Recenzja wyd. DVD filmu

Statek szaleńców (1965)
Stanley Kramer
Lee Marvin
Vivien Leigh

Statek nas wszystkich

Nowela, na podstawie której powstał "Statek szaleńców", została opublikowana w 1962 roku, ale autorka pracowała nad nią od roku 1940. Inspiracją do jej napisania stał się dla Katherine dziennik,
Nowela, na podstawie której powstał "Statek szaleńców", została opublikowana w 1962 roku, ale autorka pracowała nad nią od roku 1940. Inspiracją do jej napisania stał się dla Katherine dziennik, który prowadziła, podróżując z Veracruz w Meksyku do Bremerhaven w Niemczech w 1931 roku. O ile stworzony później na jej podstawie film otrzymał dosyć zróżnicowane oceny, o tyle sama nowela była najlepiej sprzedającą się nowelą w 1962 roku. Znakomita sprzedaż książki skłoniła Hollywood do stworzenia adaptacji filmowej. Rozpoczęła się prawdziwa bitwa o prawa do książki, w której udział wziął nawet sam David O. Selznick. Ostatecznie walkę wygrało United Artist, płacąc za prawa do książki 400 tysięcy dolarów. Do stworzenia filmu zostali powołani reżyser Stanley Kramer i scenarzysta Abby Mann.

Mimo że w filmie została pominięta znaczna część noweli, to jej główny duch został zachowany. Pierwszą zmianą, jaką wprowadzili Stanley Kramer i Abby Mann, było przeniesienie akcji o dwa lata w czasie tj. do roku 1933. Chodziło o to, aby spotęgować złowrogą moc faszyzmu unoszącą się nad głowami pasażerów - mimo że ci zdają się tego nie dostrzegać. W filmie nie ma linearnego przebiegu akcji - jest to ciąg epizodów z udziałem różnych osób. Podobnie jak nowela film pokazuje nam pasażerów płynących z Meksyku do Niemiec. Z ich spotkań, rozmów i wyznań powoli wyłaniają nam się ich losy i portrety psychologiczne. I tak widz przekonuje się, że są to jednostki wrażliwe, często niezrozumiałe przez innych. Osoby rozczarowane tym co przyniosło im życie, lękające się przyszłości ale zarazem patrzące z nadzieją na to, co może im ona przynieść.

Mamy więc tutaj między innymi młodych kochanków - Jenny (Elizabeth Ashley) i Davida (George Segal) prowadzących ze sobą niekończące się spory. Chłopak - początkujący malarz - nie potrafi pogodzić się z faktem, że musi żyć na koszt swojej bogatej partnerki.

Poznamy zdeklarowanego antysemitę Siegfrieda Rubera (José Ferrer) oraz profesorostwo Huttenów z ich nieodłącznym psem Bebe, którzy jako nieliczni dostępują zaszczytu zasiadania przy kapitańskim stole. Zaszczytu tego nie dostępuje Niemiec Freytag (Alf Kjellin), ponieważ jest żonaty z Żydówką, oraz karzeł Glocken (Michael Dunn), który z uwagi na swoje kalectwo jest "Niemcem wybrakowanym".

Jest także pokładowy lekarz Dr. Schumann (Oskar Werner) - sam chory na serce - i jego pacjentka - tajemnicza, hiszpańska hrabina La Condesa (Simone Signoret) uzależniona od narkotyków, transportowana do niemieckiego więzienia. Ich historia jest sercem filmu. Za swoje role oboje - zarówno Simone Signoret jak i Oskar Werner - zostali docenieni przez Akademię i otrzymali nominacje do Oscara.

I jest wreszcie para absolutnie wyjątkowa - Mary Treadwell (Vivien Leigh) i Bill Tenny (Lee Marvin). Już ich pierwsze spotkanie pokazuje nam, z jak nietuzinkowym duetem będziemy mieć do czynienia. - "Nie widziałem Żyda aż do piętnastego roku życia" wyznaje Bill Tenny. - "Pewnie byłeś zbyt zajęty linczowaniem Murzynów, aby zwracać na nich uwagę" - odpowiada mu Mary. Ich związek to istna komedia omyłek.

To właśnie Mary Treadwell (Vivien Leigh) jest duszą tego filmu. Kariera Vivien Leigh została zdominowana przez dwa filmy: "Przeminęło z wiatrem" i "Tramwaj zwany pożądaniem". To smutne, że tak często są ignorowane jej wspaniałe role w filmach "Pożegnalny walc" czy "Lady Hamilton". Podobnie jest z rolą w filmie "Statek szaleńców". Vivien Leigh nie gra tu wprawdzie głównej roli, jest raczej "jedną z wielu", ale jej występ jest niezapomniany. Aktorka pokazała, że nawet z postaci drugoplanowej można stworzyć coś wspaniałego.

Podobnie jak było to w przypadku Scarlett O'Hary i Blanche DuBois - rola Mary Treadwell zdaje się napisana dla Vivien Leigh. Trudno uwierzyć, że początkowo Stanley Kramer chciał, aby rolę Mary zagrała Katharine Hepburn. Katharine roli nie przyjęła, ponieważ chciała, aby to Spencer Tracy otrzymał rolę doktora Schumanna ale Stanley Kramer uważał, że Spencer Tracy jest do tej roli za stary. Widzom wyszło to tylko na dobre, ponieważ o ile Vivien Leigh znakomicie odnajdywała się w rolach "południowych piękności", o tyle Katharine Hepburn, która była wybitną aktorką - za swoje role "dziewcząt z południa" między innymi Violet Venable (Nagle, zeszłego lata) i Amandy Wingfield (Szklana menażeria) - otrzymała bardzo zróżnicowane oceny.

Mary Treadwell to 46-letnia piękność z południa, rozwiedziona i cyniczna, która nie potrafi pogodzić się z utratą młodości. Co ciekawe pomiędzy Scarlett, Blanche i Mary jest więcej podobieństw niż tylko "pochodzenie z Południa". Wszystkie trzy popadały z jednej skrajności w drugą: czasami były niesamowitymi kokietkami, potrafiły owijać sobie mężczyzn wokół palca, a znowu innym razem stawały się wielkimi damami. O ile powszechny jest pogląd, że Blanche DuBois (Tramwaj zwany pożądaniem) jest tym, kim mogła stać się Scarlett O'Hara (Przeminęło z wiatrem), o tyle Mary Treadwell stanowi mieszankę trzech postaci, w które wcześniej wcielała się Vivien Leigh. Podobnie jak Scarlett jest wyniosła i ma o sobie wysokie mniemanie. Podobnie jak Blanche ma fobię na punkcie seksu. Podobnie jak Karen Stone (Rzymska wiosna Pani Stone) nieomal panicznie boi się utraty młodości. Jednak Mary Treadwell jest nie tylko kompilacją tych trzech postaci, jest dużo mroczniejsza niż tamte (może z wyjątkiem Blanche DuBois). Przez większość filmu Mary jest pijana i narzeka na upływający czas. Nawet po sporej ilości alkoholu - przed snem bierze tabletki. Tańczy charlestona (jedna z najlepszych scen w filmie) i nakładając wyzywający makijaż kpi z utraconej młodości.

Mary jest nieszczęśliwa, jednak nie tylko z powodu nieubłaganie nadchodzącej starości, ale także nieudanego małżeństwa. Miała bogatego męża, który się z nią rozwiódł. Odchodząc, zabrała mu wszystkie pieniądze, ale teraz nie ma ich z kim wydawać. Jest cyniczna, gdyż została bardzo zraniona. W głębi duszy płacze "kochaj mnie, nawet jeśli nie zasługuję na to, by być kochaną". Kolejny raz między postacią, w którą wciela się Vivien Leigh, a jej życiem prywatnym można było postawić znak równości. Laurence Olivier po 20 latach małżeństwa rozwiódł się z nią i poślubił Joan Plowright. W dużej mierze przyczyniła się do tego choroba psychiczna aktorki i związane z tym jej zachowanie. Kiedy Mary opowiada o swoim małżeństwie: "Byliśmy parą na pokaz. Ulubieńcami publiczności", to równie dobrze moglibyśmy słuchać Vivien Leigh opowiadającej o ostatnich latach swojego małżeństwa z Olivierem.

Aktorka cierpiała na psychozę maniakalno-depresyjną i ataki choroby pojawiały się także podczas kręcenia filmu "Statek szaleńców". Miała halucynacje, obrażała innych aktorów. Na szczęście większość z nich wiedziała o jej chorobie, rozumieli powody jej zachowania, wybaczali i bardzo wspierali. Zwłaszcza Simone Signoret i Lee Marvin, którzy ją uwielbiali i darzyli ogromnym szacunkiem. Lee Marvin nawet zachował na pamiątkę but, którym Vivien biła go podczas filmu.

"Statek szaleńców" warto zobaczyć nie tylko dlatego, że jest to ostatni film Vivien Leigh (aktorka zmarła dwa lata później), ale także z uwagi na słowa karła Carla Glockena (Michael Dunn), który na samym początku wprowadza nas w atmosferę filmu:
"Nazywam się Carl Glocken, a to jest statek szaleńców. Sam też jestem szaleńcem ,
a w drodze poznacie jeszcze wielu innych. Ta łajba jest ich pełna. Wyemancypowane damy, baseballiści, kochankowie, miłośnicy psów, rozrywkowe panie, tolerancyjni żydzi, karły. Jeżeli przypatrzycie się uważniej, zobaczycie na pokładzie także siebie".
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones