Recenzja filmu

Drużyna A (2010)
Joe Carnahan
Liam Neeson
Bradley Cooper

Żołnierska brać

Nawet, jeżeli kinowa "Drużyna A" nie jest do końca wierną wersją serialu, to i tak powstał ciekawy i zabawny film. Humor wyskakuje tu z każdej sceny, a bohaterowie, nawet w najgorszej sytuacji
Na początku lat 90. w Polsce zachłyśnięto się wszystkim, co amerykańskie, co umożliwiło Polakom poznanie nieznanej dotąd kultury zza oceanu. I tak na ekranach telewizorów zaczęły się pojawiać amerykańskie seriale, takie jak "MacGyver", "Nieustraszony"czy "Drużyna A". Wszystkie one cieszyły się ogromną popularnością i uwielbieniem widzów. Wszyscy z zapartym tchem śledzili losy bohaterów nie mogąc się doczekać ich dalszych przygód. Niektóre doczekały się nowych wersji, inne pełnometrażowych filmów, a w 2010 r. na ekranach kin zagościła "Drużyna A", której reżyserem jestJoe Carnahan.



John "Hannibal" Smith (Liam Neeson) podczas misji w Meksyku tworzy przypadkowo grupę komandosów w skład, której wchodzą "Face" (Bradley Cooper), Murodck (Sharlto Copley) i B.A. (Quinton 'Rampage' Jackson).Osiem lat później otrzymują od niejakiego Lincha (Patrick Wilson) niezwykłe zadanie - mają wykraść Irakijczykom matryce banknotów. Misja kończy się sukcesem, ale w wyniku nieprzewidzianych wydarzeń zostają oskarżeni o kradzież i morderstwo, co kończy się wydaleniem z wojska i skazaniem na wieloletnie więzienie. Kilka miesięcy później cała czwórka ucieka i przygotowuje zemstę na tych, którzy ich zdradzili.



OryginalnaDrużyna "A"była dosyć grzeczną opowieścią o żołnierzach, w której nie mogło być mowy o wielkiej przemocy. Nowa "Drużyna A", choć nadal jest dość umiarkowana w porównaniu z innymi produkcjami tego typu, zasadniczo odbiega od serialu. Fanom może się to nie spodobać, pamiętajmy jednak, że obydwa dzieła dzielą lata świetlne. Nadal głównym zadaniem Drużyny... jest dobra i szalona zabawa bez trzymanki i humor. I to właśnie dostajemy.



Aktorsko jest całkiem nieźle. Miłość kradnie przede wszystkimCopley. Jego Murdock jest niepodważalnie szalony, a przy tym zabawny.Neeson,jako Hannibal budzi respekt. Udało mu się pokazać swojego bohatera, jako genialnego stratega i jednocześnie człowieka bardzo charyzmatycznego, potrafiącego utrzymać swych, jakby nie patrzeć skrajnie różnych, podwładnych w ryzach.Cooperz kolei jest czarujący, tak jak jego słynna ksywka z dawnych lat - Bóźka. JedynieJacksonnie do końca wpasował się w swoją rolę.



Postaci drugoplanowe jednak już nie budzą takiej sympatii. Jessica Biel, wcielająca się w postać kapitan Sosa, jest niejednokrotnie wskazywana na zżeraną przez ambicję kobietę. I faktycznie takie wrażenie po sobie pozostawia. Wyraźnie sobie nie radzi w tym męskim świecie, cały czas jest wodzona za nos, a sposób, w jaki prowadzi śledztwo załamuje: nie obchodzi jej prawda, bo wierzy w już postawiony wyrok, a próba złapania Drużyny, to kolejna odskocznia w karierze .



Równie nieprzekonujący jestWilson. Jest przewidywalny i nudny. Właściwie od pierwszych chwil ma się przeczucie, że to właśnie on będzie tym, który wrobi Drużynę. Przez cały film gra na jedną nutę. Sili się na dowcipność i okrucieństwo, ale nie zdaje egzaminu na żadnym polu. Nawet nie potrafi porządnie uderzyć. Jedyne, co mu wychodzi to ogromna arogancja i pycha, ale to nie jest to, czego oczekuje się od czarnego charakteru.



Jednak tym, co czyni "Drużynę A"filmem tak znaczącym, jest więź łącząca czwórkę żołnierzy. Chociaż różnią się od siebie, wspaniale się dogadują i uzupełniają. Każdy z nich to indywidualność o nieprzeciętnych umiejętnościach, które są niezbędne dla oddziału. Nawet ich kłótnie mają zabarwienie przyjacielskie i nie ma w nich nawet odrobiny agresji. Umiejętność współpracy i zdolność do połączenia tak różnych talentów, sprawiają, że Drużyna odnosi sukcesy na niejednym polu. Widz czuje tę więź i nie ma wątpliwości, że jest szczera i trwała. W serialu przyjaźń łącząca czwórkę bohaterów nie była tak widoczna jak tutaj, co wychodzi moim zdaniem filmowi na dobre. Szczególnie widać to w momencie, gdy Hannibal próbuje wziąć winę na siebie, chcąc ochronić swoich ludzi, ci zaś nie zgadzają się na oddzielne procesy i cały czas stoją u boku dowódcy. Nawet później jeden skoczyłby dla pozostałych w ogień, zaś Smith podejmuje się całej misji dla swoich ludzi.



Nawet, jeżeli kinowa "Drużyna A"nie jest do końca wierną wersją serialu, to i tak powstał ciekawy i zabawny film. Humor wyskakuje tu z każdej sceny, a bohaterowie, nawet w najgorszej sytuacji umieją wyjść z jakimś żartem. Wszystko tu jest podane z lekkim przeróżniejszym oka, wyjścia z sytuacji są czasami wyjątkowo absurdalne, ale w sumie tak samo było w serialu. A najważniejsze, że widz się nie nudzi, a za to świetnie bawi. I o to chyba chodziło.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nigdy nie należałem do grona fanów serialu "Drużyna A". Widziałem tylko kilka odcinków, więc jego fenomen... czytaj więcej
W dzieciństwie z pasją oglądałem "Drużynę A". Pamiętam jak z niecierpliwością wyczekiwałem kolejnego... czytaj więcej
Każdy miał w dzieciństwie innych bohaterów. Nasi ojcowie śledzili i, umówmy się, do dziś śledzą w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones