuminutowe wywiady z twórcami filmowymi. Artyści udostępniają swoje teledyski, dokumenty z tras koncertowych, jedną z pierwszych polskich grup, która się na to zdecydowała, było T.Love.
YouTube coraz bardziej przypomina tradycyjną telewizję również z powodu dobrej jakości odbioru. Niedawno pojawiła się opcja kinowego obrazu. Małe okienko zmieniło kształt, jest teraz większym prostokątem, a po wybraniu funkcji oglądania na pełnym ekranie obraz pojawia się na środku ekranu, reszta jest zaciemniona jak w kinie. Jeśli jest to wideo z jednego z oficjalnych kanałów, jakość nie ustępuje tradycyjnej telewizji. YouTube wprowadził też system, dzięki któremu duże firmy medialne mogą wyszukiwać klipy, do których mają prawo, wrzucone do serwisu nielegalnie, a potem albo je usunąć, albo zostawić, dodając obok swoje reklamy.