Recenzja filmu

Bezruch (2018)
Pablo Trapero

Woman power

Trapero konsekwetnie nadaje siostrzanej relacji dynamikę zarezerwowaną zwykle dla pełnych namiętności, romantycznych relacji. Łącząca bohaterki bliskość jest na przemian toksyczna i krzepiąca, a
W nowym filmie Pabla Trapera dzieje się tyle, że naprawdę nie wiem, od czego zacząć. Może od sceny, gdy  pozornie kochająca żona odłącza męża od aparatury podtrzymującej życie, szepcząc mu do ucha szpetne przekleństwa? A może od tej, w której dwie niemal bliźniaczo podobne do siebie siostry, masturubują się w tym samym czasie, wspominając wspólnego przyjaciela z dzieciństwa? Kiedy dodamy jeszcze do tego obraz kobiety, która budzi się po groźnym wypadku, by tuż po otwarciu oczu usłyszeć od matki tyradę o tym, jak "gównianą" jest córką, zyskamy mniej więcej pełny obraz sytuacji... Jeśli powyższy opis budzi w Was przekonanie, że "The Quietude" to film wyglądający jak owoc współpracy Ingmara Bergmana, Francoisa Ozona i Ilony Łepkowskiej, macie sto procent racji. Jeśli jednak sądzicie, że taka mieszanka z definicji musi okazać się niestrawna, grubo się mylicie. Dzieło Trapera przynosi sporo odbiorczej frajdy, a przy okazji stanowi z pewnością jeden z najniezwyklejszych filmów o rodzinnych "love/hate relationships", jakie widzieliśmy w kinie ostatnich lat.

Opowiadana w "The Quietude" historia Eugenii i Mii (znakomite Bérénice Bejo i Martina Gusman) – sióstr spotykających się po latach, by stawić czoła mrocznej przeszłości własnej rodziny, roi się od ekscentrycznych szczegółów i ryzykownych wolt. Nie ma wątpliwości, że tego rodzaju fabułę mógł utrzymać w ryzach tylko naprawdę utalentowany reżyser. O tym, że Trapero to fachowiec jakich mało, wiadomo tymczasem co najmniej od czasu znakomitego "Klanu". Aby docenić kunszt Argentyńczyka, wystarczy zwrócić uwagę na to, jak operuje on samą warstwą dźwiękową, w wielu momentach wchodzącą w polemikę z obrazem. Wytwarzające się wówczas kontrasty potęgują poczucie, że ekranowa rzeczywistość rządzi się własnymi, nierzadko cokolwiek absurdalnymi prawami. Wykreowaniu podobnego wrażenia służy także – jak to tradycyjnie bywa u Trapera – eklektyczna ścieżka dźwiękowa, na której usłyszymy między innymi Vanessę Paradis i nieodżałowaną Arethę Franklin. Najważniejszym utworem, powracającym w filmie dobrych kilka razy, okazuje się jednak piosenka "Amor Completo" w wykonaniu chilijskiej gwiazdy Mon Laferte. Pojawiające się w refrenie utworu słowa "Miłość niespokojna, miłość narkotyczna, miłość kompletna" stanowią najcelniejszą charakterystykę więzi łączącej Eugenię i Mię.

Trapero konsekwetnie nadaje siostrzanej relacji dynamikę zarezerwowaną zwykle dla pełnych namiętności, romantycznych relacji. Łącząca bohaterki bliskość jest na przemian toksyczna i krzepiąca, a one same potafią mocno się ranić, lecz jednocześnie wiedzą, że w sytuacji kryzysowej mogą liczyć tylko na siebie nawzajem. Pretekstów, by okazać sobie wsparcie, mają zresztą całe mnóstwo. Podobnie jak protagoniści wspomnianego "Klanu", Eugenia i Mia muszą mierzyć się nie tylko z własnymi niedoskonałościami, lecz także z demonami nawiedzającymi całą ich ojczyznę.

Choć podobieństwa są oczywiste, należy przyznać, że "The Quietude" okazuje się od tamtego filmu znacznie bardziej optymistyczne. Prawdziwy temat dzieła Trapera stanowi bowiem stopniowe uzyskiwanie samoakceptacji i budzenie się do życia kobiecej siły. To, że Eugenia i Mia wiedzą, czego chcą i nie zawahają się po to sięgnąć, widać choćby w licznych i niezwykle zmysłowych scenach erotycznych. Dając upust niepohamowanej namiętności w takich miejscach jak lotniskowy parking czy sypialnia w posiadłości rodziców, bohaterki nie ograniczają się do spełniania zachcianek swoich mężczyzn. Wręcz przeciwnie, każdorazowo to one wydają się stroną bardziej aktywną, odważną i obdarzoną większą fantazją.

Rosnąca w trakcie filmu pewność siebie bohaterek daje się we znaki tym bardziej, że kontrastuje z biernością reprezentowaną przez ich sfrustrowaną, stłamszoną przez patriarchat matkę. Przekaz Trapera wydaje się zatem jasny: do głosu dochodzi dziś nowe pokolenie kobiet, które chcą być wierne swoim pragnieniom, nawet jeśli otoczeniu wydają się one dziwne bądź niedopuszczalne. Tajemnica sukcesu "The Quietude" polega na tym, że towarzysząca bohaterkom ekscytacja wolnością łatwo udziela się również widzowi. 
1 10
Moja ocena:
7
Krytyk filmowy, dziennikarz. Współgospodarz programu "Weekendowy Magazyn Filmowy" w TVP 1, autor nominowanego do nagrody PISF-u bloga "Cinema Enchante". Od znanej polskiej reżyserki usłyszał o sobie:... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones