Przygoda moich myśli - Maciejewski o wywiadach i swojej książce

- / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Przygoda+moich+my%C5%9Bli+-+Maciejewski+o+wywiadach+i+swojej+ksi%C4%85%C5%BCce-53397
Na rynku pojawiła się właśnie książka "Przygoda myśli" współpracującego z naszą redakcją Łukasza Maciejewskiego. Filmweb objął nad nią patronat. Specjalnie dla Was na naszych stronach autor opowiada o genezie książki i wywiadach z wielkimi artystami kina.

1.

Kiedy to się zaczęło? Bardzo dawno temu. Oczywiście, nie było planu, że będę dziennikarzem: recenzentem albo krytykiem filmowym. Wszystko przyszło bezwiednie, jakby poza moim udziałem. Przypadkowe projekcje kinowe miały moc pierwszych prywatnych przełomów. W ten sposób poznałem i pokochałem "Noce Cabirii" Felliniego i "Willow" Howarda, "Ptaśka" Parkera i "Tam, gdzie rosną poziomki" Bergmana. Piętnastoletnia wrażliwość debiutującego kinomana mogła tylko przeczuwać pewne rejony psychologii świata i psychologii kina, które istnieją, ale pozostają tajemnicą. Już wtedy jednak wiedziałem, że pisanie o kinie ma sens tylko wówczas, gdy w ślad za przeczuciem idzie uczciwość w nazwaniu emocji. To może być bezwstyd ckliwego wzruszenia albo radość ze znawstwa tematu, kiedy pewne filmowe historie zaczynają układać się w intertekstualny ciąg przyczynowo-skutkowy, a piękne aktorki, boginie prywatnego ekranu, stają się dobrymi znajomymi. W pewnym momencie łapiemy się przecież na tym, że wiemy o nich wszystko: znamy uśmiechy, sukienki, gesty. Ale kochamy ciągle z tą samą, młodzieńczą fantazją.

Przez wszystkie lata starałem się nie zgubić tamtej  egzaltacji filmowego nowicjusza. Nawet wtedy, gdy moi dawni pupile rozczarowywali, a obserwacja kina, z czasem także teatru, stała się nie tylko fanowską fanaberią, ale także wyborem stylu bycia, pomysłem na życie zawodowe. Trudno jednak działać w pojedynkę. Szanuję wybory krytyków, którzy – dla obiektywizmu sądów – unikają prywatnych kontaktów z twórcami. Mnie jednak byłoby żal tych wszystkich cennych godzin spędzanych w towarzystwie reżyserów i aktorów, w trakcie których konkretne filmy czy spektakle zyskiwały nie tylko oryginalny odautorski komentarz, ale także poczucie humoru, gesty i zmyślenia swoich twórców.

Takie spotkania są dla mnie bonusem od losu. Nie tylko udaje mi się robić w życiu to, co naprawdę lubię – a czasami wydaje mi się nawet, że kocham –  ale także niejeden raz miałem okazję poznać i zaprzyjaźnić się z artystami, którzy mnie fascynują. Których twórczość była dla mnie objawianiem.




2.

Bardzo długo, właściwie aż do momentu tej publikacji, wydawało mi się, że wywiady to tylko margines. Na pierwszym miejscu jestem przecież krytykiem, piszę recenzje i artykuły, prowadzę spotkania, jeżdżę na festiwale. Ale propozycja wydawnictwa "Trio" uświadomiła mi, jak znaczące miejsce w tej wieloletniej działalności dziennikarskiej stanowią wywiady. "Przygoda myśli" to przecież jedynie wybór, drobny fragment spotkań z twórcami polskiego kina i teatru. A przecież każda rozmowa to osobne wspomnienia; odmienne, zawsze sugestywnie zapisane w pamięci, obrazy.

Zaczynałem wcześnie. Pierwsze wywiady robiłem tuż po szkole podstawowej. Pracowałem wtedy w tarnowskim radiu "Maks" i nagrywałem te rozmowy na amatorskim dyktafonie. Z dzisiejszej perspektywy to był naprawdę dobry czas. Miałem piętnaście lat, autorskie audycje w lokalnym radiu, nastoletnie dziury w nosie, ale też równolegle przeczuwałem, że za moment uda mi się wyczuć i zrozumieć zupełnie nowe zapachy, klimaty i emocje. Pierwsza połowa lat 90. sprzyjała tego typu ułudom. Byliśmy naocznymi świadkami socjologicznego fenomenu. Wszystko zaczynało się od nowa. Nowe były sukcesy (np. biznesowe) i zupełnie nowe porażki (bezrobocie). Ale ja miałem kilkanaście lat i robiłem to, co wydawało się najwłaściwszym życiowym biznesem. Czytałem długie listy od radiosłuchaczy – w erze przed Internetem i telefonami komórkowymi, oglądałem filmy oraz przeprowadzałem wywiady...
 
Na festiwalu w Łagowie, na który pojechałem jako laureat ogólnopolskiego "Konkursu Wiedzy o Filmie" w Gdańsku, dopadłem z emfazą Grażynę Szapołowską, która – o dziwo – użyczyła mi wówczas czegoś ze swojego nie tylko intelektualnego sex appealu. Kiedy, ciągle jako licealista, po raz pierwszy spotkałem się z Janem Fryczem, na planie "Sławy i chwały" Kazimierza Kutza, od razu wyczułem, a może zwyczajnie miałem nadzieję, że akurat ta znajomość szybko zamieni się w głębszą relację... Zachwycony i poruszony "Przypadkiem Pekosińskiego" Grzegorza Królikiewicza z plikiem starannie przygotowanych pytań, pobiegłem na spotkanie z nim jak na skrzydłach. Nie mogłem podejrzewać, że zostanę przez Królikiewicza ostro skrzyczany za to, że mówiąc o jego filmie, posiłkuję się cudzymi słowami. Po latach znalazłem w ostrzeżeniu Królikiewicza jedną z najmądrzejszych życiowych lekcji.

Finał liceum, potem studia w Krakowie. Początek współpracy z "Echem Krakowa" – wywiad z Krystyną Jandą (przy okazji filmu "Pestka"), pierwszy tekst opublikowany w "Dzienniku Polskim" – rozmowa z Andrzejem Sewerynem, debiutancki wywiad w "Kinie" – Krzysztof Majchrzak. Powoli uświadamiam sobie, że to właśnie wywiady były na samym początku. To im zawdzięczam wieloletnie zawodowe mariaże, które dopiero po jakimś czasie  różnicowane były odmiennymi gatunkami dziennikarskimi.


3.

W parach, tercetach i kwartetach powracają muzyczne nieomal reminiscencje wszystkich spotkań. Pamięć przechowuje obrazy bliskich twarzy, realnych postaci. Nie zapamiętujemy jednak kompletu zachowań – to niemożliwe; z reguły pamiętamy tylko jeden gest, albo charakterystyczny znak, powiedzenie, które daje wrażenie całości. Odnajduję te drobiny. Mroźny marcowy poranek, kiedy spotykałem się z Agnieszką Holland, żeby porozmawiać o "gorączce" kina i ciała; albo maleńką kawiarenkę przy Rondzie de Gaulle'a, w której rozmawiałem z Januszem Morgensternem; czuję zapach ciepłej szarlotki w nieistniejącym już lokalu przy Nowym Świecie, który towarzyszył wszystkim ciepłym, ojcowskim wręcz rozmowom z Andrzejem Barańskim; intelektualną frenezję Izabelli Cywińskiej, nadzwyczajne poczucie humoru Macieja Prusa, albo gin z tonikiem sączony w domu Krzysztofa Zanussiego.

To niewidzialne kulisy moich rozmów. Mają różnorodny charakter. Mogą być uczuciem rozgrzeszonego wstydu, kiedy fatalnie spóźniłem się na wywiad z Jerzym Radziwiłowiczem, albo są wspomnieniem radości zimowego popołudnia, w trakcie którego Ewa Błaszczyk, godzinę później opowiadająca o szukaniu spełnienia w cierpieniu, na dachu swojego domu, odrzucała łopatą wielkie, śnieżne czapy. Zapamiętałem siłę spokoju emanującą od charyzmatycznej postaci Jana Józefa Szczepańskiego, który udzielił mi ostatniego, jak miało się okazać, wywiadu w swoim życiu: wywiadu o pokorze wobec kina oraz – pokorze wobec życia, zarejestrowanego tuż przed jego śmiercią.


4.

Nie wiem, czy jest przepis na "dobry wywiad". Nie znam takiego. Każdy zajmujący się wywiadami dziennikarz, ma własną szkołę prowadzenia rozmowy, przygotowania się do wywiadu, redakcji tekstu. Nie oceniam nikogo, nie krytykuję. Natomiast dla mnie na pewno ważne jest to, żeby osobowość pytającego nie zdominowała rozmówcy. Wywiad nie powinien być nigdy megalomańskim popisem pytającego. Rozmowa dwojga osób polega na wymianie myśli, zrozumieniu dwóch stron, często także na dyskusji i polemice, ale na pewno nie może być jednostronnym atakiem albo jałową – zwłaszcza dla czytelnika –  prezentacją poglądów i gustów przepytującego. Bohaterem jest bowiem zawsze rozmówca. To on jest najważniejszy, to jego opinia, nawet jeżeli byłaby trudna do przyjęcia, stanowi sedno. Dlatego, przeprowadzając wywiad, nigdy nie szydzę z rozmówców, nie atakuję nikogo – to nie mój styl. Twardym krytykiem w dochodzeniu własnych racji mogę być wtedy, gdy recenzuję film (lub spektakl) na łamach prasy, ale w bezpośrednim kontakcie z bohaterem wywiadu zmieniam się przede wszystkim w cierpliwego słuchacza, który wprawdzie dobrze wie, na poruszeniu jakich tematów mu zależy, wytrwale podąża szlakiem nakreślonego w głowie (nigdy nie przychodzę na spotkanie z listą gotowych, ułożonych pytań) planu rozmowy, ale nie obrażam się, kiedy rozmówca unika pewnych wątków, nie usiłuję za wszelką cenę wywalczyć swojego. Być może to zaleta, może wada. Nie będę się zmieniał. Chyba nie nadaję się na ostrego dziennikarza politycznego, ale na szczęście kino jest pod tym względem bezpieczniejsze. A rozmówcy znacznie ciekawsi.


***

Wszystkie zamieszczone tutaj wywiady były dla mnie przygodą. Prywatną i zawodową. Wierzę, że udało mi się usłyszeć od rozmówców to, co najważniejsze. Zapamiętać ich myśli. I zapisać je.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones