Recenzja filmu

Lęk wysokości (1977)
Mel Brooks
Mel Brooks
Madeline Kahn

Mistrz suspensu... Mel Brooks

Lata 70-te to zdecydowanie najbardziej płodna dekada w karierze prześmiewcy i króla parodii, Mela Brooksa. Wtedy to na świat przyszły takie tytuły jak "Płonące siodła", "Młody Frankenstein" czy
Lata 70-te to zdecydowanie najbardziej płodna dekada w karierze prześmiewcy i króla parodii, Mela Brooksa. Wtedy to na świat przyszły takie tytuły jak "Płonące siodła", "Młody Frankenstein" czy "Nieme kino", kamienie milowe gatunku powstałe jeszcze w czasach, gdy o triu Zucker/Abrahams/Zucker nikt jeszcze nie słyszał. Później bywało już różnie, dowcip Brooksa osiągał coraz słabszy poziom, a jego kolejne przedsięwzięcia trudno określić inaczej niż zjadanie własnego ogona. Jednak okres do "Historii świata. Części I" - cóż to były za czasy! Perełka za perełką. Humor nie zawsze najwyższych lotów, a jednak zabawny i zawsze w granicach dobrego smaku. Jak w "Lęku wysokości" choćby, będącym udaną kpiną z twórczości Alfreda Hitchcocka, a zarazem - hołdem oddanym osobie mistrza suspensu.

Richard H. (skrót od Harpo, mama uwielbiała braci Marx) Thorndyke, doktor psychiatrii, obejmuje urząd dyrektora renomowanego zakładu dla psychicznie chorych w Los Angeles. Jego poprzednik zszedł z tego świata w dość tajemniczych okolicznościach, jednak Richard z początku nie wydaje się przywiązywać do tego faktu zbytniej wagi. Trwa to do czasu, gdy stanie się jasne, że także jego życie znajduje się w niebezpieczeństwie. Osaczony przez przebiegłego przeciwnika psychiatra będzie musiał stawić uknutej przez niego intrydze, a także uporać się z własną przykrą przypadłością - lękiem wysokości...

W "Lęku..." pod lupę wzięte zostają najbardziej znane motywy z najgłośniejszych dzieł twórcy "Okna na podwórze", wliczając w to "Psychozę", "Ptaki", "Człowieka, który wiedział za dużo" i - ze szczególnym uwzględnieniem - "Zawrót głowy". Oparte na tych zacnych wzorcach gagi są raz mniej, raz bardziej trafione, ale całość trzyma się praktycznie przez cały czas na powierzchni, oferując porządna dawkę relaksującej rozrywki. I śmiechu. Brooks operuje tu przede wszystkim absurdem, wyraźnie czerpiąc wzorce od najlepszych (znów Marxowie się kłaniają). Jednocześnie idealnie odwzorowuje klimat i konstrukcję dzieł Hitchcocka, sypie cytatami, nieustannie bawi się z widzem. Jakże to wszystko dalekie od współczesnych, przepełnionych wulgarnością i prymitywnymi grepsami parodii.

"Lęk wysokości" to także popis vis comica występujących w nim aktorów. Jako doktor Thorndyke na samym przedzie w najlepszej kondycji prezentuje się sam reżyser, dając przy okazji popis swych możliwości wokalnych. Świetni są także jego stali współpracownicy z tamtych lat, Harvey Korman i Madeline Kahn. A wisienką na torcie jest budząca grozę Cloris Leachman jako sadystyczna siostra Diesel.

W przeciągu kilkunastu ostatnich lat filmowa parodia sprowadzona została do roli tandetnej i obowiązkowo nieprzyzwoicie głupiej zabawy dla prostaczków i ludzi, dla których nawet polskie komedie romantyczne prezentują zbyt wysoki poziom. Zapomniano także, że ta forma wyrazu wynikała przede wszystkim z głębokiego szacunku obśmiewającego dla obiektu jego niewinnych kpin. Tak jak to ma właśnie miejsce u Brooksa. Warto sobie może o tym czasem przypomnieć, gdy na ekranach królują pomyje masowo produkowane przez ludzi takich jak Friedberg i Seltzer, a niegdysiejsi wyjadacze uparcie milczą.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niewielu twórców w historii kinematografii potrafiło jak Mel Brooks czerpać z osiągnięć innych twórców... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones