Dawno, dawno temu, czyli w 2014 roku, w Polsce ukazała się książka o wdzięcznym tytule: "Do wszystkich chłopców, których kochałam". Powieść ta przeszła jednak bez większego echa, wydawnictwo nawet zdecydowało się na niekontynuowanie wydawania serii. Jednak pod koniec zeszłego roku o historii tej znów zrobiło się głośno, przez adaptację filmową o tym samym tytule. Co udało się twórcom wycisnąć z tej powieści?
Fabuła jest dość prosta: Lara Jean Covey jest cichą i spokojną nastolatką, zamkniętą wiecznie w domu, spędzającą większość czasu przed telewizorem lub przy książkach. Jednak miała i ona swoje epizody miłosne, które zawsze kończyła napisaniem listu do ówczesnego obiektu westchnień. Kilka lat później listy te zostają w tajemniczy sposób wysłane i zaczynają siać spustoszenie wokół Lary Jean.
Twórcom udało się przedstawić tę historię w niesamowicie świeży i nowoczesny sposób. Sceneria jest piękna, tworzy wręcz bajkowy klimat, przez który aż ma się ochotę wrócić do tych szkolnych lat. Każdy kadr filmu; czy to w szkole, czy na świeżym powietrzu, czy w domu Lary Jean, został dopracowany z największą dokładnością, piękno scenerii aż wylewa się z ekranu, pomiędzy kolejnymi sekwencjami filmu. Scenariusz został napisany w sposób bardzo umiejętny: nie zabrakło i dużej dawki humoru i odrobiny powagi.
Główna bohaterka, pochodzenia azjatyckiego (Lana Condor), i jej ukochany - Amerykanin Peter (Noah Centineo), stworzyli razem wspaniały duet. Chemia między nimi była wręcz namacalna, więc z przyjemnością śledziłam ich losy i obserwowałam jak radzą sobie z kolejnymi przeszkodami. Obydwoje z wielką lekkością i nutką ironii odgrywają swoje rolę, przez co można powiedzieć, że są świetnie zapowiadającymi się młodymi aktorami.
Rewelacyjne są także postacie drugoplanowe - przezabawny pan Covey, ojciec Lary Jean (w tej roli John Corbett), pełna energii przyjaciółka głównej bohaterki Chris (Madeleine Arthur) oraz jej urokliwa młodsza siostra Katherine "Kitty" (Anna Cathcart).
Jeśli jesteś w duchu szesnastolatką - na pewno będziesz bawić się świetnie. Jeżeli już trochę przeżyłeś, pewnie w niektórych momentach poczujesz zażenowanie infantylnym zachowaniem Lary Jean, ale mimo tego będziesz śledził jej "przygodę" z uśmiechem. Jedno mogę zapewnić: Zabawa będzie przednia!