Nie tak dawno temu Spike Lee atakował Clinta Eastwooda za fałszowanie historii II Wojny Światowej i ignorowanie roli Afroamerykanów w walce o pokój. Teraz sam znalazł się po drugiej stronie barykady za sprawą swojego wojennego obrazu "Miracle at St. Anna".
Film wzbudził ogromne protesty włoskich weteranów ruchu oporu. Film sugeruje bowiem, że masakra 560 mieszkańców miasteczka dokonana przez nazistów została zainicjowana przez działania niektórych członków włoskiej partyzantki. To rewizjonistyczne podejście do historii II Wojny Światowej oburza byłych partyzantów.
Spike Lee nie czuje się jednak winny. Nie mam za co przepraszać. Sądzę, że całe to zamieszenia udowadnia tylko to, że wy (Włosi) nie wiecie wszystkiego o swojej historii. Film nie daje jednoznacznego obrazu tamtych wydarzeń. To nasza interpretacja i będę jej bronił.
Znacznie bardziej ugodowy był scenarzysta filmu James McBride. Jest mi przykro, jeśli uraziłem któregoś z partyzantów. Mam do nich wszystkich wielki szacunek. Jako czarnoskórzy Amerykanie doskonale rozumiemy jak to jest, kiedy ktoś inny opowiada o nasze historii.
"Miracle at St. Anna" nie spodobał się włoskim krytykom. Nie przypadł również do gustu amerykańskiej widowni, gdzie zajął dopiero 9. miejsce w box office'ie.
Film wzbudził ogromne protesty włoskich weteranów ruchu oporu. Film sugeruje bowiem, że masakra 560 mieszkańców miasteczka dokonana przez nazistów została zainicjowana przez działania niektórych członków włoskiej partyzantki. To rewizjonistyczne podejście do historii II Wojny Światowej oburza byłych partyzantów.
Spike Lee nie czuje się jednak winny. Nie mam za co przepraszać. Sądzę, że całe to zamieszenia udowadnia tylko to, że wy (Włosi) nie wiecie wszystkiego o swojej historii. Film nie daje jednoznacznego obrazu tamtych wydarzeń. To nasza interpretacja i będę jej bronił.
Znacznie bardziej ugodowy był scenarzysta filmu James McBride. Jest mi przykro, jeśli uraziłem któregoś z partyzantów. Mam do nich wszystkich wielki szacunek. Jako czarnoskórzy Amerykanie doskonale rozumiemy jak to jest, kiedy ktoś inny opowiada o nasze historii.
"Miracle at St. Anna" nie spodobał się włoskim krytykom. Nie przypadł również do gustu amerykańskiej widowni, gdzie zajął dopiero 9. miejsce w box office'ie.