Znakomity reżyser przyjechał wczoraj do Wrocławia, gdzie w Wytwórni Filmów Fabularnych rozpocznie w sierpniu zdjęcia do nowego filmu
"Straż nocna". Tymczasem w ubiegły czwartek wrocławski sąd ogłosił upadłość wytwórni i ustanowił zarządcę, który ma przeprowadzić proces naprawczy.
- Decyzja sądu była przedwczesna - uważa Andrzej Słodkowski, dyrektor WFF. Jego zdaniem kontrakty, które wytwórnia ma w najbliższym czasie zrealizować, pozwolą wydostać się z kłopotów finansowych. Sąd ogłosił upadłość na wniosek szwajcarskiej firmy Sondor, która na początku lat 90. za 200 tysięcy franków dostarczyła stół montażowy. Część należności wytwórnia spłaciła w 2001 roku. Gdy wiosną tego roku przedstawiciele Sondoru zgłosili do sądu wniosek o upadłość WFF, niespłacony dług przekroczył 400 tysięcy złotych. Z pomocą pośpieszył minister Kazimierz M. Ujazdowski, który przekazał 450 tysięcy złotych na spłatę zobowiązań.
- Zgodnie z przepisami minister mógł dać pieniądze na bieżącą działalność wytwórni. Dług mogłem spłacać tylko z wpływów za usługi świadczone przez firmę - tłumaczy Andrzej Słodkowski. Pierwszą ratę wpłacił dwa dni przed posiedzeniem sądu w sprawie upadłości. Jest więc przekonany, że podejmując decyzję o upadłości, sąd nie znał wszystkich okoliczności sprawy. Uważa też, że szybko uda się wytwórni wybrnąć z kłopotów finansowych.
Optymizmu dodała Słodkowskiemu również wizyta
Petera Greenawaya w wytwórni.
- Od wielu lat nie współpracowaliśmy z tak wybitnym artystą - powiedział "Rz" dyrektor. - Można było zauważyć podniecenie pośród dziennikarzy licznie przybyłych na spotkanie z reżyserem. Podczas wizyty u nas
Peter Greenaway od razu zainteresował się architekturą wytwórni. Jak powiedział, wszystko jest tutaj monumentalne i niesamowite. Potem wszedł do hal. Zafascynowała go ich akustyka. Ciszę emanującą z tych miejsc nazwał wręcz kliniczną. Miał ochotę zwiedzać więcej i więcej, ale w planach tej wizyty miał również spotkanie z aktorami oczekującymi na casting.