Recenzja filmu

Polegaj na mnie (2017)
Andrew Haigh
Charlie Plummer

Lekcje dojrzałości

 Film Haigha powinien spodobać się wszystkim tym, których kilka miesięcy temu zirytowało "American Honey". Oba tytuły łączy podobny cel, chęć przyjrzenia się życiu młodzieży z amerykańskiej
Stany Zjednoczone wyraźnie służą Andrew Haighowi. Po zrealizowaniu świetnie przyjętego serialu "Spojrzenia", Brytyjczyk zaangażował się na obczyźnie w kolejne udane przedsięwzięcie. Przy okazji udało mu się także zaskoczyć fanów swojej dotychczasowej twórczości. Inaczej niż "Zupełnie inny weekend" czy "45 lat", "Lean on Pete" nie jest przepełnionym ambiwalencją dramatem psychologicznym, lecz hybrydą coming of age i kina drogi. Nawet jeśli dzieło może wydać się przez to odrobinę konwencjonalne, drobne słabości scenariusza wynagradza w nim wyśmienita reżyseria. To opowieść elegancka, autentycznie poruszająca i przemyślana w najdrobniejszych szczegółach.

Film Haigha powinien spodobać się wszystkim tym, których kilka miesięcy temu zirytowało "American Honey". Oba tytuły łączy podobny cel, chęć przyjrzenia się życiu młodzieży z amerykańskiej prowincji. O ile jednak Andreę Arnold zdawał się przepełniać protekcjonalny zachwyt nad nastoletnią witalnością bohaterów, o tyle Haigh spogląda na świat znacznie bardziej trzeźwym okiem. Dość powiedzieć, że w "Lean on Pete" droga do samoświadomości, zamiast seksualną ekstazą i muzycznym transem, zostaje naznaczona końskimi odchodami.

Główny bohater, szesnastoletni Charley Thompson (przekonujący Charlie Plummer), w świecie zwierząt szuka ucieczki od rozczarowującej codzienności u boku samotnego ojca (na przemian przejmujący i zabawny Travis Fimmel). Nic dziwnego, że gdy przypadkowo spotkany Del (Steve Buscemi w najlepszej roli od lat), proponuje chłopcu opiekę nad koniem wyścigowym o imieniu Pete, dzieciak nie zastanawia się ani chwili. Już to krótkie streszczenie daje pojęcie o czyhających na reżysera pułapkach. Kinofilskie piekło od dawna pełne jest przecież reżyserów mających w swoim dorobku niemiłosiernie ckliwe i sentymentalne filmy na temat przyjaźni człowieka ze zwierzęciem. Brytyjczyk nie popełnia jednak ich błędów, choćby dlatego, że nie stara się postrzegać więzi pomiędzy Charleyem a Petem przez pryzmat natrętnej symboliki. Zamiast tego stawia w tej kwestii na realizm, który przed laty imponował także w - ewidentnie patronującym Haighowi - "Kes" Kena Loacha.

Charakteryzująca twórcę zdolność uważnej obserwacji codzienności daje o sobie znać także w niemal paradokumentalnym sposobie, w jaki przedstawia on środowisko hodowców koni. Szacunek wobec ludzi funkcjonujących na marginesie społeczeństwa, przepełnionych rozczarowaniem i nieuleczalną tęsknotą za przeszłością pozwala skojarzyć wizję z amerykańskimi filmami Wima Wendersa. Znany z manifestowanej na ekranie kinofilii Brytyjczyk nie mógł odmówić sobie także nawiązań do Francuskiej Nowej Fali. Zarówno kształt konkretnych scen, na czele z przejmującym finałem, jak i ogólna koncepcja postaci głównego bohatera wydają się hołdem dla "Czterystu batów" Truffauta

Choć "Lean on Pete" prowokuje porównania ze starymi mistrzami, nie pozostawia także wątpliwości, że Haigh sam jest już pełnoprawnym autorem kina. Ważnym wyznacznikiem jego twórczości pozostaje sympatia wyrażana pod adresem bohaterów, nawet tych zdolnych do popełniania największych błędów. Na ciepłe spojrzenie reżysera może liczyć zatem zarówno humorzasty Del, jak i infantylny Ray mający synowi do przekazania jedynie mądrości w rodzaju: "Pamiętaj, że wszystkie najlepsze dziewczyny na pewnym etapie życia były kelnerkami". Zdecydowanie najbardziej reżyser kibicuje jednak Charley’owi. I trudno mu się dziwić.
1 10
Moja ocena:
7
Krytyk filmowy, dziennikarz. Współgospodarz programu "Weekendowy Magazyn Filmowy" w TVP 1, autor nominowanego do nagrody PISF-u bloga "Cinema Enchante". Od znanej polskiej reżyserki usłyszał o sobie:... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones