Recenzja wyd. DVD filmu

Kiedy mężczyzna kocha kobietę (1994)
Luis Mandoki
Andy Garcia
Meg Ryan

Nazywam się Alice i jestem alkoholiczką

Chyba główną przyczyną powstania tego filmu, opowiadającego historię pewnej zwyczajnej rodziny, była próba obalenia mitu, jakoby alkoholikami stawali się głównie ludzie z marginesu społecznego.
Alkoholizm, jak wiadomo, niejedno ma imię. W "Kiedy mężczyzna kocha kobietę" na imię mu Alice. Alice to kochająca żona i matka, zadbana, aktywna zawodowo kobieta. Jej choroba jest ukrywana za drzwiami pięknej kamienicy na (obowiązkowo) pochyłej ulicy San Francisco. Bo chyba główną przyczyną powstania tego filmu, opowiadającego historię pewnej zwyczajnej rodziny, była próba obalenia mitu, jakoby alkoholikami stawali się głównie ludzie z marginesu społecznego. Kiedyś ta kwestia była pomijana, dziś coraz bardziej otwarcie jest dyskutowana w debacie publicznej. Film powstał 16 lat temu, co może trochę usprawiedliwia zbyt jawnie edukacyjne zapędy twórców.

Cała fabuła została podporządkowana tej jednej centralnej kwestii. Obserwujemy podstawowe fazy uzależnienia: od pierwszych problemów będących efektem pijaństwa, przez przyznanie się do choroby, terapię, po zmagania z życiem na trzeźwo. Bohaterowie trochę zbyt łatwo przechodzą od jednego etapu do drugiego – Alice wystarczy jeden impuls, by wyznać mężowi najskrupulatniej skrywaną tajemnicę. Również terapia przebiegnie praktycznie bezboleśnie – my, widzowie, nie zostaniemy wtajemniczeni w przeżycia, niewątpliwie dramatyczne, bohaterki, jakich doświadczyła w zamkniętym ośrodku. Będzie musiała nam wystarczyć jej jedna telefoniczna rozmowa zakrapiana łzami. Film skupia się za to na tym, jak choroba dotyka całej rodziny, jak ojciec w czasie nieobecności matki musi radzić sobie z dwoma malutkimi córeczkami. Starsza z nich zdaje sobie częściowo sprawę z tego, co dzieje się z mamą. Szkoda, że ten wątek nie został lepiej poprowadzony – film prześlizguje się po temacie, pokazując parę razy smutną minę czterolatki, nie pokazuje, jak rodzic alkoholik może skrzywdzić dziecko na całe jego życie. Również kilka innych ciekawych zagadnień zostało tylko powierzchownie dotkniętych: na przykład to, że Alice uwiera świadomość, że bez kieliszka nigdy nie będzie już tą samą, zabawną osobą. Powątpiewa, czy mąż ją taką pokocha. A w końcu zaczyna emocjonalnie szantażować i obarczać winą perfekcyjnego partnera.

Jednak nawet dla laika, nieznającego zbyt dobrze natury uzależnień, wiarygodność historii zostanie w niektórych momentach nadmiernie zachwiana. Na pewne budzące wątpliwości elementy można jeszcze przymknąć oko. Ale scena wyznania problemu rozwiewa wątpliwości, czy aby twórcy rzeczywiście zgłębili temat i wiedzą, o czym opowiadają. Padająca tam kwestia "Piję wódkę, abyś nic ode mnie nie poczuł" powinna przejść do historii. Podróże komunikacją miejską w Polsce wyglądałyby zupełnie inaczej, gdyby to zdanie było prawdziwe.

Nie można przejść obojętnie nad rolą Meg Ryan. W jej postaci kryła się szansa, by z banalnego scenariusza wyłoniła się postać wielowymiarowa – kobieta nie do końca spełniona, zapijająca drobne frustracje drobnomieszczańskiego życia coraz mocniejszymi drinkami. Niestety twórcom zabrakło dobrego scenariusza, a królowej komedii romantycznej – talentu, by pokryć jego braki. Owszem, należy się jej pochwała za sam fakt, że próbowała urozmaicić swoją filmografię. Ale naprawdę nie wiem, czemu granie alkoholiczki utożsamiła z poruszaniem się męskim krokiem w zbyt dużym płaszczu. W rolach drugoplanowych można zobaczyć w filmie Ellen Burstyn i Philipa Seymoura Hoffmana, ale oni z kolei nie zyskali zbytnio przestrzeni, by się wykazać. To prowadzi do konkluzji, że reżyser nie za bardzo poradził sobie z aktorami – tych dobrych nie wykorzystał wystarczająco, a tych słabszych nie okiełznał. Ze wszystkich najlepiej wypada Andy Garcia jako nieskazitelny mąż – gra na niskim kluczu, co pozostawia nam pole do domysłów: czy za jego maską kryje się pustka czy gąszcz emocji?      

"Kiedy mężczyzna kocha kobietę" oferuje wzruszenia na miarę filmów z telewizyjnej serii "Okruchy życia". Filmoteki zbytnio nie wzbogaci, szczególnie że wydania DVD, które pojawiło się w cyklu "Długie wieczory", nie można zaliczyć do tych kolekcjonerskich. Płyta umożliwia obejrzenie filmu z polskim lektorem lub z napisami. Oferuje dźwięk w formacie 2.0 i nie została skalana żadnymi dodatkami (choć to akurat może lepiej, bo nie chciałabym słuchać o tym, jak Meg Ryan przygotowywała się do roli).
1 10 6
Rocznik '82. Absolwentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa na UW. Członkini Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI. Wyróżniona w konkursie im. Krzysztofa Mętraka. Publikuje w "Kinie",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones