Recenzja filmu

Porto (2016)
Gabe Klinger
Anton Yelchin
Lucie Lucas

Pamięć miłosna

Elementy zapożyczone od szeregu innych twórców składają się na oryginalną całość. Jej najważniejszy składnik stanowi połączenie poetyckiego wyczucia i realizacyjnej precyzji skutecznie
"Porto" to najbardziej romantyczny film o one night stand od czasu "Przed wschodem słońca". Gabe Klinger, który ma na koncie dokument poświęcony Richardowi Linklaterowi, nie zamierza jednak imitować swojego mistrza. W pełnometrażowym debiucie brazylijsko-amerykańskiego reżysera, a także krytyka filmowego, elementy zapożyczone od szeregu innych twórców składają się na oryginalną całość. Jej najważniejszy składnik stanowi połączenie poetyckiego wyczucia i realizacyjnej precyzji skutecznie chroniącej film przed popadnięciem w egzaltację.



Dzieło Klingera stanowi również zapis udanego eksperymentu, zgodnie z którym ekranowa narracja naśladuje pracę zakochanego umysłu. W opowieści o miłosnym spotkaniu Francuzki i Amerykanina nie uświadczymy zatem tradycyjnej fabuły, rozwijającej się zgodnie z ciągiem przyczynowo-skutkowym. Zamiast tego otrzymujemy raczej kronikę pewnej obsesji – nieustannego powracania pamięcią do spędzonej przez kochanków nocy. Przeżywanie raz po raz tych samych momentów prowokuje euforię, lecz jednocześnie nie pozostaje wolne od melancholii. Wspominane przez bohaterów chwile są przecież tak magiczne po części dlatego, że przynależą do porządku przeszłości i pozostają niemożliwe do powtórzenia.

Zawarta w "Porto" medytacja nad naturą pamięci wzbudza skojarzenia z artystycznymi poszukiwaniami francuskiej Nowej Fali. Wrażenie to wzmacnia osoba wcielającej się w główną rolę żeńską Lucie Lucas, która ma w sobie tę samą naturalność i dziewczęcy wdzięk, jakim emanowały przed laty muzy Truffauta i Godarda. Charakterystyczna dla francuskiej aktorki powściągliwość sprawia, że – choć film Klingera głęboko zanurza się w intymność postaci – widz nie zostaje postawiony w pozycji wścibskiego podglądacza. W trakcie seansu "Porto" czujemy się raczej jak dobrzy znajomi, z którymi bohaterowie postanowili w zaufaniu podzielić się pewnymi sekretami.



Unosząca się nad "Porto" aura dyskrecji stanowi także zasługę umiejętnego doboru filmowych przestrzeni. Do kluczowego dla opowieści spotkania pomiędzy Mati a Jakiem dochodzi w klimatycznej knajpce doskonale sprawdzającej się jako azyl dla niedopasowanych do otoczenia outsiderów. Obie postacie odnajdują się w tej przestrzeni tak dobrze, gdyż pozostają jednakowo wykorzenione, oddalone od swych rodzin i ojczyzn, a nade wszystko spragnione międzyludzkiej bliskości.

Miejscem przyjaznym dla takich postaci wydaje się także samo Porto. Decyzja, by umieścić akcję filmu w tym wciąż nieopatrzonym i rzadko goszczącym na kinowym ekranie mieście okazała się strzałem w dziesiątkę. Zaleta ta uwidacznia się tym bardziej, że bohaterowie Klingera nie mają nic wspólnego z poszukującymi pocztówkowych widoków turystami. Znacznie bliżej im do flaneurów włóczących się po mieście mimochodem, bez wyraźnego celu i z góry określonych planów. Dzięki temu niezobowiązujący spacer w towarzystwie Mati i Jake'a prowokuje wrażenia podobne do tych, które przed laty wywoływało przechadzanie się po Lizbonie w towarzystwie Wima Wendersa w "Lisbon Story".



Klinger udowadnia, że ma zadatki na równie czułego portrecistę zarówno ludzi, jak i miejsc, a jego artystyczny rozwój wart jest uważnego śledzenia. Póki co, cieszy fakt, że na kosmopolitycznym filmie początkującego reżysera swoje piętno odcisnęli także Polacy – współproducentki Klaudia Śmieja i Beata Rzeźniczek oraz agenci sprzedaży z firmy New Europe Film Sales. Także dzięki ich wysiłkom w "Porto" nie sposób się nie zakochać.
1 10
Moja ocena:
7
Krytyk filmowy, dziennikarz. Współgospodarz programu "Weekendowy Magazyn Filmowy" w TVP 1, autor nominowanego do nagrody PISF-u bloga "Cinema Enchante". Od znanej polskiej reżyserki usłyszał o sobie:... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones