Powstały pod koniec lat 70. skromny australijski film "Mad Max" stał się początkiem jednej z ulubionych serii kinowych kilku pokoleń widzów. Czy zatem powinniśmy do niego wrócić i dowiedzieć się, co działo się wcześniej? Jeden reżyser twierdzi, że tak powinno się stać.
Justin Kurzel marzy o prequelu "Mad Maxa"
Osobą, której marzy się prequel jest australijski reżyser Justin Kurzel, który miał pięć lat, kiedy "Mad Max" wchodził do kin.
Reżyser promuje właśnie film "The Order" z Jude'em Lawem, który do amerykańskich kin trafi w tym tygodniu. W czasie wywiadu dla portalu Collider stwierdził, że bardzo chciałby dowiedzieć się, co działo się przed wydarzeniami znanymi z oryginału. Kurzel powiedział, że kusi go nawet, by skontaktować się z twórcą filmu George'em Millerem, by przedstawić mu swój własny pomysł na prequel.
Niestety reżyser nie ujawnił szczegółów tego efemerycznego projektu. Zamiast tego podkreślał, jak wielki wpływ na niego miał pierwszy "Mad Max".
Akcja pierwszego "Mad Maxa" rozgrywała się w niedalekiej przyszłości, kiedy nasza cywilizacja ulegała rozkładowi. Tytułowy Max (w tej roli Mel Gibson) to policjant, który ma dość i chce skupić się na rodzinie. Kiedy jednak doprowadza do śmierci lidera gangu motocyklowego, wydarzenia szybko wymkną się spod kontroli.