Domy z betonu

Zaczyna się co prawda całkiem nieźle. David Belle skacze po ludziach, ścianach i sufitach równie widowiskowo jak wcześniej – z tym że tym razem dla efektu jeszcze coś wybucha za jego plecami.
Jak wiemy, w domach z betonu nie ma wolnej miłości, ale w tytułowych (mam na myśli tytuł oryginalny) "murowanych rezydencjach" również nie dzieje się najlepiej. Wątek ściany, którą policja otacza getto, by utrzymać przestępczość w ryzach, miał w "13. dzielnicy" walor komentarza politycznego do francuskiego problemu z imigrantami. W "Najlepszym z najlepszych", amerykańskim remake'u filmu Pierre’a Morela, przenosimy się do Detroit i tu również przez fikcję przebija ponura rzeczywistość. Detroit to w końcu niemal synonim "upadłego miasta". Czyżby więc przeszczep francuskiego ciała obcego na amerykański grunt udał się producentowi i scenarzyście Lucowi Bessonowi? Niekoniecznie.



Zmiana lokalizacji poszła bezboleśnie, parkourowy spec David Belle powraca, grając tę samą postać, fabuła jest w gruncie rzeczy identyczna. Wszystko niby w porządku – a jednak nie. Czyli diabeł tkwi w szczegółach. Historia trudnego sojuszu między samotnym policjantem Damienem (Paul Walker) i specem od ulicznej walki Lino (Belle), którzy wspólnymi siłami muszą powstrzymać uzbrojonego w głowicę nuklearną (!) gangstera Tremaine'a (RZA), już w wersji oryginalnej nie porażała zresztą, hmm, oryginalnością. "13. dzielnicę" trudno nawet nazwać szczególnie udanym reprezentantem swojego gatunku. Wszelkie mielizny łagodził tam jednak nawias rozpasanej stylówy (będącej co prawda piątą wodą po neobarokowych ekscesach samego Bessona). Nowinką i atrakcją był też sam parkour. W międzyczasie jednak dyscyplina ta zdążyła się rozplenić po hollywoodzkich produkcjach (od "Casino Royale" po... "Księcia Persji") i nie jest już dziś niczym szczególnym. Polski tytuł "Najlepszego z najlepszych" jest więc raczej wyrazem myślenia życzeniowego. To kolejny po "72 godzinach" klepany taśmowo gorzej-niż-przeciętny akcyjniak ze stajni Bessona.

Zaczyna się co prawda całkiem nieźle. David Belle skacze po ludziach, ścianach i sufitach równie widowiskowo jak wcześniej – z tym że tym razem dla efektu jeszcze coś wybucha za jego plecami. Paul Walker też ma nie najgorsze wprowadzenie jako szeregowy twardziel pod przykrywką. Barwna ekipa pomagierów Tremaine'a (Gruby Wesołek, Zła Kobieta i Bezmózgi Osiłek) zdaje się sugerować znany z pierwowzoru przerysowany ton. Ale po całkiem beztroskiej otwierającej półgodzinie pojawia się, niestety, fabuła. I wszystko leci na łeb, na szyję. Przeczuwane na kilometr "zwroty" akcji, niewiarygodne sojusze zawierane między postaciami, trzymające się na nitce motywacje, dziadek Damiena nauczający o różnicy między zemstą a sprawiedliwością… Lista absurdów jest długa. I nie ubolewam nawet nad ubogim rysunkiem postaci – Lino jest tak nieskazitelny, że poznajemy go, jak spuszcza w wannie Złe Narkotyki; Damien z kolei na dzień dobry cierpi pod prysznicem oraz studiuje swój schemat hierarchii narkotykowego imperium. Takie skróty myślowe są tu na miejscu, bo mają być tylko pretekstem do głupiej – acz przyjemnej – rozróby. Cóż, z tym pierwszym się udało.



Ograniczone miejsce akcji, malowniczy przeciwnicy, koncept "sami przeciw wszystkim", specjalista od fizycznych cudów na planie… "Najlepszy z najlepszych" mógł być czymś w stylu "Raid". Ale tam prostota konceptu wygrana była z żelazną konsekwencją i techniczną maestrią. Tutaj nie jest. Reżyser (debiutant Camille Delamarre) porzuca nawet obronną tarczę umowności, jaką miał Morel, i podaje nam wszystko w bezpłciowym "na serio". A skoro ma być "na serio", to niestety wychodzi, że Paulowi Walkerowi nie starcza ani charyzmy, ani umiejętności na bycie wiarygodnym w skórze wygi, który każdego skopie i dotrzyma kroku Belle'owi w jego akrobacjach. Delamarre był wcześniej montażystą (ma na koncie m.in. "Uprowadzoną 2" czy "Colombianę") i w scenach bijatyk posiłkować się musiał właśnie gęstymi sklejkami, a nie pracą Walkera. Oczywiście, nikt nie wymaga od aktora by był herosem wcielonym. Gdyby film miał tempo, trzymał w napięciu, "oglądał się" lekko – nie byłoby sprawy. A tu beton.
1 10
Moja ocena:
3
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nieżyjący już Paul Walker nigdy nie był aktorem najwyższych lotów. Pomimo dość skąpej filmografii udało... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones