"Mission: Impossible - The Final Reckoning". Tom Cruise w formie? Recenzja

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/Recenzja+filmu+%22Mission%3A+Impossible+-+The+Final+Reckoning%22.+Jak+wypad%C5%82+Tom+Cruise-161074
"Mission: Impossible - The Final Reckoning". Tom Cruise w formie? Recenzja
Już za chwilę do kin wejdzie widowisko akcji "Mission: Impossible - The Final Reckoning". Polska premiera zaplanowana została na 23 maja. Maciej Satora miał już okazję film widzieć. Na naszych stronach dzieli się swoją opinię.

Fragment recenzji filmu "Mission: Impossible - The Final Reckoning" znajdziecie poniżej. Cały tekst możecie przeczytać TUTAJ.

Recenzja filmu "Mission: Impossible - The Final Reckoning"


Finish? Impossible

Autor: Maciej Satora

Kiedy trzy lata temu Tom Cruise wysiadał ze swojego śmigłowca na helipadzie przy bulwarze La Croisette, premierę "Top Gun: Maverick" witano w atmosferze karnawałowej celebracji. Lazurowe niebo nad pałacem festiwalowym nawiedziły samoloty myśliwskie, ciągnące za sobą smugi dymne w trzech kolorach: niebieskim, białym i czerwonym. W tę francuską flagę przebijaną promieniami słońca wpatrywali się wówczas nawet najbardziej okopani w arthousie festiwalowi koneserzy, a w ich bezwarunkowym spojrzeniu w górę – a nie przed siebie, na ekran – dało się dostrzec coś symbolicznego. Oto na krótki moment widowisko zepchnęło z tronu sztukę, cementując niepodzielne rządy nad współczesnym kinem: także tym europejskim, także tym w Cannes. Tom Cruise założył tę pułapkę własnymi rękami, na największym światowym święcie filmu udowadniając boskość przede wszystkim samego siebie.


Trzy lata później nie ma już potrzeby niczego udowadniać. Na oficjalną premierę ostatniej części "Mission: Impossible" Cruise wchodzi "po cywilnemu", drzwiami, jak człowiek. Filmujące to na dużych zbliżeniach kamery wychwytują pojedyncze kosmyki siwych włosów, zmarszczki na czole, niedoskonałości uśmiechu. A jednak, gdy światła w kinie w końcu zgasną, przez niemal trzy godziny projektor wyświetlać będzie wprawione w ruch poręczenia, że jest w nim coś nie z tego świata. Swój prawdziwie boski pierwiastek, dosłowną zdolność do czynienia niemożliwego, Cruise objawiał przecież wraz z każdą kolejną częścią cyklu, zarówno na ekranie, jak i poza nim. Być może i dobrze, że tę ukochaną przez siebie serię puentuje właśnie teraz – w świecie pełnym własnych wyznawców, pozbawionym aktów agnostycznej herezji.

Do dokładnego objaśnienia punktu wyjściowego "Mission: Impossible – Final Reckoning" – Cruise’owskiego grand finale i deklarowanego pożegnania z serią – przydałaby się tablica i zestaw kolorowych flamastrów. Najnowsza część przygód Ethana Hunta to bowiem nie tylko ósmy tom franczyzy, ale i druga połowa epilogu, uzupełniająca urwane wydarzenia pamiętane z "Mission: Impossible – Dead Reckoning – Part One". Ten zakulisowy chaos informacyjny film Christophera McQuarriego stara się przezwyciężyć najprostszymi z możliwych środków. Zdając sobie sprawę z dwuletniej przerwy dzielącej oba tytuły, twórcy zdecydowali się na rozpoczęcie seansu kilkuminutowym streszczeniem minionych wydarzeń w formie pokazu slajdów z monologiem z offu a’la weselne "The Best Of: Kasia i Tomek". Napięty głos pani prezydent (Angela Bassett w roli wcale-nie-Kamali Harris) najpierw przypomina o dotychczasowych dokonaniach Hunta, żeby następnie przedstawić cele na najbliższe trzy godziny seansu. Najpierw jest więc o Entity – złej sztucznej inteligencji dążącej do anihilacji świata; "Sewastopolu" – zaginionym wraku łodzi podwodnej, na której pokładzie znajduje się klucz źródłowy do powstrzymania tego zagrożenia; oraz Gabrielu – popleczniku i wykonawcy woli Entity, którego należy pokonać. Potem jest o ryzyku nuklearnym, namierzeniu łodzi podwodnej, powstrzymaniu apokalipsy, tajnej misji i 72 godzinach. Wszystko jasne? Tak czy nie, powyższa wiadomość ulegnie samodestrukcji za 5...4...3...

Całą recenzję filmu "Mission: Impossible – The Final Reckoning" można przeczytać TUTAJ.

Zwiastun filmu "Mission: Impossible - The Final Reckoning"