Recenzja filmu

Dreamgirls (2006)
Bill Condon
Jamie Foxx
Beyoncé

Dziewczyny z marzeń.

Nie ukrywam, że "Dreamgirls" był jednym z najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów tego roku. Nie za sprawą aktorstwa, czy też nawet fabuły, o moim wyczekiwaniu zadecydował przede wszystkim
Nie ukrywam, że "Dreamgirls" był jednym z najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów tego roku. Nie za sprawą aktorstwa, czy też nawet fabuły, o moim wyczekiwaniu zadecydował przede wszystkim fakt, iż film ten należy do gatunku musicalu. Te w kinie nie pojawiają się zbyt często, a że jest to jeden z moich ulubionych gatunków filmowych, filmu przegapić nie mogłem. Zachęcony ciepłymi opiniami krytyków zza oceanu i licznymi nominacjami, które film zdobywa, wreszcie wybrałem się na oczekiwany seans. Po obejrzeniu przyznam, że wedle pokładanych w nim nadziei, obraz jest jednak dla mnie rozczarowaniem. Porównując go do genialnych musicali z ostatnich lat, jak "Moulin Rouge!" czy "Chicago", ten jest niestety tylko dobry. Potencjał był ogromny. Historia trójki dziewczyn wpleciona w lata 60., kiedy to miały miejsce narodziny przemysłu muzycznego, ich droga ku wielkiej karierze, a także wewnętrzne konflikty zespołu, czy odwieczne prawdy na temat sławy, pieniędzy, prawdziwego artyzmu, była materiałem na naprawdę świetny film. Dodając do tego rozkrzyczaną muzykę soul, mogło wyjść coś naprawdę niekonwencjonalnego, rzeczywiście warte uwagi. Niestety tak się nie stało. Oglądając film, doszedłem do wniosku, że twórcy poszli po najmniejszej linii oporu, co zaowocowało bardzo oklepanym scenariuszem. Jego banalność i wtórność to największe wady filmu. Historii takie jak te, oglądamy tysiące i każda z nich zaczyna i kończy tak samo - trzy nieznane dziewczyny, które osiągają sukces. Dochodzi do konfliktów, jednak łącząca siła muzyki ponownie je połączy. Znajome? No właśnie... Kolejną rzeczą, jest brak wnikliwości w ukazywaniu realiów lat 60., w których dzieje się akcja. "Dreamgirls" opowiada o tych czasach, gdy kształtował się przemysł muzyczny, show-biznes itd. Jednak w filmie brak jakiejkolwiek próby zagłębiania się w fakty historyczne, czy chęci wiernego odwzorowania faktów tamtych czasów. Problemy takie jak rasizm nie istnieją. Wszystko w filmie tym jest wybielone, chwilami wpadające w sztuczność, przez co film sprawia wrażenie pięknego, ale nieprawdziwego obrazka. Jedyne na co pozwolił sobie reżyser to wątek Jamesa Eyrle'ego, jego stopniowy upadek, od szczytów, aż po dno. Dodaje to nieco ostrości filmowi, ale jak mniemam, na większe kontrowersje zabrakło miejsca, więc nawet i to jest w filmie gładkie i pobieżne. Twórcy za wszelką cenę ukazują nam Amerykę taką, jaką rzeczywiście ona nie jest - pozwalająca spełniać marzenia, cukierkowa, tolerancyjna itd. Seans filmu wprowadza nas na dwie godziny w świat snu, marzeń, omamia rewią kolorów, czaruje muzyką. Takie obrazy kocha publiczność, więc dlatego "Dreamgirls" odnosi tak ogromne sukcesy w Ameryce. Mnie to jednak niezupełnie przekonuje. Pod względem wizualnym z kolei "Dreamgirls" nie ma sobie równych. Niesamowita scenografia, wspaniałe kostiumy, montaż robią piorunujące wrażenie. Od strony technicznej film jest prawdziwą perełką. Każdy kadr, każda scena wypełniona jest paletą barw i niesamowitą dbałością o detale. Jeśli chodzi o właściwie najważniejszy aspekt musicalu, mianowicie piosenki i ich aranżacje to muszę przyznać, że pod tym względem "Dreamgirls" wręcz zachwyca. Piosenki są świetne, a soundtrack z filmu już teraz na stałe zagościł w gronie mych ulubionych musicalowych płyt. Oprócz tego, warto zwrócić uwagę na aktorstwo. Piosenkarka Beyonce, która do tej pory jawiła się w moich oczach jako słaba aktorka, tu wypada całkiem nieźle. Zaskakuje rola Eddie'ego Murphy, który chwilowo odszedł od komedii, a także Jamie'ego Foxx'a. Na sam koniec trzeba także wspomnieć o tegorocznej zdobywczyni Oscara i Złotego Globu dla najlepszej aktorki drugoplanowej - Jennifer Hudson. Mimo, iż wg mnie, wszelkie nagrody były przyznane nieco na wyrost to trzeba przyznać, że debiutantka poradziła sobie z rolą naprawdę świetnie, a jej wykonanie hitu "And I Am Telling You I'm Not Going" zasługuje na ogromną pochwałę. Mimo swej banalności i schematyczności, "Dreamgirls" to jednak kawał solidnego musicalu ze wspaniałą muzyką. Gdyby tylko strona wizualna szła w parze z merytoryczną, powstałby jeden z najlepszych filmów ostatnich lat, mogący iść w parze ze wspomnianymi na początku musicalami. Niestety, nie można mieć wszystkiego...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
<a href="http://www.filmweb.pl/Bill+Condon,filmografia,Person,id=45521" class="n">Bill Condon</a> kilka... czytaj więcej
Marcin Kamiński

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones