Recenzja filmu

W ciemność. Star Trek (2013)
J.J. Abrams
Chris Pine
Zachary Quinto

Kosmiczna intryga

J.J. Abramsa znam przede wszystkim z roli producenta, w której sprawdza się całkiem nieźle. Dopiero niedawno zwróciłem uwagę na jego dorobek reżyserski - jest po prostu imponujący. Pomimo faktu,
J.J. Abramsa znam przede wszystkim z roli producenta, w której sprawdza się całkiem nieźle. Dopiero niedawno zwróciłem uwagę na jego dorobek reżyserski - jest po prostu imponujący. Pomimo faktu, że utalentowany Amerykanin piastuje powyższe stanowisko od niedawna, to swoimi umiejętnościami przewyższa niejednego doświadczonego twórcę. Takie produkcje jak: "Mission Impossible III", nowy "Star Trek" czy niedawno wypuszczony, sfinansowany przez samego Stevena Spielberga, "Super 8", są chwalone i wysoko oceniane zarówno przez krytyków, jak i widzów. Nowy film Abramsa, "W ciemność Star Trek", tylko potwierdza geniuszwspominanegoreżysera, który z każdą kolejną produkcją jest coraz lepszy.


Długo wyczekiwany sequel "Star Treka", drugiej najbardziej rozpoznawalnej sagi kosmicznej zaraz po "Gwiezdnych Wojnach", ponowniekoncentrujesię na przygodach załogi USS Enterprise. Dwunasty film z serii osadzonej w fantastycznonaukowym uniwersumGene'a Roddenberry'ego, oferuje nie mniej interesującą i zaskakującą historię niż poprzednio. Produkcję otwiera scena, w której główni bohaterowie, wysłani na bliżej nieokreśloną planetę w układzie Nibiru, w celu obserwacji prymitywnej cywilizacji, decydują się ją uratować przed nieuchronną zagładą. Niestety, przez swoje nieprzemyślane działania, załoga ukazuje swój okręt mieszkańcom obcej planety, ingerując tym samym w ich dalszy rozwój. Za pogwałcenie panujących zasad oraz nieroztropne zachowanie kapitan James T. Kirk zostaje zdegradowany z pełnionego stanowiska i oddelegowany na służbę do akademii. Jednak po niespodziewanym zamachu bombowym bohater ponownie obejmuje dowodzenie nad USS Enterprise.


Scenariusz to zaleta produkcji. Przez cały seans z zainteresowaniem śledzi się historię członków załogi USS Enterprise, która wraz z rozwojem filmu staje się coraz bardziej absorbująca. Dzięki licznym zwrotom akcji "W ciemność Star Trek" jest nieprzewidywalny i zaskakujący. Twórcy stopniowo odkrywają karty uknutej w obrazie intrygi, dzięki czemu w filmie nie ma przestojów; dwugodzinny seans mija jak z bata strzelił. Zachowano też odpowiedni balans pomiędzy akcją a dialogami – dzieło zaspokoi zarówno zwolenników efektów specjalnych, jak i tych kinomanów, którzy cenią sobie solidny scenariusz. Do gustu przypadły mirównieżwalory komediowe, których całkiem sporo w obrazie J.J. Abramsa. Dialogi bohaterów z Spockiem poprawią humor niemalże każdemu – dobra robota. Nie zabrakło tu także naprawdę uczuciowych iemocjonalnychscen, podczas których łzy same napływają do oczu – jednak tych jest raptem kilka. Warto wspomnieć, że przez cały seans twórcy odpowiednio stopniują napięcie, a poprowadzona z dużym wyczuciem historia zaspokoi oczekiwania fanów "Star Treka"; jest spójna, logiczna oraz nieszablonowa – co wdzisiejszychczasach jest już rzadkością.


Świetna scenografia w połączeniu z odpowiednio dopasowaną muzyką, dobrze oddawała klimat filmu, a dodatkowo przyczyniała się do budowania napięcia. Co do charakteryzacji postaci, powiem tylko, że w niczym nie ustępuje "Gwiezdnym Wojnom". Rewelacyjnie przedstawiają się efekty specjalne. Już po początkowych scenach widać, że "W ciemność Star Trek" to bardzo widowiskowy film. Szczęśliwie twórcy nie przesadzili znagromadzeniemefektów specjalnych, co poskutkowałoby jedynie przemęczeniem widza. Liczyłem jednak na coś więcej. Pomimo że sceny akcji były oryginalne i nie dało się im nic zarzucić pod względem jakości, to mogło ich być zwyczajnie trochę więcej. Film by tylko na tym zyskał.


Bardzo dobre aktorstwo stanowi doskonałe uzupełnienie produkcji. Aktorzy włożyli w grę swoje serca, co zresztą widać na ekranie. Ich postacie są niezwykle charyzmatyczne i charakterystyczne. Chociaż wcześniej nie miałem okazji zobaczyć żadnego "Star Treka", od razu polubiłem, a nawet zżyłem się z całą załogą USS Enterprise. Na pierwszy plan wysuwają się Chris Pine oraz Zachary Quinto, którzy stanowią trzon produkcji. Za nimi, na drugim planie błyszczą Zoe Saldana, Anton Yelchin, Simon Pegg oraz przepięknaAlice Eve. Wszyscy spisali się na medal; dzięki dobrej grze aktorskiej mogłem utożsamić się z bohaterami filmu i z nieukrywaną przyjemnością śledzićich dalsze przygody.

Nowy "Star Trek" to solidna i przemyślana produkcja, na którą warto poświęcić swój czas. Możecie śmiało udać się do kin, ponieważ nie będziecie żałować wydanych pieniędzy. Polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wbrew tytułowi i rzucającym się w oczy nolanizmom nie Powstaje tu żaden Mroczny Star Trek. J.J. Abrams... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones