Recenzja filmu

Przemiany (2003)
Łukasz Barczyk
Maja Ostaszewska
Aleksandra Konieczna

W zwierciadle Barczyka

Perełka w "kinie współczesnego niepokoju". Łukasz Barczyk zwrócił na siebie uwagę po ukazaniu lęków nękających współczesnych młodych ludzi w nagradzanym debiucie "Patrzę na ciebie Marysiu". W
Perełka w "kinie współczesnego niepokoju". Łukasz Barczyk zwrócił na siebie uwagę po ukazaniu lęków nękających współczesnych młodych ludzi w nagradzanym debiucie "Patrzę na ciebie Marysiu". W "Przemianach" udowodnił, że podąża swoją ścieżką w odkrywaniu zakamarków ludzkiej egzystencji w relacjach z innymi, w czym (patrząc na skromną filmografie twórcy) pomaga mu… Maja Ostaszewska. Film skupia się na relacjach pewnej rodziny - samotnej matki i jej trzech córek - zamieszkałej na wiejskim odludziu, w konfrontacji z przybyszem z miasta, narzeczonym jednej z kobiet. Mężczyzna po przejściach (rozbite małżeństwo, kłopoty z narkotykami), któremu nie szczędzi się złośliwych uwag na temat jego przeszłości, jest traktowany przez domowników z chłodem, podejrzliwością i nieskrywana niechęcią. Jednakże jako osoba z zewnątrz staje się katalizatorem, zapalnikiem odbezpieczającym skrzętnie skrywane sekrety i kłamstwa, urazy i cierpienia, a wydobywające się rodzinne brudy oraz zgnilizna zatruwająca każdego z mieszkańców doprowadza w końcu do tragedii... "Przemiany" od strony realizacyjnej urzekają pięknymi, ale ponurymi, zimnymi, nieprzyjaznymi i klaustrofobicznymi zdjęciami oraz starannością kompozycyjną kadrów (nagromadzenie dużej ilości planów) oraz niespokojnym, drgającym lub nieoczekiwanym, szybkim ruchom kamery - to wszystko zasługa operatorki Kariny Kleszczewskiej. Przy częstym wykorzystaniu dużego planu rzuca się w oczy dbałość o kolorystykę i detale (jak np. kolczyki Marty, postaci, granej przez Maję Ostaszewską z ukrytymi wewnątrz "ognikami"). Jednak największe brawa należą się doskonałemu aktorstwu całej ekipy, które do szpiku poraża niezwykłą autentycznością, całkowitym zespoleniem się z odtwarzaną postacią i niuansami ukrytymi w szczegółach, co w filmie opartym głównie na dialogach jest tym bardziej cenne. Zarzuty o powierzchownym zarysowaniu bohaterów i sztuczności dialogów uważam za bezpodstawne. To dzięki aktorom tak, wydawałoby się, mało oryginalny (wyraźny oddźwięk psychodram Bergmana) scenariusz, szkielet całego przedsięwzięcia uzyskał nie tylko ciało z pulsującą w żyłach intrygą, ale i stłamszone, skażone, szamotające się dusze bohaterów dają o sobie znać, co w efekcie zaowocowało niezwykle emocjonującym, podskórnie przeżywanym filmem. W połączeniu ze specyficznym językiem i wrażliwością przy jednoczesnym świadomym odrzuceniu wszelkich nawiązań do polityki, symboli religijnych czy sytuacji społecznej, odróżnia to reżysera "Przemian" od reszty współczesnych mu młodych polskich twórców. Barczyk wyznacza sobie jeden wątek, mały obszar działań (w "Patrzę na ciebie Marysiu" przedstawia związek dwoje młodych ludzi w kryzysie, w "Przemianach" destrukcyjny wpływ rodziny na jej członków) i zaprasza nas widzów do obserwacji i analizy. Jego kino staje się przez to uniwersalne, a przewrotne osadzenie akcji w polskich realiach - to określone minimum do stworzenia fikcji fabularnej. Przewrotność jednak może być odczytana wyłącznie przez widzów "znad Wisły", gdyż "Przemiany" zdają się polemiką z obrazem polskości w kinie polskim (analogie do zawiązania akcji w "Pannach z Wilka" Andrzeja Wajdy) i literaturze (mit sielanki i dworku szlacheckiego w "Panu Tadeuszu" Mickiewicza). Do tego dochodzi zerwanie z tabu seksualności i odważne bezpretensjonalne wykrzyczenie: - Będziemy się kochać w ubraniach, żeby się nie pozaziębiać. - Żeby się kochać, musielibyśmy się kochać. - No to będziemy się p*******ć. obrazujące, że seksualność to jeden z ważniejszych tematów, jakie rzadko na taką skale i z taką powagą są poruszane w kinie czy na forum opinii publicznej w naszym społeczeństwie, a przy okazji pokazuje skutki, jakie może przynieść przemilczenie tego "drażliwego" tematu. Realistyczny, a wręcz naturalistyczny sposób narracji nie pozbawiony został interesujących stonowanych rozwiązań formalnych. Reżyser umiejętnie balansuje pomiędzy obscenicznym i wulgarnym (tak często nadużywany we współczesnym polskim kinie), ale w tym wypadku uzyskującym bezkompromisowy i nie bezpodstawny z jednej strony wydźwięk, a poetyckim wyciszeniem z drugiej (np. wewnętrzne rozterki przy zmywaniu naczyń, czy na wpół oniryczna scena wyjścia głównej bohaterki z dworku na zewnątrz jako oznaka pewnego wyzwolenia czy sama forma, powracającej w filmie, czołówki). Swoim drugim filmem Łukasz Barczyk konsekwentnie (o co w dzisiejszych czasach bardzo trudno) sprzęga minimum środków filmowego wyrazu (zdjęcia trwały niecały miesiąc!) i udowadnia, że dla maksymalnego ukazania przede wszystkim prawdy o bolączkach zwyczajnego współczesnego człowieka i jego relacjach z innymi ludźmi nie potrzeba wcale wielkich funduszy by tworzyć dobre kino. Poprzez minimalizm i kameralność nie popada w bełkot publicystyczny, (odmiana tzw. kina zaangażowanego), próbujący oddać złożoność i chaos współczesnej rzeczywistości. Problem tkwi w człowieku, pojedynczej jednostce, o czym Barczyk doskonale zdaje sobie sprawę.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po <a href="aa=8579,fbinfo.xml" class="text"><b>"Patrzę na ciebie, Marysiu"</b></a>, wielokrotnie... czytaj więcej
Ewelina Nasiadko

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones