Recenzja filmu

Przejażdżka z diabłem (1999)
Ang Lee
Tobey Maguire
Skeet Ulrich

Nierozważni i romantyczni

Po artystycznym i komercyjnym sukcesie "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka" Ang Lee stał się jednym z najpopularniejszych i najchętniej zatrudnianych reżyserów na świecie. Nic więc dziwnego,
Po artystycznym i komercyjnym sukcesie "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka" Ang Lee stał się jednym z najpopularniejszych i najchętniej zatrudnianych reżyserów na świecie. Nic więc dziwnego, że rzesze kinomanów zainteresowały się wcześniejszą twórczością sympatycznego Tajwańczyka, który swoje 5 minut sławy miał co prawda w 1995 r. przy okazji "Rozważnej i romantycznej", ale później "słuch o nim zaginął". A niesłusznie. Bowiem w okresie pomiędzy "Rozważną i romantyczną" a "Przyczajonym tygrysem..." Lee nakręcił dwa całkiem udane filmy, z których jeden - "Przejażdżka z diabłem" - możemy teraz oglądać na naszych ekranach. Akcja utrzymanego w westernowej konwencji obrazu rozgrywa się w okresie wojny secesyjnej w USA. Jednak "Przejażdżka z diabłem" nie jest tak naprawdę filmem wojennym. Nie widzimy tu bowiem regularnych bitew, liczących sobie po wiele tysięcy ludzi oddziałów wrogich armii, nie obserwujemy też planujących kolejne posunięcia generałów Lee i Granta. Film Anga Lee opowiada bowiem o małym wycinku działań wojennych, które miały miejsce na granicy stanów Kansas i Missouri. Tam do walki stawały nie regularne armie, ale cywile, sąsiedzi, którzy zakładali nieformalne oddziały określane mianem "bushwackers" (konfederaci) oraz "jayhawkers" (zwolennicy unii). Amerykańska wojna domowa miała tam zatem bardziej bratobójczy charakter niż gdzie indziej, bowiem niejednokrotnie członkowie wrogich oddziałów doskonale się znali i przed secesją byli dobrymi przyjaciółmi. Na tle takich właśnie walk rozgrywa się akcja "Przejażdżki z diabłem". Bohaterami obrazu są Jake Roedel i Jack Bull Chiles, bliscy przyjaciele, którzy po wybuchu wojny secesyjnej opowiadają się po stronie konfederatów i przystępują do jednego z oddziałów "bushwackers". Wspólnie walczą z oddziałami Unii, ale kiedy nastaje zima ich niewielka "armia" zostaje rozwiązana a nasi bohaterowie wraz ze swoimi towarzyszami broni - Georgem Clydem i wyzwolonym przez niego murzynem Danielem Holtem - udają się do domu jednego ze zwolenników Południa, w którego sąsiedztwie zamierzają przeczekać mroźne miesiące. Ten okres będzie zupełnie różny od wojennej rzeczywistości. Chiles i Clyde zakochują się bowiem i większą część czasu spędzają na romantycznych schadzkach a Roedel poznaje bliżej Holta, z którym zaczynają go łączyć coraz bardziej przyjacielskie stosunki. Niestety, nic nie trwa wiecznie. Przychodzi wiosna a wraz z nią nasilenie działań wojennych. W jednej z potyczek zostaje poważnie ranny Jack Chiles, który mimo troskliwej opieki umiera. Po jego śmierci przyjaciele powracają do oddziału, ale tam okazuje się, że nie są już mile widziani. Roedel, którego ojciec popierał Unię uważany jest za zdrajcę, a jego przyjaźń z Holtem jeszcze bardziej wzbudza wrogość dawnych kamratów. Już sam powyższy krótki zarys fabuły pokazuje, że "Przejażdżka z diabłem" nie jest typowym filmem wojennym, czy też westernem. To raczej kombinacja wielu gatunków: westernu, obrazu wojennego, dramatu a nawet obyczajowej komedii i muszę przyznać, że jest to kombinacja nader udana. Wybierając się na pokaz "Przejażdżki z diabłem" obawiałem się, iż dane mi będzie obejrzeć film słaby, który do Polski ściągnięty został tylko dlatego, że "Przyczajony tygrys..." odniósł niebywały sukces i korzystając z tego dystrybutor pragnie nam wcisnąć jakąś "chałę" licząc, że wielbiciele wcześniej wymienionego tłumnie ruszą do kin. Na szczęście mile się rozczarowałem. Omawiany obraz ogląda się bowiem całkiem przyjemnie i bez znużenia. Duża w tym zasługa scenariusza, który przedstawia wojnę secesyjną w sposób wcześniej u nas nie spotykany, łącząc mało znane wydarzenia historyczne z fikcyjną opowieścią. Również i pozostałe elementy, takie jak reżyseria, aktorstwo oraz muzyka stoją na przyzwoitym poziomie. "Przejażdżka z diabłem" to jeden z tych filmów, do których trudno się przyczepić bowiem reprezentują sobą przyzwoity poziom, ale na które nie zawsze warto wybrać się do kina. Nie oznacza to oczywiście, że obraz Anga Lee jest słaby. Broń boże. Po prostu w obecnych czasach wyprawa do kina nie jest, niestety, imprezą tanią i wiele osób decyduje się na obejrzenie na dużym ekranie tylko filmów nagrodzonych Oscarami, bądź też wysokobudżetowych produkcji, których w telewizji, czy na wideo oglądać nie ma sensu. "Przejażdżka z diabłem" do powyższych nie należy, zatem nie sadzę, aby obraz ten stał się w naszych kinach przebojem. Wróżę mu raczej karierę na wideo, bowiem na piątkowy wieczór przy kufelku piwa stanowi on propozycję wręcz idealną.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones