Wczoraj Shia LaBeouf zdradził, że nie dostał roli w
"Legionie samobójców", bo producenci uznali go za "zbyt szalonego". Dziś mamy dla Was nową wypowiedź aktora. Tym razem dostało się
Stevenowi Spielbergowi.
Getty Images © Jason Merritt LaBeouf przyznał, że praca z uznanym reżyserem - który obsadził go w
"Indianie Jonesie i Królestwie Kryształowej Czaszki" - wyglądała zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażał.
Przyjeżdżasz na miejsce i uświadamiasz sobie, że nie spotkasz Spielberga, o którym marzyłeś. To inny Spielberg, na innym etapie kariery. To nie tyle reżyser, co pieprzona firma. Gwiazdor skrytykował reżysera m.in. za sztywną atmosferę na planie.
Plany Spielberga są inne. Wszystko jest precyzyjnie zaplanowane. Masz 37 sekund na podanie linijki dialogu. Pięć lat takiej pracy i nie wiedziałbym, w jaki sposób zarabiam na życie. Nie lubię filmów, które zrobiłem ze Spielbergiem, podsumował
LaBeouf.
Jedyny nasz wspólny projekt, który mi się podobał, to pierwsza część "Transformers". (
Spielberg był tylko producentem filmu, który wyreżyserował
Michael Bay.)
Aktor przyznał też, że nie zastosował się do rady reżysera, który sugerował mu by, nie czytał o sobie w gazetach.
Nie da się tego nie robić. Nie czytając, czułbym, że nie jestem częścią społeczeństwa. Poprzednie pokolenie nie miało dostępu do tak momentalnej reakcji. Będąc Markiem Hamillem, mogłeś się oszukiwać. Mogłeś znaleźć sobie oazę szczęścia i ignorować cały ten syf na twój temat. Steven Spielberg nie skomentował wypowiedzi
LaBeoufa.