"Karol. Człowiek, który został papieżem", "Popiełuszko. Wolność jest w nas" i "Johnny" to najpopularniejsze z polskich hagiografii. Niewielu pamięta, że blisko 25 lat temu powstała jeszcze jedna: opowiadająca o trzech latach aresztu księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego. Na podstawie jego zapisków i wspomnień powstał scenariusz autorstwa Jana Purzyckiego, autora m.in. "Wielkiego Szu". Za reżyserię odpowiadała mało znana Teresa Kotlarczyk, dla której "Prymas" był pierwszym poważnym wyzwaniem zawodowym. Obsadę zaś tworzyły gwiazdy w postaci Andrzeja Seweryna i Zbigniewa Zamachowskiego, którzy zaledwie rok wcześniej wystąpili wspólnie w "Ogniem i mieczem". Jednej z największych polskich produkcji lat 90. Partnerowała im mało wówczas znana Maja Ostaszewska, dla której była to jedna z pierwszych poważnych ról w karierze.
Początek lat 50. w Polsce Ludowej. Władza komunistyczna pod przewodnictwem Bolesława Bieruta (Henryk Talar), bezwzględnie tępi wszelkie przejawy sprzeciwu i niesubordynacji wobec swojej instytucji. Jej głównym oponentem jest kardynał Stefan Wyszyński (Andrzej Seweryn), który na każdym kroku wyraża swój negatywny stosunek wobec działań partii. Wkrótce zostaje aresztowany i osadzony w opustoszałym i zrujnowanym klasztorze, który ma być dla niego więzieniem. Jednymi jego towarzyszami, oprócz pilnującymi go funkcjonariuszami SB, są ksiądz kryminalista Stanisław Skorodecki (Zbigniew Zamachowski) i siostra Leonia (Maja Ostaszewska).
Niemal cała akcja filmu rozgrywa się w jednym budynku. Autor zdjęć Piotr Wojtowicz, bardzo sprawnie wykorzystuje surowość zrujnowanych pomieszczeń, pokazując nam w szerokich ujęciach, warunki, w jakich musieli funkcjonować główni bohaterowie. Kameralność spowodowana najpewniej małym budżetem, znakomicie buduje klimat i podkreśla autentyczność tego miejsca. Aktorzy doskonale odnajdują się w tej ponurej rzeczywistości. Andrzejowi Sewerynowi bardzo dobrze udaje się oddać złożoność i charakter postaci kardynała. Jest wyniosły, ale przy tym opanowany i bezpośredni. Pozytywnym zaskoczeniem jest Maja Ostaszewska, grająca uległą i średnio rozgarniętą zakonnicę. Zbigniew Zamachowski ma tutaj najmniej do grania, wywiązuje się jednak rzetelnie ze swoich zadań i ciężko mu cokolwiek zarzucić. Dobrze i przekonująco zostali przedstawieni Ubecy. Każdy z nich ma odpowiednią fizjonomię, odpowiedni charakter oraz kostium. To kolejny element budująca autentyczność tej historii.
Tą autentyczność burzy niestety scenarzysta. Purzycki niepotrzebnie wprowadził wątek sobowtóra głównego bohatera. Wypada on strasznie nieprzekonująco i siłą rzeczy burzy wszystko, co do tej pory udało się zbudować. Sam film w pełni nie wykorzystuje swojego potencjału. Mało jest ciekawych dialogów między bohaterami i jedynie w sposób pobieżny zgłębia się w ich psychologię. Można było z tego wyciągnąć nieco więcej. Tym bardziej że postaci Wyszyńskiego (Seweryn) i Skorodeckiego (Zamachowski), mają ciekawą przeszłość oraz życie osobiste, co produkcja tylko w niewielkim stopniu wykorzystuje.
"Prymas. Trzy lata z tysiąca" jest z całą pewnością filmem przyzwoitym. Ma sporo zalet. Jednak ostatecznie nie wykorzystuje w 100% swojego potencjału. Zamiast rozwijania w ciekawy sposób poszczególnych bohaterów oraz mającego spory potencjał wątku zdrady, wybiera naciąganą konwencję rodem z thrillerów, która ostatecznie zabiera produkcji sporo autentyczności.