Recenzja filmu

Sobowtór (2013)
Richard Ayoade
Jesse Eisenberg
Mia Wasikowska

Co dwie głowy?

Film wygląda i brzmi wspaniale, ale bywa męczący, gdyż budowanie i utrzymywanie niepokojącej atmosfery wydaje się w nim celem nadrzędnym. I jeśli coś pozwala przełamać artystyczny monopol
Brytyjski komik i reżyser Richard Ayoade nie jest najoczywistszym partnerem do dialogu dla Fiodora Dostojewskiego. Panów dzieli wiele, głównie zaś – poczucie humoru. U Dostojewskiego komizm – jak słusznie zauważył kiedyś Stephen King – jest jak gniew z makijażem. Z kolei współtwórca serialu "Technicy-magicy" oraz reżyser "Mojej łodzi podwodnej" przydaje śmiechowi moc wyzwalania ze społecznych gorsetów, widzi w nim klucz do prywatnej wolności. Spotkanie dwóch tak skrajnych wrażliwości jest jednak ciekawe: im więcej komediowych nut wygrywa Ayoade, tym mocniej Dostojewski ściąga opowieść w mroczną i duszną otchłań znaną z literackiego "Sobowtóra".

Simon James (Jesse Eisenberg) to facet, który boi się własnego cienia. Zgarbiony, mamroczący pod nosem, chodzi przy ścianach, patrzy w podłogę i z częstotliwością Franka Drebina albo inspektora Clouseau zbiera razy od wrednego losu. Za dnia pracuje w tajemniczym urzędzie, w nocy przykłada oko do teleskopu i podgląda swoją sąsiadkę oraz współpracowniczkę, Hannah (Mia Wasikowska). Dzień od nocy trudno jednak odróżnić: klaustrofobiczne, tonące w brudno-brązowej poświacie biuro, skąpane w deszczu ulice, wieczny mrok i zaduch – pomyślcie o scenografii tego świata jak o połączeniu "Brazil" Terry’ego Gilliama z "Delikatesami" Jean-Pierre'a Jeuneta i Marca Caro.

Wszystko w życiu bohatera staje na głowie wraz z pojawieniem się jego sobowtóra – Jamesa Simona. James ma tę samą powierzchowność i ten sam głos, lecz poza tym wydaje się spełnionym marzeniem zakompleksionego bohatera: jest elokwentny, agresywny i zabawny; finezyjnie uwodzi kobiety, z polotem urabia szefów. Negując naturalne prawo niepowtarzalności, szybko wpędza bohatera w traumę. I w przeciwieństwie do apatycznego Simona, jest nienasycony: pnie się po szczeblach firmy w mgnieniu oka, na jego celownik z czasem trafia Hannah. Tego już za wiele?

Przerażająco-absurdalna wizja korporacji z "Sobowtóra" jest produkcją kilkunastu autorów. Wspomniani Gilliam, Jeunet i Caro jedynie otwierają korowód, w którym drepczą jeszcze Lynch ze swoją "Głową do wycierania", Michael Radford z orwellowskim "1984"  i – last but not least – duchowy patron podobnej narracji, Franz Kafka. Atmosfera kojarzy się także satyrycznymi odjazdami Pythonów i z keatonowskim slapstickiem, gdy bohater pada ofiarą kolejnych, coraz to bardziej absurdalnych sytuacji. W końcu jednak śmiech więźnie w gardle: podobnie jak literacki oryginał, "Sobowtór" jest bowiem metaforą rozpadu osobowości. W tym względzie Ayoade wydaje się podążać wiernie za literą powieści. Lecz – co działa na niekorzyść filmu – cała warstwa merytoryczna to dla niego tylko pretekst do inscenizacyjnych popisów, pomysłowej pracy z operatorem i kompozytorem, katowania nas swoim portfolio reżyserskich chwytów.  

Film wygląda i brzmi wspaniale, ale bywa męczący, gdyż budowanie i utrzymywanie niepokojącej atmosfery wydaje się w nim celem nadrzędnym. I jeśli coś pozwala przełamać artystyczny monopol zakochanego we własnym dziecku Ayoade'a, to jest to podwójna rola Jessiego Eisenberga. Aktor pozostaje w swoim ukochanym emploi – cwanego lub zahukanego dzieciaka – ale obie "wersje" są przepięknie zniuansowane i zbalansowane, podparte nieoczywistą mimiką i językiem ciała – to może być jego najlepsza rola od czasu "The Social Network" Davida Finchera.

Dla roli Eisenberga, a także nieźle wyważonego miksu grozy i humoru warto "Sobowtóra" zobaczyć. Resztę odsyłam raczej do Dostojewskiego – mniej tam popisów i formalnych zabaw, więcej, za przeproszeniem, ciała i ducha.
1 10
Moja ocena:
6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dla mnie Richard Ayoade to przezabawna postać z serialu "Technicy-Magicy", zatopiona w świecie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones