Fani podpinajcie się jeśli chcecie należeć do Echelonu. Z senioritą19 nie chcemy się pogubić w liczeniu;) Jestem założycielką, wspólniczką jest Revenge;)
życzę wszystkim niezapomnianych wrażeń, pokażmy na co stać Polaków, w końcu musze do nas przyjechać po raz trzeci ;>
ja tymaczasem zbieram się na pociąg, do zobaczenia w stolicy! :*
Szkoda, że nie wiedziałam o waszej ehcelonowej akcji. W każdym razie, podsumowując...
Był to wyczepisty koncert. Ale się Jared za dużo nie napracował, połowę za niego ludzie odśpiewali( ja się głownie tekstowo orientuję w ostatniej płycie, trochę w poprzedniej, a z pierwszej, to już w ogóle nie znam tekstów).
Jak na 100suns machaliśmy tymi szmatkami, to chyba dobre wrażenie zrobiliśmy. Byłam w sektorze i machałam białym ręcznikiem (haha), naprawdę dużo osób wiedziało o tej akcji. Jared powiedział :Oł, It's pretty, thank you.
Set akustyczny bardzo mi się podobał, było tak intymnie, hym , czułam się jak na randce z nim.
Wiem, że zespoły zawsze mówią, że wszystkich kochają, ale jak na secie akustycznym śpiewaliście nie single, tylko nawet te piosnki z przed 8 lat, to się jared tak wzruszył, że jego Aj Law Ju brzmiało naprawdę szczerze. Możecie napisać o jaką piosenkę chodziło, jak pytał się, co jeszcze chcecie, żeby zagrał, a jak usłyszał, to odpowiedział ; You can't know this fucking song. ??????
I co najważniejsze, tak im się podobało, że nam obiecali, że na pewno wrócą.
I ostatnia piosenka Kings & Queens, kiedy Echelon był na scenie, strasznie mi się podobało. Prawdziwy zespól, który nie traktuje fanów jak maszynki do robienia kasy. Byłam na wielu koncertach i mogę Wam powiedzieć, że taka atmosfera była tylko u nich i jeszcze tylko na Przystanku Woodstock się zdarza, taka bliskość zespołu z fanami.
Pozdrawiam z Warszawy, buziaki dla wszystkich wspaniałych fanów.
i właśnie też nie wiem o co chodziło z tą piosenką, niektórzy mówią, że o buddhe for mary. akustyka też mi się cholernie podobała ;p
no więc tak, było zajebiście wiadomo ;p było extra nagłośnienie, grali Escape, Night of the hunter, A beautiful lie, attack, Search and destroy, vox populi, this is war, 100 suns, L490, From yesterday, Alibi, capricorn, bad romance, the kill, the fantasy, closer to the edge, hurricane no i kings and queens i jeszcze jedną której wgl nie znałam ;o i nie tylko ja(możliwe że coś pominęłam), jak więc widać głównie 3. album(niestety opórcz SIASL) jak grał akustykę, kazał nam wybierać i zaproponowaliśmy między innymi buddhe, ale nie zagrał and i don't know why (podobno mówił coś w stylu, że nie wiemy czego chcemy, dokładnie nie słyszałam, wiadomo piski i krzyki ;p ). dżej ogólnie dawał radę, często się darł JUMP, JUMP, JUMP, JUMP! co najmniej 3 razy wyznał Polsce miłość. śpiewał całkiem, choć czasem piał i głos mu się załamywał, czasami ładnie wyciągał. bałam się, że będzie gorzej. ludzie się strasznie pchali, ale dało się przeżyć. obiecał że wróci( choć z nim nic nie jest pewne) więc mam nadzieje, że tym co nie udało się wkręcić na ten koncert dadzą radę na ten następny. nie robiłam zdjęć(głownie filmy), bo cholernie źle wychodziły i z resztą był zakaz wnoszenia aparatów z rozdzielczością ponad 5mpix... musicie być na kolejnym, na prawdę jest niesamowicie ! I'll never forget, I'll never regret !
a ja tak chciałam Buddhe, jak wspomniał o tym to zaczęłam wariować i darłam się, żeby to zagrali, ale nie wyszło:P fangerlsy chyba by nie załapały co to a nuta i byłoby smutno.
ja na początku stanęłam bliżej sceny ale pod koniec Vox Populi było mi tak słabo, że musiałam wyjść. zdziwiłam się trochę jak zobaczyłam jakie z tyłu są luzy, więc potem już się nie wpychałam w ten tłum. słabo trochę widziałam scenę i Shannona (<3) ale na filmikach w necie wszystko widać więc jakoś przeżyję:D i zastanawia mnie czy oni mieli zacząć grać o 21, czy spóźnili się godzinę:P bo weszli na scenę jak gdyby nigdy nic a na twarzach ludzi widziałam takie zwątpienie, że aż żal było patrzeć. i trochę szybko zniknęli po K&Q nawet nie załapałam kiedy Dżared sobie poszedł.
ale ogólnie jestem zachwycona, wreszcie widziałam Marsów moich ukochanych na żywo, mam nadzieję, że na następnym koncercie te będę:D pamiętajcie: mamy obietnicę na taśmie, żeby potem się nie wykręcali:P
oczywiście ale proponuje lipiec, trzeba najpierw zarobić na koncert :( a jak będzie wcześniej to nie ma szans, nie pojadę.... a drugi raz bym sobie tego nie wybaczyła :\
ach;****** jak to czytam to się czuję jakbym tam była;)))) nie no żart tego się pewnie nie da opisać tyle emocji;) a właśnie jaki Jaruś miał fryz?
Kto nie był niech żałuję.... stałam dwa metry od sceny, Jared wskazywał palcem niektórych ludzi, w tym mnie, ale akurat go nie słuchałam i do tej pory nie wiem o co mu chodziło xD no cóż zdarza się.... naprawdę niezapomniane wrażenie, Jared zagrał i zaśpiewał 20 utworów, cieszę się, że wśród nich znalazły się Capricorn i The fantasy, które tak se wymarzyłam na ten koncert. Najbardziej podobało mi sie The kill, najpierw piękna akustyczna wersja z dwóch zwrotek, chwila ciszy, szarpanie strun, wejście Shannona a potem wielkie bum, reszta piosenki w oryginale i to z takim powerem, no coś pięknego.... a ta nieznana nikomu piosenka jest cudowna....A ta walka stron była mocna, kto silniejszy? , okazało się, że prawa ( czyli nasza) .... żałuję tylko, że tak szybko to minęło, bo było really fuckin' amazing :P
ach i zapomniałam dodać, że podobało mi się strasznie Was it a dream, kiedy Dżared zrobił przerwę między zwrotką a refrenem a wszyscy chórem zaczęli śpiewać refren:D i było "that was beautiful" :)
bo nie znali wersji akustycznej, a on nie miał wyboru musiał coś powiedzieć xD a te wyznania miłości, ciekawe czy on tak na serio, bo jak tak no chłopak nie wie w co się pakuje :D
to tak tak, wiem, że tam zawsze jest przerwa ale i tak ładnie śpiewali:P ciekawe, czy im się ogólnie podobało:D no pewnie, że mówił na serio przecież nas kocha i my go też <3 hie hie ;P
no w końcu należy do zespołu ;D dobra przyznam się, jego też, ale nie wrzeszczałam jak głupia gdy go zobaczyłam... po prostu zajebisty koncert, inaczej się tego nie da nazwać... Jared dałeś radę, wierzyłam w ciebie ( w resztę nie musiałam, bo oni zawsze dają rade, nawet wtedy gdy Jared nie bardzo xD )
no sweetaśnie niebieski łeb i na początku miał na sobie jakąś ciemną kurtkę i pod spodem bezrękawnik z przewietrznikami(jak ja to nazywam), potem ją zdjął no i chyba czarne rurkowate spodnie. ogólnie wyglądał w miarę ok ;p
the kill było niesamowite. mówiłam przed koncertem koleżance, że wolałabym żeby nie grali tego akustycznie, bo nie ma takiego pałeru i trochę się zawiodłam jak zaczęło się akustycznie. a potem JEB!! i reszta wbiła na scenę:D cudowne:D
Zgadzam się, koncert był super ;) Ja niestety byłam na sektorach, a nie na płycie, ale i tak było świetnie. Również darłam się w niebogłosy, a jakże by inaczej. Strasznie mi się podobało to, że ten koncert nie był jedynie zwykłym show, ale czymś, w czym brali również udział fani - dzięki temu każdy bawił się wyśmienicie. Niezapomniane wrażenia ;)
laski piszczaly jak popieprzone za przeproszeniem, ja rozumiem krzyczec, glosno spiewac, drzec morde itd, gdy atmosfera MUZYKI sie udziela, a nie srac w gacie za kazdym razem jak widza, ze dym nad scena sie unosi bo 'a może zaraz dżaredek wejdzie' w pewnym momencie odeszlam na tyly na prawa strone i tylko slyszalam te wszystkie okrzyki 'dżared kocham cie, kocham cie, kocham cie' ja sie wkurzylam i powiedzialam glosno co o tym mysle. nie wiem, mam ogromny uraz do takich ludzi. oni powinni cieszyc sie muzyka jaka tworza a nie kuźwa niebieskimi kudlami wokalisty. a gdzie w tym wszystkim shannon? gdzie tomo? i nawet gdzie braxton i gdzie tim? po drugie - szpilki? jak do cholery mozna na koncert przyjsc w SZPILKACH i cisnac sie przy barierce jeszcze?! toż to narzędzie zbrodni. poza tym ludzie na rozumieja, ze 5 cm blizej sceny, blizej dżareda ich nie zbawi
hahaha no szpilki też mnie dobiły xD ja całe szczęście nie słyszałam zbytnio tekstów spod barierek, bo stałam trochę dalej.
i cieszyłam się jak głupia, że w ogóle tam byłam, nawet jeśli miałabym pod drzwiami stać to byłoby super, ale widocznie niektórzy przyszli tam w innym celu niż słuchanie muzyki.
ja na szczescie/nieszczescie (niepotrzebne skreślić) w pewnym momencie stalam przy samych barierkach i skonczylo sie to tak, ze wylądowałam w punkcie medycznym. na k&q to byla jakas istna paranoja! i boze, przyjdz sobie czlowieku z dzieckiem na koncert! moja żebra zostały zgniecione, płuc nie czuje, laski sie rzucaly do barierek jakby to byla walka o zycie conajmniej. ja rozumiem, wszystko fajnie, ale tak sie sklada, ze panowie ochroniarze brali na scene raczej osoby spokojniejsze niz te co na chama chcialy sie wbic na druga strone, no ale powodzenia im zyczylam lol. dzieki nim ja sama nie weszlam, mimo ze ochroniarz juz mnie za reke zlapal, to te mnie tak dogniotly, ze ledwo z zyciem uszłam ;)
nie no po prostu mam dosyć takich lasek, które przychodzą na koncert tylko dla dżareda. dobrze, że koło mnie byli normalni fani, bo nie wiem co bym im zrobiła... aż szkoda że tacy ludzie chodzą po tym świecie, nawet tekstów piosenek nie znają i albo coś bełkoczą w nieznanym mi języku, albo właśnie piszczą, jakby się miały zesrać zaraz, a szpilki mnie rozpier...dzieliły...
no ale stara, byłam o sekunde-dwie od wejscia taaam ;< a skonczylo sie na tym, ze zakonczenie koncertu przesiedzialam w milym towarzystwie panów ratowników medycznych, którzy próbowali skumać, co ja tam na rece mam napisane lol. ale odbiję to sobie na następnym w Polsce, ewentualnie jest opcja do Pragi jeszcze jechać. tym razem kupuję goldena :D
a lasek nie skomentuje, podejrzewałam, co sie bedzie działo, ale po prostu przerosło to moje najśmielsze oczekiwania. jedna tak zawziecie machała szmata, ze ja opierdzieliłam (tu chyba nie mozna kląć, nie? ;>) bo po ryju dostawalam, a akurat w spoko miejscu stalam to sie pluc zaczela, no bez jaj. ja ogolnie krążyłam po różnych zakamarkach płyty, ale jak na poczatku stałam w miare na koncu to przynajmniej sie pobawilam z NORMALNYMI ludźmi, ktorzy nawet mnie woda poratowali, jak pluca sobie wypluwalam :D